- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 919
Po przebudzeniu ujrzałem, że żona już nie śpi, jest widno, a słoneczko rzuca piękny cień palców z drewnianej figury Pan Jezusa. Mam chęć przeżegnać się, ale ze wstydu robię znak krzyża na czole żony...uśmiechnęła się, a ja pocałowałem jej spracowaną dłoń, napłynęło dobro i pokój.
Dzisiaj mam wielkie pragnienie, aby cała rodzina była razem na Mszy św. z przyjęciem św. Hostii. Podczas golenia zastanawiałem się: jak pielęgnował ciało Pan Jezus, bo jako Bóg był równocześnie człowiekiem. Dotychczas Żydzi nie mogą tego przyjąć, bo Zbawiciel miał być wg ich wyobraźni, a nie wg Mądrości Bożej. Niech opiszą na kogo nadal czekają i jak ma wyglądać?
Zbliża się śniadanie, ale przeważa chęć słuchania transmisji Mszy św. radiowej, gdzie ks. Zawitkowski czyta strofy z wierszy Adama Mickiewicza, gdzie Maryję nazywa "Białą Gołąbką". Łzy zalały oczy: ”Jezu, Jezu, Jezu!” Kapłan mówił też, że mamy być solidarni w dobrym i nie możemy się tego wstydzić.
Podjechaliśmy do obcego kościółka, gdzie żona usiadła pod figurą Pana Jezusa...jakże piękne miałaby zdjęcie. Lud śpiewał, a ja odmawiałem „Ojcze nasz" i poprosiłem Matkę z Dzieciątkiem w intencji zmarłego z powodu narkotyków lekarza Krzysztofa P…
„Matko przelej na mnie część jego grzechów - to moja wina, bo grałem z nim w karty i piłem wódkę.” Przypomniał się epizod z naszego życia, gdy był skacowany i bez pieniędzy, a ja dałem mu „klina”. Podziękował mi za to ze słowami: „nie zapomnę ci tego do końca życia!” W jego intencji i intencji drugiego, podobnie zmarłego kolegi przyjąłem Eucharystię i skuliłem się w sobie płacząc...ze słowami: „nie było miejsca dla Ciebie”.
Tak, bo nadal nie ma miejsca w naszych sercach dla Pana Jezusa. Zły pod różnymi postaciami próbuje rozbić Jego Królestwo Boże, ale ja jestem dowodem na to, że nie zostanie pokonane! Stale będą powoływani nowi wyznawcy, nowi apostołowie chętni oddać swoje życie dla Boga Objawionego! Czy jakiś „ziemianin” odda dobrowolnie swoje życie w obronie głoszonej idei...na dowód jego prawdy!
Najgorsze jest to, że ludzie często oceniają Boga…kompletna marność i nicość („mniej niż zero”) ocenia Świętość, Światłość, Nieśmiertelność i Wszechmoc! Zobacz zaślepienie zwykłego śmiertelnika, który wyznawcę „Tego, Który Zbawia” określa mianem „zabobonnego głupca!”
Wraca film o małym Jezusie, gdzie pięknie pokazano sceny z cierpień: chłopczyk zamyka oczy, a łza płynie po policzku, twarz w dłoniach, modlitwa z czołem przyciśniętym do ściany lub podłogi. Trudno nie płakać. Później w dzienniku wieczornym dobrze ubrana pani z mężem powie, że jest zbyt dużo programu religijnego, a bębnią o tolerancji.
Zapomniała biedaczka, że Męka Jezusa dała jej dwa wolne dni od pracy! Ja na ten moment próbowałem otworzyć alkohol, ale od Anioła napłynęło słowo: „nie!". Ponadto trafiłem na zakrętkę nie do pokonania z ponownym wskazaniem na modlitwę!
W ręku znalazł się „Dzienniczek” s. Faustyny z moimi refleksjami: żyj tak, jakby to był twój dzień ostatni...wykorzystuj najmniejszą chwilkę życia dla Chwały Boga, bo od Niego wszystko zależy!
W gwarze rodzinnym, przy telewizorze modliłem się za zmarłych: „Jezu, Jezu gdyby ludzie wiedzieli jak cierpią te dusze! Matko Miłosierdzia, Jezu Chryste, Ojcze Przedwieczny przyjmijcie moją modlitwę przebłagalną za tych, którzy w życiu ziemskim unikali i śmiali się z modlitwy.”
Z płaczem uciekłem do ciemnego pokoju, padłem na kolano z twarzą w dłoniach. W tym wielkim uniesieniu zły podsuwał rozmyślania...o uzdrawianiu w Imię Jezusa! Zobacz demoniczne „dobro", które miało przerwać - modlitwę przebłagalną za zmarłych - najwyższe i prawdziwe dobro!
Jeszcze raz podszedłem do butelki, ale nie pokonałem nakrętki! Czy gwinty przy butelkach powinny być tak mocne? Następnego ranka stwierdziłem, że butelka była otwarta...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1000
Tuż po północy oglądałem Pasterkę z Watykanu...z refleksją, że Bóg pragnie piękna naszych dusz, a często nad liturgią dominuje celebracja. Po przebudzeniu o 5.30 usiadłem w ciemności i rozmyślałem o Panu Jezusie, który jest delikatny w sprawie umartwień, ponieważ zna nasze słabości.
Namówiłem żonę do wspólnego pójścia na Mszę św. Podczas nabożeństwa napływały sekundowe błyski w duszy wywołujące łzy. Z serca wyrwał się krzyk: „Jezu, Jezu jakże chciałbym nieść Ciebie w swoich dłoniach i pokazywać wszystkim...mówić o Tobie prosto do ludu."
W czasie podniesienia nikt nie zadzwonił (brak ministranta)...znowu dusza zawołała: ”Jezu! tyle darów dałeś każdemu, a nikt nie chce służyć Ci...właśnie dzisiaj!" Nawet pojawiło się pragnienie takiej pomocy kapłanowi podczas Mszy św. To wielka łaska, bo m. in. chronisz św. Hostię przed upadkiem na ziemię!
W domu trwało rozdrażnienie, bo żonie nic nie wychodziło z przygotowaniem pokarmów. „Panie Jezu nie pozwól nam zdenerwować się”, przeżegnałem się, a kuchnię wyświęciłem...pocałowałem żonę w rękę, a ona uśmiechnęła się.
Serce zalała radość i pokój, wróciło ukojenie i chęć postu. Duszę przenikło zdanie z transmisji radiowej nabożeństwa: „narodziłeś się z Boga!” Popłynie piękne kazanie o Jezusie: „Tylko Tyś jest Święty”, a dzisiaj jest rocznica przybycia Jego na ziemię...”Jezu mój, teraz idę za Tobą i służę Ci...właśnie teraz jestem z Tobą Jezu, Jezu, Jezu mój.”
Teraz w ciszy napływa natchnienie, aby odmówić litanię do św. Józefa...dodałem do niej litanię do Serca Pana Jezusa oraz modlitwę przebłagalną „za pijaków” oraz „za tych, którzy nie uznają Pana Jezusa”. Ta modlitwa miała wielką moc, bo aż trzy razy była przerywana snem z koszmarami...w tym ujrzeniem faceta z kolorowym kondomem na głowie!
Na spacerze z żoną mówiłem o Jezusie, bo nikt o Nim nie pamięta, a ludzie wokół są tak obdarowani! Najlepiej można ujrzeć to na dzieciach mających wszystko, bo biedne odkładają dla mamy kawałek otrzymanej czekolady.
Żona była uciskana w szkole przez dyrektorkę komunistkę, a teraz dała za nią na Mszę św. Tak jest, że niezasłużone cierpienia spadają na nas przez ludzi, którzy są tylko wykonawcami decyzji Boga Ojca.
Nagle pojawił się mój przyjaciel „kulawy misiek”...obaj cieszyliśmy się z tego spotkania...on skakał i udawał, że gryzie moje palce. Podczas przechodzenia trzech drabów schował się za mnie! Moje oczy zalały łzy, objąłem jego głowę i poczułem serce: brak własnego lokum i pożywienia, stałe niebezpieczeństwa, zimno, wolność, ale bez poczucia pewności. Nakarmiliśmy go…
W TVP była rozmowa z Żydem: chwalą Boga Ojca, ale nie uznają Pana Jezusa...jakże chciałbym z takimi rozmawiać. Nagrałem piękną audycję radiową o Maryi i Józefie...tak podaną, aby nikt nie słuchał!
Dalej serce zalewała obecność Pana Jezusa...nawet wołałem: „Jezu, Jezu mój, jak straszne jest nasze wygnanie!” Wzrok zatrzymała biała serwetka na talerzu, a to skojarzenie z Ołtarzem Świętym wywołało dodatkowe cierpienie.
W nagłej jasności ujrzałem moją posługę lekarską: muszę leczyć równocześnie duszę każdego pacjenta...poprzez moc płynącą od Prawdziwego Lekarza. Problem uzdrawiania nękał mnie wcześniej, ale nie śmiałbym prosić o ten dar!
- Proszę Cię Jezu wyjaśnij mi to!
- Uzdrawianie będzie odbywało się przez dotykanie głowy chorego, a formuła będzie wypowiadana z serca i tylko w myśli: „bądź uzdrowiony w Imię Jezusa!...jeżeli przyjmiesz ten dar uczynisz wiele dobra szczególnie dla chorych dzieci!"…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 918
Wigilia
Wciąż zadziwiają mnie sny do przodu: właśnie spotkałem kolegę i to w miejscu, gdzie miał dopiero trafić karetka rano. Nawet widziałem jak badał u chorego „objaw oponowy” (zginamy wówczas głowę do klatki piersiowej). Każdy lekarz czyni to schematycznie, a chirurdzy obowiązkowo.
Dzisiaj, gdy to przepisuję 06.01.2018 kolega jest już w zaświatach...szkoda, że - tak jak mój brat - na koniec żywota zapisał się do gnijącej PZPR. Kilka razy byłem za niego na Mszy św.
Z radością wyszedłem po chleb nasz codzienny, a myśl pobiegła do Dobrego Boga, który na tym zesłaniu daje nam wszystko potrzebne do życia. Nasza dusza „za karę” (grzech pierworodny) została dołączona do "mięsa i kości" - z możliwością uwolnienia i powrotu z tej niewoli - po śmierci!
Zarazem nasze ciało jest cudem stworzenia, a potwierdzam to jako lekarz. Nie mogę zrozumieć dlaczego nadal szuka się łącznika pomiędzy małpami, a człowiekiem...traci się tylko czas, bo to "odkrycie" nic nam nie da. To podsuwa Szatan, który zna prawdę. Rozum mamy po to, aby odnaleźć Boga Ojca, a nie wymyślać naszego pochodzenie.
W radości odmawiałem modlitwę przebłagalną „za rozłączone małżeństwa” z którymi zetknąłem się w moim życiu. Jakże chciałbym przytulić ich od Boga, być mediatorem, który sprawia połączenie ich rąk. Ile mielibyśmy wspólnej radości, nie wspominając o ich skołowanych dzieciach! Pomyślałem też o kierowcy za którego przyjąłem Eucharystię, ponieważ nie lubi mnie i moich poglądów.
Żona wróciła w czystości z kościoła, napłynął obraz św. Rodziny z „anielskością” św. Józefa, który był z Maryją całe życie! Na ten moment do mojego mieszkania w bloku przybył pacjent z żoną...po wniosek do sanatorium! Powiedziałem, że w domu nie przyjmuje pacjentów, a dzisiaj "Pan Bóg dał mi dzień wolny od chorych"...
Z uśmiechem tłumaczyłem mu, że uległ pokusie...wskazałem na żonę, która kocha go i nie chce, aby umarł! To ludzie trzeciego wieku, pragnący zdrowia ciała i przedłużenia życia! Gdyby przyszedł biedny -a taki nawet nie ma w czym jechać do sanatorium - pojechałbym własnym samochodem do przychodni i wypisałbym mu to skierowanie!
Naraziłem się córce za krytykę Michała Anioła, który kaplicę Sykstyńską wymalował nagościami. Sam w końcu życia stwierdził, że wszystko, co robił miało mały sens...dopiero wiara w Jezusa uwieńczyła życie wykonaniem Piety!
Łzy zalały oczy podczas oglądania filmu o małym Jezusie, a tuż przed Wigilią serce zalała tęskna miłość za Zbawicielem, której nic nie może ukoić. W takich momentach staję się nieobecny dla otoczenia. Chwyciłem twarz w dłonie, bo odczułem smutek Pana Jezusa o którym właśnie teraz nikt nie pamięta.
Wszystko zasłaniają stoły pełne jedzenia oraz prezenty i tak jak w tamtym czasie: "nie ma miejsca dla Ciebie". Nawet spowiedź i Komunia św. to pocieszenie dla nas! Całkowicie straciłem chęć do picia i jedzenia.
Wsiadłem w samochód i pojechałem zapalić dwa nowe znicze pod "moim" krzyżem. Dopiero w tym momencie do serca wróciła radość oraz miłość do rodziny, pokój i ufność: „Panie Jezu przyjmij moją pamięć jako przebłaganie za letnich katolików!"
Po kolacji córkę opanowała nagła złość i krzyczała bez powodu, a ja uciekłem do ciemnego pokoju ponownie wołając: „Jezu mój, Jezu! Wokół zastawione stoły, dyskusje i kłótnie. Kto Ciebie Jezu może pocieszyć? Za nic dajesz nam wszystko! Tyle prezentów, a rodzina zniechęcona."
Na ten moment płynie relacja - o uwięzionych w Sowietach oficerach, o naszej wierze i Wigilii oraz o Panu Jezusie - tego, który to przetrwał i teraz jest kapłanem. „Jezu! Ty nic nie miałeś, nawet uczniowie Cię zawiedli. Teraz masz mnie...czy będę Ci wierny?”...
Dzisiaj, gdy kończę przepisywanie tego świadectwa wiary (06.01.2018) z radia płynie piosenka śpiewana przez Annę Jantar ze słowami Pana Jezusa do mnie: „jeszcze dzień, jeszcze dwa, a będziesz mój”...
ApeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 812
W śnie wynoszą zmarłego sanitariusza ze sklepu mięsnego „jako kupę mięsa”, a ja wiem, że Zły pragnie odciągnąć mnie od modlitwy za niego! Wielu tak czyni i modli się tylko za dobrych. Dzisiaj, gdy to przepisuję posłanki w Sejmie RP (styczeń 2018 r.) żądają zabijania dzieci nienarodzonych określając je „zlepkiem komórek” (Nowacka)!
Podczas modlitwy przebłagalnej za jego duszę przypomniała się jego matka, która śpiewała w chórze kościelnym. Modlitwę przerywa napad kolki nerkowej u młodego mężczyzny z czuwającą nad nim żoną. Wcześniej było odwrotnie, bo ona miała kamicę pęcherzyka żółciowego (wówczas też trafiła na mnie)!
Odmówiłem przyjęcia gratyfikacji, bo „dzisiaj jest dzień święty”. Podczas oczekiwania na efekt zastrzyku dalej czytałem książeczkę Cliffa Richarda „Ty, ja i Jezus”, gdzie są rady z Apokalipsy św. Jana: trzeba stać się gorącym w wierze (nawróconym), kupić u Jezusa „złoto oczyszczone”, przywdziać „białe szaty” (czystość), a oczy przetrzeć „balsamem”, aby ujrzeć!
Nasze serca biją w jednym rytmie, bo nie ma nic ważniejszego od Jezusa. Trzeba wykorzystywać każdą sposobną chwilę, aby mówić o Nim. On zawsze żegna się, a ja zawsze proszę Ducha Św., aby „mówił przeze mnie”...trzeba być przy tym delikatnym i nie udawać wiedzącego wszystko.
„Panie Jezu Chryste! Daj mi Twoje Serce, Twoje Słowa, Twoją moc, pokorę, cichość i delikatność. Daj mi Jezu, mój Panie, Przyjacielu, Towarzyszu i Zbawicielu”…
Podczas powrotu do domu skręciłem po róże dla żony od Matki Bożej za roraty. Przy okazji zapytałem kwiaciarkę: naprawdę nie miała pani czasu iść do spowiedzi przez handel kwiatami? Ja myślałem, że pani służy, a pani pracuje tylko dla pieniędzy! Co będzie, gdy w nocy przyjdą po duszę?
Jakże piękna jest miłość małżeńska, wspólne śniadanie na białym obrusie i kawa. Dalej trwała modlitwa przebłagalna za duszę sanitariusza. W drodze do kościoła na 12.00 wstąpiłem do kwiaciarni zwrócić dług. Poprosiłem Ducha Świętego o jedno zdanie dla tej pani. Powiedziałem jej, że nie ma Boga o imieniu Jehowa!
Przed spotkaniem z Panem Jezusem w Eucharystii czytałem zdania z różnych modlitw, a moje serce przeszyła tęsknota pomieszana z radością z powodu daru posiadania kościoła „Panie spraw, abym jaśniał w Twoim Imieniu. Panie spraw, abym kochał Twoim Sercem.”
Teraz oglądam film o małym Jezusie, który był śledzony i czyhano na Jego życie od urodzenia. Cóż oznacza moje cierpienie! To wielka łaska, bo doznajesz udręk, które przechodził Sam Zbawiciel! Późno. Kończę pisać list do „brata odłączonego” (nie ma u nich Eucharystii), a to zamyka dary Ducha Św.
Mam też przeczytać „Dzienniczek” s. Faustyny, gdzie trafiłem na słowa: "O Hostio św. zdroju Bożej słodyczy. Ty dajesz duszy mojej moc /../.” Jak bliska mojej duszy jest Faustynka...sam z siebie nic nie znaczę, nawet nie mogę wymówić św. Imienia Jezus! Gdy nadchodzi zniechęcenie - wówczas to poznajemy!
W takich momentach czujesz, że nie ma Boga, a nawet stajesz się nienawistny w stosunku do wiary - stąd prawdopodobnie biorą się śmiertelni jej przeciwnicy! W takich momentach modlitwa kierowana do Jezusa i Boga ma większą wartość...niż modlitwa dająca pociesznie. Wyobraź sobie, że jesteś panem pracowników - część pracuje, czeka na twoją kontrolę i pochwały...część pracuje niezależnie od kontroli i pochwały, a ci są pewniejsi.
Faustynka pisze, że walcząc z pychą modli się z czołem na ziemi. Położyłem się w kuchni (nie mam swojego pokoju): „Panie Jezu, spraw, abym nie był pyszny!" Zgasiłem światło i tak trwałem, a w tym czasie weszła córka, zapaliła światło i przestraszyła się.
Przed północą moje serce zalał ból Serca Zbawiciela spowodowany „badaniem” świętości s. Faustyny. Tylko pojękiwałem: „Jezu, Jezu, Jezu"...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 934
Zerwałem się zbyt wcześnie na Mszę św. i odmówiłem modlitwę przebłagalną za konających. Dodatkowo na kolanach poprosiłem:
„Jezu, Maryjo obejmijcie Swoją Opieką rodzinę kolegi, który odstąpił od naszego Kościoła Świętego. Matko Boża ofiaruję Ci dzisiejszą pracę, pragnę być skupiony i pracować z radością. Proszę o pomoc w napisaniu listu do tego kolegi”.
Wyjazd, świeci słonko, radość w sercu, które nagle przeszyło cierpienie związane z badaniem sprawy świętości s. Faustyny...zacząłem pojękiwać: ”Och Jezu! Jezu, Jezu mój".
W tym czasie narastała tęsknota za Bogiem, którą ukoiła modlitwa za zespół karetki i kolegę-lekarza, który już od rana „czuwał” nade mną przy parkowaniu. „Matko obejmij ich Swoją opieką, odmień ich serca, spraw, aby ujrzeli zło w którym uczestniczą”.
Nagle ujrzałem wszystkich ludzi na ziemi mających moje pragnienie życia w pokoju, wolności, prawdzie i miłości...bez walki między sobą z pomaganiem wszystkim potrzebującym.
Po postanowieniu, że ten dzień będę pracował z Matką Jezusa mam świadomość ataków złego, który właśnie zaczyna swój taniec. Kierowca stwierdza, że dzisiaj jest zespół pokerowy...nawet ma litr alkoholu, a „chory” sanitariusz wspomina o piwie. Jak dobrze, że poświęciłem ten dzień Matce Prawdziwej...niechybnie grałbym i pił alkohol.
Na ten moment czytam rozważania Cliffa Richarda ze słowami Pana Jezusa do mnie: „nie jesteś słaby i osamotniony”! Tak, bo to, co trudno dokonać samemu wykonujesz lekko z pomocą Bożą. Nad nami jest całe Królestwo Boże pragnące pomagać: Bóg Ojciec, Pan Jezus i Duch Święty, Matka Boża, święci, dusze czyśćcowe i całe legiony dobrych niewidzialnych stworzeń. Większość ludzkości nie wierzy w to!
Zbliża się uroczysty moment „Pierwszego Dnia Wolności” w Sejmie RP. Lech Wałęsa z MB Częstochowską w klapie wchodzi do Zgromadzenia Narodowego, nie milkną oklaski…padają słowa przysięgi zakończone słowami: „Tak mi dopomóż Bóg”!
Wówczas nic nie wiedziałem o Bolku przeskakującym przez płot i ustawce (przepisują to 21 stycznia 2018 r.). Trzeba przyznać, że za jego czasów udało się wyprowadzić z naszej ojczyzny...drugą armię świata! Czy nie było to działanie Boga Ojca?
Łzy zalały oczy, chwyciłem twarz w dłonie i tak trwałem w uniesieniu duszy. Jak pięknie to wszystko jest ułożone...drogi Pana nie są naszymi.
Na ten czas wchodzi pielęgniarka z informacją, że w oddziale wewnętrznym zmarł starszy pan, co potwierdził - przybiciem pieczątki na karcie gorączkowej - wezwany kolega.
Ponieważ tam zastępowałem ordynatora z koleżanką wpadliśmy na pomysł, aby na nim przećwiczyć defibrylację (uderzenie prądem w celu ożywienia serca). Powtarzaliśmy to szereg razy z poczuciem profanacji zwłok, a chory nagle ożył...umarł dopiero po sześciu latach!
Moja myśl uciekła do momentu śmierci. Na dusze ufające Bogu czekają świetliste istoty dające ukojenie! Kto czeka na złych ludzi całkowicie odrzucających Boga?
W Zamku Królewskim w W-wie dalej trwały uroczystości związane z odzyskaniem wolności. Wówczas wyraził to urywek wiersza Kazimierza Wierzyńskiego:
<<Ktokolwiek jesteś bez ojczyzny
Wstąp tu /../ Będziemy razem nie mieć domu.
Bo nie ma ziemi wybieranej,
Jest tylko ziemia przeznaczona,
Ze wszystkich bogactw - cztery ściany,
Z całego świata - tamta strona.>>
Mszę św. z udziałem prezydenta przerwało zamieszanie, ponieważ przyprowadzono pogryzionych przez psa. Wróciłem na czas na Eucharystii. Popłakałem się, skuliłem i miałem tylko jedno pragnienie, aby nikt w tym czasie nie wszedł do pokoju lekarza dyżurnego. Nie wiem dlaczego, ale zacząłem wołać do Boga za dwóch sanitariuszy...w tym za nagle zmarłego o ksywie "wisz, co...wisz, co”.
Później dyspozytorkę pogotowia poprosiłem o drgnięcie ku Bogu. W Apokalipsie św. Jana Apostoła trafiła na słowa, że Bóg nie znosi „letnich”. Trzeba być wierzącym lub niewierzącym, mówić: „tak lub nie”…
APeeL
- 21.12.1990(pt) ZA PRZYNOSZĄCYCH NADZIEJĘ
- 20.12.1990 (c) ZA ZJEDNANYCH CIERPIENIAMI DUCHOWYMI
- 19.12.1990(ś) Ty, ja i Jezus...
- 18.12.1990(w) W życiu modlitewnym nie ma wolnego...
- 17.12.1990(p) UPADEK PO POJEDNANIU Z BOGIEM...
- 16.12.1990(n) CZAS OCZYSZCZENIA...
- 15.12.1990(s) Rozdarcie serca z powodu prowadzenia podwójnego życia...
- 14.12.1990(pt) Trafiłem do piekła...
- 13.12.1990(c) Poczekalnia...
- 12.12.1990(ś) Za łowców szpiegów...