- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 340
Na dyżurze w pogotowiu padłem na kolana odmawiając cz. Chwalebną Różańca. Nagle przy zamkniętych oczach pojawia się wielka figura Pana Jezusa, która obróciła się Twarzą do mnie i oddalała się na tle nieba z chmurami. To obraz "Wniebowstąpienia" - coś pięknego!
Z radia padnie zdanie z audycji "Słowo na dzień"..."tutaj mnie Pan postawił!" To mówił kapłan, a wróciły obrazy mojego pierwszego kontaktu z tym miastem. Wówczas zawołałem, aby Pan sprawił załatwienie pracy...spędziłem tutaj wiele lat pogańskiego życia.
Teraz napłynęła wielka miłość do tego miejsca, gdzie zostałem skierowany przez Boga Ojca. Kapłan mówił o tym, że istnieje rozdźwięk między duszą i ciałem...te części nienawidzą siebie, podobnie chrześcijanin nienawidzi tego świata, ale postawiony musi trwać!
Nie tego...nie mogę powiedzieć, że nienawidzę ciała. To wielkie uproszczenie. Ja jestem na wygnaniu, a dusza jest w niewoli ciała pragnąć powrotu do Królestwa Bożego! Nie mogę powiedzieć, że zawsze nienawidzę tej sytuacji. Ta łaska Boga Ojca sprawia, że na wygnaniu i w ciele mamy także wiele radości.
To proste...ja chciałbym ukarać syna, ale w czasie jego poprawy sprawiałbym mu drobne przyjemności. To ważne, aby on pojął, że czynię tak dla jego dobra i pojął swój błąd! Jest to pokazane na synu marnotrawnym. Każdy z nas musi pojąć, że wszystko jest od Dobrego Ojca! Przykro mi, że dręczy się rodaków w pilnowaniu mojej osoby. Młody człowiek marznie w "czuwaniu", a mnie jego szkoda. Gdzie trafi, gdy nie wierzy w Niebo!
Pan daje chwilkę przyjemności dla mnie, Swego syna. Szatan nie znosi tego i gdyby miał zezwolenie pukania do drzwi ("chorego na wiarę") czyniłby to z całą mocą (przyjemności psycho-fizyczne, seks czyli "miłość" małżeńska, posiadanie, władza i swoja wola).
A tu złączeni przez Pana węzłem małżeńskim i najlepszy i ostateczny Bóg Ojciec...po różnych udrękach daje chwilkę rozkoszy. Zły tego nie znosi, ale lubi, gdy upadamy, grzeszymy...wówczas sprzyja! On nie znosi katolickich małżeństw cieszących się z rozkoszy ciała, która jest dana od Ojca! Nie mówi o nim nawet hierarchia kościelna. W tym momencie nie mogę powiedzieć, że nienawidzę ciała, które jest nośnikiem duszy. To radość taka sama jak z jazdy dobrym samochodem!
Z Msza Św. radiowej padają Słowa Boga poprzez proroka Izajasza ze zdaniem do mnie: "Proś o znak od Pana". Wczoraj koledze pisałem o tych znakach. Dodatkowo kazanie o. Jacka Salija! Jakże pięknie ujął problem...niemożliwość powstania Pana Jezusa z niewiasty i Ducha Sw. wskazuje na Dzieło Boga Ojca! Świetnie! Boskość Pana Jezusa...
Nagle sprawy ziemskie niszczą czas. Prawie wychodzę do kościoła, a wzrok zatrzymał się na Matce Bożej, a tekście z kalendarza padają słowa: "Wytrwaj w miłości Mojej! (...) Ja zachowałem przykazania Ojca Mego i trwam w Jego miłości (...) aby pełna radość była w was"(J 15,9-11).
Ta radość właśnie zalała moje serce z towarzyszącą jej miłością do ludzi tego miasta. Jeszcze przed chwilką denerwowali mnie właściciele psów, którzy pojawiali się po moim wyjściu z mieszkania. W jednej sekundce Pan pokazał mi, że nie istnieje żadna nienawiść do ciała i świata. Na niebie krążą gołębie...to zawsze jest znak pokoju, a w sercu odmawianie cz. Radosnej Różańca.
Wychodzi mój kapłan, a między naszymi sercami przepłynął błysk Miłości Bożej ze łzą w oku. Odczułem jego czystość! Nie wyrazisz tego żadnym słowem i nie opiszesz! Fizycznie jest to widzialna iskra, która przeskakuje między elektrodami z widocznym efektem.
Eucharystia ze wspomnieniem duszy ojca ziemskiego, który nie wiedział, że Jest Pan Jezus...tak właśnie żył. Napłynęła pewność, że Pan Jezus pomoże mu. Dziwię się mojej obecnej mocy, ponieważ kazanie przespałem. Zapamiętałem tylko, że każdy ojciec powinien brać przykład z Józefa!
Ponownie padamy na kolana. Prawie krzyczę w sercu: "Jezu...Jezu...Jezu!" Przepłynął obraz starszego pana, który zawsze klękał przed św. Hostią. Właśnie jest jego klepsydra. Od niego nauczyłem się klękać, a od małej dziewczynki żegnać. Tak zacząłem to czynić ...nie obchodzą mnie parafianie. Pan dał łaskę przyjęcia Jego Ciała Duchowego od mojego kapłana.
Podczas wychodzenia z kościoła wzrok zatrzymał fresk na ścianie...uśmiechnięta Matka z Dzieciątkiem! Chwilka rozmowy z żoną poganina: "pani za niego odpowiada...nie nawracać, ale wołać do Matki, przyjmować za niego wyrzeczenia..,prosić o prowadzenie z ofiarowaniem Mszy Św.!"
W koronce do Miłosierdzia Bożego wołałem "za tych, którzy nie wiedzą skąd przyszli...dlaczego są tutaj i dokąd zdążają!" Wróciły Słowa z Mszy Św. o wypędzeniu Adama i Ewy z Raju i łasce śmierci (odrzucenia ciała fizycznego) z powrotem naszego ciała duchowego do - czekającego na nas - Boga Ojca.
W telewizji trafię na przysięgę, aby w potrzebie nie oszczędzać krwi własnej, a to trzeba czynić Panu Jezusowi! Tylko Ojciec daje Prawdziwą Wolność oraz wolną wolę. Tę wolną wolę odbiera nam zły (zniewala)!
Wieczorem Pan dał poznać odczucie nienawiści do ciała...wystarczyło przytulić się z żoną - jakże to piękne. Przecież pozostalibyśmy w stanie łaski uświęcającej! "Jezu mój! Jezu! Wybacz, bo na chwilkę zostawisz mnie samego, a zaraz upadam".
Uciekłem do drugiego pokoju i w tym smutku otworzyłem "Dzienniczek" s. Faustynki, gdzie trafiłem na Słowa Pana Jezusa, który pragnie doskonałości dusz wybranych. Ja wiem, że jestem światełkiem w ciemnościach świata...im będę doskonalszy, tym większe będzie światło, które może odbić się w innych duszach - nawet na krańcu ziemi! Ja zawsze tak uważałem, bo zaniedbany dziadek pod lasem to często święty o którym nikt nie wie.
Padłem na kolana: "Dzięki Ci, Panie Jezu, że tak to wszystko urządzone. Ty możesz każde zło zamienić w dobro, a tego nie pojmie normalny człowiek." Teraz padają słowa o Duchu Świętym i Jego Darach: to Oznajmiciel Prawd Wiekuistych, Światłość dla poznania Mądrości Bożej /dla rozumu/...z darem rozpoznawania znaków Dzieła Ojca i odczytywania Jego Woli! To także męstwo w świadczenie o naszej wierze aż do śmierci!
Te dary są wymieniane, ale brane dosłownie - po ludzku! W tym czasie przepływały postacie kolegów lekarzy. Połączyłem się z nimi wołaniem do Ojca o Światło i miłosierdzie dla nich, bo "nie wiedzą skąd przybyli i co mają czynić". Nawet zostałem zadziwiony wielką miłością do każdego z nich!
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 338
Ludzie normalni nie mogą pojąć mojej miłości do Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego...do Matki Zbawiciela oraz do Cudu Ostatniego (Eucharystii).
Zobacz jak rozdawane są dary przez Boga, bo „Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli”. Wystarczy przez sekundę wyobrazić sobie smutek oczekiwania wielu proroków, którzy zapowiadali nadejście Pana Jezusa, a nie doczekali się istnienia Królestwa Bożego. Jak wówczas koili swoja tęskną miłość do Boga na tym zesłaniu?
Ja jestem tego żywym dowodem, bo nie miałem żadnych zasług, największy grzesznik, bo jeszcze po przebudzeniu był czas, że „służyłem dwóm panom”...Bogu, a jednocześnie sprzyjający zachciankom ciała i przejmujący się troskami doczesnymi! Większość bowiem kocha ten światy i żyje dla życia.
Zarazem jest zarzut, że żaden mistyk świecki nie pisze tak o sobie, ale mnie to nic nie obchodzi. Mój proboszcz od 12 lat widzi mnie na codziennej Mszy św. (jeżeli idę na drugą to zawsze jest przekazywana na Ręce Matki Bożej)...i nie wierzy w otrzymanie takiej łaski od Boga Ojca. Dopiero po latach potwierdzi moje doznania: mistykę eucharystyczną z charyzmatem odczytywania Woli Boga Ojca. Tak też wytykano palcami Pana Jezusa, "syna cieśli".
Nawet miał pretensję, że od 10 lat walczyłem o wodę święconą, krytykowałem posługiwanie kościelnego bez komży z lekceważeniem obowiązków, które powinien mieć we krwi: zapalanie świec, sprawdzenie nagłośnienia lub podanie mikrofonu czytającemu na klęczniku kapłanowi. Wszystko się wykonuje, a Ołtarz Święty z Tabernakulum jest nie odmalowany.
Zdziwienie wywołuje też też mówienie o działaniu Przeciwnika Boga Ojca, a szczególnie Matki Najświętszej. Od rana trwały koszmary wymagające wyświęcenia całego mieszkania. Nie śmiej się - to praktyka! Dopiero po tym płynęły modlitwy poranne. Pojawiła się osoba matki ziemskiej, która przyjęła za ojca ziemskiego cierpienie, ponieważ był: "głuchym i ślepym w wierze".
Podczas kończenia modlitwy "Wierzę w Boga Ojca" przy zamkniętych oczach i to w dłoniach pojawiła się smuga od Gwiazdy Betlejemskiej. Serce zalała moc Boża: "Ojcze...niech ten dzień przepływa zgodnie z Twoją Wolą".
Wchodzę na dyżur: ciepło, dobrze i cicho. "Dziękuję Ojcze za pracę i wszystkie łaski". Dzisiaj pracuję "na dwa fronty": pogotowie i przychodnia. Bałem się nawału, ale nic się nie działo: koklusz także u dorosłych sprawiający kolegom kłopoty rozpoznawcze, przeziębienia, kobiecina z nerwicą, której nie mogę wyjaśnić, aby poprosiła o Pokój Boży. Jakże chciałbym pomagać potrzebującym wsparcia duchowego.
Udało się, radość z poczuciem piękna tego świata "Dziękuję Ojcze! Dziękuję!" Nie zna świat tej Radości Bożej! Żadnym językiem tego nie wyrazisz. Przenikam w jakiś sposób wszystko co mnie otacza...to jakaś Boża Miłość.
Oto ludzie wiozą drzewo w lesie, zwierzęta, ludzie w pracy i świat materialny. W tej radości posłuchałem polecenia, aby umyć samochód. Nawet zdziwiłem się, bo do świąt jeszcze daleko, mam dyżur. Kolega śmiał się z polecenie z Nieba, że "od jutro będzie mróz".
Wzywający pomylił numer domu, gdzie po wejściu zostaliśmy poczęstowani kaszanką i kiełbasą. Czy Ojciec Dobry i Ostateczny nie pokazuje przez to rodziny ludzkiej?
Za chwilkę jest próba. Z miejsca, gdzie otrzymałem datek trafiam do biedy z propozycją zapłaty jeżeli będę miał resztę! Taką właśnie miałem, ale powiedziałem: jak czułbym się, przecież pani ma sześcioro dzieci i męża lubiącego alkohol!
Z radością zawiozłem żonie pachnącą wędlinę. Dobroć mojego Prawdziwego Ojca jest Nieskończona! Łzy zalewają oczy przy samym wspomnieniu tych zdarzeń!
W wolnej chwili napisałem list do o. Jacka Salija. Zły nie znosi świadectw wiary, kolega "stale szemrzący" wkroczył do gabinetu z chorą i zaczynamy "rozmowę". Wprost uciekłem od niego, bo ma poglądy z "Gazety Wyborczej"!
Nie udało się to mam wezwanie do szatańskiego zamieszania (za kolegę dyżurnego, który pojechał na kolację)...do pijaka, który rozrabiał, ale uciekł, a wszystko tłumaczą mi dwie pijane kobiety...wyglądające jak "strzygi"...tylko kły w jamie ustnej.
Jedna jest wysoka jak tyka, a druga malutka i pokraczna. Podczas odjazdu mówię do nich "musicie rzucić palenie i picie...trzeba poprosić kapłana, aby wyświęcił dom, modlić się i wołać do Nieba o odmienienie głowy domu!"
Od dłuższego czasu chciałem uzyskać kontakt z jakimś towarzystwem łączącym katolików i Żydów...właśnie podają, że powstała Rada Chrześcijan i Żydów. Dzisiaj byłem poddany dwom próbom chytrości, a ujrzałem to teraz. Na wyjeździe podarowano mi trzy kiełbaski (dla zespołu)! Na przekór nie podzieliłem się, bo oni są bogatsi ode mnie!
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 800
W śnie ktoś „przytulił” mnie z łamaniem kości. Przebudziłem się z krzykiem i pragnieniem modlitwy, a demon powiedział: „już będzie klepał modlitwy”! Wodą święconą przeżegnałem wszystkie pomieszczenia i na kolanach zacząłem odmawiać „św. Osamotnienie Pana Jezusa”.
Przy tym wymieniłem wszystkich z mojej rodziny żyjących i zmarłych z przodkami aż do Adama i Ewy. Poprosiłem, aby Bóg wybaczył ich duszom różnego typu profanacje Ciała Pana Jezusa, bo „nie wiedzieli co czynili i co czynią”. Dodałem: „Panie Jezu przecież Twoi Apostołowie także byli bardzo słabi, a ci z mojej rodziny nie wiedzieli i nie wiedzą, że Jesteś”!
Tak zaczęła się ta intencja, a po odsłonięciu okna ujrzałem pięknie świecącą gwiazdkę, jakże Bóg to wszystko urządził! Żona jest już na Mszy św. roratnej, a ja dalej wołam w intencji tego dnia: „za grzeszących podczas przyjmowania Eucharystii”.
Ciemno, zimno i wiatr, a w moim sercu trwa radość z powodu modlitwy. Napłynął obraz profanacji i niszczenia Tabernakulum przez żołnierzy chińskich. Dzisiaj, gdy to przepisuję (4 maja 2015) premier Ewa Kopacz przystąpiła do świętokradzkiej Komunii św. na pogrzebie prof. Władysława Bartoszewskiego. Tam promował się też ks. Wojciech Lemański mimo suspensy.
Podobnie postępuje prezio Bronek, bo przystępuje do Eucharystii, a jest za gender, In vitro oraz aborcją dzieciątek szczególnej troski. Razem z prezesem NIL Maciejem Hamankiewiczem przywiózł Światełko Miłosierdzia z Łagiewnik, które mieli szerzyć w ojczyźnie.
Ponadto postuluje się przystępowanie do Eucharystii rozwodnikom i żyjącym w konkubinacie...podchodzić jak podczas dzielenie się opłatkiem w urzędach. Z drugiej strony ci, którzy mogą przystąpić nie chcą, bo nie mają pragnienia...tak jak kobieta z blogu: „nie przyzwyczaiłam się”!
Pod kościołem trafiłem na „Podniesienie” i słowo „nie godzien”...pozostałem poza świątynią powtarzając „nie godzien, nie godzien”. Dzisiaj, gdy to opracowuję (23.12.2018) dodam, że przed Eucharystią 3 razy powtarzam: „Baranku Boży nigdy nie byłem godzien, nie jestem i nigdy nie będę godzien, abyś przyszedł do mnie”.
Z natchnienia podszedłem do spowiedzi, bo intencja jest bardzo poważna. Łaska Pana sprawiła, że właśnie przybył mój kapłan, a nikt tego nie zauważył z długiej kolei do innego. Pan Jezus zna moje serce.
Po Eucharystii zostałem wciśnięty w ławkę kościelną i nie obchodził mnie cały świat. Pokój zalał serce i duszę - nic mi teraz nie jest potrzebne. Pozostałem na następnej Mszy Św. a zły kusił do wyjścia i pisania świadectwa na maszynie.
To jest typowe „dobro”...z trudem pozostałem, a później nie mogłem wyjść z kościoła, gdzie wołałem w mojej modlitwie za tych, którzy szydzą mówiąc, że „wywalamy języki, aby jeść Pana Jezusa”! Moje serce zalewała radość Boża z pragnieniem odmawiania (w piątek) cz. radosnej różańca!
Teraz Pan Jezus mówi do mnie: „wszystko jest w ręku Moim”, a siostra Faustyna dodaje, aby unikać szemrzących, mało mówić z ludźmi, a dużo z Panem Jezusem. Nagle ujrzałem bezmiar moich grzechów, a wyspowiadałem się tylko z jednego: „Panie, przecież grzeszę każdym oddechem!”
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 708
Późno, złość przenika serce, modlitwy niemożliwe, a Szatan podsuwa, że SB to solidarność bolszewicka i zaleca pilne wyjście do pracy, bo będzie dużo pacjentów...nawet mam się nie golić! Nie posłuchałem, bo napłynęło delikatne zaproszenie do zabrania obrazu Jezusa Miłosiernego, który mam zawiesić w moim starym gabinecie (obecnie jest tam laboratorium).
Poprosiłem Boga Ojca, aby ten dzień był zgodny z Jego Wolą i przeczytałem ułożoną modlitwę. Trwa posiedzenie Sejmu RP, a to dla mnie zły czas. Już spotykam „przebiegających” i "moją" pielęgniarkę, a teraz zagaduje czuwający:
-
Co? Zima się zbliża!
-
Ja widzę, że pan się zbliża!
Śmiejemy się, ponieważ wiemy o co chodzi i każdy zna swoją rolę. Nie mam żadnego żalu, bo to cierpienie przyjąłem i przekazałem Matce Bożej. W przychodni okazało się, że było tylko dwóch pacjentów. Dobrze, że nie posłuchałem „rad” Szatana: ogoliłem się, pomodliłem i przyjechałem samochodem!
Zły nie dawał za wygraną, bo z radia płynęła drażniąca muzyka, kłócono się w sejmie, a w pr. III radia propagowano zabijanie dzieci nienarodzonych (Kuratowska i "kapłanka" Labuda)...nawet miałem pokusę zadzwonić.
Około południa stała się cisza zewnętrzna oraz w moim sercu pojawił się starszy pan - całujący po spowiedzi - kapłana w rękę...widziałem to w Krakowie podczas ostatniej wizyty papieża.
Łzy zakręciły się w oczach, a serce doznało ucisku, bo ta ręka daje rozgrzeszenie „w Imię Pana Jezusa”. Można powiedzieć, że jest to Ręka Boga! Nagle poczułem, że Pan wrócił! Radość :zalała serce, a w tym czasie Niemen śpiewał: „wśród wielu ludzkich spraw pamiętaj, że nie jesteś sam”.
Słusznie Szatan atakował, bo na ścianie laboratorium udało się przybić obraz Pana Jezusa Miłosiernego! Nawet zdziwiłem się, ponieważ laborantka zaczęła dziękować: „och, taki sam mam w domu, wiele modlitw kieruję, zam koronkę i ona sprawiła, że rzadko mam zaostrzenia depresji”...
- Wiedzą o pani w Niebie, bo to natchnienie napłynęło w kościele i dlatego przyniosłem! Sam zacząłem wołać: „Panie Jezu...Ty wiedziałeś, że oddasz życie za mnie i za moją rodzinę...teraz proszę Cię, abyś dał Światło żonie, przecież ona nie wie jak cierpię i nie mogę jej tego przekazać. Daj też Światło synowi i spraw, aby córka wyleczyła się z nałogu”.
W tej sekundce pojawiła się pacjentka, która zawsze przychodzi w takich chwilkach, jakby realizując natchnienia od Złego. Nie mogłem ją namówić do przekazywania swoich cierpień Matce Bożej w różnych intencjach.
Nagła niespodzianka, bo dzisiaj jest wypłata, a serce zalał smutek, ponieważ górnicy nie uzyskają odpowiedniej zapłaty na święta. Trafiłem też na „zbuntowanych” kierowców, którzy już dawno powinni opuścić pracę dla innych (mają inne dochody).
Teraz płynie koronka do Miłosierdzia Bożego: za tych, którzy uważają, że wszystko im się należy. „Jezu mój, bądź miłosierny dla nich, bo nie wolno uważać siebie za najważniejszego, pysznić się i buntować szkodząc innym".
Napłynął obraz Pana Jezusa obnażonego z szat, a łzy zalały oczy: „Jezu przyjmij moje wołanie, jak Ty zniosłeś to obnażenie...obdarcie ze wszystkiego? Boże to cierpienie Syna Twego za tych braci, miej miłosierdzie nad nimi”.
W tym czasie żona płakała podczas czytania życzeń przysłanych z Towarzystwa chroniącego życie poczęte. Jakby na potwierdzenie intencji modlitw pokazano obóz uchodźców z b. Jugosławii (w naszej ojczyźnie). Małżeństwo z Kosowa dziękowało, a inni - zabrani z piekła na ziemi - złorzeczyli opiekunom dającym schronienie!
„Dziękuję Panie Jezu za ten dzień”…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 768
Po zawołaniu przez Stwórcę trudno jest już prowadzić normalne życie, ponieważ pojawia się inne poczucie grzeszności („podwyższona poprzeczka”): pragnienie czystości, milczenia i modlitwy, a to budzi wrażenie obrażonego.
Musisz "opuścić" także żonę, co uzasadnia celibat, bo wówczas ostatnią miłością jest Pan Jezus. Nie możesz być też żadnym kierownikiem, chyba, że duchowym. Nie pojmie tego normalny człowiek. W zawołanych toczy się bój między światem widzialnym i niewidzialnym.
Płyną modlitwy poranne, uciekłem wcześniej z domu na Mszę św. przed pójściem do pracy. Przykro mi dodatkowo z powodu dzieci: syn się nie odzywa, a córka wpadła w pogaństwo.
Nagle Pan odmienił moje serce, bo dzisiaj nie ma pacjentów, a z radia popłyną piękne melodie...tak, jakby dla mnie! „Jezu mój! Jezu! Panie całego mojego serca, gdzie nie ma już miejsca dla nikogo! Twoja Miłość nierówna żadnej, a bez kochania Ciebie nie można kochać nikogo. Twoje Serce w moim...och, kocham wówczas cały świat! Pochylam się wówczas nad narkomanem, dziwką i zboczeńcem!
Nie mogę odwrócić się od cierpiącego i szukającego drogi do Boga Ojca! Wybacz Jezu zło, które czynię z każdym oddechem. Wybacz! Jezu wybacz! Jezu mój! Czysty Panie od Początku do Końca. Jakże obrażają Cię bluźnierstwa tego świata!”
Łzy zalały oczy, a serce ściskał ból, ponieważ przez sekundki odczułem Czystość i Niewinność Pana Jezusa. Napłynęła moc od Ojca. Tutaj spostrzeżenie: moc Boga zaczyna się, gdy łzy zaleją oczy. To nie ma nic wspólnego z mocą ludzi tego świata, którym towarzyszy telewizja, buta i ośmieszanie innych...np. moc pragnących zabijania nienarodzonych.
Dzisiaj jest dzień porad: Jak odczytać Wolę Boga Ojca w wyborze kierunku studiów, wyjazdu za granicę, czy budowania lub rozbudowywania domu, a także odczytywania intencji modlitewnych. Wskazuję na modlitwy, wołania do Matki...dzisiaj „daję siebie ludziom”, bo wielu jest zagubionych. To tak jak przewodnik w górach lub w buszu.
Właśnie trafiła się para św. Jehowy i umierająca pielęgniarka. Wskazuję jej na Matkę, Pana Jezusa, przekazywanie cierpień oraz Eucharystię z Wiatykiem, ale rozmawiamy różnymi językami. Pierwszy raz zrozumiałem tragedię „wierzących św. Jehowy”...czyli takich, którzy przystali do nich z czystym sercem w poszukiwaniu Prawdy! Tak było też z tą pielęgniarką, bo oni nie wierzą w duszę i życie wieczne.
Podczas przejazdu na wizytę nie odzywałem się ani jednym słowem do kierowcy, ponieważ „umierałem” z powodu odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego: „za św. Jehowy”. Teraz wiem dlaczego zabrałem do pracy książkę Marcela Leveque: „Wierzę w życie wieczne”, bo umierającej śnią się zmarli pracownicy (w tym z pogotowia, gdzie pracowała szereg lat):
„Jezu mój! Jezu przyjmij ich, miej miłosierdzie...przecież to bracia, wielu nie wierzy, ale są tacy, że to ich droga do Ciebie!” Ta żarliwość modlitwy i oddalenie od ciała upewniają mnie w słuszności moich odczuć...śmierć to nasze zmartwychwstanie!
Jakby na potwierdzenie modlitwy trafiłem do chatki, gdzie na stole stała wielka i piękna Figura Jezusa z Gorejącym Sercem, Matka z Sercem Miłosiernym w koronie oraz obraz Pana Jezusa z Najświętszym Sercem.
W otworzonej książeczce trafiłem na słowa o miłości bliźniego...tak wyraża się dawania siebie innym oraz wołanie do Boga i modlitw w ich intencji. Naprawdę przekazuję w nich swoje serce i swoją duszę.
W czasie powrotu z pracy trwały zawołania modlitewne...na chwiejących się nogach, nie było dla mnie świata. Popłynie też koronka do Ukrytych Cierpień Pana Jezusa w Ciemnicy i to będzie trwało do 16.00.
Czułem też bliskość Pana Jezusa, a pogłębiało ją słuchanie pieśni żydowskich. Tam jest „Mamele” (Mamusia) - czy tak właśnie mówił Pan Jezus do Matki Bożej? W ręku mam książkę Janusza Korczaka, gdzie syn trzyma rękę ojca pijaka (miłość).
Tuż przed snem padłem na kolana, aby odmówić różaniec Pana Jezusa...znalazłem się w Królestwie Bożym na ziemi. Dodatkowo przekazałem moją dzisiejszą czystość w intencji kuszonych kapłanów.
W wyobraźni znalazłem się na drodze krzyżowej jako Szymon i Weronika...jawnie ocierałem Twarz Jezusa! Jakże piękny jest każdy dzień dzień mojego życia ze świadomością nieśmiertelności naszej duszy!
APeeL
- 15.12.1992(w) ZA ZGRZYBIAŁYCH STARUSZKÓW
- 14.12.1992(p) ZA WIĘŹNIÓW...
- 13.12.1992(n) W INTENCJI INTERNOWANYCH W STANIE WOJENNYM
- 12.12.1992(s) ZA TYCH, KTÓRZY NIE SŁUCHAJĄ PANA JEZUSA
- 11.12.1992(pt) ZA MAŁPUJĄCYCH NASZĄ WIARĘ...
- 10.12.1992(c) ZA IDĄCYCH ZA WOLĄ WŁASNĄ
- 09.12.1992(ś) ZA PRAGNĄCYCH DAWANIA ŚWIADECTWA WIARY
- 08.12.1992(w) ZA TYCH, KTÓRZY NIE WIERZĄ W NIEPOKALANE POCZĘCIE MATKI BOŻEJ...
- 07.12.1992(p) ZA TYCH, KTÓRZY NIE CHCĄ POMOCY...
- 06.12.1992(n) Dziękczynienie Panu Jezusowi