- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 952
W momencie przebudzenia wróciło rozczarowanie, bo pacjenta w oddziale wewnętrznym przyjąłem pieniądze „za lepsze leczenie" (zastępuję prowadzącego). Tak nigdy nie postępuję, bo jest delikatna granica w oszukiwaniu.
Pacjent wówczas jest przekonany, że szybciej wyzdrowieje, bo będzie dokładnie zbadany i otrzyma lepsze leki. To zwykła diabelska sztuczka. Zrobiłem źle i muszę z tego wybrnąć...mam czas do wypisu. Ja pragnę pomagać z serca, a największą radością jest zadowolenie chorego.
W mojej pracy byłem wykorzystywany, bo w jednym budynku miałem gabinet przychodni, obok oddział wewnętrzny bez dyżurów lekarskich, a na dole pogotowie ratunkowe. Kolega karetką „kolędował” po terenie ośrodka zdrowia, gdzie wcześniej pracował, a w nagłych wypadkach biegli do mnie.
Natomiast w oddziale wewnętrznym miałem dodatkową łaskę bycia „ordynatorem”, a raczej ordynansem...chłopcem na posługi, parobkiem, a nawet pachołkiem. Wszyscy wychodzi do domu, a ja tyrałem. Jak to wszystko wytrzymywałem?
W tym nawale była też radość z pomagania, a nawet rozśmieszania. Właśnie przybyła do mnie (reumatolog) dojarka z naderwanymi przyczepami w stawie barkowym, bo pracuje jako „człowiek-automat”. Dojenie krowy nie jest skomplikowane, ale wymaga wprawy i sprawności. W zespole bolesnego barku jest to bardzo kłopotliwe...
-
Wstawaj doić krowę...krzyczał mąż!
-
Dój se sam!
Wypuścił krowy na pastwisko bez dojenia: ryczały, rwały postronki, aż przybiegła sąsiadka.
Pacjentce tłumaczę, że wg przepisów musi doić jeszcze 5 lat (tyle jej brakuje do emerytury), ale wg pracy od 5 lat jest na emeryturze, ponieważ doiła krowy od 40 lat! Dałem jej zalecenia, zrobiłem blokadę przyczepu i zapisałem leki.
Na rozstanie opowiedziałem treść karykatury Anedzeja Mleczki o praktykantce dojącej byka.
- Panie kierowniku to wielka pomyłka, ale praktykantka ma zajęcie i byk zadowolony!
Od pielęgniarki dyżurnej odbebrałem smutek, a to skierowało moje serce ku Bogu i Jezusowi. Zakryłem twarz rękoma i tak trwałem w modlitwie oraz wołam: "Jezu, Boże, Panie”. Wyszedłem na zewnątrz (placówka w środku lasu) i na ławce zacząłem czytać o Duchu Świętym. To piękne chwile w życiu dopiero nawróconego, ale Szatan właśnie takich (jeszcze słabych) uderza z całą mocą.
Kończy się praca: od wczoraj (8.00) do dzisiaj (18°°)! Nagle napłynęła zła energia...przyniesiono mi dwie butelki wódki! Szatan dobrze wiedział, że podarowana wódka zgubi mnie, bo przeważył hazard (poker) i ochlajstwo. Każdy, kto grał w karty wie jak przebiega mecz pokerowy. Straciłem dwie butelki i przegrałem forsę. Nawet teraz, gdy to edytuję (10 czerwca 2018) chce się wymiotować…
Przeważyło słabe ciało, które ciągną przyjemności. Przeciętny człowiek nie zastanawia się nad tymi sprawami, bo nic nie wie o świecie niewidzialnym. Najgorsza była świadomość tego grzesznego wyboru...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 961
Wychodzę na dyżur z którego wrócę w niedzielę. Dzisiaj, gdy to przepisuję (1 lipca 2018) napływa niedawny strajk lekarzy rezydentów, prawo pracy, a nawet śmierć lekarki anestezjolog podczas czwartego dnia dyżuru i lekarza tej specjalności po 24-godzinnym.
Na pożegnanie żona powiedziała: „mój kochany mąż wychodzi”. Nigdy tego nie robiła, a to jest wielkie pocieszenie. Zarazem można ujrzeć moc zwykłego słowa!
Nic nie zapowiadało makabrycznego dnia, ale jest zmiana pogody z niżu na wyż, a wówczas schodzi się moje złe poczucie (zawroty głowy i ucisk w kl. piersiowej) z nawałem chorych.
Pacjentowi, który ma - zdążyć z nawróceniem pod koniec życia, a właściwie przed śmiercią - przyniosłem książkę „Ojciec Pio". Może tak zacznie się jego przemiana duchowa...
Około 10°° nastał „młyn": wypisy z oddziału oraz napływ pacjentów, bo od 12°° jestem w przychodni, a później mam dyżur. Napór babek, które wchodzą po trzy jednocześnie. Druga kawa jako doping oraz eucardin, który rozszerza naczynia w sercu i w mózgu. Cały byłem spocony i od czasu do czasu powtarzałem w myślach: „Jezu, Jezu”...
Po pewnym czasie „ujrzałem” obraz pustej przychodni (przed 15°°) i tak się stanie. W spokoju wszystko skończyłem o 16.30 i wróciłem do oddziału.
-
Z tą pacjentką trzeba uważać, zawsze były kłopoty przy podłączaniu krwi...mówi pielęgniarka!
-
Przestraszony, bo wciśnięto mi zastępstwo ordynatora, a w języku lekarskim oznacza to konflikt serologiczny...
-
Po podłączeniu krwi widzi „zęby" !
Ważę pacjenta, który boi się leżeć na łóżku, które wydaje dziwny odgłos, ale waga lekarska pokazuje tylko 150 kg!
Mam przeczucie, że dyżur będzie spokojny...będą karty i wódeczka! „Nie chcem, ale muszem”, bo jeszcze przeważa ciało z ludzkimi zachciankami. Im bardziej nie chcesz tym mocniejsze są pokusy, a w jednym budynku mamy oddział wewnętrzny i pogotowie z chętnymi do gry w pokera.
Te dwa nałogi rozumiał prof. Zbigniew Religa oraz Michał Wiśniewski, który wypił 6 tys. litrów wódki i prowadził kasyno internetowe. Około 22.00...podczas naszej gry, do pokoju lekarskiego przybył Pan Jezus…
„Panie! Ty tuż przy mnie? To Ty Jesteś! Biedny, kto nie czuje Twojej Obecności. Taki nieszczęśnik płynie wartkim nurtem, wokół wiry, a w oddali skały! Panie! Jakże nagle wzbudzasz tęsknotę za Tobą! Wprost widzę słońce i to, co kryje morze, a jego fale koją muśnięcia wiatru.
Ty Panie, tutaj z nami, ale ludzkim zachciankom nie błogosławisz”…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 855
Dzisiaj mam dobry dyżur w oddziale wewnętrznym z potrzebnym snem. W ciszy nocnej czytałem, że trzeba ujrzeć swoje słabości i zapytać o sens tego życia.
Tamten i ten czas zmieszały się, bo pasują tutaj rozważania z kasowanego blogu przez Onet.pl z 09.04.2009 roku:
1. jaki jest sens i cel naszego życia?
Zapamiętaj; celem naszego życia jest nawrócenie i zbawienie (powrót duszy do Nieba). W Piekle był konkurs na najlepsze kuszenie. Wygrał demon, który wmawiał ludziom, że na powrót do Boga (nawrócenie) mają jeszcze czas i mogą to zostawić na późniejsze lata (emerytura).
Proszę Cie, a nawet błagam...nawróć się już w tej chwilce (w sercu), a jutro przystąp do Sakramentu Pojednania. Jeden z redaktorów „Super Stacji” stwierdził; „proszę mnie nie obrażać…ja nie jestem katolikiem”, a prof. Joanna Senyszyn oburzyła się po zapytaniu o noszenie krzyżyka, którego się brzydzi!
Szkoda, że nie przyznali się do bycia poganami, bo w judaizmie jest to goj, w islamie niewierny pies, a u nas samo słowo oznacza wieśniaka.
2. czy „coś tam jest”?
Nie coś, ale Osobowy Bóg Ojciec, który czeka na nasz powrót…dowiesz się wszystkiego po śmierci, ale będzie za późno!
3. czy jesteśmy tuż po śmierci?
Śmierć to początek naszego życia wiecznego: odrzucamy ciało („proch z prochu”), które jest nieprzydatne w świecie duchowym. Zarazem w tym momencie zostaje uwolniona dusza, która została wcielona w ludzki embrion (po połączeniu plemnika z jajeczkiem). Tak „rodzimy się” dla życia prawdziwego. Z tego wynika, że jesteśmy natychmiast po śmierci z błyskawiczna lustracją.
4. czym różni się małpa od człowieka? Małpa nie ma duszy i gnije po zdechnięciu...
Wróćmy do tamtego czasu. Bardzo cierpię z powodu napadów tęsknej miłości za Bogiem Ojcem, które pojawiają się w nagłych błyskach, a wówczas zapominam o całym świecie. To tak jak u małego dzieciątka, które biegnie - pełne miłości - do ziemskiego tatusia.
Spojrzałem na zdjęcie naszego papieża modlącego się u grobu Ojca Pio, a łzy zakręciły się w oczach, bo ten sługa Pana Jezusa czuwa nad moim domem i rodziną.
Wielkim cierpieniem jest też stykanie się z ludźmi cierpiącymi i niewierzącymi. Wczoraj w TVP „Telewizja nocą” pokazywano taką zbłąkaną owieczkę, która od 16 lat ma stwardnienie rozsiane...chorobę nieuleczalną i postępującą. Dziewczyna bardzo cierpi, ale nic nie słyszała o Panu Jezusie.
Natomiast rajdowiec Andrzej po wypadku jest sparaliżowany. Piszą o nim, bo dopiero na łóżku odkrył, że Stwórca istnieje. „Bóg to miłość i radość. Oddałem Mu swój ból, teraz wszystko wytrzymuję, więcej widzę i czuję. Jest szczęście małe (być szczęśliwym) i duże (uszczęśliwiać innych).” Tak w skrócie przedstawia się odnalezienie Boga.
Dzisiaj miałem ciężki i długi dzień pracy w przychodni. Wreszcie koniec..do rogu ulicy odprowadziła mnie suka, która żyje przy przychodni. Kątem oka obserwowałem czy idzie za mną...doszła do mojego domu. Nigdy nie robiła tego i nie wiedziała gdzie mieszkam.
Tak właśnie szedł przy mnie Pan Jezus, ale ujrzałem to dopiero po 43 latach...rozpoznałem Go, „zobaczyłem” i „usłyszałem”, że woła do mnie po imieniu! APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 912
Podczas wyjazdu karetką o 6.20 pomyślałem o naszej relacji z Bogiem Ojcem: czy życie powinno składać się tylko z dążenia do Boga i czy Bóg tego pragnie? Widzę to następująco: Bóg Ojciec, a poprzez Niego ludzkość stanowi jedność, bo w każdym z nas jest Jego cząstka (dusza).
Przypomina to ognisko z iskrami, które Jego Światłością w naszych ciałach. To jest zarazem miłość wszechogarniająca, czynna, bo wiara bez uczynków jest martwa. Najlepiej ukazałaby to animacja...
Tuż przed obiadem mojej pacjentce robimy urografię, a są to tortury typu średniowiecznego. Leżysz na zimnym stole bez poduszeczki pod głową, na brzuchu masz ucisk naprężany specjalnymi przyciskami, a do żyły podaje się szczypiący kontrast.
-
To nic takiego mówi, dopiero wkładanie przyrządów do pęcherza...to jest męka.
-
Gdzie pani szuka pocieszenia.
-
W lekarzach...
-
A gdzie znajdą pocieszenie lekarze, przecież ja także podlegam z panią i z innymi pacjentami wielkim udręczeniom. Moim pocieszeniem jest Pan Jezus.
-
Ja też modliłam się...panie doktorze.
Tuż przed snem czytałem słowa Ojca Pio: „Bóg dał mi łaskę rozumienia cudzej niedoli, a zwłaszcza wrażliwość na ciężki los biedaka. Dla osoby udręczonej wziąłbym chętnie na siebie wszystkie jej cierpienia...jestem zafascynowany chęcią poświęcania życia dla braci."
Dzisiaj, gdy to przepisuję (1 lipca 2018 r.) wiem o tym, bo wszyscy mistycy czują to samo...ich iskry rozpalają w duszach miłość miłosierną, pragnienie współcierpienia z Panem Jezusem i uświęcania swoich cierpień. To proste, ale bez łaski wiary niewykonalne.
Pamiętaj, że nie ma nic ważniejszego od Boga, bo tylko z Panem Jezusem odsuniesz w swoich myślach grzech, który tam właśnie się rodzi. Można utracić narząd i nadal nim grzeszyć w myślach!
Dzisiaj w pracy mam bardzo ciężki dzień, a dodatkowo jest zmiana pogody na wyż. W szczytach nawału chorych pomaga mi wymawianie słów: Bóg, Pan Jezus i Duch Święty.
Koniec pracy, ale dalej przede mną dyżur w pogotowiu i pokusa wypicia "tylko kieliszeczka” z ręki pracownicy. Wypijam w świadomości, że należy mi się za ciężką pracę, bo alkohol też stworzył Pan Bóg...na nasze pocieszenie.
Już dobrze, odprężenie, nadszedł pokój...to jeszcze po kieliszeczku. Przepisuję to i widzę ohydne mamienie nawróconego, który nie potrafi odróżnić dobra (wyrzeczenie) od „dobra” (pocieszenie). To śmiertelny bój, którego nieświadomi są nowicjusze wchodzący na ścieżkę prowadzącą do Niebieskiej Drabiny…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 610
Bardzo mało ludzi prowadzi życie wewnętrzne (duchowe)...obok czynnego zewnętrznego. Wiem to, bo stykam się codziennie z pacjentami. Każdy człowiek powinien rozpoznać swoją drogę życiową i swoje powołanie! Jeżeli wybrałeś podążanie za Jezusem - w życiu codziennym - to dziękuj Bogu z całego serca i proś o łaskę wytrwania.
Na tej drodze spotkają cię napaści ze strony nieprzyjaciół duchowych i cielesnych. Nieznany autor w słynnym XIV-wiecznym „Obłoku niewiedzy" przedstawia teologię mistyczną. Wymienia tam cztery rodzaje życia, które rozpoczyna się i kończy na ziemi;
pospolite
szczególne
samotnicze
doskonałe - osiąga się przy pomocy łaski Bożej (mistycyzm), który kończy się w Królestwie Bożym.
Tutaj trzeba zaznaczyć, że prowadzący życie zewnętrzne martwią się o wiele, a na końcu o spokojną starość (zbierają dobra, które mają to zabezpieczyć). Teraz, gdy to, gdy to przepisuję (14.08.2019) mogę zapytać; jaką możesz mieć starość bez Boga? Szatan będzie straszył cię chorobami i śmiercią, chociaż wie, że śmierć to życie wieczne duszy. Ponadto będzie odciągał każdego takiego od Kościoła Świętego!
Autor preferuje życie samotnicze (kontemplacyjne), ale to nie jest dla normalnych ludzi. Wiadomo, że samotnicy są "wśród nas"...w środku szumu, a nawet gwarze ulicznym. To są współcześni pustelnicy, którzy wybrali Boga jako cel swojego życia (bez życia w samotności).
Nie uważam, aby był to warunek...Bóg nie stosuje takich podziałów. Jeżeli tym wybranym jest osoba obarczona wieloma obowiązkami ziemskimi...tym większa dla niej próba, bo wówczas bardziej tęskni za ciszą, modlitwami i pragnieniem osobistego kontaktu ze Stwórcą!
Obecnie jestem prowadzony przez Ducha Świętego, tym bardziej zaskakują mnie rozważania z początku mojego nawrócenia. Ja jestem samotnikiem w centrum handlowym, w szumie ulicy i na jakimś ludzkim zgromadzeniu. Staje się to po odczuciu Obecności Boga Ojca z bólem tęsknej rozłąki, którą koi Eucharystia oraz moja modlitwa (instruktaż na stronie głównej).
Jeżeli Bóg kogoś wybrał to nie znaczy, że jest bardziej święty od innych. W rozwoju duchowym także można dojść do groźnej pychy! Patrz na wielkich dostojników religijnych. Jeżeli jesteś wybrany tym większa jest twoja odpowiedzialność (dotyczy to także stanowisk cywilnych; co ujdzie normalnemu obywatelowi nie przystoi senatorowi).
W oddziale wewnętrznym, który dorzucono mi do ciężkiej pracy...dobrze, że w przychodni miałem chwilkę spokoju i teraz chłonę święte słowa; <<Idź naprzód, nie oglądaj się wstecz...patrz czego ci jeszcze brak i jak masz osiągnąć doskonałość. Całe twoje życie musi być przesiąknięte tęsknotą za NIM! Nie myśl o Jego dziełach i co może ci dać...myśl tylko i wyłącznie o NIM>>.
W takich chwilach napadają na nas siły niewidzialne! Właśnie wchodzi obcy, nie z mojego rejonu z synem do badania. Po czasie wracam do czytania; <<Pracuj wytrwale...dokąd trwa twoja tęsknota. Jeszcze nie wiesz co ona oznacza, ale wewnątrz serca pragniesz Boga z całej swojej duszy. /../ Porzuć wszystkie swoje zbłąkane pragnienia...pragnij tylko i wyłącznie Jego>>!
<<Jeszcze nie możesz tego pojąć, ale twoja dusza jest na obraz i podobieństwo Jego. Tylko Bóg może zaspokoić twoje tęsknoty oraz pragnienia. Nie pojmiesz tego rozumem...pojmiesz Miłością! Dla rozumu Bóg jest niepoznawalny./../ Już w tym życiu odczujesz przedsmak wiecznej szczęśliwości! Musisz nieustannie czuwać, nie czynić zła, oddalać się od niego, a przybliżać do Boga>>.
To są święte słowa...nie mogę oderwać się od nich. Dusza moja uniosła się, a ja chętnie uciekłbym na środek pustyni. Wchodzi ktoś z personelu, naprawa aparatu ekg, pacjentka do upustu krwi, a nie ma innego pomieszczenia! "Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną"...ile czasu byłem z Tobą (20 minut)?"
Uciekłem do wolnej izolatka dla chorych. Zamknąłem się z Jezusem i czytałem dalej ze łzami w oczach! <<Patrz jak spędzasz czas? Co chwilę tracisz lub zyskujesz>>. Dostałem określoną ilość czasu i nie mogę go tracić. Tracąc czas, tracę szansę zbliżenia się do Boga! Co czynić?
Już dawno to zrozumiałem, ale nie do końca. Zawsze utrata czasu wiązała się z żalem; co mogłem zrobić w sensie życia zewnętrznego. Sam dodałem wówczas, że przez Jezusa mam łączyć się z innymi na ziemi i wszystkimi w Niebie! Mam troszczyć się o każdą chwilę.
Teraz wiem ile dobra można uczynić w każdej minucie życia...w łączności z Panem Jezusem! <<Od tej chwili miłuj Jezusa...zjednocz się z NIM miłością i zaufaniem /../ W sercu pozostaw tylko jedno pragnienie "Bóg"...tylko Jego szukam i pożądam i niczego poza Nim>>!
APeeL
- 05.06.1989(p) Czyń dobrze, a plon zbierzesz później...
- 04.06.1989(n) Motyl wyleciał!
- 03.06.1989(s) Oj! Ludzie niedobrze...
- 02.06.1989(pt) We wszystkim trwa rozłam...
- 01.06.1989(c) ZA OFIARY PROCESU KAFKI
- 31.05.1989(ś) Dwie rzeczywistości...
- 30.05.1989(w) Żabka, krzyżak, nóżka...
- 29.05.1989(p) Nagle odkryłem istnienie Ducha Świętego...
- 28.05.1989(n) Pierwsze potyczki duchowe...
- 27.05.1989(s) Nadszedł czas uśmiercenia starego człowieka...