Na dyżurze w pogotowiu minęła północ, a podczas modlitwy trafiłem do wiejskiej chaty, gdzie był piękny obraz Pana Jezusa z Gorejącym Sercem. W tej właśnie chacie powiesił się mąż wzywającej, a mnie zarzucano zbyt późne przybycie.

   To stało się z powodu kolegi na którego wypadł ten pacjent, a on świadomie złapał moją kartę wyjazdową...do skręconej nóżki! Później trafiłem do córka denata, która miała „śmiertelne” omdlenie na jego pogrzebie. Teraz jestem u ich syna poturbowanego w stanie upojenia alkoholowego. Jak to Bóg to wszystko układa, bo właśnie mówię: 

- Trzeba syna oddać pod opiekę Serca Pana Jezusa...przyjąć za niego Eucharystię, bo nic nie da narzekanie i złorzeczenie.

   Podczas odmawiania dziesiątki różańca „Zesłanie Ducha Św." Jan Paweł II wołał z taśmy „Duchu Św. przyjdź, przenikaj nasze serca, zostań w nas, spraw, abyśmy byli jedno". Tak zapamiętałem...

   Tuż przed zakończeniem dyżuru trafił się wyjazd do dzieciątka. Zły próbował mnie rozdrażnić, w sercu postanawiam, że to zgłoszenie załatwię z miłością. Malutka dziewczynka płakała rzewnymi łzami (po zastrzykach) i wołała: „mamo, mamo, mamo".

   Ja w tym czasie - w moim sercu - znalazłem się przy małym Jezusie! Czy On też tak pięknie wołał? Matka wyszła po łyżeczkę, a ja dotknąłem główki dziecka i zawołałem: „bądź uzdrowiona w Imię Jezusa...bądź uzdrowiona w Imię Jezusa”. W tym czasie podniosłem głowę i na małym obrazku zobaczyłem Pana Jezusa w koronie cierniowej. Dla zwykłych ludzi te znaki nic nie oznaczają...

   „Serce Jezusa ucieczko nasza, zlituj się, zlituj nad ludem swym”...popłynęły do mnie słowa pieśni. Kto mi to śpiewał? Podczas dalszego dyżuru, ale już w przychodni...wszystkim pomagałem z serca i bezinteresownie.

   Pierwszej pacjentce podarowałem odbitkę modlitwy przebłagalnej (modli się za dusze zmarłych). Prawie płakała podczas wymiany naszych doświadczeń duchowych. Podczas wypisywania zaświadczenia matce śmiertelnie chorej córki doradziłem, aby sprawiła jej przystąpienie do Sakramentu Pojednania. Poprosiłem, aby zawołała do Matki Bożej i niech ujrzy znak.

   Nagle ujrzałem beznadziejność sytuacji takich chorych, których odrzuca świat, a sami nie mogę udźwignąć cierpienia. Zły dodatkowo straszy ich śmiercią czyli powrotem do Boga Ojca! 

   Teraz przybył facet z podarunkami, a przepił pieniądze zebrane przez córkę podczas Pierwszej Komunii św.!

   Podczas ciężkiej pracy na działce ze śpiewem do Matki „pod Twoją Obronę” z ziemi pojawił się wielki gwóźdź! To znak współcierpienia z Panem Jezusem.

   Demon - po odrzuceniu pokusy zakupu alkoholu - zalał mnie humorem z którego sam się śmiałem. Siostra Faustyna opisuje takie napady szatańskiej wesołości. W drodze do kościoła źle się czułem, a przyłączyła się do nas stara i wyleniała suka. Minęliśmy też pijaka śpiącego na ławce z butami ładnie ułożonymi w nogach!

    Zły nie dawał za wygraną, bo chodziło o to, abym nie przystąpił do Eucharystii. Wskazał na panią w mini spódniczce kładącą kwiaty pod obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej.

   Nadeszła pomoc, ponieważ spotkałem niewidomego dziadka, którego dotknąłem podczas przekazywania sobie znaku pokoju, a moje serce zalała moc. Po przyjęciu Komunii św. popłakałem się z powodu ataków Bestii. Padłem na kolana i tak było mi dobrze z Panem Jezusem, a do serca wrócił pokój i moc Boża...

                                                                                                                                         APEL