Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

25.04.1990(ś) Trudno zmienić się samemu...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 25 kwiecień 1990
Odsłon: 576

   Przebudziłem się z niesmakiem w ustach i w duszy! Nie mogę pokonać wady: gadania. W sercu popłynie pieśń: „Serdeczna Matko” ze słowami „zlituj się, zlituj niech się nie tułamy”. Nagle zrobiło się raźniej w duszy, bo Bóg, Pan Jezus i Matka Boża wiedzą o naszych słabościach...

    Moja główna rozterka polega na łasce nawrócenia z równoczesnym staczaniem się w nałóg hazardu i pijaństwa. Ponieważ obecnie przeważa pragnienie mówienia o Bogu i wierze...nietaktem jest rozmowa o Bogu w upadku.

    Sprawa jest prosta: „Nie pij wódki...nie rozmawiaj o Bogu, bo upadasz podwójnie”. Właśnie demon dwa razy podsuwał mi kolegę po fachu, stałego dyskutanta (zarazem wroga wiary).

   Apostoł Piotr powie dzisiaj (1 P 5,5b-14): "Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!"

   Mam zarazem zapamiętać, że liczy się tylko ta chwilka, „tu i teraz”...trzeba zostawić to, co było. Nie oglądać się wstecz. Nie wiadomo bowiem ile razy i kiedy jeszcze upadnę. Trzeba wciąż prosić Boga Ojca o przemianę, o prowadzenie i Jego Opatrzność.

    To czas śmiertelnego boju o duszę i ciało, bo większość ginie w nałogach, a sam nie poradzisz. Przepisuję to po 30 latach i potwierdzam fakt, że Bóg nie działa natychmiast, a tak chcemy („koncert życzeń”). Wówczas każdy wiedziałby, że jest, a to to sprawiłoby zarzut Belzebuba, że kupuje dusze ludzkie, jakby zabierał nam wolną wolę.

    Nasze ćwiczenie osiołka czyli ciała jest pokazane na treningu psa policyjnego, konia wyścigowego, testowaniu samochodu oraz treningach sportowych. Po ilu latach można zdobyć medal? Taki pies, gdy nie podoła będzie patrzył w oczy...jakby prosił o wybaczenie.

Po co modlitwa Bogu i dlaczego Bóg pragnie naszej modlitwy? Dlaczego modlitwa jest miła Bogu?

    Modlitwa to rozmowa dziecka z tatą ziemskim. Wyobraź sobie maluszka, który stale milczy, o nic nie pyta i o nic nie prosi.

Dlaczego Bóg Ojciec nas karze, a zarazem prosi o modlitwę?

    Znowu wrócę do taty i dziecka, które jest karane „rózgą”. My jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Każdy z nas jest Jego dzieckiem. Nasz płacz po upadku (upokorzeniu się) z prośbami o przebaczenie sprawiają wielką radość Bogu Ojcu.

   W takich chwilach mamy prosić o ochronę i wsparcie w boju o wytrwałość w walce o naszą duszę. To wszystko jest dowodem naszego zawierzenia, a zarazem sprawia, że rośniemy w upadkach...

    Ponownie zdziwiony zacytuję słowa Apostoła Piotra z dzisiejszego czytania (1 P 5,5b-14): "Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. Bądźcie trzeźwi! (…) Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie.

    A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków!"

    Sam widzisz, że powołani przez Boga mówią podobnie…

                                                                                                                           APeeL

 

 

24.04.1990(w) Niezasłużona łaska wiary...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 24 kwiecień 1990
Odsłon: 537

   W śnie na kursie akupunktury byłem na szkoleniu o duszy i ciele. Dusza to ciało tylko niewidzialne...tak jak nasz obraz w lustrze. Szatan nie lubi, gdy ujawniane są Tajemnice Boże, bo pojawiała się piękna dziwa, której głowa przemieniła się w świńską...to miało dać zmieszanie snów z poczuciem, że to wszystko bajda.

   O 4.00 nie wiedziałem czy mogę czytać przy małej lampce, bo w pokoju był drugi kursant, który smacznie spał. Teraz mam problem: co duchowo oznacza wolność? Niby proste, ale wolność nasza nie ma nic wspólnego z Wolnością Bożą. Wyjaśnię to obrazem: jestem przykuty do ściany, ale wolny duchowo (oddany Jezusowi, a nie zniewolony przez jakiegoś tyrana).

   Teraz w gabinecie rtg modlę się za mężczyznę przygotowywanego do zabiegu radikulugrafii (łac. radiculi), która ma zadanie pokazania stanu jego korzeni rdzeniowych.   Z wbitej igły wypływa z niego woda, a to jest płyn mózgowo-rdzeniowy. „Panie Jezu! Pomóż mu, aby się nie bał."

    Dzisiaj jest to jasne, ale sienij wyobraźnią wstecz Ile jeszcze odkryjemy cudów? Co będzie za następne tysiąc lat? Po zabiegu rozmawiam z tym człowiekiem i poprosiłem go, aby przekazał to cierpienie za innych.

    W jego oczach ujrzałem zrozumienie...nawet powtarzał: „dziękuję, dziękuję”, a ja zawołałem: „Panie Jezu dziękuję Ci za dar czułości serca, za nadprzyrodzoną miłość o której nawet nie wiedziałbym, że istnieje!"

    Tu praca, a w duszy płynie pieśń: „Zmartwychwstał Pan”, a nawet jest czas na czytanie Biblii. Takie d a r y  i to w godzinach pracy (czyli na kursie akupunktury). Po zajęciach wyszedłem w miasto, a trwało to 1.5 godziny i to w ulewie. Demon podsuwał sklepy i zawracanie. Pokusa nie udała się i tak trafiłem do kościoła pod wezwaniem Św. Andrzeja Boboli.

   „Dziękuję Ci, Panie, za to prowadzenie”! To piękny nowoczesny kościół, ściany pochyłe, a od od góry do dołu ozdabiają je witraże. „Panie Jezu, Ty mnie wybrałeś, chociaż niczym się nie zasłużyłem. Dziękuję Ci, Panie Jezu”.

   Później spełnił się sen, bo za dwójką młodych ludzi wszedłęm do kościoła św. Benona (Redemptorystów), gdzie kapłan po modlitwie z młodzieżą pięknie śpiewał i grał na gitarze. Popłakałem się z twarzą w dłoniach wołając za niego do Boga. Nagle to spotkanie zakończyła Eucharystia do której przystąpiłem z jedną dziewczyną...jakby na znak dla zebranej młodzieży.

                                                                                                                            APeeL

 

23.04.1990(p) Powikłane ścieżki dojrzewania duchowego...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 23 kwiecień 1990
Odsłon: 579

    Dzisiaj mam jechać na kurs akupunktury w Warszawie, ale nie wiem czy własnym samochodem. W odpowiedzi napłynęło: „dałem ci samochód!” Przed snem, w wielkiej radości płynęła - przeze mnie - piękna modlitwa, której nie mogłem zapisać lub nagrać (brak intymności).

„Boże Ojcze Prawdziwy, Sprawiedliwy i Mądry.

Najbardziej Dobry

Wszystko mam od Ciebie

Ty wszystko o mnie wiesz”…

   Tak chyba powstawały Psalmy i modlitwy świętych. Przytaczam tylko te słowa jako bladą namiastkę. Dodatkowo wróciły słowa popa z cerkwi podczas namaszczenia batiuszki (kapłana) w jego posłudze: „Godzien...Godzien...Godzien” z moim płaczem. „Panie Jezu wspomóż wszystkich kapłanów udręczonych w sowietach”.

    Po dobiciu na miejsce zakwaterowania poczułem się obco (jak wygnaniec). Zrobiłem kawę, a do ręki wziąłem Biblię i pomyślałem; „Pan jest ze mną, kogo mi trzeba”. Tam trafiłem na słowa: „Wzorem Jezusa, dzięki dobru Ojca musisz żyć nowym życiem”. Po tym moje serce zalała radość i ufność, a w tym czasie zaświeciło słońce...zarazem ustąpił lęk. Zobacz jak na początku byłem szkolony...

     Wykład zaczął się od typowej awarii...rzutnika. „Gdy jestem z Tobą nie cieszy mnie ziemia!" - czytam słowa o Jezusie św. Johna Henry’ego Newmana. Pragniesz życia nadprzyrodzonego - musisz żyć Bogiem już tutaj! „Naucz mnie tego Boże!”

    Ten pastor porzucił w końcu kościół anglikański, wycofał się z czynnego życia religijnego, a następnie został wyświęcony na kapłana katolickiego. Zobacz powikłane drogi dojrzewania duchowego. 

    Czas wolny, zgiełk uliczny w środku Warszawy: „Panie Jezus! Jak mam Ciebie odnaleźć w zgiełku? Z kim mam rozmawiać i mówić o Tobie?” Nagła miłość powaliła mnie w ciele, usiadłem i zacząłem pisać:

    „Uwielbiam Cię mój Jezu. Uwielbiam Cię, Ojcze Prawdziwy! Jezu! Daj ludziom ulgi i to czego pragną, bo każdy z nas cierpi: gruby i mały, dziewczyna z czerwoną twarzą oraz dwóch pijanych”. Idę i modlę się za napotykanych i nieznanych mi ludzi.

    W Kościele św. Krzyża przy Plac Zbawiciela trafiłem na ciszę z obrazem Ostatniej Wieczerzy oraz z figurą Pana Jezusa z otwartymi ramionami: „chodź”. Jeszcze Matka Boska z pięknymi promieniami.…

                                                                                                                                      APeeL

22.04.1990(n) Otwórz drzwi Jezusowi…

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 22 kwiecień 1990
Odsłon: 547

    Po mieszance alkoholowej i porannej walce z piwem w ciszy zacząłem czytać litanię do Ducha Św. ze wstrząsem, ponieważ najpiękniejszym zdaniu świata są słowa: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.

    Pan Jezus przychodzi do nas przez zamknięte drzwi, ale wielu nie chce otworzyć serca, nie wierzy, pragnie znaków, zamyka otwierające się serce. Nadal uczniowie Jezusa wysyłani są w świat, a tam gdzie się gromadzą Pan Jezus jest z nimi.

    Płynie transmisja z wizyty papieża z Welehradu, miasta, gdzie działali świeci Cyryl i Metody. Płynie pieśń: Święty Boże, Święty Mocny, Święty, a nieśmiertelny”...w tym czasie papież trzymał twarz w dłoniach, a jest to jego najwyższe uniesienie. Moje oczy też zalały łzy...to tyle i aż tyle.

    Takie transmisje powinien wykonywać człowiek mający prawdziwą wiarę: nakładać obraz Jezusa na tłum, pokazywać w zbliżeniach szczegóły dające niezwykłe przeżycie. W praktyce deprecjonuje się naszą wiarę i przeżycia duchowe, bo ktoś ziewa, a śpiewająca babcia nie ma zębów.

    W drodze do kościoła pomyślałem o stworzeniu wspólnoty mającej łaskę wiary (katolickiej komuny ludzi świeckich). Kapłan czytał intencje...jakby spieszył się na bal. Mógłby powiedzieć, że lista jest w gablocie i na Ołtarzu św. Przecież Bóg zna te dusze...

   Już od rozpoczęcia Mszy św. serce zalewało uniesienie duchowe...prawie chciało się krzyczeć: „Jezu, Jezu, mój Jezu!” To sprawiło zesłabnięcie ciała i na chwilkę przysnąłem.

    Teraz w myślach zawołałem: „Panie Jezu proszę Cię wspomóż tego kapłana, daj mu Twoje Światło niech ujrzy co oznacza Eucharystia”. Podczas uniesienie kielicha wpatrywałem się w jego środek, a tam odbiło się światło świecy skierowane do mnie.

    Kapłan wypowiadał słowa konsekracji, a ja w tym czasie wołałem: „Panie Jezu! Przyjmuję te słowa od Ciebie i jestem z Tobą podczas Ostatniej Wieczerzy jako Twój uczeń. Proszę Panie wspomóż tego kapłana i daj światło mojej córce, bo nie rozumie czym jest dom, rodzice i obowiązki (w tym nauka)”. Później powtórzę to w W-wie pod piękną kapliczką MB Częstochowskiej...także Pana Jezusa o światło dla niej.

    Po Eucharystii padłem na kolana i powtarzałem wielokrotnie: „Dziękuję Ci, Jezu...za Biały Chleb i za kapłana”. Zarazem zrozumiałem, że jest to działanie Ducha Świętego, ale wykształceni wstydzą się takich zabobonów!

    Napłynęło natchnienie, abym radował się po Eucharystii. W neokatechumenacie pokazują wówczas sztuczną radość tańcząc przed Ołtarzem św. Tutaj chodzi o autentyczną radość po zjednaniu z Panem Jezusem.

    Naprawdę trzeba się radować, ale radość duchowa to powaga, cichość z pragnieniem samotności, a nawet łzy w oczach. Ta radość jest nieprzekazywalna, bo jak opisać pokój i wszechogarniającą miłość Boga Ojca, a nawet pragnienie oddania życia za innych (napływ mocy).

    Na ten czas w telewizji trafiłem na reportaż z cerkwi z powoływaniem sługi Boga naszego. Popłakałem się rzewnymi łzami, bo pytano lud o zgodę: czy jest godny? Pop kierował krzyż na wszystkie strony, a powoływany kapłan płakał na kolanach. Szkoda, że są oderwani od następcy św. Piotra (pop ma żonę).

    W sercu pojawiłą odwracająca się od Boga córka, która zaczyna interesować się filozofią (mądrością ludzką). Natchnienie wskazuje, że nie pomoże krzyk, dyskutowanie, kłótnie i rozpacz, bo z szatanem tak nie wygrasz. Trzeba modlić się i ofiarowywać cierpienia.

    Żona z córką poszły do kościoła, a ja na piwo. „Panie mój, Ty wszystko nam dałeś”. Zjawili się starzy znajomi i ten moment wykorzystałem do mówienia o Panu Jezusie. Oto pozytywne skutki picia piwa: nawracanie grzeszników! Po tym wszystkim uciekłem, ponieważ chcieli stawiać ten napój…

                                                                                                                                  ApeeL

21.04.1990(s) Trzeba prosić Jezusa...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 21 kwiecień 1990
Odsłon: 558

   W śnie ujrzałem „okienko w niebie” (tak napisałem) z zaleceniem: trzeba prosić Jezusa o egzamin córki. Niezbyt lubię czynić to we własnych sprawach!

    O 5.00 rano trafiłem pogotowiem do wiejskiej chatki, gdzie na ławeczce czytałem Ewangelię...w oczekiwaniu na zabranie pacjentki, która stwierdziła, że wieczorem nie umyła nóg. Ponieważ miała duszność zaleciłem, aby uczynił to mąż, co skojarzyło mi się z Panem Jezusem.

   Dzisiaj mam zły dzień z niepokojem i uciskiem w nadbrzuszu (w ok. splotu słonecznego), a wówczas duchowość schodzi na dalszy plan. Przy śniadaniu przeważała polityka, bo właśnie Lech Wałęsa został szefem „Solidarności” z gratulacjami od Wojciecha Jaruzelskiego („chcemy Lecha zamiast Wojciecha”).

    Prokuratorem generalnym ma zostać adwokat i polityk Aleksander Bentkowski, który był ministrem sprawiedliwości w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. W tym czasie zawołałem: „Jezu, mój Jezu to dobry człowiek wziął na swoje barki największy ciężar...bardzo pokorny, miły, nie pała zemstą, sprawiedliwy i spokojny! Pomóż mu Jezu, pomóż, bądź z nim w słabościach”.

   W wyobraźni przekazałem, że modlę się, aby Zbawiciel nie opuścił go w tej wielkiej misji. Wszystko poznamy w przyszłości. Tak po latach będą modliły się za mnie pacjentki (z wysyłaniem zamówień Mszy św. w różnych Sanktuariach).

    Piszę to, a przypomniało się zalecenie od „złego anioła” do s. Faustyny Kowalskiej, aby swoje zapiski spaliła! Nawet uczyniła to z pewną częścią dziennika. Sam kiedyś miałem takie „dobre” natchnienia, bo to miałoby oznaczać pokój ziemski, ale Ty nie czytałbyś przeżyć duchowych neopoganina...tuż po nawróceniu!

   Dodam tylko, że nasz pokój (w sensie spokoju lub braku „wojny” od Kargula i Pawlaka do atomowej) nie ma nic wspólnego z Pokojem Pana. Nie da się tego przekazać, bo jest to przeżycie duchowe. Ktoś, kto podejmuje się misji niebieskiej nie uzyska nigdy pokoju ziemskiego!

                                                                                                                            APeeL

 
  1. 20.04.1990(pt) Matko, która nas znasz...
  2. 19.04.1990(c) Błękitna Madonna...
  3. 18.04.1990(ś) Ciężki znój...
  4. 17.04.1990(w) Nienależny wypoczynek...
  5. 16.04.1990(p) Nie chcieli przyjąć go na ten świat...
  6. 15.04.1990(n) Święty Poranek...
  7. 14.04.1990(s) Za bezczeszczących Biały Chleb...
  8. 13.04.1990(pt) Ludzkie krzyże...
  9. 12.04.1990(c) Pokonany przez zamęt tego świata...
  10. 11.04.1990(ś) Rocznica...

Strona 2234 z 2365

  • 2229
  • 2230
  • 2231
  • 2232
  • 2233
  • 2234
  • 2235
  • 2236
  • 2237
  • 2238

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 402  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?