- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 965
W śnie dyskutowałem z jakimś znawcą Biblii...chyba z Kościoła Zielonoświątkowego. Oni znają Pismo, mają ładne celebracje, ale nie przyjmują kultu Matki Bożej i w liturgii nie ma u nich Eucharystii...są oderwani od Prawdziwego Kościoła.
Człowiek zmęczony snem, spocony, a zły wpuszcza mi „wrogów”...zniewolonych współpracowników. Przeciętny człowiek nie uwierzy, że mamy „państwo policyjne”. Przykre to, ale prawdziwe. Nie pojmiesz podłości bolszewików...w myślach dziękuję tym, którzy mnie nie śledzą.
W kościele odczułem łaskę Boga Ojca, a Jego wizerunek na sklepieniu kościoła sprawił, że łzy zalały oczy. Ta łaska to ujawnienie Tajemnicy Bożej (Objawienie), że Pan Jezus jest oczekiwanym Zbawicielem (Iz 60, 1-6). ”Chwała rozbłysła nad Jerozolimą /../”. „Poganie są uczestnikami zbawienia” (Ef 3,2-3a.5-6), a w Ew Mt 2,1-12 był pokłon mędrców ze wschodu.
W wiadomościach śmiano się z tego i mówiono o trzech Królach...posłach w naszym Sejmie RP. W bólu wołałem do Boga za tych, którzy jeszcze dzisiaj nie chcą przyjąć Zbawiciela. Przepływają ewidentni wrogowie (Jerzy Urban) poprzez takich jak ja (na studiach działacz ZSMP) do nijakich (mój ojciec ziemski).
Nawet poprosiłem: „Panie, Boże mój machnij ręką i przebacz mu grzechy”. Łzy zalały oczy, nawet głośno pociągałem nosem, bo czułem wielką łaskę! To były sekundowe błyski bólu duchowego, bo nasze ciało więcej nie wytrzyma.
Napłynęła refleksja...jakby od Pana Jezusa: czy wiesz jak na Mnie czekano? Ja w tym czasie, w wyobraźni ujrzałem uciśniony lud, okupację i nadejście zapowiadanego Zbawiciela.
Eucharystię przekazałem w intencji tego dnia. Dusza wołała w dziękczynieniu, że Pan Jezus przyszedł. Pozostałem w kościele, bo tak dobrze było mi z Panem.
W przychodni trafiłem na "młyn" z kłócącymi się pacjentami, a wszystko rozpoczęło się od zdrowej babci z torbą niepotrzebnych leków. W środku przyjęć łzy zalały oczy, bo napłynęła dobroć Boga Ojca. „Jezu! och Jezu! Boże! Twoja dobroć jest nieskończona”.
Serce zalała Miłość Boża, łzy pojawiły się w oczach, a tu ludzkie sprawy, różne problemy. Trwa bombardowanie Groznego, napłynęły obrazy zniszczeń. Najpierw mieszali narody, a teraz nie pozwalają mieć własnej ojczyzny.
Teraz, gdy to opracowuję (16.09.2010) do RP przybył premier narodu czeczeńskiego na uchodźstwie (Dudajew), ale my ponownie „przyjaźnimy” się z Rosjanami. Fałsz ziemski nigdy nie będzie miał końca...upadek Rosji i naszych towarzyszy trwał „chwilkę” i ponownie odżyli.
Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu. W pokoju lekarza dyżurnego padłem na kolana zadziwiony łaskami. Poprosiłem s. Faustynę, aby była ze mną, a z radia Maryja właśnie płynęła transmisja Mszy św. Łzy zalały oczy, bo otrzymałem błogosławieństwo od kapłana: „niech was błogosławi Bóg Ojciec”. „Panie Jezu! Ty oddałeś własne życie za nas. Spraw, abym nie bał się oddać mojego dla Ciebie”.
Płynęła piosenka: ”Jezu, Jezu podaj dłoń niech mi będzie drogowskazem /../ Przyjacielem moim bądź”. Radość napłynęła do serca, a na dalekim wyjeździe przejeżdżaliśmy obok mojego krzyża z płonącymi lampkami. Właśnie w modlitwie wypadła „Droga krzyżowa”...
W sekundzie przepłynęła podłość tego świata i krzyż Pana Jezusa, to poniżenie, przyjmowanie cierpień i bezinteresowne dawanie siebie. Wzrok przykuł wizerunek Jezusa Umierającego w wielkim osamotnieniu.
Teraz zrywają do wypadku. Dobrze, że żona dała mi gruby sweter, bo jest zimno. Ruszamy z kierowcą po ciężkim urazie czaszkowo-mózgowym. Nie wiem jak zasłużył komunistom, ale nie powinien - po takim wypadku - pracować na wozie bojowym.
W rowie leżał wywrócony samochód z rodziną z Czechosłowacji (potrącił ich pijany Polak). Mieli szczęście, bo mała dziewczynka nie miała urazów...na pocieszenie dałem jej wafelki i jogurt. Wróciłem, a św. Oczy Pana Jezusa z Całunu uśmiechały się.
Ten wizerunek Zbawiciela będzie towarzyszył mi na dyżurach aż do 2008 r (do emerytury). To praca bardzo niebezpieczna. Możesz trafić na wypadek będąc sam wśród umierających lub na zakrztuszone dzieciątko.
Pojechaliśmy do wypadku, a kolega obcokrajowiec mówi, że mam opisać kartę jednego z pacjentów. On przybył pierwszy i powinien stwierdzić, że ten człowiek nie żyje...mógł pominąć żyjącego, a zwalał na mnie.
W państwowym łóżku czytam i mam zapisać to, na co trafiłem:
„Najbardziej wśród wybranych świeci Maria, Matka Łask, Gwiazda Poranna, która poprzedza wschód Chrystusa - Słońce i wydaje Go na świat (D. Forster „Świat symboliki chrześcijańskiej”).
„Wkrótce gwiazdy z nieba spadną na ziemię, a moce niebios zostaną wstrząśnięte” („Poemat Boga-Człowieka”).
O 2.30 ten dzień kończy piosenka: „Gdzie jesteś mały książę? Czy tam, gdzie świeci złoty wóz”? Serce uciekło do Pana Jezusa, wschodzącego na wieki wieków s ł o n e c z k a...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1219
Dzisiaj spotkała mnie radość, bo wcześniej przyszedłem do pracy, a jest nas trzech. Pierwsza pacjentka to obca babcia, której szkodzą leki, ale ich nie zabrała. Następna „jest umierająca”, ale po badaniu stwierdzam, że jest zdrowsza ode mnie.
Pacjenci bardzo lubią takie określenie, a szczególnie: „na pewno mnie pani przeżyje”. Dla kontrastu trafia się zgon zdrowego dziadka. Jadę na miejsce, aby wystawić "przepustkę do Nieba", a po drodze mówię do jego syna o duszy, życiu wiecznym i szatanie ("napieraj w porę i nie w porę").
Po powrocie trafiam na bałagan. Pojawia się rozdrażnienie, bo chorzy kłócą się, a na szczycie udręk inwalida żąda badania „moczu we krwi" (mocznika)...w końcu zgłasza wizytę do samego siebie! Po latach chce się śmiać, ale wyobraź sobie takiego upartego dziadka.
13.00 Prawie chce się płakać. Wołam „Panie Jezu! zmiłuj się nade mną”. My pracujemy w zespole, każdy ma zapisanych chorych. Właśnie kierownik podzielił rejony, ale co to da? Nie mam listy swoich pacjentów i muszę przyjmować wszystkich.
Pójście za Panem Jezusem to nawał w pracy z brakiem odpowiedniego wynagrodzenia, niezrozumienie, poniżenie, pretensje pacjentów. Dodatkowo zły wpuszcza niechęć do odwiedzenia biednego - od lat porażonego - inwalidy. Bestia wie, że każdy woli emeryta bogatego, a taki też na mnie czeka.
Dzięki spóźnieniu kapłana zdążyłem samochodem na Mszę św. o 17.00. Stoję umęczony do granic wytrzymałości, a od ołtarza płynie zawołanie modlitewne „za spracowanych”. Napływa obraz orzącego parobka, który ociera czoło i z nadzieją wzdycha do Nieba! Tak było - dzisiaj i w ostatnich dniach - ze mną.
Pan Jezus mówi o zbliżającym się Natanelu jako „prawdziwym Izraelicie, w którym nie ma podstępu”. Jakże to piękne. Intencja za spracowanych: za nich ten dzień, nabożeństwo i św. Hostia.
W powrocie - w ramach trwania udręk - zatrzymuje mnie policja, bo nie włączyłem świateł. Zapaliłem lampki pod krzyżem Pan Jezusa, a zmęczenie całkowicie odeszło.
W „Gazecie Polskiej” ks. Isakiewicz - Zalewski pisze o panach, którzy nie oddali domeczków, fabryczek i samochodzików, gdy „tylu Polaków bez mieszkań jeździ tramwajami”.
Dla grupki obłowionych Polska jest republiką bananową. To czerwoni biznesmeni, którzy żyją w kapitalizmie...reszta tkwi w socjalizmie, który tak gorliwie budowali. Pan Bóg widzi te krzywdy rodaków.
Wzrok zatrzymuje „Ferdydurke” W. Gombrowicza, która otwiera się na rozdziale XIII, gdzie poszukują prawdziwego p a r o b k a! Ja jestem za takiego...dobrze, że jeszcze nie biją.
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 761
Nagle zapragnąłem być na Mszy św. porannej i „wołać za swoich”; żyjących i zmarłych, co czynię rzadko. Serce zalała bliskość Matki Najświętszej, którą poprosiłem o objęcie ich Swoją Opieką.
Teraz czekam na kapłana, pierwszy raz wcześniej, bo przychodzę zawsze w ostatniej chwilce. Od Ołtarza św. popłyną słowa czytania...wprost do mnie: każdy, kto narodził się z Boga i nie grzeszy jest Jego dzieckiem. To jest problem, bo większość nie ma świadomości, że grzeszymy także w myślach!
Serce zalało działanie Ducha Świętego, a po twarzy popłynęły łzy, bo dzisiaj za Panem Jezusem poszedł Apostoł Andrzej...mój imiennik.
W przychodni pozornie była mniejsza liczba pacjentów, ale zły znał przebieg dzisiejszego dnia. Pomagałem z radością, bo moje serce po wczorajszej pustce odmieniło się. Pocieszałem i dawałem to, co się komu należy:
- 75 letniej babci tłumaczyłem, że zdrowie nie jest celem naszego życia
- starszemu wyjaśniłem, że Szatan straszy go śmiercią, bo wie, że śmierć to życie wieczne
- młodego z nerwicą - jako lekarz katolicki - zaprosiłem na Mszę św. z Eucharystią w której przychodzi do nas pokój Pana Jezusa...
Gadałem, a "spoglądał" Pan Jezus trzymający się za głowę (wykonany z gliny). To jest zawsze przypomnienie, abym tego nie czynił, bo Pana boli głowa od tego („duchowość zdarzenia”).
Szatan uśpił mnie i dopiero po czasie zaczął się bałagan: napłynęła fala chorych, „wpadających” i spóźnionych się. Na szczycie podenerwowania wezwano mnie na pilny wyjazd pogotowiem. Napłynęła pomoc, bo pojechał drugi dyżurny!
Wreszcie mogłem zapalić lampkę pod krzyżem i popłynie modlitwa za żyjących i zmarłych z mojej rodziny. W czasie na koronkę do Miłosierdzia Bożego, gdy w sercu miałem Pana Jezusa umierającego na krzyżu..."zobaczył” mnie znajomy elektryk i poprosił o receptę oraz podszedł pijany policjant. „Jezu zmiłuj się”...
Padłem w ciężki sen z którego zerwano do wypadku przed kościołem (16.55) i już pędzimy do szpitala z potrąconym staruszkiem. W drodze z ofiarą wypadku odmawiałem cz. bolesną różańca, a później jechałem obok „mojego” krzyża, gdzie wypadły słowa Pana Jezusa: „Dziś będziesz ze Mną w raju”.
Jakże piękny jest każdy dzień mojego życia...nawet ten wyjazd był od Pana, bo kolega miał fałszywe wezwanie, a to zmieniło kolejkę. Każde zawołanie ze „św. Agonii” odmawiam „dziesiątkami”. Przekazałem moje życie i cierpienia w intencji tego dnia. Wszystko zakończyło „przebicie Boku Zbawiciela z koronką do 5 św. Ran”.
Rodzina kojarzy się z najbliższymi, a przecież jej korzenie trafiają do Nieba. W podziękowaniu padłem na kolana w pokoju lekarza dyżurnego, a światło z lampy zewnętrznej padło na obrazek Pana Jezusa Miłosiernego...
ApeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1313
Zaczynam stary zapis, a Jarosław Kaczyński mówi o odpowiedzialności polityków, bo mamy być państwem demokratycznym, państwem prawa, państwem elementarnej sprawiedliwości. „[...] Musimy walczyć o Polskę, ale nie możemy walczyć o Polskę inaczej niż razem z Kościołem [...]”.
Wraca tamten poranek, gdy po wstaniu napłynęły sprawy: Urbana z prawym Polakiem Benderem (wygrał po 10 latach), nędza katolickiego „Słowa”, „Nie”, księża - patrioci, Wałęsa i czerwony Sejm RP oraz oddani okupantowi sowieckiemu i hołubieni (Berling, który zatrzymał się nad Wisłą, a dalej...dalej „dobry” Gierek).
Wzrok padł na „Państwo” Platona, które otwiera się na stronie o ustrojach: kreteński i lakoński, oligarchia, demokracja i dyktatura. Tam słowa „[...] czy myślisz, że ustroje powstają skądś tam [...] tworzą je ludzie, którzy są w państwie - oni pociągają w swoja stronę”!
W pracy nawał. Wielu proszących o zwolnienia, a wśród nich bogata cholewkarka, bo w „zimie nie idzie”! Poprzez różne dary tracę pokój i radość serca. Wychodzę umordowany i trafiam na rozgoryczonego kierownika, którego zwolniono, bo przyszli ważniejsi.
On nigdy nie powinien być na tym stanowisku, którego trzymał się kurczowo, a nie nadawał się od początku do końca. Demokracja demokracją, ale ważny jest „mierny, bierny, ale wierny”. Płynie koronka do miłosierdzia w tej intencji.
W ręku książka Ryszarda Kapuścińskiego „Cesarz” , gdzie opisy okrutnych tortur stosowanych przez zwalczające się strony. Przypominają się zbrodnie Sowietów w gułagach na wyspach Morza Białego.
Zwyrodnienie władzy może mieć różny charakter, a zabijać mogą od słowa do broni. Do kompletu pasuje artykuł z "Nie z tej ziemi"...właśnie wypadł z "bałaganu": „Tajemne zapiski magów Hitlera”.
Nadszedł czas pustki i poczucie „skundlenia”. W sercu zazdroszczę żonie, bo zarabia mało, ale w czystości może iść na spotkanie z Panem Jezusem. Ten stan będzie trwał jeszcze wiele godzin.
Dziwne, bo z objawienia MB w Garabandal płyną słowa:”[...] ludzkość ma przeżyć krótkie, ale bardzo bolesne odczucie własnej nędzy. Nędzy wewnętrznej”! Stary kalendarz otwiera się na aktach pokuty.
Padłem na kolana i odmówiłem całą cz. Bolesną „za nędzników u władzy”. Przepływa Pawlak, Wałęsa, kryzysy, okrucieństwa w Czeczenii, kruchość pokoju. Zarazem podziękowałem za dach nad głową, a ręku specjalna modlitwa o ochronę do Boga Ojca.
Nic się nie zmieniło, bo dzisiaj 13.09.2010 trwa demontaż państwa, wyprzedaż, zadłużanie, które doprowadzi do utraty niepodległości, a to zdrada. Ma rację Jarosław Kaczyński, ale obudził się za późno. Właśnie spotkałem kolegę lekarza, zwolennika PO:
- Ty jesteś za obecnym rządem i prezydentem...za opcją fałszu, rozkradania Polski i panoszenia się służb specjalnych.
- Zdziwiony pyta skąd wiem o tym?
- Stąd, że jestem Polakiem, patriotą i katolikiem.
Nic nie odpowiedział. Zadzwoniłem do Belwederu i ponowiłem propozycję podjęcia się mediacji w spawie krzyża smoleńskiego, ale centrala to jakaś pani z głosem sprzątaczki, która nigdzie nie łączy...tylko sama odpowiada. Próbowałem połączyć się z rządzącymi w moim samorządzie lekarskim, ale telefon krzywdzicieli milczał.
Nie poszedłem na Mszę św., a z pisma patrzy wizerunek Anioła podającego św. Hostię. Tak otrzymywała Ciało Zbawiciela - w dniach niemocy spowodowanych gruźlicą - s. Faustyna. To znak dla mnie, bo galery w przychodni sprawiły także moje zesłabnięcie.
Nawet dzisiaj, gdy to przepisuję łzy kręcą się w oczach, a moje świadectwo pokazuje cierpienie duszy zawołanej przez Boga. APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 871
W śnie przestraszyła mnie sfora psów i rzuciłem słuchawką, bo ktoś z obcego terenu wzywał wizytę. Później okaże się, że będzie taka...do zmarłej! Zacząłem wcześniej, ale wyraźnie czułem atak złego. Nie chodzi o dużą ilość pacjentów, ale to niepokój i zamęt, który powtarza się w takich sytuacjach:
- nie mogę zrobić kawy, a jest niezbędna w mojej pracy (w mózgu stymuluje przechodzenie ATP w AMP...tak jak ropę w benzynę)
- złapać kojącej muzyki...na każdej fali "kocia"
- nie mogę się skupić i wszystko się myli...nawet trafiło się dwóch panów Kowalskich!
Trwał nawał chorych, ale z Nieba falami napływała wzmacniająca słodycz, a to znak, że czeka mnie ciężki dzień pracy. Szczyt udręk był o 13.00 aż zawołałem: „Ojcze! zmiłuj się nade mną!” W tym czasie kolega spokojnie wychodził z pracy (płacą równo), a na mnie czekają galery...
Rządzi lewica i zdrajcy...wszystko jest po staremu. Tracą pewność, ale udają wygranych. Czy to Polacy? Dzisiaj, gdy to przepisuję nic się nie zmieniło. Trafiła się córka matki, która jest św. Jehowy. Wskazałem jej na błędy sekty: nie uznają Pana Jezusa za Syna Bożego, nie ma u nich Eucharystii. Na nic zda się znanie Pisma na pamięć!
Tuż przed zakończeniem przyjęć wszedł kapłan z błogosławieństwem Bożym. To wprost Bóg Ojciec mówił do mnie: „wiem o tobie, wiem!”. Łzy zalały oczy. Do domu trafiłem po 16.00, a przywitała mnie - poprzez nowy egz. „Echa Medziugoria” - Matka Boża Pokoju. Tam były słowa: "Bez modlitwy nie możecie żyć ani mówić, że jesteście moimi. Modlitwa jest radością /../ tym czego pragnie ludzkie serce /../.”
Zerwałem się na Mszę św., a zły podsuwał kieliszek wskazując: "przecież tak się umęczyłeś”. Rozświetlone miasto skojarzyło się z Królestwem Bożym. Nawet zapytałem Boga czy dostaniemy się tam z żoną? Napłynęła pewność, że tak będzie!
Zdziwiony słuchałem czytań (1J 2, 22-28) o Jezusie Mesjaszu: „Któż jest kłamcą, jeżeli nie ten, który zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem. Ten właśni jest Antychrystem /../ Kto nie uznaje Syna, nie ma też i Ojca." W Ew. J1, 19-28 św. Jan Chrzciciel mówi: „Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie."...
Natychmiast poznałem intencję modlitewną tego dnia. Łzy popłynęły po twarzy, wzdychałem, a serce zalewała dobroć Boga Ojca. Całkowicie ustąpił głód. Podczas odmawiania koronki pokoju uwagę zwróciły słowa do mnie: ”Twoja miłość Ojcze do mnie sprawiła, że zesłałeś na świat Syna Swego”.
Nagle mój syn prosi o pomoc...muszę przywieźć go z koleżanką z pracy. Przez to trafiłem do kościoła w Zbroszy Dużej pw. św. Jana Chrzciciela. Tam był oświetlony krzyż z napisem „Oto syn Twój”. Tak właśnie mówi do nas Pan Bóg.
Przypomina się zapis z 30.04.1994 „Jakże inny jest każdy dzień w łączności z Bogiem Ojcem. Człowiek już tutaj jest w Niebie! Naprawdę nie jest trudno wrócić do Boga. W tej chwilce nie ma syna, ale gdy wróci zawsze mu otworzymy. On wie, że zawsze będzie witany z radością. Im wcześniej wróci tym większą sprawi nam radość, bo niepokój budzą późne powroty.”
Dawałem dzisiaj świadectwo i prosiłem Boga o pomoc...tak jak mój syn mnie.
APeeL
- 01.01.1995(n) ZA OPIEKUNÓW DZIECI
- 31.12.1994(s) ZA TYCH, KTÓRZY NIE DĄŻĄ DO WIECZNOŚCI
- 30.12.1994(pt) UPADEK W PRÓBIE
- 29.12.1994(c) ZA ZBOLAŁE MATKI
- 28.12.1994(ś) ZA BESTIALSKO ZAMORDOWANYCH
- 27.12.1994(w) ZA UMIŁOWANYCH PRZEZ PANA JEZUSA
- 26.12.1994(p) ZA TYCH, KTÓRZY ZOSTAWILI PANA JEZUSA
- 25.12.1994(n) ZA PERFIDNYCH WŁADCÓW
- 24.12.1994(s) ZA TYCH, KTÓRZY NIE ZAPRASZAJĄ PANA JEZUSA
- 23.12.1994(pt) ZA DZIECI – SIEROTY