- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 112
W śnie mam konflikt z facetem z mafii, który ma "pięciu ojców chrzestnych"! Przed przebudzeniem "ujrzałem" marmurową postać Apostoła Andrzeja. To było wielkie pocieszenie w infekcji ze zlaniem potem i bólami wszystkiego.
Wykąpałem się i padłem na kolana "Wierzę w Ciebie, mój Ojcze Jedyny i Prawdziwy...wierzę w Twojego Syna" - tak pomyłkowo zacząłem "Wierzę w Boga". W mojej modlitwie przebłagalnej proszę o miłosierdzie dla tych, którzy dzisiaj będą mnie śledzić z "wewnętrzną radością". Ta "radość" z judaszostwa daje im zgubę, bowiem wielu wstydzi się tego i robi to z musu lub z niechęcią.
Jeszcze przed chwilką chciałem prosić Jezusa o pocieszenie, ale nie wypada, bo pomyślałem o wszystkich ciężko chorych, smutnych i opuszczonych! Mimo to napłynęło pocieszenie, bo "wszystko jest w porządku": zrobiłeś zakup, obdarzyłeś biednych, a robotnikowi zapłaciłeś godziwie. Żona była zła, ponieważ za wywiercenie otworów podarowałem facetowi "Wiśniak" (wcześniej otrzymała ode mnie).
Wróćmy do poranka, gdzie w "Słowie na dzień" zalewają wiernych morzem wywodów. Kawałeczek Ewangelii dali na skocznej muzyczce, a Paweł Zuchniewicz nudził. Tak zniechęcają do naszej wiary! Wszystko, co ziemskie to marność nad marnościami! Nigdy tego tak nie widziałem. Jakże trudno teraz żyć z tą ziemską tandetą.
Chory podjeżdżam do pracy, a kolega prosi o dodatkowe zastępstwo. Natychmiast wyrażam zgodę, bo pamiętam o postępowaniu Faustyny w takich wypadkach. Chory, obolały, poszczący przekazuję ten dzień Panu Jezusowi.
Wiem w sercu, że ta głodówka jest dobrze znoszona z o .Maksymilianem Kolbe...nawet otrzymałem znak! Pacjentka przyniosła książeczkę o moim obecnym opiekunie. Rzuciłem okiem na zdanie: "może wówczas stałeś się świętym?"
Dalej było wyjaśnienie: świętość to nic wielkiego trzeba tylko zamienić wolę własną na Wolę Stwórcy! Ja także doszedłem do tego - jakaś powtarzalność spraw Bożych. Dzisiaj pracuję w ciszy, spokoju...nagle wchodzi pacjentka, która przynosi demoniczne zamieszanie. Teraz muszę tłumaczyć poszczącej w piątki, ale kłócącej się na korytarzu.
- Cóż pani da poszczenie, gdy kłóci się pani na korytarzu?
- Innej tłumaczę, że "siła i moc jest u Stwórcy i Jezusa...nie we mnie, ponieważ ja sam jestem słaby i tam szukam mocy...nie wolno pani zapatrzyć się we mnie.
- Ciężko chorej, chudnącej mówię, że "Matce Bożej jest lekko ją nosić!"
W tym dodatkowym zastępstwie i nawale chorych wołałem: "Jezu pomóż...Jezu pomóż." Nie uwierzysz, ale w tym nawale wszystko skończyło się o 14.50. Dokładnie zszedłem na dyżur do pogotowia o 15.00...
Stała się cisza z błogim snem, a po przebudzeniu napłynęła łączność z Jezusem Ukrzyżowanym. Po chwili uzmysłowiłem sobie, że właśnie trwa Droga Krzyżowa...mam jechać za kolegę, bo znam wzywającego staruszka...otoczonego obrazami i leżącego pod figurą św. Teresy z krzyżem i Jezusem.
Powiedziałem mu, że choroba zbliża się ku końcowi, napływają zwątpienia i rozgoryczenie. "Zły pana nie lubi, teraz...właśnie teraz będzie pchał pana w zwątpienie i zniechęcenie o czym świadczy pana ruch ręką. Nie wolno panu wpadać w smutek, trzeba wszystko przekazywać Jezusowi i wszystko do końca przyjmować!"
Taka zamiana wyjazdów sprawia cały ciąg zmian, dzień przebiegał wg Woli Boga Ojca. Ponowny wyjazd za kolegę kieruje mnie do babci, której poprawiam leczenie, niosę radość i pokój (ma typowy koklusz, panuje przeoczona epidemia, źle leczona). Naukowiec powie: koklusz u babci...to niemożliwe! Taka jest nasza wiedza. Ja jestem lekarzem praktykiem - to u mnie codzienność i moje leczenie przynosi efekt.
Teraz pędzimy do potrąconego przez samochód. Ja w tym czasie - w rytm sygnałów wydawanych przez karetkę - wołam: "Jezu Chryste"...trafiliśmy do zmasakrowanego ("kupy mięsa").
Wróciłem do słuchowiska religijnego: ładnie brzmiałoby prowadzone przez normalny głos (miły i delikatny)...jakby głos od Boga. Z twarzą w dłoniach pytam sam siebie: kto mógłby dokonać takiego słuchowiska?
O 22.00 mówię do kolegi o pięknych określeniach Matki Bożej: "Matka Życia. Matko Pięknej Miłości. Najpokorniejsza. Niepokalana i Błogosławiona." Z książeczki o o. Kolbe dowiaduję się, że chrześcijanie będą zawsze powoływani do dawania świadectwa miłości do prześladowców...upodobnienie do Mistrza.
Dzisiaj bardzo ciężko znoszę post (głodówkę). Wytrwałem tylko dzięki tej książeczce. W ramach pokusy podarowano mi jajka, które pragnąłem ugotować, ale uratował mnie sen...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 104
Po przebudzeniu o 5.20 zawołałem: "Panie Jezu daj mi Twoją cichość, cierpliwość, uniżenie, łaskawość i Twoją moc w znoszeniu wszelkich przeciwności!" Nadeszła chęć odmówienia modlitwy przebłagalnej za moich prześladowców w dniu dzisiejszym.
"Ojcze nasz", ale modlitwę przerwało podpuszczenie przez demona (w wyobraźni): piszemy z żoną do Sejmu RP w sprawie aborcji i przypomniały się wczorajsze skłócone pacjentki! Można zapytać: przecież mogłem się modlić? Sprawdź to na sobie, a będziesz wiedział.
Szatan atakuje wierzących, mających łaskę wiary i to na początku nawrócenia, a dodatkowo po przebudzeniu...w naszej podwójnej słabości. To jest pokazane na każdej wojnie, w ataku u zwierząt, a także na złych ludziach.
Czy to są złe sprawy? Nie, ale chodziło o przerwanie modlitwy. Po chwilce napływają nowe "dobre" natchnienia. Dzisiaj będą obrady Sejm RP - wszyscy patrioci mają zwiększoną czujność...naprawdę w sercu nic mnie to nie obchodzi, ale będę słuchał transmisji radiowej.
Na ten moment uspakajam zdenerwowanego staruszka, który podarował mi książkę: "Pokój Tobie Polsko"! Staruszek ma problem, bo każdemu wybudował willę, pozostał jego dom i już sępy rodzinne czekają na jego śmierć.
- Pan Jezus nic nie miał...w momencie przyjścia na ziemię dają nawet ciało...proszę zwrócić się w modlitwie do Ducha Św. - pomoc nadejdzie.
Z powodu kataru prawie nie mogę pracować, ale nie mam lekarza do którego mógłbym się zwrócić o pomoc. Pacjentka proponuje jednego doktora, ale śmiejemy się razem.
- Nie znajdzie pani ukojenia w swoim cierpieniu u stworzeń...przy pani jest tylko Pan Jezus! Proszę do Niego wołać w smutku i prosić o pocieszenie!
Jak bardzo bliscy mojemu sercu są ludzie cierpiący (tej właśnie kona syn po wypadku). Jakże ci ludzie wszystko rozumieją i łakną Słowa! Ci, którzy są zadowoleni z życia traktują moje rady jako dziwactwa.
Przed zakończeniem przyjęć trafiła się biedna matka z dzieciątkiem...dałem jej dwie kawy i wielką czekoladę. Jakże Pan Jezus przyprowadza ludzi w odpowiednim momencie...miałem drgnięć od demona: "przecież to dla mojego syna!"
Teraz szarpiemy się z fotelami (pomysł żony), które przenosimy, bałagan i rozdrażnienie. To wszystko wg mnie jest niepotrzebne, bo nic nie brakowało w naszych pokojach, a teraz jest zbyt ciasno i zdenerwowana żona.
- Straciłem gotówkę, czas i nerwy...nie zadowolisz stworzenia! Dlaczego ludzie nie żyją natchnieniem Bożym? Chory, rozgoryczony z pustymi kieszeniami idę spać.
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 116
W śnie uczestniczyłem w Drodze Krzyżowej połączonej z Różańcem...nawet doszedłem do szóstej stacji! Chwilami uczestniczył w niej papież, ale nie miałem z im łączności. Później krążyłem po brzydkich pomieszczeniach restauracji dworcowej z nieprzyjemną właścicielką.
Po przebudzeniu napłynęły napady wyrzutów sumienia (wyczyny seksualne): padłem na kolana z odmawianiem mojej modlitwy przebłagalnej za siebie samego! Po modlitwie zauważyłem, że to bardzo bardzo ważne, ponieważ demon widząc, że wpychanie w wyrzuty sumienia prowadzi do modlitwy...nie będzie kusił!
Napłynęło natchnienie, aby przeczytać urywek z "Dzienniczka" s. Faustyny, gdzie trafiłem na słowa dla mojego serca, aby rozważyć jak Pan Jezus cierpiał dla mnie...zniosę wszystko dla Niego! "Panie Jezu przekazuję Ci ten dzień pracy...ten post i wszystkie dzisiejsze udręki!"
W przychodni było wyjątkowo mało ludzi (na korytarzu 4-5 pacjentów)...i właśnie w tym momencie (mojego najwyższego uśpienia) nastąpił atak rozdrażnienia! Dwie starsze panie zaczęły kłócić się w gabinecie o pierwszeństwo (choroba też może dać ważność: "ja jestem bardziej chora")...
- Stwórca dał wam piękną przychodnię, lekarza z sercem do pracy: błagam was, a nawet uklęknę przed wami...nigdy więcej nie czyńcie tego!
Uciekłem do rejestracji, usiadłem za regałami, chwyciłem głowę w dłonie i z zamkniętymi oczami odmawiałem: "Ojcze nasz". Teraz napadają na mnie "opiekunowie" ("patrioci"). Ten o coś pyta, a ta kłania się! "Jezu mój, Jezu...nic nie odpowiadam, macham ręką na znak, że: "nie...nie!" Po 5 minutach do serca wrócił pokój i miłość. Po powrocie na górę dalej tłumaczę skłóconym;
- Czy Pan Jezus udowadniał, że jest niewinny? Czy krzyczał i szarpał się, gdy przybijali Go do krzyża. Czy nie widzi pani próby typu: dobry - dla dobrego, dobry dla obojętnego, dobry - dla złego, miłosierny dla nienawidzącego i niszczącego.
Jakby na pocieszenie do gabinetu przybyła staruszka, która opowiadała o śmierci własnego syna (uszkodzony przez minę!) do której przygotowywał się. Nie mógł klęknąć podczas przyjmowania Eucharystii, a na odchodne pozdrawiał wszystkich: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Niech wam wszystkim wynagrodzi!"...i stała się cisza!
Dalej mam dyżur w pogotowiu, ale łączność z Jezusem zerwana. Około 18:00 wróciło poczucie obecność Zbawiciela podczas rozważań po spowiedzi Jacka Salija OP: "Osobiste spotkanie z miłosiernym i miłującym Zbawicielem".
Nie wiem czemu, ale w tym momencie pomyślałem o Faustynie i moim liście do Postulacji. Przecież ten list będzie leżał z innymi i będzie rozpatrywany w sprawie dowodu świętości Faustyny.
W sercu otrzymam lekkie drgnienie, a w oku pojawiły się łzy! W telewizji pokażą program z uczestnictwem profesor Małdykowej z Instytutu Reumatologii u której robiłem specjalizację z reumatologii. Jakże chciałbym rozmawiać z nią o Jezusie...teraz ja chciałbym ją szkolić!
Pokazano cierpiące dzieci i gimnastykę, gdyby tam przenieść moich zaćmionych pacjentów, także syna ćwiczącego karate! Czy tam jest kaplica? Nagle odczułem radość z głodówki dla Jezusa i Matki Bożej.
Na dalekim wyjeździe czytałem Ewangelię, przydała się lampka od Jezusa zakupiona w prowadzeniu! Dalej czyniłem to w wiejskiej chatce, gdzie skręcała się z bólu dziewczyna (czekaliśmy na działanie zastrzyku).
Tak tam było dobrze, tak chciałbym tutaj czytać Dzisiaj bardzo wcześnie wskoczyłem pod kołdrę z powodu nagłej senności (choroba?).
APee
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 105
Koszmary senne z hazardem oraz lękiem w oczekiwaniu na przyjazd dzieci, ale ostatni obraz był pocieszający (brodziły białe łabędzie). Człowiek cały obolały, stękający i spocony. Idę do pracy i odmawiam modlitwę przebłagalną: "za wszystkich otaczających mnie judaszów".
"Dla Jego Bolesnej Męki miej miłosierdzie nad judaszami, nade mną i nad całym światem."
Płynie muzyka różnych narodów, przyjmuję pacjentów, a sercem jestem z Jezusem Ukrzyżowanym. To dwa światy. Napływa osoba s. Faustyny i drżenie w sercu: "za Jej świętość postawiłem własne życie".
Tu praca, a serce w zaświatach! Napływają przeszkody, dyskusje o oszustwach ziemskich, "nowej burżuazji", "fundacjach". Na korytarzu trwa kłótnia: naród jest niecierpliwy, ciężko chora odpychana, nie pomaga jej tłumaczenie.
- Dlaczego pani się tłumaczy, proszę w momencie krzyku odmawiać "Zdrowaś Mario za krzyczących i czekać...zobaczy pani radość!
Podczas pobierania obiadu (wygoda, stołówka na dole) napadła mnie tęsknota za Bogiem. Oparty o futrynę odmawiałem: "Ojcze nasz", a w oczekiwaniu na drugie danie siedziałem z podpartą głową i zamkniętymi oczami" "Matko. Matko. Matko Prawdziwa...Zdrowaś Mario".
Wchodzi pracownica coś mówi, a ja nie reaguję, wychodzi. Pomyślała, że mam ból głowy. Barszcz i gołąbek zabijają tęsknotę - jak to wszystko wytrzymać?
- Dlaczego pani się denerwuje w oczekiwaniu...trafi pani w złe miejsce po śmierci. Proszę nie wymawiać Imienia Jezusa nadaremnie! Czy wie pani jak bardzo kochają panią w Niebie? Tak samo, jak pani kocha własne dzieci ziemskie!
Wewnętrznie czułem, że mam nakaz powiedzenia tego wszystkiego nerwowej nauczycielce, która otoczona jest ateistycznym towarzystwem. W drodze z pracy spotkałem "tego z ludzkie j budy" - upomniał się o datek! Dałem mu równowartość butelki wódki, ale z niechęcią. Czy nie jest tak z nami i Bogiem? Prosisz - dostajesz! Prosisz - dostajesz! Prosisz - dostajesz, ale nadchodzi czas, że musisz przestać prosić i zacząć dawać!
Natręctwo...ten sam wiek, jeszcze niedawno był w centrum mojego zatroskania - teraz nie interesuje mnie, a nawet będę go omijał! Dzisiaj trzeci dzień rekolekcji, ale nie czuję nic, abym tam miał być - poszedłem spać!
- Czy wiesz jak bardzo podobny do ciebie był kapłan prowadzący rekolekcje...powiedziała żona. Może złapała mnie grypa (chorują). Dopiero 21.00, a człowiek już w łóżku - czytam o przeżyciach poza ciałem...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 102
Tuż po północy w sekundowym śnie ujrzałem wielki "kamienny" krzyż, którego podstawa tkwiła w drzewie - na nim była duża postać Jezusa! To zawsze jest znak pocieszający.
Poganin powie "głupstwo krzyża", a prokurator, że "krzyż to drzewo", a ja w jednym błysku otrzymałem moc, która rodzi się w słabości! Jak to komuś wytłumaczyć? Jakim słowem przekazać?
W mieszkanku blokowym piękna fototapeta. Pytam: "dlaczego ludzie nie wierzą w raj...człowiek sprzed 100 lat przeniesiony w to ciepłe, widne i piękne miejsce uznałby go za raj".
Młoda dziewczyna w piżamie przegina się przede mną, łączy urządzenie pylące wodę - gorąco, matka ma duszność. Trzeba opanować wzrok, bo jest noc, ona młoda, powabna i w piżamie. Wychodzimy i mówię jej o duszy...
- A chora dusza?
- Dlaczego pani mnie kusi?
Po powrocie do bazy miałem jasną odpowiedź na to proste pytanie: chora dusza - to dusza nie znająca Boga! Dzisiaj nie jest mi dane spanie. Chorego z kolką kieruję do szpitala - jego żonę musi odwieźć do domu sąsiad.
Już nowy tydzień..."zaczynam w Imię Twoje Panie Jezu".
- Ja zawsze jestem przygotowany do śmierci...mówi kolega szyderca prześmiewca.
- Jeżeli tak mówisz to jesteś nieprzygotowany.
- Jak to nie, przecież zawsze myję nogi!
- Ostrzegam cię, wielka szkoda, że twój umysł przeszkadza ci w przebudzeniu się!
Idę wolno do pokoju lekarskiego, pracuję w ciszy...zaczynam się sobie podobać, bo zauważyłem napływ wielkiej miłości do ludzi i do tego co czynię. Tak chciałbym nawracać...każdą ilość dusz, ale to niemożliwe. Naprawdę nie wiem dlaczego trwa tak wielkie zaćmienie ludzi?
- Każdy pani dzień (67 lat) ma wagę złota - cóż pani przynosi dla Nieba?
- Jezus oddał Życie za pana, proszę rzucić dla Niego palenie!
Nagle o 13.00 zgłoszone śmierć jednej ze "świętych babć" z mojego rejonu. Przy okazji pytam rodzinę: "kto będzie modlił się po babci w tym domu? Babcia schudła w ostatnim okresie, a Szatan szarpał ją po odległych miejscowościach, męczyli ją niepotrzebnie w szpitalu (400 km stąd), wczoraj przywieziona, dzisiaj zmarła.
Przy okazji zawieruszono jej różaniec, który miała życzenie włożyć do trumny. Kapłan był, ale tam..."Jezu, Jezu mój! Nastrój zadowolenia - pozbyto się babci. Wnuczka krzyczy, sąsiad zagląda i "podziwia" jej wygląd (na powiekach monety, strasznie schudła".
Wsiadłem smutny do samochodu, ruszam i proszę: "Panie Jezu przyjmij duszę tej pacjentki...tak mało ludzi modli się..przyjmij ją Dobry Jezu, Matko Prawdziwa".
Jadę, łzy lecą po twarzy i nagle zrozumiałem, że w momencie śmierci musi być święta cisza! Natomiast w piątek o 18.00 powinny bić dzwony i strzelać armaty: Jezus umarł, otworzył Niebo...powinna trwać radość jak w Sylwestra.
Odmawiam modlitwę przebłagalną za babcię, skręciłem do lasu...tam wielki blok kamienny (prostokątny)...skąd w lesie taki blok? Nawet pomyślałem, że byłby z niego piękny krzyż.
Dokończyłem całą modlitwę. "Jezu mój, Jezu...jak to wszystko pięknie ułożone. Ile dajesz mi Jezu przeżyć, niepowtarzalnych chwil! Przede mną jeszcze piec wizyt!
Teraz badam małżeństwo, rozmawiamy o Jezusie, radzę, pytam, wskazuję. Pacjent wyciąga książeczkę po łacinie (wg Tomasza z Akwinu) i czyta wskazane przeze mnie zdanie: "Kto idzie za Mną, ten nie zazna lęku!"
Jadę dalej i pomyślałem, że Jezus był z nami. Prawie 18 godzina, a ja jestem w biednej chacie. Na kredensie leżą kawały boczku, nastrój rodzinny...babcia spod koszuli wyciąga woreczek z gotówką, a ja pytam: "a gdzie medalik?" Dodałem, że pieniądze biorę tylko od bogatych, ale ie dają"!
Tak umęczony "w Imię Jezusa" zrozumiałem sens tej służby - nic innego nie da mi prawdziwego zadowolenia! Zwykłe umęczenie, największa chwała własna - nie, to nie...tylko "umęczenie w Imię Jego!"
Pan Jezus skierował mnie do kiosku, gdzie kupiłem latareczkę do czytania Ewangelii w karetce! O takiej myślałem - to głupstwo, ale wiem, że od Pana Jezusa! Późno, wszyscy śpią. Nie reaguję na złe natchnienie, aby czytać art. o kochance ministra (wspominała żona).
W ręku "Dzienniczek" s. Faustynki - przeczytałem tylko o pięć stron i popłakałem się przy scenie, gdy słabej Faustynie kapłan wnosił św. Hostię. W tamtym momencie chciało się krzyknąć: "Witaj Jezu, Prawdziwy Przyjacielu!" Tylko Jezus nie opuści...tylko On trwa przy każdym z nas do końca całkowitego opuszczenia.
Im bardziej jesteś opuszczony, tym większa pewność, że Jest przy tobie. Zakryłem twarz dłońmi, położyłem się i tak trwałem...
APeeL
- 17.03.1991(n) Pośredniczka wszelkich łask...
- 16.03.1991(s) W upadkach tracę pychę...
- 15.03.1991(pt) Przebłaganie za złych lekarzy...
- 14.03.1991(c) Za prześladowców, którzy doprowadzili mnie do Jezusa...
- 13.03.1991(ś) Wolontariusz Pana Jezusa...
- 12.03.1991(w) Jezu, Ty Praw...
- 11.03.1991(p) Za brudne dusze...
- 10.03.1991(n) Właśnie przybył do Ciebie Pan Jezus...
- 09.03.1991(s) Za szkodzących z serca...
- 08.03.1991(pt) Święto Niewiast...