- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 834
Tuż po wstaniu Zły atakował różnymi scenami z życia wskazując, że jestem niegodny, bo przyjąłem dar od jakiejś babci. Nie mogłem się modlić i musiałem użyć wody święconej...modlitwy odmówiłem, a serce zalała radość Boża!
Zaczynam pracę w przychodni i jestem zadziwiony sprawnością wszystkiego, bo gabinet wysprzątany, na wieszaku jest czysty fartuch, a moja wywieszka leży na sole. Wyczułem dobry dzień, a właśnie płynie jakaś ulubiona melodia. Wprost widzę, że to wszystko jest od Boga Ojca, a szczególnie pragnienie niesienia pomocy, które wynika z miłości do braci ziemskich i z mojego powołania.
Pierwszym pacjentem był nasz pracownik zwolniony z pogotowia, a to wywołało w pokrzywdzonym furię złości. Wskazałem mu, że władza jest przelotna...poprosiłem, aby cierpienie przyjął (uświęcił) i przekazał w intencji pokoju w b. Jugosławii oraz prosił Matkę Bożą o prowadzenie. Nigdzie nie dojdziemy bez Boga w cierpieniu i to niezasłużonym.
Szatan zalewa skrzywdzonych nienawiścią, a na kierownika reprezentującego władzę też ma swoje sztuczki wywołujące cierpienie. Wskazałem mu na znajomą kierowniczkę, która - z tego powodu, że musi zwalniać ludzi - rozchorowała się! Nie nadawała się na to stanowisko.
Palaczkę tytoniu poprosiłem o rzucenie palenia z pomocą św. Józefa (właśnie będzie jego święto), a chwalącej śmierć nagłą wyjaśniłem, że nawet po Eucharystii nie jestem przygotowany, bo to nie jest Ostatnie Namaszczenie. W jej rodzinie wszyscy umierali nagle!
Trwał nawał chorych z pocieszeniem, bo nagle zapłacili za dyżury w pogotowiu i otrzymałem 13-tą pensję. Moje serce i duszę zalało poczucie Dobroci Boga Ojca. Serce zarazem przeniknął ból, bo wokół jest tyle biedy. Przykro mi, bo wcześniej biedna kupiła wielką kawę i czekoladę, ale po chwilce oddałem ten dar, bo pasował innej z córeczką.
Zacząłem pracować w wielkim skupieniu i oddaniu, a ostatnia pacjentka całą nadzieję ma we mnie, ponieważ została zwolniona z pracy, a kwalifikuje się do renty. Dałem jej zwolnienie lekarskie.
Popłynęła koronka w intencji tego dnia, bo rządzący nie służą, nie kierują się Prawem Bożym, ale obowiązuje ich sprawiedliwość ziemska, a właściwie „nasza”. Z bólem serca zawołałem do Pana Jezusa, który był, jest i będzie i cały czas pragnie dobra każdego z nas! Pierwszy, a zarazem Ostatni na ziemi!
W budce na działce uśmiechnął się do mnie Pan Jezus Miłosierny, a z ostatniej strony „Panoramy” padną słowa: „Pokój z Bogiem Stwórcą. Pokój z całym stworzeniem” (Jan Paweł II), a w jej środku było zalecenie: „podzielmy się tym, co mamy”. Jakże chciałbym dużo mieć, aby dawać! Większa jest przyjemność w dawaniu niż w braniu.
Jak wielkim darem na działce jest zwykła budka, gdzie mogę w intymności paść na kolana. Zapaliłem lampkę, a podczas modlitwy łzy zalewały oczy, bo w wyobraźni ujrzałem siebie obok Zbawiciela - podczas spotkania Pana Jezusa z Matką Bożą - na drodze krzyżowej w Jerozolimie.
W „Echu Medziugorie” wzrok zatrzymały słowa (Jk 5. 4): Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. Tak wiele na świecie jest wyzysku innych, szczególnie biednych. Dzisiaj, gdy to przepisuję (19.01.2018) na Mszy św. z uporczywie „patrzył” obraz Adama Chmielowskiego...brata Alberta („Być dobrym jak chleb”).
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 894
Tuż po przebudzeniu myśl uciekła do b. Jugosławii i czyniących wszystko dla pokoju...z żoną w tej intencji pościmy w środy i piątki (apel MB Pokoju). Trwał bój o wyjście na Mszę św. z pragnieniem modlitwy (w tym koronki pokoju), ale przeważało poranne zamieszanie z pustką w sercu.
W drodze do kościoła przeszkadzali zaczepiający mnie pacjenci. Nie docierały czytania, bo rozmarzyłem się zamówieniem Mszy św. w kościele, gdzie otrzymaliśmy ślub (w Słupsku) i przejazdem w wagonie sypialnym. Szatan ma nieskończony repertuar kuszenia: odciąga od spotkania z Panem Jezusem, a przed Eucharystią kusi wybrykami ciała.
Podczas powrotu do ławki starsza pani złapała mnie za rękę i zapytała czy mam zegarek? Wykonałem tylko przepraszający gest, a z serca wyrwało się zawołanie: „Jezu!...och Jezu!” Z powodu ekstazy siedziałem w ciszy, ponieważ była dłuższa przerwa pomiędzy nabożeństwami. Tak dobrze z Panem Jezusem...wówczas modlitwa jest niepotrzebna, bo Zbawiciel jest we mnie.
Te przeżycia pojawiły się niespodziewanie sprawiając moją całkowitą odmianę, ponieważ do czasu Mszy św. nie było we mnie „ducha”. W filmie można pokazać to 2-3 sekundowymi błyskami Pana Jezusa w koronie cierniowej. W kilka minut po Eucharystii moje ciało zostało zalane miłością i pokojem...musiałem głęboko oddychać prawie na granicy wzdychania. Czy tylko ja to przeżywam?
Po wyjściu z kościoła zobaczyłem klepsydrę 6-letniej dziewczynki, którą na ostatnim dyżurze załatwiał kolega. Do kogo teraz ucieka się jej matka, która kiedyś była u mnie i ściągnęła mnie na ziemię po próbie mówienia o MB Niepokalanej (św. Jehowy nie uznają kultu maryjnego).
Niewieście 66-letniej wskazałem na obdarowanie, którego nie ujrzy bez Światła Boga Ojca, a w ustach - z powodu tych świętych słów- pojawił się niesamowity smak aż odsunąłem picie kawy, aby go nie psuć. Innej, młodej i wystraszonej przekazałem, że w Eucharystii otrzymujemy pokój, który promieniuje na nasze ciało fizyczne.
Teraz samotnej pannie z dzieckiem mówię o naszym istnieniu po śmierci, a wdowie, której mąż zginął na pasach zalecam ofiarowanie tego cierpienia Matce Bożej, bo w ten sposób uzyska pokój.
Praca w przychodni trwała do 15.00, a w tym czasie falami napływała słodycz do serca z ciepłem w nadbrzuszu i niesamowitym smakiem w ustach. Nie można opisać tej radości z niesieniem pomocy...także duchowej. Może wyraziłaby to animacja komputerowa z grą kolorów i muzyki.
Tak chciałbym tutaj zostać i odmówić koronkę do MB, ale już słychać sprzątaczki i przyplątała się chora z biegunką. Deszcz zatrzymał mnie pod balkonem, gdzie wołałem do Pana Jezusa, aby przyjął w Swoim Miłosiernym Sercu czyniących pokój, aby zostali obdarzeni wszelkimi łaskami.
Pojawiła się łączność z Bogiem Ojcem, wszystko przenikał Pokój, którego namiastką jest nasz „pokój” czyli brak wojny. W tym czasie straciłem ciało, nic mnie nie obchodziło i wykonałbym każdą prośbę Boga Ojca...zrozumiałe stało się zgłoszenie o. M. M Kolbe na dobrowolną śmierć głodową za Gajowniczka.
Dobrze, że nie przyjechałem samochodem, bo wówczas modlitwa jest niemożliwa .Później próbowałem modlitwy na spacerze, bo w domu trwała pustka i rozdrażnienie, ale prawie wlazłem na śpiącego psa, młodzież krzyczała, towarzysze czuwali.
Niekiedy modlitwa musi być jakby wymuszona na ciele, które ma inne pragnienia (telewizja, uzależnienie od informacji). Po czasie nastąpiło powolne przesunięcie wskaźnika od ciała do duszy! Wołanie do Nieba trwało 2 godziny po którym smakował mi kawałek chleba z solą...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 855
Na dyżurze w pogotowiu o 1.30 zrywają do wypadku. Po moim zapytaniu o intencję modlitewną napłynęło: czy wsiadając do karetki przeżegnałeś się? Faktycznie nie uczyniłem tego, a praca jest niebezpieczna.
W ciemności uczyniłem znak krzyża i przypomniało się moje wczorajsze kazanie do personelu, że wielu i to katolików wstydzi się tego znaku, a wykształceni samej Eucharystii, bo to obciach. Natomiast redaktor w telewizji nie mógł wymówić Imienia Jezusa i z kłopotami dawał opis „ten, tam Najwyższy”.
Zacząłem odmawiać różaniec Pana Jezusa, a trzykrotne „Ojcze nasz” wymawiałem w uniesieniu. Poprosiłem Boga o spełnienie pragnienia wykonywania Jego Woli, a podczas przejazdu stwierdziłem, że ta praca sprzyja modlitwie, bo istnieje pewna intymność…
Na miejscu trafiliśmy na straszliwy wypadek...w „Hondzie” ściętej przez drzewo nie żyło dwóch pasażerów, a kierowca ciężko ranny dotarł do wsi...teraz pojękuje: „Jezu! Jezu!! dlaczego ja nie zginąłem?” Przekazałem go karetce „R”. Dla odmiany i zmiany modlitwy na cz. radosną jedziemy do matki karmiącej z zastojem pokarmu i gorączką. Ile kłopotów niesie nasze normalne życie?
Podczas opuszczania dyżuru w sercu popłynie pieśń: „Panie! Ty widzisz krzyża się nie wstydzę, krzyż mój całuję”...tak jest naprawdę i już zostanie. Przypomniałem sobie zmarłego ojca stolarza, który w swoim warsztacie szczycił się krzyżykiem, a wielu wówczas zdejmowało ten najświętszy znak na ziemi.
Wczoraj postanowiłem być na Mszy św. o 12.00 w moim rodzinnym kościele, gdzie byłem ochrzczony. Demon wiedział, że tam z żoną będziemy mieli duże przeżycia duchowe i dlatego wzbudzał niechęć do wyjazdu, wskazał na „źle śpiewającego organistę”, przeszkadzał w sprzątaniu samochodu, a upadek krzyżyk miał oznaczać: „nie jedź”.
Na miejscu okazało się, że to zaproszenie było od Boga z pięknie śpiewającym chórem (bez organisty!). Popłakałem się widząc obdarowanie, a podczas uniesienia duchowego postanowiłem ofiarować Eucharystię za tych, którzy wstydzą się krzyża Pana Jezusa. W tym czasie kapłan prosił o modlitwę za tych, którzy są daleko od Boga i nie chcą przyznać się do grzesznego życia.
Dodatkowo podczas Eucharystii popłyną piękne słowa, że Pan Jezus czeka na nasz powrót...jak na syna. Wszystko zakończyło „Magnificat” z pięknym głosem niewiasty na tle chóru. Ile tracą ludzie niewierzący...nawet w sensie ludzkiego poczucia piękna. Gdzie oni czerpią moc?
Wyjaśniło się wcześniejsze „patrzenie” Pana Jezusa w koronie cierniowej, a jest to zawsze zwiastun czekającego mnie cierpienia. Teraz siedziałem skulony ze łzami w oczach i odczuciem w sercu radości z powodu „Ofiarowania i odnalezienia Pana Jezusa w Świątyni Jerozolimskiej”.
Podczas wychodzenia z kościoła zauważyłem, że żona całuje figurę Pana Jezusa, a mój wzrok zatrzymały dwie stacje: Pan Jezus padający pod krzyżem i Pan Jezus podniesiony na krzyżu! Można powiedzieć, że to cała Dobra Nowina! My staliśmy się całkiem innymi ludźmi, a sprawiała to Eucharystia.
Podczas powrotu odmówiłem koronkę do Miłosierdzia Bożego za wstydzących się krzyża, a w telewizji trafiłem na scenę w filmie w której żołnierz całował krzyżyk. Bój o miłość do tego świętego znaku i do Pana Jezusa toczy się w każdym z nas.
Po chwilce wypoczynku i siedzeniu naprzeciwko Jezusa Miłosiernego napłynęło natchnienie, abym zajrzał do książeczki „Za 5 godzin ujrzę Pana Jezusa”, gdzie Jacques Fesch stwierdza: „Cały dzień walczę szukając Boga z niezmierzonym uporem /../ Jezus daje mi radość, a wraz z nią przeświadczenie, że jest ona darem miłosierdzia Bożego /../.”
Nie pojmie tego normalny człowiek szukający radości ziemskich: flaszka, piwo, karty, seks, wycieczki, video, przyjęcia, jedzenie, zakupy...świat daje nieskończoność przyjemności, które nie mogą zadowolić duszy.
Zważ teraz ile radości może dać nam Królestwo Boże...raz tego zaznasz i porzucisz wszystko, co ziemskie. „Dziękuję Ci, Ojcze za ten dzień”...
ApeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 912
Po przebudzeniu o świcie zacząłem wołać: „Matko moja! Matko nasza! Matko ludzi i każdego stworzenia!” W sercu pojawiły się rozbite małżeństwa...to jest wielkie nieszczęście z komplikacją duchową.
Podczas przejazdu do kościoła na Mszę św. o 6.30 napływała radość, która jest nawet niebezpieczna, bo od niej jest niedaleko do pokusy, że „jestem lepszy, ponieważ uczestniczę w życiu naszej wiary”, a przecież jest to łaska Boga Ojca. Wprost chcę dziękować i błogosławić za wszystko Stwórcę.
W czytaniu padną słowa z ks. proroka Micheasza: „Któż jest Boże, jak Ty, który przebaczasz winę /../ który nie chowasz na wieki gniewu /../”. Jakże jest to piękne, a dodatkowo siostra zakonna śpiewała: „Błogosław, duszo moja Pana”...powtarzam to w sercu, bo „Miłosierny i łaskawy jest Pan”, a w tym ujrzałem moje nędzne i grzeszne życie...syna marnotrawnego: żyjącego, a „umarłego”.
Dopiero na tym tle możesz ujrzeć jak dobry - pełen litości i miłości miłosiernej - jest nasz Bóg Ojciec! Teraz ja także ubolewam nad innymi, trwającymi w takim życiu. Na ten moment kapłan prosi o modlitwę za rozbite małżeństwa. Podczas mojego wołania napłynęły przeciwstawne obrazy: niewinności i czystości, Niepokalane Poczęcie NMP, a zarazem postacie nieczystych kobiet...
Ile pokus nam towarzyszy, przecież Panu Jezusowi skarżył się mający piękną żonę, a oglądający się za innymi. „Panie Jezu wybacz tym małżeństwom! Dobry Ojcze przyjmij ich w Swoim miłosiernym Sercu, daj im Światło, bo nie wiedzą, co czynią”.
Po Eucharystii pokój zalał serce i nie chciało się wyjść z ławki kościelnej, ale kapłan wcześniej zaczął następne nabożeństwo („produkcyjniak”). Jeszcze nie wiedziałem, że to będzie początek dzisiejszego nękania przez Złego!
W pogotowiu - tuż po przebraniu się - trafiłem na pilny wyjazd, a w karetce Zły wpuścił mi niechęć do „kołkowatego" kierowcy. Pomoc nadeszła ze strony Matki Bożej: zalecona modlitwa „na siłę” odwróciła myśli, bo ten kierowca „jest dobry dla swoich dzieci”. Zobacz bój w naszych myślach, a mało kto mówi i pisze o tym!
U pacjentki trafiłem na piękny obraz: Pan Jezus przy stole z domownikami modlącymi się przed posiłkiem! W szpitalu zdenerwowany kolegę odesłał mnie z chorą. Dziwne, bo w mojej modlitwie właśnie wypadło wołanie za „chorych i opiekujących się chorymi”...
W tamtym czasie odmawiałem cały różaniec i podczas cz. radosnej, a później chwalebnej jeździliśmy drogami z wieloma figurami i krzyżami...aż sam się dziwiłem. Teraz pocieszyłem rodzinę z wieloma chorymi...nawet wskazałem im wizerunek Matki Bożej z Sercem w koronie. Oni z wdzięczności pokazali mi cielątko, które już po 5 godzinach normalnie chodziło przy matce.
Podczas odmawiania "św. Agonii" znalazłem się u umierającego z powodu rdzeniowego zaniku mięśni...przy całkowitym paraliżu może ruszać tylko głową przy sprawności umysłowej. Pacjent postękuje, a przez chwilkę leży w ciszy...ja dotykam jego głowy i „badam” czy żyje.
Łzy zalały oczy, bo wiem, że tylko śmierć może go wyzwolić z tego potwornego cierpienia. Nawet poprosiłem Pana Jezusa, aby zabrał go do Siebie. Pacjentowi związaliśmy dłonie, aby ręce nie wypadły poza nosze w czasie transportu. W szpitalu poprosiłem o zawiadomienie kapłana, bo o to prosiła żona.
Dalej trwała moja modlitwa, a ja wprost znalazłem się na Golgocie...podczas „przybijania i rozciągania Pana Jezusa na krzyżu”. Prawie słyszałem suchy trzask przebijanych kości stóp i nadgarstków przy krzykach oprawców. Wielkie gwoździe wchodzą sprawnie w wywiercone otwory, które zagina się z tyłu.
Jakże pragnę mówić te rozważania do ludzi (przez nagłośnienie): „Jezu mój! Panie mój! Całkowicie poddałeś się, uczyniłeś to także dla mnie, dla nich i dla tego pacjenta...”.
„Pan Jezus podniesiony na krzyżu”...och! Jezu mój, jesteś podniesiony, a właściwie poniżony, ale od tej chwilki królujesz nad światem i w naszych sercach, a Golgota staje się jego centrum. Nikt i nigdy nie wymaże tego...nikt i nigdy!
Wszystkie Słowa Pana Jezusa na krzyżu są drogą, nie zawsze zwracamy na nie uwagę, jest tam przebaczenie, nagrodzenie ufności dobremu Łotrowi, przekazanie nam Matki, opuszczenie ze wskazaniem, aby wołać do Boga Ojca, a w ostatniej chwilce życia złożyć w Jego ręce naszą duszę i ducha.
Koniec udręk zakończyła zmiana dyspozytorki o 20.00...aż nie chce się wierzyć. Pod rozgwieżdżonym niebem wołałem do Boga Ojca w koronce do 5-u św. Ran Zbawiciela. Serce zalał zdrój miłosierdzia dającego życie duszom i przebaczenie. Jakże to wszystko jest piękne...
Na ostatnim wyjeździe kierowca pędził, a zbliżaliśmy się do ślizgawicy...nagle z lasu wybiegł i zawrócił koziołek. Dopiero teraz opamiętał się, a ja widziałem interwencję Boga. „Ojcze dziękuje za ten dzień”…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 825
Szatan zmylił mnie, że w przychodni będzie spokój. Pierwsza pacjentka podarowała mi medalik z MB Nieustającej Pomocy oraz metalową obrączkę-różaniec poświęcony w Częstochowie. Podziękowałem jej, bo przyniosła w sam moment...na imieniny żony, która ma wielki kult do tej Matki Bożej i bardzo się ucieszy.
Z radia płynęła audycja o sumieniu, gdzie profesor-ateista mówił o tym, że wyrzuty sumienia mogą zabić. To dla mnie jest jasne, ale Bóg Ojciec zmazuje nasze grzechy na zawsze, a Szatan poniża brudnych duchowo i podsuwa im samobójstwo. Nie mówi się o nim nawet w Kościele świętym, a to wróg duszy każdego człowieka.
Babuszce wyjaśniłem, że niechęć do własnego kapłana pochodzi od demona, który wie, że skalany kapłan nie kala tego, co czyni...jego ręce są święte i podają nam Biały Chleb dla duszy. Zadaniem Bestii jest odciąganie od Eucharystii...to jest bardzo proste.
Inną, która uczestniczy w życiu wiary poprosiłem w Imię Matki Bożej, aby nigdy nie chwaliła śmierci nagłej! To wielkie nieszczęście dla duszy uzasadniane tym, że „człowiek nie będzie się męczył”. Nawet zapytałem ją czy chce umrzeć w ubikacji lub zesztywnieć w nocy (trzeba łamać ręce do złożenia w trumnie). Trafiłem kiedyś pogotowiem do takiego zimnego trupa.
Młodą dziewczynę poprosiłem, aby nieustannie modliła się w intencji matki alkoholiczki, która nie wie, co czyni...”to próba, bo to pani własna matka”. Babci „gonionej po lekarzach” wskazałem, że jest straszona śmiercią przez demona...to jego prosta sztuczka, a lekarz nie ma władzy nad wyleczeniem tej „choroby”.
Trwał nawał, a dużo było spraw urzędowych (dokumentacje na rentę). Wśród takich był młody człowiek u którego nie rozpoznano złamania kr. szyjnego, nikt nie dał mu zwolnienia z pracy, a ZUS odmawia renty.
Przybyła też żona w sprawie męża, który stał się inwalidą z powodu bicia przez zięcia, a teraz muszą opuścić własny dom (może wcześniej przepisali?). W takich sprawach zawsze piszę informację zbiorczą (na maszynie), bo wówczas orzekający nie musi tracić czasu.
- Niech Bóg wynagrodzi to panu zdrowiem...powiedziała ze łzami w oczach, a mnie też chciało się płakać, bo znałem jej męża, który stał się całkowitym inwalidą
Nawał trwał do 16.00, zapaliłem lampkę Panu Jezusowi, a na drodze krzyżowej pomyłkowo nie podszedłem do Eucharystii, bo myślałem o Mszy św. o 17.00. Skuliłem się w sobie i wołałem do św. Ran Pana Jezusa, abym miał moc oddać swoje życie, a to pragnienie napływa od czasu do czasu.
Pięknie śpiewał lud, a moje serce przenikały rozważania dotyczące męki Pana Jezusa. Po otwarciu oczy stwierdziłem, że światła są pogaszone, a w ławkach jest pięć osób. Okazało się, że w 1-wszy Piątek Msza św. Jest połączona z drogą krzyżową. Odmówiłem koronkę do MB i moją modlitwę i nie mogłem się ukoić.
W sekundowym śnie ujrzałem Pana Jezusa na krzyżu. Jakże nadal cierpi nasz Zbawiciel, bo w „Panoramie” pokazano tfurczość artysty „ludowego”...na tle napisu: „Żydzi go gazu” dano obraz św. Rodziny...
W ręku znalazła się książeczka: „Za 5 godzin ujrzę Pana Jezusa” (Jacques Fesch)...skazanego i nawróconego w celi śmierci, a intencja została potwierdzona oglądaniem filmu: „Sprawiedliwości nie stało się zadość” o pomyłkowo skazanym za morderstwo.
Nagle moje serce zalał wielki smutek, bo wśród takich ofiar jest Pan Jezus pomyłkowo skazany na śmierć, bo nie rozpoznano w Nim oczekiwanego Zbawiciela. Duchowo znalazłem się wśród uczniów Ostatniej Wieczerzy, na drodze krzyżowej i Golgocie, gdzie Pan zawieszony na krzyżu w 7 Słowach wskazał nam drogę życia: przebaczajcie, uciekajcie się do Matki, zawierzcie Bogu Ojcu.
„Jakże ciężko było Ci Panie Jezu...jakże ciężko jest wszystkim skazanym na śmierć na całym świecie. Gdzie szukają pomocy, gdy nie znają Ciebie, wiernego do ostatniego oddechu”...
APeeL
- 11.03.1993(ś) ZA MOICH PRZYJACIÓŁ…
- 10.03.1993(ś) Diabli nadali...
- 09.03.1993(w) ZA TYCH, KTÓRZY NIE WIEDZĄ, ŻE WŁADZA POCHODZI OD BOGA
- 08.03.1993(p) Wołanie o Pokój Boży...
- 07.03.1993(n) ZA ODDALONYCH OD KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO...
- 06.03.1993(s) ZA NIEPOWAŻNIE TAKTUJĄCYCH KOŚCIÓŁ ŚWIĘTY
- 05.03.1993(pt) ZA MOJĄ NIEWIERZĄCĄ RODZINĘ
- 04.03.1993(c) ZA PACJENTÓW, KTÓRYCH SKRZYWDZIŁEM
- 03.03.1993(ś) ZA RANIĄCYCH SERCE BOGA
- 02.03.1993(w) ZA OFIARY SYSTEMU SZATAŃSKIEGO