- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 400
Podczas przejścia do pracy w przychodni odmawiałem modlitwę przebłagalną za pracowników rejestracji...na których wczoraj krzyczałem, a teraz prosiłem Pana Jezusa, aby objął ich swoją opieką. Zawołałem także do Ducha Św. o dar dobrej rady, abym niektórym ludziom mógł powiedzieć wszystko w jednym słowie.
- Ciężki wypadek pani dziecka musi zbliżyć rodzinę w miłości, trzeba rzucić palenie w intencji jego zdrowia. Dla Boga nie ma nic niemożliwego...rutynowe zamówienie Mszy św. może nie wystarczyć. Z przychodni zamówiono taką w intencji zmarłego pracownika, ale nikt z pracowników nie pojawił się!
- Pani boi się śmierci, ale pani „już jest umarła”! Trafiłem w kobietą energiczną, „złą", trzymającą się świata materialnego i chodzącą po sądach.
- Stwórca dał pani wielki dar...przewlekłą chorobę oraz próbę zagrożenia śmiercią. Tę śmierć widziało wielu ludzi i poprzez nią Bóg powiedział: „czy jesteście gotowi do powrotu do Mnie? Czy ty, która dłuższy czas jesteś ciężko chora przygotowałaś się na to spotkanie?...zobacz jak nagle mogę wezwać każdego!” To było do pacjentki, której „uratowałem” życie...
Ciężki dzień, jeszcze jeden w życiu. W aktówce nosiłem wahadełko, ponieważ chciałem nauczyć się oceniania tolerancji na leki przez chorego. Właśnie trafiła się pacjentka znająca tę sztukę - wszystko trwało 3-4 minuty. Metoda jest prosta i skuteczna.
Wszystkich załatwiłem, nikomu nie odmówiłem, od nikogo nic nie przyjąłem - jak wielką radość daje to w sercu. Teraz idę wolno, noga za nogą i odmawiam wyznanie naszej wiary: „w Jedynego Pana Jezusa Chrystusa...współistotnego Ojcu...przez Niego wszystko się stało”. Jak wytłumaczyć moje uniesienie duchowe, prawie oderwanie od ciała?
Łzy kręciły się w oczach, coś ścisnęło mnie w sercu. Przypomniało się dzisiejsze nocne oglądanie „Biblii w malarstwie”...popłakałem się przy obrazie biczowania Jezusa, Pana mojego.
Nagle w szczycie domowego szumu dopadła mnie tęsknota za Jezusem, Matką Prawdziwą, za ciszą przy zapalonej świecy i modlitwą...
„Panie Jezu! Cóż warte to wszystko, przecież nie może ukoić tęsknoty do Ciebie, mój Jezu. Tylko Ty Sam możesz to uczynić, schodzisz Jezu do mnie w różnym czasie - wówczas wszystko chciałbym rzucić i schować się w Twoim Sercu.
Ty, Jezu, który wszystko możesz pochylasz się do marności - przecież bez Ciebie nic nie znaczę. Dlaczego ludzie wolą nic od Ciebie, Jezu mój! Wiem, że Twoje Serce nadal krwawi.
Ty widzisz ich zatracenie. Nie chcą Ciebie, Jezu - może nie podoba im się stajenka, osiołek, ubóstwo, kamienny grób...może nie podoba im się Prosta Droga wiodąca do Życia. Większość nie chce Ciebie Jezu mój! Przychodź zawsze do mnie w smutku i opuszczeniu - będzie nam dobrze we dwoje! Proszę Cię Jezu - przychodź zawsze do mojego serca i bądź w nim”.
Popłakałem się podczas pisania tych słów...i czułem, że nawet modlitwa nie jest potrzebna. Trwałem tak w ciszy. Posłuchałem natchnienia: "włącz kasetę”, gdzie trafiłem na słowa kapłana: pochyl głowę na błogosławieństwo.
Przez usta kapłana Jezus mówił do mnie, że sprawi zdrowie mojej duszy i ciała, obdarzy mnie braterską miłością, a ja muszę zawsze być Mu oddany! „Jezu mój, Jezu przecież niczego więcej nie pragnę - zdrowia duszy, miłość do braci i wierności z oddaniem Tobie!”
Teraz chór męsko - żeński powtarza modlitwę: „Zdrowaś Mario” w coraz szybszym tempie i coraz głośniej krzycząc na zakończenie: „Jezus! Jezus! Tak zostało wyładowane moje napięcie.
Od tej chwili trwałem w milczeniu wewnętrznym. Nic nie musiałem czynić, aby milczeć i bardzo trudno jest opisać ten stan uniesienia duchowego. We mnie jest pokój, cichość, małość, pragnie odosobnienia i milczenia.
Trwała święta cisza w myślach, sercu i mowie. Odezwałem się tylko do córki, która czytała pismo o zbrodniach: „cofasz się?” Stan ten jest Jego działaniem, ja sam nie mogę tego wywołać. Normalnie pragniesz mówić - tutaj odwrotnie: milczysz i tak jest ci dobrze, jesteś blisko Pana, a nawet w Nim.
Każde słowo w zapiskach s. Faustyny przeszywało serce. Potwierdziła moje spostrzeżenie, że wielu kocha Boga w pomyślności, a mało ludzi wierzy w życie wieczne. Najważniejsze jest życie zgodne z Jego Wolą...umartwienia dla samych umartwień nic nie dają! Dzień kończą słowa Pana Jezusa do świętej: „cokolwiek czynisz bliźniemu - Mnie czynisz!”
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 482
Nowy tydzień zaczynam z modlitwą na kolanach, a po chwilce czytam w "Dzienniczku" s. Faustyny: "Oko Moje śledzi każdy ruch serca twego (...)". Jezus mówi dalej do mnie, że Sam kształtuje moje serce wg Swoich zamiarów. "Nie wolno mi bać się niczego, wszystkie obawy mam przekazywać Jemu w prostej mowie serca, która jest milsza niż hymny".
Sam zacząłem krzyczeć: "Jezu mój, Jezu...wszystko, co Boże jest bardzo proste, skromne i delikatne". Tak właśnie tego poranka narastała tęsknota za Jezusem. Wolno szedłem do pracy powtarzając "Ojcze nasz".
Jakże smutny jest znajomy, widzę jego przegraną, wierzył tamtej władzy, może w czymś uczestniczył? Dlaczego byli tacy okrutni: przybijano ofiary gwoździami do ściany! Sam to widział i może wskazać miejsca, gdzie są pochowani. Serdecznie mu współczuję, to człowiek niewierzący i zagubiony, ale nie czuję, abym miał wskazywać mu Drogę!
- Nie pojmie pan zła, potwornego zła bez przyjęcia działania szatana. Nie pojmie pan, że on chce wszystko zniszczyć. Oto Saddam Husajn, który przy odpowiedniej władzy może podpalić świat razem z sobą. Jak pan to wytłumaczy?
- Pani choroba to jest głaskanie po głowie przez Stwórcę!
- Pani wpadła w pułapkę posiadania z hasłem wywoławczym: "płot, miedza...granica!
- Ma pani 72 lata...ja stwierdzam, że pani jest zdrowa. Kto panią kieruje ku zazdrości o zdrowie innych? Proszę pomyśleć kto? Wyjaśniam jej, że jest to zagrywka złego. Potakuje i dziękuje, sama wie jak wybrnąć z tego; trzeba odmawiać "Ojcze nasz"! Pacjentka wychodzi, ktoś ją pyta (dłużej przebywała w gabinecie); no zdrowaś?...zdrowa!
- Proszę nie szerzyć kultu śmierci nagłej...strofuję inną.
- Czy ma pan przyjemność w zabijaniu?
Teraz głuchoniema próbuje mi wytłumaczyć, że otrzymała bardzo małą rentę i z rezygnacją macha ręką. Natchnienie sprawia, abym ją wspomógł: "daj jej, daj jej!" Zrozumiałem, właśnie jej mam dać nienależne pieniądze, mam ją wspomóc. Położyłem palec na usta i podarowałem jej kawę, torebkę orzeszków laskowych i sporą sumę pieniędzy. W sercu chciałem uczynić to wcześniej, ale czekałem na okazję. Jakaś lekkość...jakieś dobro.
Ostatnia pacjentka to siostra zakonna od której napłynęła dobra energia. Rozmaimy o sprawach duchowych. Potwierdza istnienie diabła, sama wymienia kuszenie polegające na odwlekaniu wykonania dobrych uczynków...szczególnie podczas pójścia na Mszę św.!
Mylnie oceniła miejsce przebywania złego: "we mnie, jeżeli nie wykonuję Woli Bożej". Nie przyjmuje, że jest to normalna niewidzialna postać. Potwierdza, że małej Teresce ukazywał się podstawiony spowiednik, który mówił: "Niech będzie pochwalony", ale bez "Jezus Chrystus".
Daleki wyjazd pogotowiem z ciszą, dobrem i pokojem w sercu. To całkiem inny dzień. Jeszcze nie dojrzałem do modlitwy bez wezwanie. W obecnej fazie zgłaszam się do Jezusa - po Jego wezwaniu! Może dożyję stanu w którym będę b i e g ł do Niego - bez Jego wezwania! Tego nie wiem.
W kurnej chatce dwójka ładnych dzieci i piękna, młoda matka. Czy piękna dziewczyna musi mieszkać w pięknej willi? Nagłe wezwanie: kolega jedzie do zgonu naszego niedawnego pracownika...w cyrku. Sam zobacz jakie figle robi śmierć nagła.
Usiadłem w ciszy i modlę się za niego. Ilu to czyni w tej chwili? Żona rozpacza, reszta w głębi serca "cieszy się", bo to nie dotyczy ich samych! Taka jest konstrukcja "normalnych" ludzi. "Panie Jezu przyjmij jego duszę".
Słucham wczoraj nagranej Mszy św. "Jezu jakimi Ty prowadzisz drogami!" W sercu znalazłem się przed wielkim wizerunkiem Jezusa w tym kościele, pragnę duchowego przyjęcia Św. Hostii. Prawie zbliża się moment - wszystko przerywa pacjent!
Teraz jestem w chałupce (od kilku dni mam taką serię) z umierającym dzieciątkiem. Matka jego robi mu sztuczne oddychanie, ojciec naciska klatkę piersiową. Dziecko leży w kałuży kału. Rzut oka "żyje"...bez badania stwierdzam, że jest to stan po drgawkach. Oddycha, przygryzł nawet matce palec, serce bije.
Muszę głośno krzyczeć i odepchnąć rodziców od prawie 3-letniego maluszka. Taka "pomoc" może rozerwać płuco lub połamać żebra. Po 10-minutach jesteśmy w szpitalu...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 475
Tuż po północy, na dyżurze w pogotowiu kolega oglądał szatański film o czasach niewolnictwa z wykorzystywaniem Murzynów do wszystkiego...w tym Murzynek do wynaturzeń seksualnych.
Proszę go, aby wyłączył, ale mam zaznać także tego cierpienia. Odwróciłem się i czytam: "Dzieje Jezusa Chrystusa". Nie wolno mi zatrzymać się w drodze do Prawdy, bo po śmierci spadnie z każdego maska.
Myśl wróciła do wczorajszej dyskusji w której kolega moje dywagacje duchowe określił: "dewotyzmem, obnoszeniem się z wiarą i klerykalizmem". Słusznie, bo nie wolno z takimi dyskutować. Ja chciałbym głośno krzyczeć, że: "Jezus Jest"...t o coś więcej niż ob n o s z e n i e się z wiarą!
Obudziłem się o 1.30 na końcu tego filmu...podczas trucia przez męża żonę po porodzie z odwiązaniem dziecku pępowiny, aby się wykrwawiło. Na dodatek bestialsko morduje kochanka żony (Murzyna)...po postrzeleniu topi go w kotle z wrzątkiem przyciskając widłami.
Na ten moment z rykiem wprowadzają pijanego mężczyznę, który uciekł z aresztu. Mija pewien czas, a trafiam na ładną, ale kompletnie pijaną dziewczynę, która przeklina z histerycznym krzykiem z powodu złamania ręki.
Wróciłem do pokoju i włączyłem kasetę: "Wybaw nas Panie od zła wszelkiego i obdarz nasze czasy pokojem". W czasie snu ktoś otworzył przede mną księgę z dużymi literami, gdzie przeczytałem: "Oddalenie się Jezusa zbliża do Niego. Jezus odchodzi - ty Go bardziej pragniesz...coś w tym stylu. Tak, Jezu oddalasz się na chwilkę, a wówczas jesteś najbliższy sercu. Zbliżam się do Ciebie narasta tęsknota i poczucie oddalenia.
Wyjaśniają się zarazem słowa Zbawiciela na krzyżu: "Boże, mój Boże czemuś Mnie opuścił". To jest tylko brak poczucia Obecności Boga. Wstałem i poszedłem na oddział (piętro wyżej) z wołaniem: "Ojcze nasz" i "Panie Jezu daj mu jasność, niech zerwie z obłudą w końcu życia".
Teraz wiem, że w tej próbie...sen, myśl i sytuacja muszę natychmiast modlić się za krzywdzicieli. Po uzyskaniu Światła ujrzysz własne grzechy - już jesteś na Drodze do Boga i od ciebie zależy zbawienie, które zapoczątkował Stwórca (wezwanie).
Co do końca oznaczało czytanie księgi w nocy? Dzisiaj niedziela, a ja nie mam chęci słuchać Mszy św. radiowej. Zdziwiony słucham kapłana, który mówi, że najbardziej w naszym zbawieniu przeszkadza d i a b e ł. Pierwszy raz to słyszę w Kościele. Cały dzień będzie trwała pustka duchowa, nie czuje działania szatana, bo wówczas należę do jego świata...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 485
Zaczynam opracowywać ten zapis (08.08.2021), a właśnie do kawy dolałem sobie miodu. Nigdy tego nie czynię...
Ruszam do pracy i krzyczę na wydechu: "Jezu! Jezu! Jezu! Panie daj mi to, co pragnę". Dzisiaj jestem oddelegowany do pogotowia i od rana mogę czytać...relację matki zmarłego kapłana, która często spotyka na jego grobie zapalone znicze i kwiaty.
Wchodzę do kurnej chaty inwalidy. Z jego pokoju wychodzi rząd kobiet. W wyobraźni ujrzałem wszystkie istoty niewidzialne; dobre i złe czekające tutaj i Tam (przy śmiertelnie chorych). Zły nie lubi, gdy zaczynasz dzień z Jezusem...chwila rozdrażnienia, bo nie mogę znaleźć pieczątki.
Teraz jestem w innej kurnej chacie, którą zapamiętałem z wielkiego bałaganu. Tam jest chora dziewczynka. Na lepce siedzi dziadek, który zauważył:
- Pamiętam pana, bo był pan u mnie w nocy...teraz boli mnie noga.
- Nie ważna jest noga, ale dusza!
- Jest taka?...zamknie się oczy i zakopią. Babcia protestuje i mówi, że jest dusza! "Jezu, ale masz wyznawców". Na odchodne otrzymałem miód lipowy. Kupujemy bułeczki do miodu i radość, ponieważ spotykam przyjaciela...psa miśka, któremu uratowałem życie.
Teraz wołam za pracowników przychodni. "Panie przyprowadzam Ci wszystkich pracowników przychodni i proszę, aby ich serca przenikały jedne drugich...aby w swojej pracy kierowali się miłością. Ty, Dobry Jezu możesz to uczynić w jednej sekundzie...niech wszyscy będą jedno. Och, Jezu Nauczycielu Prawdziwy, którego mało słucha, a jeszcze mniej idzie za Tobą. Jezu mój ile obojętności jest do Ciebie. Ile pogardy! Spraw Jezu, aby ci ludzie zrozumieli, że Ty Jesteś Drogą, Prawdą i Życiem...spraw to Jezu. Dziękuję!"
W jednej sekundzie objąłem wszystkich w moim sercu (jak to wytłumaczyć i jakim językiem?). W uniesieniu i z zamkniętymi oczami popłynie moja modlitwa. Zerwany przez pielęgniarkę (wołała do kolegi) ujrzałem inny, piękny świat!
Do pokoju lekarza dyżurnego wchodzi za pacjentka, a ja wskazuję na łóżka i wspólnie śmiejemy się. Wczoraj prawie płakała u mnie z powodu dziwnych prób doznawanych na cmentarzu...właścicielka sąsiedniego grobu ubliża jej przy każdej sposobności bez powodu, a 1 XI robiła to w czasie procesji.
Właśnie 1 XI 1990 w telewizji pokazywano taniec seksualny, a dzisiaj ("musztarda po obiedzie") dano piękny program duchowy (w porze małej oglądalności). Przesuwają się obrazy lampek nagrobnych...pomniki bohaterów. Nagle ujrzałem obraz pomnika najeźdźców, bo mijają lata, wrogie narody godzą się, przyjaźnią...Pomnik Najeźdźców!
W sekundowym śnie trafiłem pod obóz koncentracyjny z drutami pod napięciem. Nie pojechałem do domu na bigos, a przypomniała się zupa zacierkowa, która kojarzy się z ojcem. Zawsze, gdy był zły matka gotowała mu tę zupę!
Niepotrzebna godzina dyskusji z zapartym kolegą. Po co to robię? Dlaczego jestem taki słaby? "Jezu mój, czas tak biegnie bez Ciebie, miesza się ziemia z Niebem...idę do ludzi i pragnę Ciebie. Idę do Ciebie tysiące przeszkód! Jezu mój, Jezu czy kiedyś będę mógł uciec do Ciebie?"
Młoda mężatka płacze z powodu pijaństwa męża, miota się, sama w nałogu nikotynowym.
- Czy pani wie, że Matka Prawdziwa jest przy pani? Dlaczego pani nie jest ufna, dlaczego nie zgłasza się do Niej? Proszę też zwrócić się o pomoc do Boga Ojca. Tak chciałbym przytulić ją do serca...zmęczoną życiem. Dałem jej adres Ojca Pio.
Ponownie dyskutuję z kolegą, który ma drogę życia materialną i w tym znajduje zadowolenie. Tłumaczę mu, że nie można pogodzić ostatecznego dwóch światów: tego z zadowoleniem z posiadania i tamtego z pozbyciem się wszystkiego (to może być tylko w sercu).
- Ja mam wszystko i jeszcze więcej, bo łaskę wiary!
Na ten czas s. Faustyna pisze, że musimy utrzymać ciszę wewnętrzną za wszelką cenę, nie wolno dać się zmącić, stracić równowagi. Cichość, pokora, milczenie, równowaga...to pokój dla duszy!
Zauważyłem, że ludzie cierpiący słuchają mnie z otwartymi ustami. Wielka jest łączność z płaczącymi, cierpiącymi i umęczonymi. To naprawdę inni ludzie. Czy dar wiary nie jest wymodlony przez innych. Bóg Ojciec zasadził małą roślinkę...czy ja nią jestem? Ile w tym udziału innych?
Tuż przed północą mam daleki wyjazd. Przez chwilkę siedzę z kierowcą w ciszy. Moje serce jest przy nim - to dobry człowiek, miał dziewczynę, każdy pragnie mieć kogoś bliskiego. Ja żyję w bliskości Serca Jezusa i ze światem mi źle. Wszystkie chwile przeżyte bez Niego i bez Miłości to czas stracony. "Panie Jezu przyjmij modlitwę przebłagalną za wszystkich, którzy Cię obrażają...Jezu mój najdroższy jak świat się myli".
Mgła, wieziemy pacjenta z uporczywymi nudnościami. Moje serce jest z ludźmi, w sekundowych błyskach łączę się z ich sercami. Dłużej nie wytrzymasz. Zrozum teraz cierpienie Jezusa, który jest z takimi stale ...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 445
W śnie ujrzałem górkę z bawiącymi się dziećmi, pełnymi radości...nazwałem ją: "górką radości". Po przebudzeniu zmieniłem decyzję i pozostałem w pracy: "to dla Ciebie, Jezu . W ciszy serca na dalekim wyjeździe poprosiłem: "Jezu wspomóż najdłużej przebywających w Czyśćcu...wspomóż Jezu razem z Matką u Ojca Prawdziwego...wspomóż też takich z mojej rodziny".
W wielkim pokoju odmawiałem moja modlitwę przebłagalną, a wszystko było przesiąknięte Miłością. W tym momencie odebrałem: "jesteś miły Memu Sercu!" Naprawdę nie wiem skąd, ale odpowiedziałem: "Jezu krępuję się pochwałą!"
Jakby na złość trafiłem na pacjentkę lat 67 z ładnym ciałem...taki wiek, a jaka ponętność. Czekamy na nią w ciszy karetki, a ja chciałbym tak trwać. Personel niecierpliwi się, a właśnie płynie piękna muzyka.
Dalej odmawiam moją modlitwę: "Boże dziękuję Ci za dar narodzin w Polsce, kraju chrześcijańskim...dziękuję Ci za dar wiary z możliwością zbawienia i powrotu do Ciebie!"
Z wielką radością zacząłem pracę w przychodni...z pragnieniem niesienia autentycznej i bezinteresownej pomocy: "Jezu pracuję w Twoim Imieniu". W czasie pracy słuchałem radia, gdzie były spotkania z różnymi kościołami.
Kapłan mówił, że nigdzie w Ewangelii nie ma nic o duszy! "Jezu, Jezu mój, ale masz służących! Ja nie mam duszy!" Wzorowy Kościół Baptystów...zbawiasz się na ziemi, tam nie ma modlitw za zmarłych! "Panie mój, zmiłuj się, dlaczego Twoi wyznawcy tak Cię męczą!"
Nie masz duszy: składasz się tylko z ciała i energii Bożej! Zobacz "delikatność szamaństwa". Bracia odłączeni: "Jezusku, Jezusku...najdroższy Jezu". Tak krzyczę w duszy! Większość moich pacjentów zapomina o duszy i intensywnie leczy ciała.
Słaba, starsza pani leży na leżance, płacze i skarży się na synową, która wyrzuca jej fakt, że jeszcze żyje..."dlaczego nie mogę umrzeć?" Stoję nad nią i w czasie badania mówię:
- Czy wie pani co zrobił Jezus u okropnego Heroda? Czy skarżył się w czasie całej Bolesnej Męki? Gdzie ma pani nabierać siłę? Sam jej odpowiadam: różaniec, pokorne przyjęcie wszystkiego, uciekanie w modlitwę za synową, wszystko znosić!
- Dlaczego dalej, mimo tylu lat stara się pan iść krętą drogą? Nie kwalifikuje się pan do I grupy inwalidzkiej...daj Boże, aby pan jej nie otrzymał!
- W pani wieku grzeszy się pracą! Więcej dobrego zrobi pani modlitwą!
- Pani pragnie zrobić prawdziwe dobro...za zapłatą?
- Zło zwalcza pani złem od 10 lat...jaki efekt pytam?
Radość zalała serce, bo mija 8-godzina bezinteresownej pracy. Ponownie pojechałem pod krzyż i zapaliłem lampkę i niespodziewanie znalazłem się na Mszy św. z moim kapłanem.
W środku obiadu muszę jechać do ciężko chorej pacjentki (nie mój obowiązek!). Uśmiechnąłem się: "Och, Jezu jak ciekawe są Twoje próby! Ćwicz mnie Jezu, ćwicz do końca!"
Właśnie czytają modlitwy za dusze zmarłych, a to nabożeństwo w intencji zmarłego ateisty. Napada mnie zły i wywołuje złość z tego powodu, "przecież miał szansę za życia...miłosierdzie kończy się wraz ze śmiercią!"
"Miłosierdzie nie kończy się ze śmiercią, a dowodem na to jest Czyściec!"...Przecież ty także mogłeś umrzeć wcześniej! Cóż wówczas?...napływa wyjaśnienie!
APeeL
- 01.11.1990(c) Świecący Krzyż...
- 31.10.1990(ś) Odwrócić czas...
- 30.10.1990(w) Tylko Bóg może spełnić nasze pragnienia...
- 29.10.1990(p) W grzechu uciekaj do Pana Jezusa...
- 28.10.1990(n) Podłożem przykazań jest miłość...
- 27.10.1990(s) Jestem prostaczkiem...
- 26.10.1990(pt) Dwie drogi...
- 25.10.1990(c) Światło stamtąd...
- 24.10.1990(ś) Wielomówstwo...
- 23.10.1990(w) Modlitwa cierpiących...