- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1109
4.00...udało się pospać i jeszcze za to płacili! Zerwano na daleki wyjazd, a dla mnie to okazja do rozpoczęcia modlitwy w intencji, która krążyła wokół władzy, służby i okupacji. W sercu pojawił się Judasz, a właśnie trwa spór Wałęsa-lewica!
W karetce zacząłem odmawiać „św. Osamotnienie Pana Jezusa”. Napłynął obraz Getta, obozów i naszej okupacji, która dalej trwa, a najgorsze jest to, że większość chce służyć człowiekowi...nie Bogu Ojcu dającemu szczęście i życie prawdziwe!
W wiejskiej chatce starszy mężczyzna miał zawał serca. Podwórko ładnie wysprzątane z wielką stertą narąbanego drzewa. Jakże to piękne. Dwoje staruszków trwa wspólne do końca. Moje myśli uciekły do żony.
Wrócił ból zęba i wcześniej zacząłem przyjęcia „w młynie” (przychodni). Pan sprawił, że nastąpiła przerwa w zgłaszaniu się ludzi, a dentystka do której trafiłem siedziała „wolna". Pierwszy raz pojawiło się pragnienie odczuwania bólu, który przekazałem w intencji cierpiących i przestraszonych dzieci.
Wszystko sprawnie zreperowano, a ja z wdzięczności dałem św. wiary...o Bogu Ojcu i odczytywaniu Jego woli oraz o pięknie mojego podwójnego życia.
Zaczął się ponowny nawał chorych, a jednocześnie słuchałem relacji radiowej z okropności, które działy się wówczas w Burundi i Rwandzie, gdzie do władzy doszli Hutu i nocami mordowali mieszkających w blokach (Tutsi).
Żołnierze dla białych byli bardzo grzeczni i układni...kłaniali się i przepraszali, ale z samochodu reporterki wyciągnęli jej służącego i na jej oczach zabili go! Nadal kłaniali się, uśmiechali i przepraszali.
Z tego powodu postanowiłem, że dzisiaj nie będę nic jadł (nawet chleba) i pił kawy...spożyłem trochę wody, a napór pacjentów po dyżurze trwał do 15.00! Serce zalała radość z wyrzeczenia i wykonanej pracy.
Podczas odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego zapaliłem lampkę przed wizerunkiem „Jezu ufam Tobie”, a później modliłem się w uniesieniu duchowym „za służących okupantom". W tym czasie napływały obrazy z życia o. M.M. Kolbego, a teraz, gdy to opracowuję w moim ręku znalazł się wizerunek tego świętego trzymającego dwie korony.
W DTV o 19.30 podano informację o kolaborancie zabijającym Żydów, który nigdy się nie ukorzył. Przepłynęły postacie płatnych zdrajców, pachołków Rosji, których rozszyfrował Moczulski („PZPR").
Przed snem chciałem pocałować Pana Jezusa z Całunu, który jest na okładce „Prawdziwego Życia w Bogu” i otworzyłem tom 1 na stronie 182, gdzie trafiłem na słowa: „czy chcesz ucałować Moją książkę”? Po pocałowaniu jej Pan dodał: „jest to kierownictwo duchowe dla Moich wybranych dusz”... APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1150
Tuż przed przebudzeniem ujrzałem zdanie w podsuniętym tekście: „opowiedzenie się za Bogiem to decyzja niebywała i ostateczna”! Tak, to prawda, bo takie oddanie się musi być pełne, bez niedomówień, zmieniające nasze życie!
Zerwałem się i wiem, że mam być w Domu Pana o 7.30. Pod kościołem, bo Msza św. zaczęła się wcześniej dobiegły do mnie słowa Pana Jezusa „o Swoim ludzie”, a ja czuję, że są kierowane także do mnie.
Dzisiaj jest wspomnienie męczeństwa Szczepana, który mówił z mocą (Dz 7,51-59;8,1): "Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Jak ojcowie wasi, tak i wy (...) A wyście zdradzili Go teraz i zamordowali”.
W serce wpadło słowo „zdradzili”, bo napłynął obraz mojego wczorajszego zachowania z opuszczeniem przez Pana Jezusa. „Przepraszam Panie Jezu...przepraszam". Każde słowo kapłana i śpiew ludu wywoływały w moim sercu wielki ból, a zarazem radość z powodu łaski, której doznaję w tej chwilce życia.
Mały chłopczyk rozkładał białą serwetkę i robił to majestatycznie, a ja zrozumiałem, że mam stać się tak właśnie posługującym Panu Jezusowi...czystym, niewinnym i świętym! W tym czasie Zbawiciel mówił (J 6,30-35): „Jam jest chleb życia, kto do Mnie przychodzi nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy nigdy pragnąc nie będzie”.
Kapłan wspomniał o Synach Światłości...i otwartym Niebie. Wprost chciałbym ucałować siostrę-organistkę za pieśń, która była skierowana do mnie o Sercu Pana Jezusa i moim losie, który On wziął w Swoje Ręce! Uwagę przykuła wielka figura Dobrego Pasterza, a Eucharystię przyjąłem „za zdrajców” w sensie: zdradzających Pana Jezusa.
Poczekałem na chłopczyka i powiedziałem mu o jego wielkiej łasce posługiwania Panu Jezusowi...prosiłem, aby nigdy nie odszedł od nasze wiary. Na ten moment spotkaliśmy niewidomego, którego pocieszyłem z całego serca.
„Na pewno nie wie pan jaka radość zaskoczy pana w momencie śmierci, gdy wszystko pan ujrzy...tak jak obecnie widzi pan w śnie. Inni nie będą mieli tej radości, radości odzyskania wzroku w momencie swojej śmierci”!
Dzisiaj pracowałem sprawnie i szybko...tu zastrzyk, tam blokada, leki same się wypisywały. Między badaniami mówiłem, ostrzegałem i pocieszałem:
- Nie wolno pani już pracować fizycznie, to pokusa. Trzeba drgnąć ku duszy, prowadzić życie modlitewne!
- Och! chwali pani śmierć nagłą, a nawet gorzej, ponieważ podpiera się określeniem wierzącej...proszę tego nie robić!
- W czyśćcu dowie się pan wszystkiego, ale jest to miejsce wielkich cierpień duchowych. Proszę naprawdę wrócić do Pana Jezusa, bo ukrywa się pan w ciele.
- Moja radość i nadzieja jest w mojej śmierci, tutaj jestem...będę dokąd Pan mi wyznaczył, ale nie chcę, bo pragnę wrócić do Ojczyzny Prawdziwej i być blisko Pana Jezusa!
- Proszę odczytać Wolę Ojca (studia)...w tej intencji trzeba prosić i poświęcić Mszę św. z Eucharystią!
Do mojego serca i duszy napływał pokój, który chwilkami rozrywał serce. Około 12.00 po „Aniele Pańskim” powtarzałem wielokrotnie Święte Imię Pana Jezusa, które koiło ("Ten, który Zbawia”). Zrozumie to człowiek w podobnym napadzie tęsknoty za Swoim Panem!
Podczas dalekiego wyjazdu karetką odmawiałem koronka do Miłosierdzia Bożego oraz moją modlitwę w intencji: „zdradzających Pana Jezusa". Serce zalał ból współcierpienia ze Zbawicielem...odczułem Jego osamotnienie oraz trwające zdradzanie przez najbliższych.
Trafiłem do domu w którym niedawno umarł ateista. Poprosiłem rodzinę, aby go wspomagali modlitwami. Teraz umiera jego żona, która przyjęła Sakrament Pojednania, ale przed spowiedzią straszliwie krzyczała. Zobacz co szatan wyczynia ze swoimi, których traci!
Zdziwiony czytam relację naszego kapłana z Dominikany wezwanego do młodej kobiety, która na widok stuły zerwała się z nieludzkim rykiem z łóżka i zaczęła wymieniać jego grzechy. Przerażony uciekł i wrócił następnego dnia po konsultacji z biskupem. („Któż jak Bóg” nr 6/2014).
Podczas powrotu skuliłem się w tyle karetki i odmawiałem moją modlitwę, bo dalej trwał ból w sercu i duszy. Dzień zakończyła ponowna koronka do Miłosierdzia Bożego i podziękowanie Panu Jezusowi...
Dzisiaj, gdy to edytuję (08.04.2015) na Mszy św. po Eucharystii moje serce zalała miłość do kapłana, który został oszukany przez demona (jak ks. Lemański) i czeka na dyspozycję biskupa. Sprawił kłopot sobie, rodzinie, a także wiernym, którym służył, bo świątynię zamknięto... APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 935
Budzę się „chory”, a właśnie jest czas na ”Anioł Pański” (6.00). Dzisiaj leje i jest straszna pogoda, a od demona napływa mylące natchnienie, że z tego powodu w przychodni będzie mało pacjentów.
Ponadto mam poczucie, że Pan Jezus oddalił się ode mnie, ale na ten moment wzrok zatrzymał jeden z tomów "Prawdziwego życia w Bogu”, który otworzył się na słowach Pana do V. Ryden, a w tym wypadku do mnie, że Zbawiciel jest szczególnie przy upadających...
Później, po latach łaski wiary ujrzę to działanie w stosunku do własnych dzieci, które budzą naszą troskę w różnych upadkach, ponieważ szatan dysponuje nieskończonym repertuarem pokus...na każdego!
Teraz płynie „lekarska młócka” w której przesuwają się obolałe staruszki, koklusz nawet u dorosłych, dyskopatie i „reumatyzmy”, migreny, choroba wrzodowa (sezon).
Tak zeszło do 14.20, a przy wyjściu z przychodni rozmawiałem z rejetratorką o jej umierającym ojcu (80 l.) z wieloletnią niewydolnością oddechową...teraz nie chce jeść, słabnie i boi się śmierci.
Zrozumiałem, że jest to intencja modlitewna dnia...tym bardziej, że kolega podał mi pismo zawodowe z art. o lekarzach i ich stosunku do śmierci. To całkowicie ateistyczny pogląd autora...bez żadnych refleksji duchowych.
Podczas odmawiania mojej modlitwy napływały obrazy ludzi zabijanych w różnych miejscach świata, a właśnie w b. Jugosławii snajperzy strzelali do okien szpitala! Po powrocie do domu żona z przejęciem mówiła o okrutnych mordercach z USA, którzy kręcili filmy z przebiegu swoich zbrodni!
Pojechałem na działkę i przed obrazem Pana Jezusa Miłosiernego zapaliłem gromnicę i zacząłem odmawiać koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz zakończyłem moją modlitwę...powtarzając 10 razy niektóre stacje drogi krzyżowej („Pan Jezus skazany na śmierć”) oraz zawołania Zbawiciela w mojej „św. Agonii”.
Po powrocie z włączonego telewizora popłynęły słowa piosenki: „może kiedyś przestanę się bać - cała rzecz w tym, żeby żyć” z odmówieniem innych modlitw i dziękczynieniem za pokój w sercu, rodzinie, naszym Kościele i ojczyźnie. Prosiłem też o pokój na świecie, ponieważ napływały okropne wiadomości z Rwandy, Burundi i z b. Jugosławii.
Dodatkowo podano informację, że w Holandii wszystkich przestraszonych śmiercią, którzy przebywają w hospicjum poddaje się eutanazji na życzenie!
Pan Jezus poprosił mnie, a wyczytałem to w Jego Oczach (wizerunek z Całunu Turyńskiego), abym dzisiaj porzucił planowane „leczenie się” (kupiłem już alkohol). Nawet zostałem zalany słodyczą z Nieba...jakby Zbawiciel chciał przeciągnąć mnie na dobrą stronę, ale wstyd się przyznać, bo nie przyjąłem tego zaproszenia!
Prawie chciało mi się płakać, ponieważ smakowała dobra kolacja z zimną wódką po której poczułem się zdrowy fizycznie. Później przepraszałem za moją słabość z odrzuceniem cierpienia zastępczego, bo dalej płynęły obrazy zbrodni.
Popłakałem się z powodu poczucia nieskończonej dobroci Boga Ojca! Nawet w momencie przepisywania tego łzy zalewały oczy...
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 934
W śnie byłem na jakimś zgromadzeniu, gdzie nałożono na mnie worek pokutny, a w sercu zostałem zrównany z kapłanami. Po przebudzeniu o 5.00 padłem na kolana odmawiając drogę krzyżową i podziękowałem Bogu za pomoc we wczorajszych pracach.
„Anioł Pański”...pocałowałem bardzo piękną figurkę Pana Jezusa padającego pod krzyżem, którą podarowano mi po zmarłej babci bez rodziny. Mam ją dotychczas i właśnie postawiłem ją po pocałowaniu na stole (17.12.2016).
W drodze na Mszę Św. z głębi serca zacząłem moją modlitwę za powtórnie narodzonych. Wiem, że tacy mają wielkie kłopoty, ponieważ zły pragnie ich upadku...już na początku nowej drogi życiowej, gdy jeszcze nic o nim nie wiedzą.
Jakże zadziwiony słuchałem czytań (Dz 4, 32-37), gdy zaczynano tworzyć wspólnoty chrześcijańskie: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich /../ wszystko mieli wspólne /../ Nikt nie cierpiał niedostatku”.
W czytaniach były słowa o powstaniu z martwych, a kapłan mówił o otwarciu bram Królestwa Niebieskiego i naszej radości z powrotu do Boga Ojca. Płyną słowa Ps 2 „Błogosławiony, kto zaufał Panu”...”ś m i e j e się Ten, który mieszka w niebie”.
W moim sercu przepłynęły przeżycia, które towarzyszą urodzeniu się człowieka. Właśnie naszemu kierowcy z pogotowia przybyła oczekiwana dziewczynka, ponieważ ma sześciu chłopców! Ile radości dają narodziny dziecka!
Nikodem potwierdza Boskość Pana Jezusa (J 3,1-8), który właśnie wyjaśnia: „jeśli się kto nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego /../ kto nie narodzi z wody i z Ducha /../ to, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem /../ Trzeba wam się powtórnie narodzić”.
Jakże to wszystko jest dla mnie j a s n e! Ja stałem się Dzieckiem Bożym. Stąd dzisiejsza Eucharystia dziękczynna! Wychodzę z kościoła, a radość - której nie można wypowiedzieć - zalewa serce.
Z tego powodu zacząłem odmawiać cz. radosną różańca, a oczy cieszyły róże, które stoją pod krzyżem Pana Jezusa już 12 dni...jak świeże! Tą radością dzielę się i opowiadam o Królestwie Bożym znajomym i zaczynam dzień pracy „w Imię Pańskie”.
Młodej dziewczynie pokazała się zmarła matka, która mnie chwaliła. Mówię jej o naszym dalszym istnieniu, odpowiedzialności, wiecznym zapisie wszystkiego i ostrzegam. Natomiast ciężko chorą proszę o przyjęciu swojego cierpienia (krzyża) i ofiarowaniu każdego dnia życia w jakiejś intencji...przejście na życie modlitewne.
Śmieję się z przestraszonych, którzy swoją ufność pokładają w prawidłowym poziomie cholesterolu. Lud pragnie uzyskać pewność, ale nie chcą pościć w intencjach o które prosi Matka Boża Pokoju, bo wolą głupie diety. Z tego, co mówię wyczuwam, że „ja naprawdę jestem niższym kapłanem” (ze snu).
12.00 „Anioł Pański”, a serce zalane miłością i ponowną niewypowiedzianą słodyczą. Wprost nie mam ciała fizycznego. Jak ci to wyjaśnić? Jakim językiem?
Dzisiaj był wielki nawał pacjentów aż do 15.15, ale falami napływało wzmacniające pocieszenie, które dawało moc do pracy. Zły za moją „grzeczność” zalewał mnie podarunkami, aby wszystko zepsuć, ale bezrobotnemu i biednym oddałem kiełbasę, kawę i pieniądze, a dodatkowo dla ich dzieci czekoladę i słodycze.
Podczas powrotu w wielkim umęczeniu odmawiałem koronkę do Miłosierdzia Bożego „za powtórnie narodzonych” i ponownie koronkę do 5-ciu św. Ran Pana Jezusa, a także kontynuowałem moją modlitwę, która wypada dzisiaj także za mnie!
Trochę czasu zeszło na działce i przy wymianie piecyka gazowego, a wołanie do Boga skończyłem wieczorem. Nagle wyjaśniło się "patrzenie” Pan Jezus w koronie cierniowej, bo żona skierowała swoje smutki do mnie. Nawet nie dziwią mnie jej żale, ponieważ Apostołowie też byli zabierani od rodzin...
Moje serce zalał smutek Pana Jezusa, którego doznał w Ogrójcu i na Golgocie. To wielka łaska takiego współcierpienia, które trwało jeszcze w nocy...nawet w czasie snu. Rano wzrok zatrzymywały trzy długie gałązki cierniowe stojące w wazonie!
APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 894
Po dyżurze, przed pracą w przychodni wszedłem do kościoła jako „ostatni”, a serce zalał ból, gdy padły słowa czytań (Dz 4,32-35): „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących”.
Łzy zalały oczy podczas śpiewanego na głosy Ps 118 „Dziękujmy Panu, bo jest dobry. Jego łaska trwa na wieki. Pan jest moją mocą i pieśnią...On stał się moim Zbawcą”.
To wszystko trafiło w moją duszę, bo w przychodni czeka na mnie ciężka praca: „Panie daj pokój w sercu i tak potrzebne na tym zesłaniu ukojenie. Niechbym zapomniał o niedolach moich i przycisnął do piersi jedyne moje dobro: Ciebie Jezu! Boże mój zlituj się nade mną i powiedz mojej duszy, że Jesteś jej Zbawieniem, a ja pobiegnę za Twym Głosem”...
W domu wątpliwość, bo jestem umęczony po dyżurze i pracy, a napływa chęć sprzątania wielkiego bałaganu w garażu. Dodatkowo jest mi smutno z powodu wyjazdu żony, a źle znoszę rozłąki, bo ona jest zawsze w domu. Przekazałem to dodatkowe cierpienie Panu Jezusowi.
Jak wielkie jest było moje zadziwienie, gdy podczas sprzątania w skrzynce ze starymi książkami szkolnymi znalazłem „Modlitwy Dziecka Bożego”, które otworzyły się na stronie, gdzie był Pan Jezus z Gorejącym Sercem w koronie.
Tam też były słowa: „Bóg chce zbawić wszystkich ludzi i wziąć ich do nieba, dlatego zesłał na ziemię swego Syna, Jezusa. On stał się człowiekiem, jak my. Jezus jest naszym bratem i przyjacielem. Przez swoje życie i śmierć na krzyżu stał się naszym Zbawicielem.
Syn Boży nauczył nas jak mamy kochać Ojca Niebieskiego. Dziękujmy często Jezusowi, że nas odkupił przez swoją krew i że daje nam życie wieczne”.
To było wyraźnie natchnienie od Boga, bo wysprzątałem garaż, piwnicę, a nawet wokół bloku. Mimo umęczenia i bólów mięśni radość zalała serce i mam wyraźne zwolnienie z modlitw, bo nie idą odmawiane tylko „ustnie”.
Jest mi tylko przykro, bo wciąż jestem groźny dla bezpieczeństwa państwa. Ilu ludzi gubi swoje dusze. Jednemu z takich mówię (60 lat), że „przecież widzi zmieniających się na stanowiskach...trzeba w końcu pokochać Królestwo Niebieskie”. Innemu zaleciłem, aby „wrócił naprawdę do Boga Ojca”.
W programie telewizyjnym pokazano „maltretowanie” zestawu samochodów ciężarowych...na specjalnym torze przeszkód! Czy nie jest tak z nami, gdy pragniemy wrócić do naszej Prawdziwej Ojczyzny. Ile prób zsyła Bóg Ojciec. Jakże bada naszą wiarygodność!
"Och, całkiem zapomniałem o moim krzyżu"...podjechałem i zapaliłem lampki. Jakże piękny jest każdy dzień mojego obecnego życia. "Dziękuje Ci, Ojcze..dziękuję”.
APEL
- 10.04.1994(n) ZA OPUSZCZONYCH I ZAPOMNIANYCH
- 08.04.1994(pt) ZA POTRZEBUJĄCYCH POMOCY
- 04.04.1994(p) ZA GŁOSZĄCYCH DOBRĄ NOWINĘ
- 03.04.1994(n) ZA DUSZE NIJAKIE
- 02.04.1994(s) ZA SZCZEGÓLNIE RANIĄCYCH BOGA OJCA
- 01.04.1994(pt) ZA TYCH, KTÓRZY UNIESZCZĘŚLIWIAJĄ BOGA OJCA
- 31.03.1994(c) ZA POŚWIĘCAJĄCYCH ŻYCIE DLA INNYCH
- 30.03.1994(ś) ZA TYCH, KTÓRZY NIE DZIĘKUJĄ ZA LUDZKĄ EGZYSTENCJĘ
- 29.03.1994(w) ZA TYCH, KTÓRZY NIE WIEDZĄ, ŻE JESTEŚMY PO ŚMIERCI
- 28.03.1994(p) ZA MOICH WINOWAJCÓW