Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

26.11.1990(p) Droga do Nieba to współcierpienie z Panem Jezusem...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 26 listopad 1990
Odsłon: 415

    Minęła północ, wszyscy śpią, a ja podczas cichej muzyki czytam "Dzienniczek" s. Faustyny. W nagłej jasności ujrzałem, że drogą do Nieba są nasze cierpienia - zjednane z Męką Pana Jezusa i przekazywane Stwórcy!

    "Jezu mój, jak bardzo obdarzasz mnie w każdej chwilce życia. Proszę Cię Jezu przypominaj mi, abym swoje cierpienia łączył z Twoją Męką i każdego dnia przekazywał je Stwórcy...łącznie z modlitwą przebłagalną".

   Każdy z nas ma różne cierpienia - niech uczyni to samo! Pomódl się i przekaż Bogu Ojcu wszystko na przebłaganie za grzechy nasze i innych. W ciszy i ciemności odmówiłem moją modlitwę...

   Rano człowiek z trudem wyłania się ze snu, z trudem wykonałem znak krzyża. Kuszenie szatana sprawiło ostrzeżenie, że "nie możemy zachowywać się jak pieski, szczególnie wiedzący, że jest świat nadprzyrodzony ze świadomością rejestracji wszystkiego...w tym naszych myśli".

    Zrobiło mi się strasznie głupio, tym bardziej, że napłynął obraz dwóch piesków próbujących "miłości". "Panie Jezu proszę Cię - w tym nowym roku liturgicznym - o pokój serca i milczenie".

    Tuż przed pracą chciałem wysłuchać nagranej wczoraj Mszy świętej, ale taśma odwróciła się i popłynęła piękna pieśń, śpiewana przez młodzież: "Boże Ojcze chcę uwielbiać Cię dziś (...) Boży Synu chcę wywyższać Cię dziś (...) Duchu Św. racz napełnić mnie, bądź ze mną, kieruj i doprowadź do celu"...

   Radość zalała serce i było mi tak dobrze, że nie "zauważyłem" znajomej, ponieważ chciałem być sam w samochodzie. Za chwilkę pojawiła się próba...utykająca na prawe kolano pacjentka. Zatrzymałem się i zabrałem ją z zawołaniem: "Panie mój, służba u Ciebie nie oznacza bycia z Tobą...to bycie z innym człowiekiem, szczególnie potrzebującym!"

    Dzień pracy nie zapowiadał nic złego, ale około 13.00 spojrzałem na glinianego Jezusa z poczuciem, że jesteśmy razem, a smutek napłynął do serca. Dodatkowo popłynie smutna melodia.

    Dzisiaj dają mi pieniądze, a ja przyjmuję to bez ogródek. Kategorycznie nie biorę od chorej, której pisałem zaświadczenie o zapomogę (zobacz nieskończoność prób)! Na piwo dostałem od malutkiej, starszej kobiety, ale tylko w tym momencie napłynęło, abym nie brał! Zawsze oddaję w sposób niewidoczny, aby uniknąć nieprzyjemnej szarpaniny.

    Dzisiaj nie będę na Mszy św. ale zdziwiłem się po sprawdzeniu słów Ewangelia: Łk 21,1-4 "Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak uboga jakaś wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: Prawdziwie powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie".

   Umęczony wsiadłem do samochodu słuchając pieśni z poranka...w tym momencie odczułem, że Pan Jezus jest z wszystkimi umęczonymi, ale moja radość była pomniejszona o zapłatę! To jest jasne, ale dla zwykłego człowieka niezrozumiałe, ponieważ Pan Jezusa jest z umęczonymi w Jego Służbie, ale ta służba oznacza całkowitą bezinteresowność lub zapłatę określoną w umowie! W domu trafiłem na pocieszenie: żonę przestała boleć głowa (migrena), do tego leżała w moim łóżku i w mojej piżamie. Bardzo to lubię!

   Popłakaliśmy się podczas oglądania filmu "Światełko"; kościół, kapłan, figurka Jezuska, głuchoniema, różne typy ludzkie.

   Zaciekawiło mnie co myśli i czyni ateista "Z dnia na dzień" (Dziennik) Jerzego Andrzejewskiego. Właśnie nudzi się, czyta nawet kicze.

   Podczas oglądania telewizji powtórzy się sygnał - zaproszenie do modlitwy! Musiałem zamknąć oczy, pogłębił się oddech, napłynęło pragnienie pójścia jutro do Komunii św. z poczuciem, że "bycie z żoną jednym ciałem nie jest grzechem".

  "Panie Boże, Ojcze Wszechmogący przyjmij ten dzień mojej pracy razem z Męką Jezusa jako przebłaganie za grzechy braci ziemskich". Popłynęła koronka do Miłosierdzia Bożego...

                                                                                                                         APeeL

25.11.1990(n) Wybierający samych siebie...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 25 listopad 1990
Odsłon: 413

Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

    Dzisiaj są wybory, ale to farsa, ponieważ prezydent jest już zatwierdzony na górze...nie ma żadnego bałaganu. Na mnie dalej napada władza wciąż "ludowa", bo wymyślili, że jestem wrogiem.

   Takich ustalano wg rysów charakteru...szczególnie jeżeli byli nieprzekupni, jasnowidzący, mądrzy i odważni. Takim robiono krzywdę i czekano na reakcję: jeżeli nie przychodzili z prośbą (ukorzeni) musiał ginąć.

    Czerwona mafia dysponowała wszystkim: głupie oskarżenia (niech się broni), ja miałem pisać anonimy (to dobry sposób), dalej było to "podrzucanie świni", nagły wypadek, niesłuszne oskarżenie z uwięzieniem, okradanie w ciągu dnia, pobicie przez nieznanych sprawców, nękania po nocach, psychuszka, a na końcu zabójstwa ("do wora i na dno jeziora"). Nigdzie nie znajdziesz sprawiedliwości.

    Złapałem się na ataku demona, tym bardziej, że w głowie pojawili się koledzy z czerwonej zarazy, a zarazem zapytałem: co dobrego mnie czeka, że Belzebub atakuje z taką mocą?

    Po wstaniu powiedziałem: "niech będzie pochwalony Pan Jezus Chrystus" i przeżegnałem się wodą święconą. W tym czasie ksiądz Józef Zawitkowski piękne i proste mówił: "Jedynym Pasterzem, Królem, Panem nad Panami, Panem Mocnym, Panującym jest Bóg Jahwe. On przekazał władzę Synowi (...) nad żywymi i umarłymi.

    To wieczne panowanie Jezusa ma początek, tu na ziemi....maleńka społeczność jak ziarnko gorczycy rozrośnie się w wielkie drzewo. W tym Kościele będą ludzie dobrzy i źli - jak pszenica i kąkol. Bóg pragnie,aby każdy pracując; w Jego Winnicy był zbawiony - każdemu za pracę daje po denarze.

   Zaprasza wszystkich na Królewską Ucztę, ale trzeba przyjść w szatach godowych z oliwą w lampce...aby każdy czuwał i nie był ospały i gnuśny...aby darów nie zawiązywać w węzełek - tylko pomnażać.

    Przynależność do tego Królestwa powinna być tak cenna jak skarb znaleziony w roli...jak drogocenna perła, ziarno powinno paść na ziemię urodzajną. Królestwo to jest uporządkowane - władzę ma Piotr z kluczami, który wiąże i rozwiązuje...tak będzie aż do powrotu Jezusa.

     Jeden jest chrzest, jedna wiara i Jeden jest Pan, Winny Krzew z nami, latoroślami. Kościół jest Święty, bo jest Chrystusowy. To Chrystusowe Królestwo na ziemi - jest ono w nas. Wielu mówi wierzę, ale... Pan poprowadził ludzi przez Morze Czerwone, ale wielu woli niewolę i śmierć na pustyni z powodu swoich grzechów. Na pomoc! Jezu mój Królu!"

    Jakże biedne są moje koleżanki bez wiary, nie czytające i nie słuchające Słowa. Na ten czas żona powiedziała, że jedna z jej koleżanek stwierdziła, że w chorobie pomagam ja, a nie Matka Boża! Ja w chorobie sam prosiłem Matkę o pomoc...mówię ze łzami w oczach.

   Wcześniej wychodzę, trzeba głosować na ziemskiego "króla". Doczepił się do mnie "towarzysz", holował mnie do kościoła, a nawet tam nie chciał mnie opuścić. Zagrażam władzy ludowej.

   Ewangelia: Mt 25,31-46 Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich (...)".

    Usiadłem na "swoim miejscu" i słuchałem modlitwy za zmarłych. Od demona napłynęło szyderstwo: "stare baby klepią". Ja w tym czasie zawołałem do Jezusa: "Dziękuję Ci, Panie Jezu za wszystko, co otrzymałem i co otrzymuję od Ciebie!"

    Zamknąłem oczy, oddaliłem się od miejsca i napłynął obraz Papieża Jana Pawła II oraz Wałęsy z wizerunkiem MB Częstochowskiej. Ja byłem w środku przepływającej tam dobrej energii. Tych odczuć nie można opisać, bo są to błyski duchowe.

   Dzisiaj pięknie śpiewa chór: "upadnij na kolana ludu czcią przejęty"...przed Monstrancją. O takiej modlitwie...po Eucharystii zawsze marzyłem.

  Jakby na znak podczas wyjścia z kościoła spotkałem niewidomego staruszka...przeprowadziłem go przez przejście. Ten stary człowiek nie wie, że jest moim pocieszycielem. Mówię do niego: "pan jest niewidomy, a ja chcąc oderwać się od tego świata...chcąc ujrzeć coś więcej zamykam oczy.

   Musi pan przyjąć to cierpienie jako dobro płynące od Boga. Dłuższego wyjaśnienia wymagało słowo: "przyjąć" czyli dziękować i ofiarowywać swoje cierpienie związane z tym inwalidztwem. Wskazałem mu na istnienie Królestwa Bożego oraz na nasze zesłanie.

   Spotkałem też udających pijanych, a później zdziwiony czytałem o fabrykowaniu szpiegów. Od szeregu lat widzę ile zbrodni kryje służenie "słusznej sprawie"! Zważ na działanie Boga Ojca, bo zarzut szpiegostwa spowodował moje życiowe zagubienie z ostateczną ucieczkę do Niego!

   Kto mi powie: co jest dobre, a co złe? Tutaj była to wielka łaska Dobrego Boga Ojca. Wybory... ziemskie zmagania "wielkich", którzy mogliby zebrać się w jednym pokoiku i ustalić kto ma reprezentować naród. Ile pieniędzy poszłoby dla biednych...

                                                                                                                      APeeL

 

24.11.1990(s) Jesteśmy uwięzieni w ciele fizycznym...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 24 listopad 1990
Odsłon: 376

         Nagle zrozumiałem, że nasza dusza jest uwięziona w ciele!Nawet napłynęło, że ciało ma wyznaczony bieg, los, schorzenia,ułomności oraz cierpienia", ale dusza wewnątrz ciała jest zawsze wolna...mimo wyznaczenia losu ciała! Z tego wynika, że trzeba dziękować za bycie człowiekiem, ponieważ niewola dotyczy ciała i jest ściśle określona (czasowa).

   Na trwającym dyżurze zrywają do porodu, a w tym czasie z radia popłynie audycja o odwadze! Radiosłuchacze chwalili się swoją odwagą. Tłumaczę kierowcy, że w każdym naszym dziele musi być wzór. Wzorem odwagi na ziemi jest Męka Jezusa, a wcześniej znał cały jej przebieg! Nawet przez chwilkę nie zawahał się, a wiedział, co Go czeka!.

    Podczas samego biczowania wielu skazanych umierało. Człowiek, który to sobie uświadomi nigdy nie będzie mówił o odwadze. Na początku wyjazdu planowałem modlitwę, a wyszło przemówienie. Po powrocie do piwnicznej izby (dyżurki dwóch lekarzy) wszedłem pod kołdrę i przepraszałem Jezusa.

   "Panie Jezu spraw, abym żył w stałej łączności z Tobą...abym każdą czynność rozpoczynał znakiem krzyża (nawet w myślach). Spraw też, abym jednym słowem umiał wyrazić, to co myślę...abym prowadził do Ciebie zagubionych".

   Nic nie dał nam rozwój świata i nowoczesność, ponieważ ludzie nadal cierpią i są jeszcze bardziej oddaleni od Boga. Wszędzie panuje przemoc i fałsz. Nikt nie dostrzega darów jakie otrzymuje. "Ja niczego nie pragnę mój Jezu, Ty Sam Panie mój wykorzystuj mnie i rób to jak zechcesz".

    Wcześniej czytałem o znaku krzyża:

- Czy chcesz umrzeć w Moim Imieniu?

   Nie odpowiadałem, bo nie miałem odwagi bez działania Ducha Świętego...tak było z Apostołami, którzy byli ze Zbawicielem i widzieli cuda. Dopiero Jego działanie sprawiło, że każdy pragnął męczeńskiej śmierci. Zwykła śmierć była dla nich poniżeniem i obrazą Samego Pana, który oddał także za mnie Swoje Życie! Dlaczego boję się oddać moje?

    Za wszystko dziękuj! Jak to wytłumaczyć normalnym ludziom? Każdy z nich pokiwa głowa i puknie się w czoło.

- Dziękujemy za święty obrazek...czy poświęcony? Tak zaczepnie i z uśmiechem mówi do mnie chirurg. Kobiety patrzą na mnie i uśmiechają się. Spojrzałem na wizerunek MB Różańcowej, jakże chciałbym rozmawiać z normalnymi ludźmi o Bogu, Jezusie, Matce, duszy i nieśmiertelności.

   Po chwilce postanowiłem, że nigdy nie wejdę do kościoła bez żegnania się wodą święconą...jej działanie jest podobne do sceny jaką widziałem podczas Komunii św. - wszyscy niegodni odsuwają się. Wielu jakby na rozkaz wyszło, bo Msza św. dla niech się skończyła ("byli w kościele"). 

    Późny wieczór, cisza, wszyscy śpią. Czytam o sprawach duchowych, chwilami mam ucisk w sercu; 

- napłynął obraz ucznia wieszającego w korytarzu szkoły serce z krzyżem i napisem: "a swoi Cię wyrzucili"

- śluby zakonne sióstr po czesku...

- oto zdanie: "Jezus jest źródłem mocy"...

    Przed zaśnięciem napada mnie zły...w klatce piersiowej pojawił się ucisk, a w myślach jego słowa kuszenia o koledze, który chodzi za mną od lat! Złapałem się na tym i zawołałem: "Matko, Matko, Matko, Jezu mój, Jezu mój".

   Ucisk minął po kilku chwilach, złagodniało serce i napłynęła myśl: "taki niedobry, a zawsze żegna się przed spoczynkiem!" To wielka prawda, bo zawsze tak czyni. Jest oczywiste, że robi to mechanicznie...odwraca się, żegna i pada do łóżka zasypiając. "Jezu mój"...sam się przeżegnałem się...

                                                                                                         APeeL

23.11.1990(pt) ZA PRZESTRASZONYCH ŚMIERCIĄ...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 23 listopad 1990
Odsłon: 364

   Przerwany sen, środek nocy - napłynęły przeciwieństwa: Miłość i nienawiść, Mądrość oraz głupota. Czy nie jest tak w życiu codziennym? Początek ziemskiego "młyna" " w przychodni. Babcia dobiła do 83 lat praktycznie zdrowa, ale boi się śmierci i bólu kolana!

- Dlaczego pani nie dziękuje i nie cieszy się każdym dniem? Swoim strachem robi pani zamieszanie i ubliża Stwórcy.

    Córka przytakuje, śmieje się. Wychodzą z pożegnaniem babci: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", a ja odpowiadam głośno i pewnie "na wieki wieków, amen", bo normalni ludzie mój "pochwalony". Jakoś raźniej w sercu.

- Pani nigdy nie zrozumie męża oraz chęć jego picia alkoholu, a zarazem jego cierpienia! Podobnie było ze mną. Żona moja robiła to, co zalecę pani. Proszę wszystko cierpliwie znosić, cały czas modlić się za męża i prosić o odjęcie nałogu czyli cudowne uzdrowienie.

    Wzór postępowania znajdzie pani w przebiegu Męki Jezusa. Niech pani ujrzy Jego cichość, pokorę i cierpliwość...czy odpowiadał złym słowem na złe słowo lub złością na złość? Czy chociaż w jednej sekundzie życia był winny? Jeżeli ktoś znajdzie Jego winę chętnie oddam swoje życie.

   Od tej chwili pani odpowiedzialność jest większa...przyszła pani tutaj na "swoją zgubę", bo takiej rady nie uzyska pani u żadnego lekarza w Polsce, bo wynika ona z łaski mojej wiary.

- Innym mówię, że posiadają dużo więcej niż rodzina z Nazaretu, która pracowała w skupieniu, cichości i modlitwie. To wzór dla każdej rodziny ludzkiej.

   Dzień pracy kończy się, siedzę umęczony. Czy Pan właśnie teraz przyprowadził tę zgorzkniałą życiem kobietę? Przypomniały się słowa prośby do Jezusa: "spraw, abym był Twoim narzędziem...abyś mówił do ludzi przeze mnie". Bóg Ojciec zna nas wszystkich i nasze serca. 

   "Jezu dobry i cichy, Ty pokazujesz, że mamy być pokorni, musimy uciekać przed krzykiem, stawać się malutkimi i zawsze być z Tobą. lub z Matką Prawdziwą! Czy mówiłeś przeze mnie tak jak prosiłem? Ojcze nasz, Zdrowa Maryjo...

Posiedziałem chwilkę w ciszy, bo od 15.00 mam dyżur w pogotowiu (na dole)...modląc się za te rodziny. Podczas podpisywania listy pomyślałem, że wielu lekarzy dubluje godziny, pobiera niesłuszne pieniądze (mimo marnej zapłaty).

   "Cóż cię obchodzą inni, przecież postępując zgodnie z prawem - przy ich machlojkach - jaśniejesz i to szczególnie wówczas, gdy nie wykazujesz im tego!" Postępuję zgodnie z prawem, inni je łamią...natychmiast trzeba głośno krzyczeć i rozgłaszać o nich. Wówczas pokazujemy światu jacy jesteśmy prawi.

   Człowiek nie mający łaski wiary i nie znający działania Ducha Świętego uśmiechnie się. Sam za godzinę będę normalny i wówczas nic, co ludzkie nie dziwi. Właśnie wróciłem z krótkiego i niepotrzebnego wyjazdu. Dzisiaj (19.05.2022), gdy to przepisuję mogę dodać, że Szatan chyba wiedział o moim powołaniu z ujawnianiem tych tajemnic.

    Jak piękny jest każdy dzień mojego życia...z prowadzeniem przez Boga Ojca. Zarazem widzę, że wszystko stworzył doskonale. Własnie czytam o Bożej Rodzinie...

    Betlejem, mieścina, przyjście na świat Syna Bożego, żłóbek...w miejscowości o nazwie Dom Chleba! Tam Bóg Ojciec dał nam Swego Syna ze św. Opiekunem Józefem, cichego i czystego. Niewierny powie, że był czysty, bo stary, a ja przez rok (od 15 - 16 r.) z postanowienia zachowałem czystość.

    W ambulatorium lekarskim próbuję czytać prasę lekarską i pisma medyczne, ale dusza ucieka do Pana Jezusa. W tym czasie trwa zmieszanie ciszy z pracującą monotonnie lodówką, muzyka płynącą przez ścianę oraz dyspozytorka rozmawiająca przez radiotelefon, a właśnie wzywają do zawału serca...

    Teraz wezwany do ambulatorium mówię do młodego człowieka z chorobą wieńcową (widzę go piąty raz w życiu):

- Czego pan się boi? Czy pan jest poganinem, który wierzy, że umrze i go zakopią?

- Zaprotestował ze śmiechem...

                                                                                                              APeeL

22.11.1990(c) Serce w sercach...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 22 listopad 1990
Odsłon: 437

   Zaczynam się nowy dzień życia od pracy w „młynie” czyli w przychodni. Trwa właśnie kampania wyborcza z kłótniami w Sejmie RP. Wydarzenia świata dla człowieka żyjącego w łączności z Bogiem...nic nie oznaczają! Tak to wszystko traktował Pan Jezus...co złego uczynił, że został potraktowany gorzej od Barabasza i Łotra?

   Pacjentka wierząca mówiła o córce, która zmarła niedawno, a teraz „przychodzi", a za życia Bóg był u niej na końcu! Powiedziałem jej, że po śmierci czyli zabraniu ludzkiego ciała z naszym rozumem wszystko staje się jasne, ale nic już nie można uczynić dla siebie!

   Dlatego córka daje znaki: „oto jestem” i prosi przeze mnie w wsparcie duchowe (Msze św. z modlitwami), a także  o cierpienia zastępcze i modlitwę ze środka serca.

   Obcego staruszka załatwiłem jak własnego ojca...chociaż chwalił się, że najwięcej orderów zebrał za Stalina! Łapał mnie za rękę i chciał całować...na dodatek nie przyjąłem zapłaty.

    Natomiast posługujący w moim kościele dotkliwie pobił teściów, a o św. Hostii mówi, że „jedzą jak krowa siano”. Nie mogę tego słuchać, ale różne profanacje są na świecie. Tutaj skierowali go do wykonywania zadania „partyjnego” i nic takiemu nie zrobisz. Cóż da skarga do proboszcza, który zna go, a on jego grzeszki.

    Partia rządzi także w Domu Boga Ojca na ziemi. Tacy są pewni swego, myślą, że nikt tego nie widzi. Ja czuję się niegodny noszenia Monstrancji...widzę chłopców, którzy to robią i kościelnego, który stawia tę  ś w i ę t o ś ć  na Stole Ofiarnym...jak wazon.

  W czasie pracy trafiają się także przyjemności. Oto wchodzi „pierwszoklasistka”...dziewczyna ucząca dzieci w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Myśl uciekła do mojej nauczycielki. Jak wielki to dar autorytet z możliwością zakodowania pewnego wzoru człowieka.

  Koniec. Trzeba nakleić nowe zdjęcie Wałęsy, bo zerwano, ale napływa ostrzeżenie: „nie! Komu się kłaniasz?...cóż obchodzą cię te sprawy, przecież opowiadając się za kimś dzielisz ludzi, dzielisz swoich zwolenników”.

    Moje serce zalała wszechogarniająca Miłość Boża. W myślach krzyczę do ludzi: „Bracia, tutaj przed każdym uklęknę i każdego pocałuję w rękę...przecież wszyscy cierpimy na tym wygnaniu! Nie wolno nam się dzielić”.

    W ciszy odmawiałem modlitwę i przy słowach do Boga Ojca: „dla Jego Bolesnej Męki miej Miłosierdzie" zrozumiałem, że świat jest utrzymywany przez Ojca dzięki takim modlitwom. Z napięcia nie wytrzymuje moje serce i muszę płakać .

   Pan sprawił, że włączyłem II radiową, gdzie była relacja ateistki uderzonej Miłością Jezusa. Od niej popłynęły słowa, że: Jezus raz na zawsze jej wszystko wybaczył i ja także mam wszystko wybaczyć mocą Miłości Bożej.

   Teraz jestem sercem w sercu Niemca, który w starszym wieku musi wyjechać z Polski do RFN-u. Z mojej ojczyzny wyjeżdża też dużo rodaków, a w ich miejsce przybywają Rumuni.  

   To jest szkolenie Boga Ojca, bo dał nam ten kraj, a ktoś wyjeżdża lub przyjeżdża i robi swoją osobą zamieszanie. Najlepiej można to zauważyć na narodzie wybranym, który jest otoczony przez wrogów. W jednej sekundzie napłynęły obrazy Ojczyzny Niebieskiej, w której istnienie mało wierzy.

     Deszcz uderza o parapet, wszyscy śpią, a moje serce zalewają przeżycia duchowe, których nie można wyrazić. ...

                                                                                                                                           APeeL

  1. 21.11.1990(ś) Chce się żyć...
  2. 20.11.1990(w) ZA WIERZĄCYCH POWIERZCHOWNIE...
  3. 19.11.1990(p) ZA TYCH, KTÓRZY NIE CHCĄ SŁUŻYĆ POTRZEBUJĄCYM
  4. 18.11.1990(n) ZA NAGLE ZALANYCH ŚWIATŁOŚCIĄ...
  5. 17.11.1990(s) ZA TKWIĄCYCH NA ROZWIDLENIU DRÓG...
  6. 16.11.1990(pt) Sercem pragnąłem Pana Jezusa...
  7. 05.11.1990(p) Śmierć w cyrku...
  8. 04.11.1990(n) Im dalej - tym bliżej...
  9. 03.11.1990(s) Miód lipowy...
  10. 02.11.1990(pt) Górka radości...

Strona 2116 z 2288

  • 2111
  • 2112
  • 2113
  • 2114
  • 2115
  • 2116
  • 2117
  • 2118
  • 2119
  • 2120

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 271  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?