Żołnierz zawodowy w stopniu kapitana wzywa pomocy. Zerwałem się z głębokiego snu i przestraszony przeżegnałem się. Jakże szatan umęczy, zniweczy nawet przyjemność snu.

    Usiadłem i w słabości zacząłem wołać:

„Ojcze Miłosierny! Panie wszystkich serc. Ty możesz ukoić każde cierpienie. Proszę Cię, Ojcze niech Twój Pokój będzie w ka­żdym cierpiącym, przecież nikt poza Tobą nie przyniesie im ulgi. Proszę Cię za chorych.

Niech złe siły nie wywołują w nich lęku i zwątpienia. Pomóż im, aby mogli znieść swoje cierpienia, niech je uświęcą i dołączą do św. Męki Pana Jezusa i przekażą w intencji własnego zbawienia i zbawienia innych. Matko! Ty wytrwałaś z Synem do końca. Daj odczuć każdemu cierpiącemu Twoją bliskość. Pozostań z każdym i wyjednuj łaskę wyrzeczeń dla Boga”.

    Teraz prze­szkoda w zjedzeniu śniadania, bo wzywają do napadu kolki nerkowej. Pod drzwiami gabinetu siedzi „buldog". To facet o mocnym głosie, „stary ormowiec” z obcego rejonu, który ustawia kolejkę i w ten sposób zawsze jest pierwszy. W złym nastroju zaczynam pracę, bo w głowie „Polska Rzeczypospolita Ludowa”. Złośliwie pytam go:

- Zakład się rozpada? Stwórzcie tam ośrodek dla internowania tych, co rządzili Polską. Niech zgłaszają się dobrowolnie we włosienicach, posypani popiołem.

     Po czasie wróciła równowaga, bo ujrzałem kuszenie. Jakże wielka w nas kłótliwość i chęć wykazania swego. Napłynęła wielka miłość do ludzi.

   Godzinę schodzi pisanie dokumentów na rentę  dla biednej i pokrzywdzonej kobiety z padaczką. Ja męczę się, piszę bezinteresownie, inni się denerwują, a ktoś na komisji lekarskiej machnie ręką! Przecież wszystko to później pokażą: moje umęczenie, stan serc oczekujących, biedną chorą i nienawiść do niej lekarzy z komisji! Przypomina się Pan Jezus, który wszystko oddał bie­dnym”.

   Dzisiaj naprawdę mam ciężki dzień, a właśnie kierownik prosi o zastępstwo kolegi w oddziale przez miesiąc! Teraz jest u mnie pani, której przyśniłem się w nocy i przybyła, aby usłyszeć kazanie!

   „Diabeł dzieli, a Pan Bóg łączy. Nie wolno pani porzucać chorego męża. To ojciec pani dzieci. Trzeba wołać do Matki, bo tylko Ona ma władzę nad złym duchem. Nic nie dadzą wyjazdy do sanktuariów.

  Trzeba zamknąć się w komórce serca i wołać, prosić, nie wątpić. W napływającym cierpieniu trzeba kierować się ku Męce Pana Jezusa i do Jego ostatniego dnia życia! Zły zna pani słabości i wpuszcza w serce męża i teściową, a on wie, że macie być razem”!

    Koniec przyjęć. Ze spracowania łzy zalały oczy. „Panie Jezu! przepraszam, bo minęła święta godzina, a ja  nie modliłem się". - Wystarczy, że mówiłeś o Mnie!

  W domu padłem w fotel i odmówiłem koronkę do Miłosierdzia za tą rodzinę oraz przekazałem Zbawicielowi ten dzień ciężkiej i bezinteresownej pracy.  W nocy przebudziłem się z pięknego snu,zapaliłem lampkę i zacząłem odmawiać litanię do Matki Umęczonych, której przekazałem pacjentów z dnia dzisiejszego: 

 -         tego, któremu córka zostawiła wnuczka, a on jej nienawidzi

 -         wdowę pogardzaną przez synową

 -         tą, która w padaczce uderza się w głowę i plecy, a lekarze z komisji jej nie wierzą

-         przestraszonej, co „tyje sama i nie wie po czym"

-         tego od piątki dzieciaczków, któremu władza nie przydzieliła mieszkania

-         umęczonego dojazdami do pracy

-         mądrej, którą ojciec wysyła do psychiatry

-         tego, co nie ma na denaturat

-         porzuconą przez męża z dzieciątkami

-         tą, co służy władzy i wierzy w Boga

-         i tego, co zawsze pierwszy i z torbą

-         tego, co zniszczył zdrowie przez wódkę i męczył żonę

-         tą, co choruje dłużej niż żyje przeciętny człowiek

-         przestraszonego półpaścem i bólem ucha

-         kucharki, które co nie znają „Anioła Pańskiego"

-       i mnie spracowanego, nękanego przez złego ducha i współbraci, któremu przerwano odpoczynek.

    23.30 Anioł prosi mnie o podziękowanie Bogu za błogosławieństwo. Padłem na kolana: „Ojcze! dziękuję za Twoje błogosławieństwo. Dziękuję”!                 APEL