opr. 07.05.2011

    Przed snem - poprzez Matkę Pana Jezusa - poprosiłem o błogosławieństwo Boga Ojca na noc i następny dzień. Tuż po wstaniu znalazłem się w niebie na ziemi, bo  śpiewały ptaszki, a ciało stało się czyste i pachnące.

    Nie spodziewałem się nawału chorych, kłótni i przepychanek. Zawsze wielki ból zalewa moje serce, gdy widzę starsze panie całkowicie nieżyczliwe dla siebie. W tym bałaganie falami napływała radość i pokój z poczuciem ochrony Matki Bożej.   

   W chwilce przerwy chwyciłem twarz w dłonie, a nawet położyłem głowę na biurku lekarskim i wołałem w koronce do Boga Ojca za rodzinę chłopczyka pozostawionego przez rozwiedzionych rodziców.

   W szczycie udręki zawołałem „Jezu pomóż", a  wzrok zatrzymały słowa na  kalendarzu ściennym: „pomagaj potrzebującym". Radość napłynęła do serca, ponieważ do gabinetu przybyła samotna i biedna chora z dziewczynką, które z mieszkania wyrzuca właściciel.

    W czasie opracowywania tego zapisu z tv płynie program o takiej samej  biednej rodzinie, której grozi eksmisja. Płacze starsza córka, bo jej 4-letnia siostra jest niewidoma. Nie mają na nic pieniędzy. W „Sprawie dla reportera” pokażą babcię, która oddała ziemię odciskiem palca. Ogarnij świat: ofiary trzęsienia ziemi w Japonii, głód, brak wody, mordowanie chrześcijan, Haiti.

Dzisiaj wołam do Świętej Bożej Rodzicielki za moją rodzinę.

    „Matko i Opiekunko naszych rodzin. Dobrze, że Jesteś! Spraw, abyśmy rozkwitali z Tobą w Panu. Ty pokazałaś życie św. Rodziny, gdzie panowała zgoda, prostota i miłość. Wstawiaj się za nami i módl się za moją rodzinę. Uproś błogosławieństwo u Ojca dla najbliższych i wszystkich krewnych”.

  W ręku znalazła się figurka św. Rodziny, a z radia popłynęły piękne słowa J.P.II oraz kojący śpiew.

     Umęczony, na złość szatanowi i z poczuciem zwycięstwa Pana Jezusa poszedłem na wieczorną Mszę świętą. Przy wejściu do kościoła trafiłem na śpiew „Kyrie. Kyrie" i słowa „Matko naszych rodzin"! Podczas litanii loretańskiej z lekko­ścią klęczałem obok siedzących młodych dziewczyn.

  Przed przyjęciem Pana Jezusa padłem na kolana i przeżegnałem się. Nic nie obchodzą mnie ludzie, bo inaczej nie wypada!

    Przechodząc obok konfesjonału ujrzałem prawą dłoń kapłana, Dreszcz przepłynął przez ciało, serce doznało kurczu, a łzy zalały oczy, bo ta ręka rozgrzesza, błogosławi i rozdaje św. Hostię...”Jezu mój! Matko! to jedyna droga do prawdziwego życia na ziemi” !    

    Wielokrotnie powtarzam: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", a przypomina się Matka Boża Pokoju z Medziugorja, która w ten sam sposób pozdrawia własnego Syna, Pana Jezusa ! Ile cierpienia, a zarazem radości niesie łaska wiary.        APEL