Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

19.03.1992(c) ZA OPIEKUJĄCYCH SIĘ KRZYŻAMI...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 19 marzec 1992
Odsłon: 355

 

Św. Józefa

     Rano miałem problem z decyzją: "czy mieć wolne w pracy". Nie znałem przebiegu tego dnia, a z książki "Boskie Serce Jezusa" wynikało, że "wszystko przeznaczę dzisiaj Jemu"! Nawet zdziwiłem się, przecież to "wolny dzień".

    W krótkim śnie znalazłem się w sklepie z natchnieniem, że muszę załatwiać "coś z krzyżem". Demon jątrzył, że "wydatek jest niepotrzebny, tracę też cenny czas". Odpowiedziałem: "wydatek i strata czasu dla Pana Jezusa...to właśnie jest mój zysk!"

    Od czasu nawrócenia (1988-1989) - po podniesieniu krzyża powalonego przez czas - opiekuję się tym świętym miejscem. Wcześniej poprosiłem w modlitwie o pomoc św. Józefa w odmalowaniu wielkiej figury Pana Jezusa oraz wykonaniu płotka z kwietnikiem.

    To naprawdę wielki kłopot, ponieważ nie mam czasu. Skąd wezmę podnośnik? Załatwiłem wolny dzień, a po śniadaniu posłuchałem natchnienia, aby trafić do stolarza (zamówienie płotka), gdzie spotkałem robotników - obcinających drzewa przy liniach elektrycznych - z podnośnikiem!

    Stolarza zawiozłem pod krzyż. Nawet powiedziałem, aby zauważył znak, bo dzisiaj jest wspomnienie św. Józefa. Dałem mu godziwą zapłatę zaznaczając, że jest od Opiekuna ziemskiego Pana Jezusa.

    W tym milczeniu i pokoju czekałem - modląc się - na brygadę z podnośnikiem...tak zasnąłem z twarzą w dłoniach, a później napłynęło zalecenie: "pamiętaj o dobrym wynagrodzeniu". To jest szczególnie ważne dla niewierzących, bo mogliby złościć się przeze mnie na Jezusa!

    Najwięcej radości miałem, gdy maszyneria stała pod krzyżem, szło malowanie...przecież tak powinno być. Wiosna, maluje się płoty i chałupy, sprząta ulice, a krzyże to uciążliwy dodatek, najlepiej gdyby zajmowała się nimi jakaś "organizacja"!

    Wszystko poszło sprawnie, figura została pomalowana, a kwiaty przybite na odpowiedniej wysokości (przed zerwaniem). Zobacz jak mało marnuje się czasu, gdy pomagają z Nieba!

- Zapytano: dlaczego właśnie pan zajmuje się tym krzyżem...mało jest babek, emerytek?

- Nie wiem jak panu odpowiedzieć, ale czynię to z potrzeby serca, nie dla własnej chwały lub fałszu, chęci po­kazania się. To naprawdę wielkie przeżycie.

    Czas na Mszę św. do Oblubieńca NMPanny z litanią do św. Józefa, mój uśmiech wywołało spotkanie naszych oczu z obrazu z kątownikiem w jego dłoni. W tej radości posłuchałem natchnienia, aby otworzyć Biblię, gdzie trafiłem na słowa Psalm 84:

"Szczęście mieszkania w świątyni.

Dusza moja pragnie i tęskni do przedsieni Pańskich.

Zaiste jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące;

wolę stać w progu domu mojego Boga, niż mieszkać w namiotach grzeszników (...)".

    W kościele, jak nigdy usiadłem po stronie babskiej. Tam na ławce leżało 2 złote...zapłata dla mnie! Sam zobacz jak dziękują z Królestwa Bożego.

    Nagle napłynęło cierpienie św. Józefa, który całe życie był pracowity, nie narzucający się, cichy i delikatny...pełen lęku i obaw o Jezuska. Łzy zalały moje oczy, podziękowałem za jego pomoc. W Niebie, tak jak na ziemi każdy ma inne kompetencje: przecież nie wypada, aby Pan Jezus pomagał w strojeniu krzyża na ziemi!

                                                           Św. Józef Rodzina Boża

   Podczas posiedzeń Sejmu Rzeczypospolitej Ludowej...towarzysze sa niespokojni. Nie wiem, co będzie w raportach...chyba uwaga, że "obiekt" był pod krzyżem. Gdybym został świętym to miałbym najlepszą "dokumentację". 

   Wieczór, rodzinka w komplecie, rozpoczyna się seans telewizyjny. Właśnie pokazują taniec seksualny dzikich, ale białych z polewaniem się krwią koguta oraz pędzeniem nagich w obozie koncentracyjnym...dla delikatności ciała migały przez sztachety. Córka była zachwycona, powstała kłótnia od demona, bo miała natchnienie, aby przyjechać dzisiaj...

                                                                                                                     APeeL

18.03.1992(ś) ZA KAPŁANÓW I ZAKONNIKÓW...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 18 marzec 1992
Odsłon: 364

    Po koszmarach nocnych zły przeszkadzał w porannej modlitwie: pięć razy zaczynałem "Anioł Pański", a dodatkowo serce zalewało straszliwe zwątpienia. Szatan wskazuje, że Matka Jezusa to była zwykła kobieta, a tak uważa większość normalnych ludzi. Bóg Ojciec - tak! Jezus - no, nie wiadomo. Matka - każdy mężczy­zna uśmiechnie się z pobłażaniem.

   Z półki wypadła książka na dyżur: "Biblia i medycyna", a na Mszy św. porannej z kilkoma babciami w serce wpadły słowa kapłana: "Twoje Miłosierdzie niech mnie obejmie", a ja odruchowo znalazłem się na wysokości Jezusa Miłosiernego z zakupionym krzyżem w ręku. Ścisnąłem go podczas Eucharystii, nawet zrobiła się szkoda oddać go do pokoju lekarskiego.

   "Zamordowali Go"...płynie pieśń, a ja widzę, że Zbawiciel jest dalej mordowany. "Ojcze przekazuję Ci to cierpienie...to widzenie dalszego mordowania Syna Twego". Do Pana Jezusa zawołałem: "obejmij Jezu kapłanów i zakonników...przecież oni dają mi Ciebie, pomóż im, daj pocieszenia!"

    Płynie modlitwa przebłagalna "za kapłanów i zakonników". Podczas przyjęć wspomogłem biedną wymagająca pomocy finansowej, zaświadczeń, bezpłatnych leków i interwencji w gminie.

   Teraz zdziwiony słucham słowotoku "wierzącej" pełnej nienawiści do synowej...

- Pani nie może przystępować w tym stanie do św. Hostii, sama spowiedź nie wystarczy...proszę zawołać w tej sprawie do Matki, bo nie wolno dobrowolnie wybierać Piekła. Nienawiść pochodzi od Przeciwnika Boga, a Pan Jezus na krzyżu powiedział: "Ojcze wybacz im"...

    Teraz kolega ratuje 50-latka z udarem...brzydkie jest takie nagłe umieranie, bo charczysz, jesteś siny, twarz nabrzmiała, usta zalewa pienista wydzielina, oczy skierowane ku górze...w kierunku ogniska wylewu.

    Za ścianą odmawiałem "św. Agonię", którą rozjaśniała napływająca okresowo Słodycz Boża...to sekundowe lub nieco dłużej trwające pocieszenia duchowe. Po takiej fali łagodnieją, zmieszają siłę, bo długo nie wytrzyma tego nasze marne ciało! Tak też jest po przyjęciu Eucharystii.

    Przypomniały się słowa z niedzielnego kazania: "jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego nie będziecie mieli w sobie życia...nie ma innej drogi na Górę Przemienienia! Jakże to wszystko jest pięknie ułożone. Teraz, w tym momencie wiem, że św. Hostia to Słodycz Boża...życie, światłość, pokój i radość.

    Rano "wpadła" do ręki książeczka "Biblia i medycyny", którą napisał lekarz. Kolega zwraca uwagę na Arcylekarza, Pana Jezusa,który "pełni ciągły dyżur", ale większość nie zgłasza się do Niego. Taka jest prawda - ludzie bardziej wierzą w znachorów,oszustów,magów.

    Przecież to jasno pokazane - ja pełnię dyżur lekarski, ale wielu nie zgłasza się do mnie...wo­lą radzić się sąsiadki! Wszystko jest pokazane, bo na ziemi są służby czuwające na nami!Jakże chciałbym przekazać moje doświadczenia "poszukującym". Da Bóg, że to się stanie.

    Popłynie moja modlitwa w intencji tego dnia. "Ojcze, Panie serca i duszy miej miłosierdzie nad kapłanami i zakonnikami, przecież wielu jest prostych, zachłannych, a nawet głupich, ale dobro, które czynią równoważy wszystko!. Matko spraw, aby Ojciec złagodził swoja sprawiedliwość. Jezu miej Miłosierdzie nad Swoimi Sługami"

    Na dalekim wyjeździe odmówiłem w tej intencji cały różaniec. Wołam o zmianę serc niektórych z otrzymaniem Światła, niech odejdą od nich pokusy seksualne i napłynie pragnienie świętości!

   Trafił się "smoluch" - dziadek 70-letni, który nie ma forsy na leki...oddałem mu moje obdarowanie. To jest prawdziwa droga: trzeba umieć wziąć i trzeba umieć dać! Takim nikt się nie interesuje. Wykorzystałem moment, gdy był sam na korytarzu....

   Teraz mamy oddzielne pokoi, ale podczas kontaktu w ambulatorium kolega-kierownik snuje diabelskie rozważania o aborcji (zwolennik).

- Doktorze...proszę pana, Bóg Ojciec dał panu biały fartuch...niech pan tego nie głosi, a wierzy pan, że dalej jesteśmy...cóż pan powie Ojcu? Za takie poglądy powinien być pan usunięty z naszego kościoła!

    Dlaczego kościół na siłę trzyma "głoszących diabelstwo" - nie zamykać drzwi, ale nie przyznawać się do takich! Oni są gorsi od  p o g a n, którzy nic nie wiedzą o Ojcu i Panu Jezusie...

                                                                                                                 APeeL

 

 

17.03.1992(w) Wzgardzony i wyśmiany...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 17 marzec 1992
Odsłon: 375

   Nagle napłynęło wielkie pragnienie odmawiania Drogi Krzyżowej i "Św. Agonii" z mojej modlitwy. Podczas każdej Stacji współcierpiałem ze Zbawicielem, a szczególnie podczas "Obnażenia na Golgocie" oraz przybijania Pana Jezusa do krzyża z Jego podniesieniem (jest nawet takie święto).

   Krzyż Zbawiciela to największy mój skarb na ziemi, umiłowany i tak będzie do końca, ponieważ będę opiekował się przydrożnym krzyżem i bronił wszędzie tego Znaku z Nieba. Dla niektórych jest to "głupstwo krzyża" lub "krzyż to drzewo". Wzgardzony i wyśmiany na drzewie hańby. To Brama Życia, nie pojmiesz tego bez łaski wiary. 

   Podczas mycia ciała napłynął obraz Pana Jezusa na Drodze Krzyżowej, zlanego potem i krwią, spragnionego zimnej wody, którą właśnie wypijam! 

    Jeszcze Kreta, willa w której mieszkał Tyberiusz...być może tam relacjonowano mu (w 33 r.) przebieg sądu nad Panem Jezusem! Zrozum to, niech drgnie twoje serce, bo On uczynił to bezpośrednio dla ciebie...tak, abyś mógł żyć w luksusie i dodatkowo otrzymać Zbawienie!

    W przychodni falami napływało uniesienie duchowe, przerywane wpadającymi pacjentami, potrzebującymi mojej pomocy. Nagle z przytulenia przez Pana Jezusa musisz wrócić na ziemie w celu przepisywania "coś na uspokojenie". Cóż oznaczają nasze głupstwa wobec szczytu poniżenia Syna Bożego! Kupiłem krzyż na ścianę pokoju lekarskiego w pogotowiu.

   Wrócił czas mojego nawrócenia do Boga Ojca przez wstawiennictwo MB Pocieszycielki Strapionych oraz ostatnia niedziela (15.03.1992), gdzie przybyłem do Sanktuarium w Lewiczynie.

   Tam mieszka Najświętsza Maryja Panna, tam mieszka nasz Święty Bóg, który nas stworzył, dał nam życie, opiekuje się nami i kocha nas tak bardzo, że Jego Syn oddał za nas Swoje Życie!

    My jednak jesteśmy głusi i ślepi. Boimy się cierpienia, ale spójrzmy na krzyż naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Czy On zaznał w życiu wesela, radości…w cierpieniach oddał za nas Swoje Życie.

   Podczas pobytu w Sanktuarium w Lewiczynie smutek zalał serce, a łzy oczy po ujrzeniu spalonego budynku katechetycznego...z powodu tego demonicznego działania sprawcy.

     Nagle zrozumiałem, że moc Szatana jest lekceważona. Przecież szczególnie działają w takich świętych miejscach. Chodzi także o wywołanie zwątpienia namaszczonych sług Pana.

    Większość zwykłych ludzi nie wie o tym, a kapłani w swoich kazaniach nie wspominają o Kłamcy, śmiertelnym wrogu naszych dusz i wszystkiego co ludzkie. Jakby na pocieszenie napłynął obraz Pana Jezusa, który miał tylko tunikę wykonaną przez Matkę Bożą, która rosła na nim i na Golgocie została z Niego zdarta!

    Kiedy byliśmy jeszcze małymi dziećmi pozwalaliśmy prowadzić się do kościoła przez rodziców lub wychowawców. Później wir życia dorosłego; praca, codzienne obowiązki, trudności w małżeństwie oraz utrzymaniu rodziny i szarzyzna…sprawiła zapomnienie o naszym powołaniu. 

     Na Mszy św. wieczornej padną słowa zawołania proroka Izajasza (Iz 1, 10.16-20) do ludu Gomory: "Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! (...) Ale jeśli się zatniecie w oporze, miecz was wytępi. Albowiem usta Pańskie [to] wyrzekły".

    Pan Jezus dodał (Ewangelia: Mt 23,1-12), aby lud czynił wszystko, co zalecają "uczeni w Piśmie i faryzeusze (...) lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią"...

                                                                                                                   APeeL

 

 

16.03.1992(p) Chorego potraktowałem jak własnego syna...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 16 marzec 1992
Odsłon: 691

    Nad ranem napłynęło poczucie Opatrzności Bożej...wówczas nie potrzebna jest żadna ochrona. Nasza nędza sprawia, że staramy się „zabezpieczyć” przed brakiem jedzenia (wielu świętych żyło tylko Eucharystią) lub wody (uderzenie laską w skałę na pustyni przez Mojżesza)...

    Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu i nagle stanąłem przed wyborem: ciepłe łóżeczko czy spotkanie z Panem Jezusem (Msza Św.)? Wstyd się przyznać, ale wybrałem łóżeczko…

   To była prosta próba pójścia za zaproszeniem, bo większa jest zasługa, gdy nie mamy chęci iść do kościoła, z potrzebą przełamania się i „bez przyjemności”. Wówczas Pan Bóg zadziwia nas i obdarowuje w dwójnasób. 

    Jakby na znak w modlitwie przebłagalnej wypadła intencja: „za dusze oziębłe”. Tak się zdarzy, że matce takiego nagle zmarłego tłumaczę, że on nie leży w grobie i niepotrzebnie rozpacza, bo on wymaga modlitw, a gdyby mógł to „zadzwoniłby garami”. "Tylko pani mu została, trzeba ofiarować za niego cierpienie."j.

    Na dalekim wyjeździe wołałem w modlitwie za dusze oziębłe...sam takim byłem jeszcze niedawno. „Ty, Ojcze nie odmówisz mi łaski dla nich”. Moje zdziwienie wywołała pacjentka, która długo na mnie czekała...ze słoiczkiem grzybków!

   Nie chciało mi się wierzyć, bo przed wyjściem na dyżur szukałem takiego małego słoika grzybów na kolację. To wdowa także po oziębłym duchowo. Powtórzyłem jej słowa skierowane do poprzedniej pacjentki!

   Po południu napłynęła wielka tęsknota za Bogiem Ojcem...nie da się tego wytłumaczyć naszym językiem: "Jezu mój, Ojcze! Ojcze!!” Tęsknoty ziemskie za najbliższymi zaspokajamy w różny sposób (zdjęcie, telefon, list, spotkanie). Boga Ojca nigdy nie widziałem i nie ujrzę do końca tego zesłania.

    Myliłem się, bo Bóg Ojciec przekaże w 1932 r. orędzie („Ojciec mówi do Swoich dzieci”) matce Eugenii E. Ravasio...ze Swoim „zdjęciem”. Towarzyszy mi teraz dzień i noc podczas mojej „pracy”. Potwierdza to słowa Pana Jezusa do Apostołów, że widząc Go widzą Boga Ojca. W Kościele Prawosławnym jest ikona trzech takich samych osób.

   Jednak tęsknota za Panem Jezusem ma inny wymiar, ponieważ Jego wizerunki są już ujawnione (z Gorejącym Sercem lub Jezusa Miłosiernego). Około 15.00 podczas odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego oraz mojej modlitwy miałem poczucie kontaktu z duszami „oziębłymi”. Nie mogłem oderwać się od tej modlitwy do 16.40.

    Włączyłem nagraną Mszę św. radiową z niedzieli, gdzie w serce wpadły słowa: „O Tobie Panie mówi moje serce, szuka Twego Oblicza, nie zakrywaj przede mną Swojej Twarzy”. Posłuchałem natchnienia i z torby wyjąłem inną: „Jestem, Który Jestem”. Mojżesz wówczas powiedział, że: „Jestem posyła mnie do was...do Swojego ludu!”

    Usiadłem w ciszy, zadziwiony: „och, Boże! Boże mój, jakże mało mówi się o Tobie!” Nagle w „eterze” niepokój, poczucie nierealnego kontaktu z postaciami niewiast. Po chwilce okaże się, że zdenerwowana kobieta wzywała do umierającej siostry.

   Teraz w zadumie siedzę nad młodą kobietą, której nie dadzą umrzeć: nieprzytomna od miesięcy, karmiona sondą. Nad nią Matka Boska Częstochowska. Podałem relanium, bo miała drgawki.

  • Pani miłość do córki nie pozwala jej odejść...mówię do matki (65 lat).

  • To prawda, ponieważ stale wołam do Matki, aby ją ratowała.

  • O co prosisz, to otrzymasz, ale trzeba prosić o to, co jest zgodne z Wolę Stwórcy... nie wolno modlić się o co chcemy...trzeba być w tych sprawach „listkiem na wietrze” (delikatność natchnień), trzeba zamknąć nożyce...”bądź wola Twoja”! W sercu zawołałem: „Matko Boża daj światło tej ziemskiej matce, która jest przepełniona miłością do umierającej córki...daj jej Światło, proszę!” 

    Po modlitwach serce zalała wielka radość Boża z dziękczynieniem Bogu Ojcu za przebieg dnia i obecne warunki dyżurowania i modlenia się (oddzielne pokoje, bo jeszcze niedawno gnieździliśmy się w dwójkę w piwnicznej izbie). 

   Właśnie zrywają do młodego i nieprzytomnego mężczyzny, nie pomaga stężona glukoza dożylna...pędzimy do szpitala. Po drodze odmawiam w jego intencji cały różaniec, nawet żegnam go krzyżem, a w tym czasie odczuwam obecność Matki Bożej z natchnieniem, że "chorego traktuję jak własnego syna". Tak było naprawdę, bo wołałem w jego intencji do Boga Ojca.

   W szpitalu potraktowano go jako histeryka: pielęgniarka w dobrej wierze straszyła go wsuwaniem sondy do gardła, a lekarz dyżurny sadzał go i „rzucał”. Po tej nędzy próbowano chłopaka odesłać moją karetką, ale gdzie?

- Panie doktorze wiozłem go z duszą na ramieniu! 

    Usiadłem na wózku inwalidzkim...później na leżance dla chorych i rozmyślam o Panu Jezusie, na którego wszyscy krzyczeli podczas Bolesnej Męki: „Panie przyjmij te krzyki na mnie, nie mam pretensji do tych ludzi”.

   Pacjenta w tym czasie przewieziono do chirurga, gdzie okazało się, że doznał urazu głowy (pobity?) z utratą mowy...rozumie, ale pokazuje,że nie może mówić! Stała się cisza wobec wielkiego nieszczęścia. Wielki smutek zalał moje serce wobec nieszczęścia i nędzy ludzkiej...policji, mojej, personelu i lekarzy szpitala.

   Cóż mogłem uczynić w tym nieszczęściu. Mówiłem do niego po imieniu (śmiano się) i w modlitwie przekazałem go Bogu Ojcu. Kiedyś spotkamy się...

                                                                                                                                    APeeL

 

 

 

15.03.1992(n) ZA POTRZEBUJĄCYCH PRZEMIENIENIA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 marzec 1992
Odsłon: 692

Przemienienie Pańskie

    Na dyżurze w pogotowiu minęła północ, z radia płynęła piękna muzyka, a serce zalewała radość z natchnieniem, że: „w nocy nic nie będzie i wstanę o 6.00!” Nie chciało się wierzyć, bo pogoda była „zawałowo - wylewowa”, a tak dzieje się 2-3 dni przed nadejściem wyżu z wiatrem.

    W takimi czasie sam czuję się beznadziejnie, a to zarazem sprawia, że jestem czujny, nie przepuszczę chorych w ewidentnym zagrożeniu. 

   Faktycznie tak się stało jak zapowiadał Anioł, bo noc była spokojna i obudziłem się o 6.00! W tym czasie w radiowej czwórce zapraszano do śpiewu przez telefon...

   W domu napłynęła pewność, że dzisiaj mam być w Sanktuarium MB Pocieszycielki Strapionych w Lewiczynie. Wpisz w szukaj: za pragnących spowiedzi i przeczytaj zapis mojego powrotu do Boga (18.07.1988 i 15.08.1988)…

   Żona przestrzegała przed wyjazdem, bo była zawierucha, ale przypomniał się obrazek Pana Jezusa z Gorejącym Sercem, który uśmiechał się do mnie (mam taki w samochodzie), a teraz wzrok zatrzymał wizerunek Pana Jezusa Miłosiernego.

    Na ten czas Edyta Geppert śpiewała: „nie opuszczaj mnie”, łzy zalały oczy...”Matko nie opuszczaj mnie”, a po chwilce popłynęły słowa do mnie: o przydrożnym Chrystusie stojącym „na rozstajach dróg”, a ty pytałeś „w którą stronę iść”...szczęśliwej drogi już czas”. Łzy zalały oczy, bo wiem, że dzisiaj mam być w miejscu, gdzie ostatecznie wróciłem do Boga.

   Na miejscu okazało się, że ktoś podpalił dom rekolekcyjny: spłonęło wszystko oprócz murów! Tam były osobiste rzeczy kapłanów, a dodatkowo ktoś zbiera na odbudowę, ale nie dostarcza pieniędzy do parafii. Popłakałem się, a serce rozrywał smutek, ponieważ ujrzałem działanie demona.

   Dzisiaj jest dzień „Przemienienia Pańskiego”...przypomniały się słowa kapłana o Panu Jezusie, który żył jak normalny człowiek, był bardzo przemęczony i prześladowany, a cały sens dzisiejszego święta oznaczają nasze wołania: „Panie przemień mnie!”

    W czasie zbierania na tacę wahałem się czy dać drobne czy posiadane 5 dolarów? Anioł Stróż podsunął: „żałujesz?...żałujesz?” Zobacz nasza nędzę. Pomyślałem o kuszonych w tym czasie kapłanach. W takich uświęconych miejscach Szatan atakuje ze szczególną perfidią.

   Jakże pięknie przebiega tam Msza św.! Kapłan bierze Ewangelię, unosi do góry, a drugi z odległości żegna go krzyżem. Każde słowo kapłana wywoływało ból, trwała powaga z chwilami ciszy po czytaniu i kazaniu. Później był śpiew („Gorzkie żale”) przed wystawioną Monstrancją.

   W smutku popłynie moja modlitwa. Po powrocie do domu córce dałem lampkę, aby zapaliła pod krzyżem Pana Jezusa koło akademika, ale wykręciła się, że zabierze za tydzień”. Żona była smutna, bo syn ma maturę za pasem, a w tym czasie nagrywa i komentuje listę przebojów!

   W ręku znalazł się artykuł: „Ksiądz od głupich dzieci” o Janie Twardowskim, który pracował z dziećmi specjalnej troski. Z powodu płaczu nie mogliśmy czytać z żoną: o „Jurku z buzią otwartą, Pawełku z wodą w głowie, Janku z rączkami sztywnymi i o Zosi „coś wcześnie zmarła”...”bez was świece gasną i nie ma żyć dla kogo”.

   Nastała cisza, a ja przypomniałem sobie, że w modlitwach porannych przekazałem Bogu Ojcu ten dzień z otrzymanymi próbami i cierpieniami. To wyjaśniło jego przebieg od poranka…

                                                                                                                                        APeeL

 

 

 

  1. 14.03.1992(s) Dziękczynienie...
  2. 13.03.1992(pt) 13-TEGO W PIĄTEK Z PANEM JEZUSEM
  3. 12.03.1992(c) Totus Tuus...
  4. 11.03.1992(ś) ZA TYCH, KTÓRZY NIE ZNAJĄ PANA JEZUSA
  5. 10.03.1992(w) ZA STAJĄCYCH NA GŁOWIE W POSZUKIWANIU DROGI...
  6. 09.03.1992(p) ZA RODZINĘ RÓŻAŃCOWĄ
  7. 08.03.1992(n) ZA KUSZONYCH PRZEZ DEMONY...
  8. 07.03.1992(s) ZA ALKOHOLICZKI...
  9. 06.03.1992(pt) Trzeba być dobrym jak chleb...
  10. 05.03.1992(c) Dzień pracy dla Matki Bożej...

Strona 2020 z 2288

  • 2015
  • 2016
  • 2017
  • 2018
  • 2019
  • 2020
  • 2021
  • 2022
  • 2023
  • 2024

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 985  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?