Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

01.12.1990(s) ZA PACHOŁÓW...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 01 grudzień 1990
Odsłon: 430

    W śnie byłem świadkiem zderzenia pięknego „rządowego” samochodu (szeroki, jasny z szeregiem świateł)...ze zwykłym śmiertelnikiem, który dodatkowo był pijany. Dziwne, bo przy mnie pojawił się Wojciech Jaruzelski...wygasa jego prezydentura (19 lipca 1989 - 22 grudnia 1990).

    Dzisiaj będę miał „przypomnienie” jak żyje człowiek n o r m a l n y. Przyjmuję pacjentów, dyskutuję, robię zakupy, przeglądam prasę, bo pasjonuję się polityką oraz tym, że pan Zdzisław Najmrodzki (Najmro) spokojnie okrada (70 razy) sieć sklepów Pewex, „wydaje” wspólników z MSW, 29 razy ucieka Milicji Obywatelskiej.

    Teraz, gdy to przepisuję (Wielka Sobota 16.04.2022) już wiemy skąd dzieciaczki takich w wieku 30 lat mają wille i Mercedesy. Zdradził to W. W. Putin, a ja już dawno radziłem, aby spokojnie jeździł sobie po świecie i pełen chwały wspomagał potrzebujących. Nie czyta mojego dziennika i dał się nabrać Szatanowi, który podsunął mu władzę nad światem.

   Natomiast Joseph Goebbels, Jerzy Urban, Rzecznik Stanu Wojennego otrzymuje też 13-tą emeryturę i puszcza filmiki obrażające rządzących i wiarę katolicką (przebiera się za biskupów). To zwolennik „kłamstwa powtarzane stają się prawdą”.

   Powinno ogłosić się stan wojenny, skonfiskować majątki pachołkom Moskwy z pozbawieniem ich prawa bycia Polakami. W ich pałacach umieścić ofiary opętanego Wołodii. Proste, proste. To nie jest żaden odwet, ale głoszona przez nich sprawiedliwość dziejowa (wyrównanie krzywd wyrządzonych narodowi lub pewnej grupie społecznej).

    Trwa akcja wyborcza na prezydenta RP. Bezpieka wystawiła uśpionego agenta Stasia (Stana) Tymińskiego pochodzącego ze wsi Tymianki-Pachoły (27 stycznia 1948 r), biznesmena, a w tym czasie nawet budki z lodami nie mogłeś prowadzić.

   To „kandydat znikąd” szczycący się tym, że „jest spoza układu”. Gość przyjechał z tajną teczką jak Leszek Miller z Moskwy. Nazwa wsi dała dzisiejszą intencję modlitewną.

   Żona wyszła wyrzucić śmieci o 20.30, wyglądała bardzo ładnie...w mojej kurtce. Czy to sprawiło zjedzenie przez nas podarowanej ryby? Tajemnica kulinarna: trzeba rzucić na patelnię, nie żałować oliwy i piec na małym płomieniu przez godzinę!

- Szkoda, że oddałeś tę rybę (był drugi ofiarodawca)...

- Nie szkoda, nawet gdybym miał głodować...

   W wyobraźni ujrzałem pacjentkę z rodziną spożywającą tę rybę! Nagle z wielką mocą wróciła do mnie tęskna miłość za Panem Jezusem.

„Jezu, mój Jezu...

Panie Ostateczny i Najdelikatniejszy.

Ty, który patrzysz co zrobię, co mówię i co myślę...

Jezu mój, Jezu.

Ty Jeden możesz sprawić, że moje siły nie zostaną zmarnowane...

Ty wiesz, że nie jestem za odwetem, ale za sprawiedliwością, biednymi i opuszczonymi.

Ty, Jezu...Jezu zawsze byłeś za takimi!”...

    W ręku znalazł się „Dzienniczek” s. Faustyny ze słowami Pana Jezusa do mnie: „za wierność, z jaką towarzyszyłeś Mi w Męce i Śmierci: śmierć twoja będzie uroczysta i będę ci towarzyszył w tej ostatniej godzinie”. Prosiłem o to i Pan Jezus odpowiedział mi w tej chwilce! „Jezu mój, Jezu!”

   Dalej trwała normalna „wolna” sobota. Spożywasz, popijasz, dyskutujesz, śmiejesz się, drażnisz żonę, uciekasz do kuchni, bo tam są jeszcze dwa piwa!

                                                                                                                APeeL

30.11.1990(pt) Andrzejki...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 30 listopad 1990
Odsłon: 409

    Trwa dyżur w pogotowiu. O północy wróciłem od pacjenta z napadem astmy. Podczas zaśnięcia trwały koszmary senne związane z pokazaniem różnych alkoholików z osobistym pragnieniem napicia się alkoholu.

    W przychodni przywitał mnie „czarny dzień”. Właśnie zmarła „święta" babcia...ta, która nie mogła umrzeć, a tej nocy obudziła się, usiadła i poprosiła o oranżadę, wypiła i zmarła. Takie nagłe przejaśnienie jest częste u śmiertelnie chorych. O taką śmierć dla niej poprosiłem Pana Jezusa.

   Trwał napór ludzi, a dzisiaj trafiają się sami mocni, co nie ustępują innym, spieszący się. Tacy ludzie emanują złą energię, którą odbieram. Wówczas mam ucisk w nadbrzuszu, a to sprawia rozproszenia i pracę w niepokoju, a nawet złości (odwrotność działania Ducha Świętego przynoszącego pokój).

   Przyniesiono ryby, poprosiłem, aby przybył ktoś z kim się podzielę. Tak się stało, bo weszła inwalidka, która nigdy nie narzeka, zawsze jest pogodna i cieszy się kątem...traktuje to jako dobrodziejstwo i jeszcze pomaga rodzinie na wsi.

   Bardzo musiałem ją prosić, aby przyjęła ten podarunek, bo mam już podobne w domu. „Proszę nie płacić i nie krępować się”. Najśmieszniejsze było to, że po niej niespodziewanie wrócił ten, który ofiarował mi te ryby – na pewno poznał swoją siatkę! Może pomyślał, że je sprzedałem?

   Dalej mam dyżur w pogotowiu, gdzie padłem nieżywy. Lekarze często umierają z przepracowania. Stała się cisza, kawa, a z radia popłyną piękne słowa o Eucharystii: „Chleb uświęcony...Życiodajna Hostia”. Sam w tym czasie zawołałem: „Spraw Jezu, abym otworzył się cały na Ciebie i na Twoją Wolę”.

   Z DTV popłyną dwa obrazy: wojska nad Zatoką Perską i pomoc charytatywna z RFN dla dzieci w szpitalach radzieckich. Łzy zakręciły się w oczach.

   Na ten czas babcia prawie umiera z powodu duszności sercowej. W tym czasie usłyszałem chrapanie za piecykiem, gdzie spał piesek z otwartymi oczami i głową przy głowie kota. Teraz oglądam piękny film o upośledzonych, którzy prowadzą normalne życie...w tym religijne. Jak wielki jest ich rozrzut...

                                                                                                         APeeL

 

 

29.11.1990(c) Miłosierdzie podstawą wszelkiego dobra...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 29 listopad 1990
Odsłon: 389

    W śnie (błysk) ujrzałem Pana Jezusa stojącego w długim płaszczu, a w tym czasie napłynęły słowa do mnie: "Miłosierdzie jest podstawą wszelkiego dobra"! A jak wyglądał Zbawiciel? Twarzy nie określisz, ale wiesz, że to On i to zdanie jest od Niego! 

   Wizję senną przerwał płacz dzieciątka w ambulatorium pogotowia. Tak chciałem pomóc tej matce, ale trzeba jechać do szpitala (dałem transport). Zapaliłem lampkę i czytałem o obrazie: "Niesienie Krzyża" malarza Pietera Brueghela starszego. Obraz w postaci bukietu kwiatów, a każdy z nich wyrażał jakieś cierpienie.

   Ja w tym czasie w wyobraźni ujrzałem krzyż z małych kwiatków wypełnionych scenami z Męki Jezusa. Krzyknąłem tylko powtarzając: "Jezu, Jezu, Jezu!" i zmówiłem modlitwę.

   Teraz zostałem przeniesiony do dnia śmierci naszej córeczki Marty (Wielkanoc - Dzień Zmartwychwstania). "Panie Jezu, przecież znałeś przebieg naszego życia i cierpiałeś wówczas z nami. Przebacz mi wszystkie grzechy"...

  Nie napływało przebaczenie - muszę jeszcze coś dokonać, jeszcze jest czas na miłosierdzie...może będę musiał oddać życie za Jezusa? Teraz daję rady duchowe skołowanym chorym...

- Proszę nie krytykować sąsiadki ateistki, ale modlić się za nią z ofiarowaniem w jej intencji cierpień zastępczych oraz Eucharystii. grzeszników niż o nas! Po czasie zobaczy pani cud, bo ona nie wybiera Boga, ale Bóg ją! To jest tajemnica...

- Mordercy nie wolno zabijać, mordercy przebywają także w Czyśćcu!

- Łatwo jest mówić wierzę, ale w momencie wyznania wiary jest już gorzej. Trzeba powiedzieć "Jest Jezus, Jest Matka, Jest Bóg...są także złe siły niewidzialne!"

   Wracam z obiadu (na dole przychodni była stołówka dla oddziału wewnętrznego) odmawiając "Ojcze nasz"...tak chciałbym znaleźć się w jakiejś ciemnicy, ale już napadają mnie "spóźnieni" pacjenci (wielu tak przychodzi, aby nie czekać)!

   Jest drugi lekarz, żadnego nie przyjąłem. Zimno, ciągle pada, wiatr...dom to namiastka nieba na ziemi! Czytam piękny wiersz Beaty Obertyńskiej o zesłaniu na Syberię. Wejdź i zobacz obrazy skazańców idących do pracy przez aleję z trupami na śniegu.

- Dlaczego ludzie za nic nie dziękują? Jakże tam cierpieli, jak wielkie było ich zniewolenie!

    "Panie Jezu nic nie może mnie przestraszyć - z Tobą zawsze będę wolny. Niewola ciała nie oznacza wtrącenia do więzienia, a nawet przykucie do ściany celi. Z Tobą mój Jezu zawsze jestem wolny!"

    Czy można coś planować, bo na koniec tego dnia w ręku mam książkę: "Moja wizja świata" Pierre Theilhard de Chardin, ale to język bardzo trudny, jakże inny od "Dzienniczka" s. Faustyny.

    "Boże Ojcze! Przekazuję Ci ten dzień mojej pracy, dołącz go do Męki Pana Jezusa"...

                                                                                                                     APeeL

28.11.1990(ś) Jezus jest pośród nas...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 28 listopad 1990
Odsłon: 388

   W lodówce znalazłem część spleśniałego kurczaka. Z żoną stwierdziliśmy, że każe z nas miało wielką chęć na niego i tak zostawialiśmy jeden drugiemu! Ruszam do pracy, a z włączonego radia płyną słowa o "świętych i czcigodnych rękach Pana Jezusa".

   Pacjent podarował mi fifkę (szklany ustnik do papierosów), którą przywiózł z krainy hucułów (górali z Ukrainy)...przekazałem ją matce koleżanki lekarki. Czy wiecie jak pozdrawiają się hucułowie? "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus".

   Trwa napór ludzi. Wchodzi babulinka 87 lat...prawie ś w i ą t e k. "Panie przyjmij moją pracę, dołącz ją do Męki Jezusa".

- Proszę zobaczyć...niektórym Stwórca daje na ziemi wszystko i nudzą się! Czy Pan nie mówi przez to, że "nie znajdziesz zadowolenia poza Mną".

- Nie mogę pani wytłumaczyć, co oznacza pokój Boży. Może przepłynął by na panią przez dotkniecie. Właśnie w wyobraźni widzę obraz tęczy, która nas łączy!

   Teraz przyjmuję schorowaną młodą kobietę "z mojej wsi" (dziadek z W-wy kupił tam gospodarstwo i umarł). Wypełniłem jej na maszynie wniosek na rentę oraz skierowanie do sanatorium...dałem pełne zwolnienie lekarskie (niezdolna do pracy). To nie moje zadanie, ale nie chcę, aby krążyła.

- Czy pani wie, że pomogła pani Matka Boża, ale ona zaśmiała sie, bo nie słyszała o czymś takim!

 - Nagle owdowiałej radzę, aby w swoich problemach zwracała się do Matki Bożej.

   W wielkiej radości i dziękczynieniu Panu Jezusowi szedłem na obiad (w piwnicy jest stołówka dla oddziału wewnętrznego)...z poczuciem otrzymania tak pięknego zawodu w którym mogę pomagać.

   Nagle napływa: "czy chcesz oddać za Mnie życie?" Większość ludzi boi się śmierci - to normalne, a wszyscy męczennicy pragnęli oddać życie za Jezusa. To największy dar na ziemi - oddanie życia dla Jezusa!

  W sercu nie odpowiadam na pytanie...może oddałbym w pełni telewizyjnych reflektorów, po burzliwej konferencji z zapytaniami: "czy jestem normalny?" Jeszcze jestem za słaby, aby oddać życie dla Jezusa.

    Teraz jadę do umierającej "świętej" babci. Włączyłem kasetę, gdzie padły słowa, że: "Jezus jest pośród nas". Z tego wynika moje pragnienie pracy bezinteresownej, bo dodatkowa zapłata jest grzeszna i kasuje bezinteresowność z późniejszym wynagrodzeniem.

   Zapłata, którą daje Pan Jezus jest zawsze piękna i zawsze inna. Nie wytłumaczysz tego zwykłemu człowiekowi, który często pracuje w złości, z obowiązku i za zapłatą jak najemnik!

    Podczas powrotu prosiłem Zbawiciela o ulgę w ostatnich godzinach życia dla właśnie odwiedzonej "świętej" babci. Nagle znalazłem się w sercu mordercy nieletnich chłopców. To przykład człowieka dla którego nie już przebaczenia, ale Pan Jezus czeka na jego drgnięcie w sercu, jest przy nim i cierpi razem z nim (tak, jak jego matka i ojciec).

   Z kasety płynie piękny śpiew: "Błogosław duszo moja Pana. Jezus jest pośród nas, obecny w Duchu Swym"...łzy zalały oczy. Później Teraz rozmyślałem o błędnym determinizmie, na dowód którego wypełniały się Objawienia w Fatimie. Niepotrzebnie wdałem się w głupie dyskusje polityczne. Jakże trudno jest oderwać się od ziemi.

   W ciszy trafiłem na audycję radiową, gdzie padną słowa po czesku: "wasze cierpienia połączone z Męką Jezusa wydadzą owoce duchowe (mistyczne)!" Naprawdę, aż trudno uwierzyć w to wszystko! Dlaczego człowiekowi "duchowemu" nie wolno dyskutować?

   Odpowiem jako lekarz: w czasie rozmów i dyskusji, a nawet kłótni wydziela się adrenalina, która powoduje: zdenerwowanie, drżenie mięśniowe, trudność w skupieniu myśli, pisaniu, niemożności przejścia do własnego wnętrza ("zamknięcia się").

    "Panie Jezu, ja jestem taki słaby...odejdę od ciebie na chwilkę i wpadam w błoto! Panie Jezu bądź ze mną cały czas!" Nagle napłynął pokój i radość z dobrymi myślami, że to są bracia, trzeba być delikatnym, każdemu podawać rękę.

    23.30 w modlitwie przebłagalnej przekazuję mój dzień pracy. Teraz patrzę na Wizerunek Jezusa Miłosiernego i wydaję jęki: "Och, Jezu! Och, Jezu!" W tym momencie przypomniała się umierająca babcia: "Jezu Miłosierny zabierz Twoją sługę...przecież tę książeczkę otrzymałem właśnie od niej. Zabierz ją do Siebie, spraw, aby już nie cierpiała".

                                                                                                                 APeeL

27.11.1990(w) Niewielkie światełko z nieba...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 27 listopad 1990
Odsłon: 388

   Tuż po północy czytałem pismo medyczne, ale tęsknoty duchowe skierowały mnie ku cierpiącym...właśnie przypomniała się ostatnia pacjentka...

- Chwaliłam pana w szpitalu i mówiłam, że wielu jest niegodnych umyć panu nogi. Wówczas poczułem się nijako i powiedziałem, że nie lubię pochwał. Ponieważ była przestraszona zaleciłem jej szukanie pokoju w Jezusie i nie walczyć ze światem!

   Teraz "ujrzałem" Pana Jezusa myjącego nogi swoim uczniom. Jak wyjaśnić komuś na czym polega wiara? Jak powiedzieć, że cały czas żyję w łączności z Jezusem i wszystko widzę z Jego strony.

   Większość patrzy od strony świata, a powinniśmy ujrzeć wszystko od Boga. Pomyślałem i tak mi się wypowiedziało, że jestem niewielkim światełkiem...od Boga! Nagle zrozumiałem jak wielki jest to zaszczyt! Przeważnie mówimy: "światełko do nieba", a tu odwrotnie...

   "Panie Jezu podtrzymuj we mnie to światełko!" W środku nocy, w ciszy i ciemności zacząłem wołać z ramionami wzniesionymi do Boga: "Ojcze mój, któryś jesteś w Niebie"...mówiłem to wolno i z dostojeństwem aż ramiona stały się ciężkie. Usiadłem odmawiając modlitwę przebłagalną.

   Położyłem się obok żony i z płaczem wołałem: "Matko! Ty byłaś na ziemi, miałaś ciało i wiesz, co oznaczają ludzkie pragnienia i pokusy. Dlatego rozumiesz jak trudno jest utrzymać czystość.

    Tuż przed zaśnięciem poprosiłem Pana Jezusa, aby nie dawał mi jawnych znaków, których potrzebują inni. Chciałbym tylko poznać miejsca, gdzie był i gdzie działał. To spełni się po latach (przepisuję 25.05.2022 r.)...ktoś zostawi dla mnie w kościele książkę "Oczami Jezusa" C. A. Amesa.

   Teraz w czasie snu prowadzę normalne ż y c i e...znalazłem się pod zamkniętymi drzwiami gabinetu lekarskiego kolegi, który został zamordowany. Dzisiaj wiedziałbym, że prosi o wsparcie modlitewne.

    Później trafiłem do jakiegoś biurowca z różnymi pokojami i dużą salą, gdzie wierchuszka lekarska żartowała, że każdy ma swoje miejsce na ziemi...dla niego najlepsza jest szubienica! Śmieli się z puszczaniem oka. Przebudził mnie mężczyzna z ławki w kościele, którego twarz zmieniła się w demoniczną! Takie wędrówki duchowe opisane są w książce "Eksterioryzacja".

   Ponownie mam ciężki dzień pracy...wpadła butelka spirytusu i kawa. Pieniądze wymęczonej chorobami i wizytami u lekarzy włożyłem do wypełnionej jej dokumentacji. To moja największa radość; bezinteresowna pomoc! Wówczas proszę, aby dziękowano Bogu z prośbą o dalsze prowadzenie sprawy!

    W "Dzienniczku" s. Faustyny tafię na słowa: "Jeżeli oddam posługę ciężko choremu, to Jezus uzyska większą pociechę niż z mojej modlitwy!" W ułamku sekundy zrozumiałem wielki sens mojego zawodu. Zawsze przed pracą muszę przekazywać mój wysiłek Jezusowi (uświęcić) i nie martwić się zmęczeniem oraz brakiem modlitwy. Ta praca - ofiara to coś lepszego niż modlitwa...

 Przy okazji tak cierpiącym wskazuje na Pana Jezusa, aby dołączyli swoje cierpienia do Jego Bolesnej Męki! Chwilami napływało wzmacniające uniesienie, co po latach okaże się działaniem Ducha Świętego.

  Pracę skończyłem o 16.00 całkowicie wyczerpany. Pod sklepem poczułem zapach chleba, a sercem znalazłem się na Ostatniej Wieczerzy, gdzie Pan Jezus: "wziął chleb w Swoje Święte i Czcigodne Ręce". Tak Pan Jezus podziękował mi za pracę, a łzy zalały oczy. Dodatkowo w domu trafiłem na piosenkę: "Tyle jest serc wciąż czekających na Ewangelię".

   Przejrzałem dziennik literacki Jerzego Andrzejewskiego: "Z dnia na dzień". Ateizm to duże nieszczęście, męczysz się, niekiedy brak sensu życia, musisz martwić się o ułożenie każdego dnia życia. Mnie to układa Pan i pomaga w zadaniach.

   Z Panem Jezusem nigdy się nie znudzisz! Późno, oglądam film, a żona zerwała się i na kolanach pod kołdrą odmówiła modlitwę. W filmie demonicznym czytano słowa Ewangelii. W stanie normalnym przekazałem Stwórcy mój dzień pracy z prośbą o przyłączenie go do Męki Jezusa...

                                                                                                         APeeL

  1. 26.11.1990(p) Droga do Nieba to współcierpienie z Panem Jezusem...
  2. 25.11.1990(n) Wybierający samych siebie...
  3. 24.11.1990(s) Jesteśmy uwięzieni w ciele fizycznym...
  4. 23.11.1990(pt) ZA PRZESTRASZONYCH ŚMIERCIĄ...
  5. 22.11.1990(c) Serce w sercach...
  6. 21.11.1990(ś) Chce się żyć...
  7. 20.11.1990(w) ZA WIERZĄCYCH POWIERZCHOWNIE...
  8. 19.11.1990(p) ZA TYCH, KTÓRZY NIE CHCĄ SŁUŻYĆ POTRZEBUJĄCYM
  9. 18.11.1990(n) ZA NAGLE ZALANYCH ŚWIATŁOŚCIĄ...
  10. 17.11.1990(s) ZA TKWIĄCYCH NA ROZWIDLENIU DRÓG...

Strona 2115 z 2288

  • 2110
  • 2111
  • 2112
  • 2113
  • 2114
  • 2115
  • 2116
  • 2117
  • 2118
  • 2119

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 200  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?