Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

07.09.1990(pt) Opuszczeni przez żony...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 07 wrzesień 1990
Odsłon: 503

   W środku nocy wzywają do chorego dzieciątka. „Dziękuję Ci, Panie za możliwość udzielania pomocy”, ale dziecko okazało się znajomym mężczyzną z ostrym brzuchem. Pędzimy do szpitala, a ja odmawiam moją modlitwę przebłagalną, a teraz w oczekiwaniu na przyjęcie siedzę na łóżku korytarza szpitalnego...w sercu mam miłość i pokój.

   W drodze powrotnej modlę się za tego brata ziemskiego, którego opuściła żona. Później w rozmowie z innymi stwierdziłem, że takich jest wielu. „Panie! Daj tej kobiecie wiarę, niech przyjdzie do swojego męża, bo to dobry człowiek, który chce być ze swoimi dziećmi. Święty Boże, święty mocny, święty, a nieśmiertelny...och! Jak Dobry jest Pan, jakże pięknie to wszystko ułożone”.

   Teraz o 4.00 czytam Biblię koledze, który wrócił z wyjazdu, a jest sceptykiem...tam, gdzie się otworzyła: „Uważajcie bracia, żeby wśród was nie było jakiegoś zepsutego przez niewiarę serca, które odeszłoby od Boga Żywego, ale zachęcajcie się, co dzień wzajemnie, dopóki trwa owo „dzisiaj”…

„Panie Jezu, Ty byłeś w ciemnicy - wspomóż uwięzionych

Panie Jezu, Ty byłeś poniżany – wspomóż poniżanych”…

   Dzisiaj układam taką litanię do Pana Jezusa o wspomożenie różnych ludzi. Po chwilce snu zrywają do umierającej kobiety. Jakże zaskakują ludzi choroby i śmierć. Tej poprawiło się i trudną ją „sprzedać” w szpitalu.

   Wracamy zajadając się świeżymi rogalami z piekarni (są też chwile pocieszeń), a personel opowiada dalej o porzuconych przez żony. W gabinecie przychodni trafi się rozgoryczona matka takiego, który jest gnębiony przez alimenty. Przewija się taśma cierpień ludzkich:

- umiera młody człowiek z powodu nagle wykrytego nowotworu

- młodzieniec spadł z przyczepy i cały jest w gipsie

- samotna babcia w opałach złego, straszona śmiercią w zapomnieniu z gnijącym ciałem

- tego niepokoi „kłucie w sercu” (naderwany przyczep mięśni piersiowych), a młodą zawroty głowy. Tak chciałbym krzyczeć do tych ludzi: „nie bójcie się, przecież Pan Jezus pokonał śmierć!”…

                                                                                                                           ApeeL

 

06.09.1990(c) Dzień kazań...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 06 wrzesień 1990
Odsłon: 522

   Miałem przeszkody w czytaniu „Dzienniczka” s. Faustyny. Teraz napływa natchnienie: „nie dyskutuj o kapłanach, ale módl się za nich, aby w pełni oddawali się powierzonym duszom. Nie wchodź w sumienia innych! Czyń tylko to, na co otrzymasz pozwolenie!”

   Można powiedzieć, że jest to motto mojego życia...także dla innych, ale jakże trudne do realizacji”!

- Dlatego mam te przeszkody?

- Jest to łaska spływająca na ciebie dla innych.

   Tak czułem w tym „tygodniu miodowym” i oddałem, to co mam w nadmiarze innym. To Pan mówi przez tę łaskę: "daję ci w nadmiarze i zobaczę co uczynisz?!” To proste - daję synowi dary i patrzę co robi...dodaję lub zabieram aż do odrzucenia!

  Poranek. W sercu cierpiący pijacy: ”Jezu wspomóż tych ludzi, Ty znasz ich cierpienia...nie mają nawet na piwo, nie mówiąc o kąpieli”. Wczoraj sam upadłem po dobrej koszernej wódce, a teraz w złości chciałem jej resztkę wylać, ale napływa: „pamiętaj, że nie wolno nic niszczyć”.

   W kąpieli napłynął obraz z niedzieli, gdy jechaliśmy z rodziną do kościoła, słudzy ziemscy ze złością dawali mi znak, że przeszkadzam im w życiu. Czy to moja wina, że jechałem do Pana Prawdziwego!

   Zobacz różnice w służeniu…

1. Panu ziemskiemu...

   Wybierasz go dobrowolnie i wykonujesz jego wolę, a po pewnym czasie wpadasz w „błoto”. Zapłata przeważnie jest widzialna: stanowiska i apanaże, aura wielkości...z darami „tu i teraz”!

2. Panu Jezusowi...

   Wybierasz Go dobrowolnie, ale można wypisać się z Kościoła św. - apostazja. Już tutaj uzyskujesz prawdziwą wolność, radość, pokój oraz pocieszenia duchowe. Spotkanie ostateczne jest odłożone z odpowiednią zapłatą, która nie jest dla ciebie warunkiem obecnej służby. Dodatkowo otrzymujesz różne cierpienia od ludzi („krzyże”), a zapłata jest niewidzialna przez nich.

   Trwa złe poczucie (przed wyżem z wichurami), a wówczas jest dużo ludzi. „Tobie, Jezu przeznaczam tę pracę!” Wszystkich przyjmuję, pocieszam, pouczam i wskazuję na postępowanie. To już chyba na granicy kazań, które też są pouczeniami, ale chyba błąd! Pierwszego dnia pracowałem w skupieniu i to dawało mi pokój i radość.

   Teraz liczę, że na wizycie u śmiertelnie chorej...Pan da mi dar rozmawiania o Jego Miłosierdziu i Dobroci, o Jego oczekiwaniu na nas! Tak będzie, bo trafię do takiej z obrazem Świętej Rodziny nad łóżkiem. Mówiłem jej o potrzebie zwracania się Matce Prawdziwej...potrzebie przyjmowania cierpienia z ufnością do końca.

   Trwało złe poczucie, a wówczas ratuje mnie chwilka snu. Żona powiedziała: „jedź, pomodlę się o ten sen dla ciebie”. Tak się stało i przez 2 godziny była cisza. 

    Teraz pomagam kopniętemu przez konia (złamane żebra i bark). Po urazie leżał bez pomocy na łące, z dala od ludzi. Co czuł wówczas? Wracamy ze szpitala, a ja modlę się i powtarzam piękne słowa: „za grzechy nasze i całego świata...miej Miłosierdzie nad nami i całym światem...zmiłuj się nad nami i całym światem”.

  Późny wieczór, czytam Biblię i napada mnie kuszenie: „pragnienie bycia z żoną”. Pan Jezus był kuszony i może wspomagać kuszących. Tak, wydaje mi się, że Pan Jezus rozumie kuszących i jest dla nich wyrozumiały. Dużo ludzi nie wie, że ich zło wynikło z kuszenia.

   To sprawia bezbronność...niewiara w istnienie czegoś takiego. Odłożyłem Biblię (nie mogłem czytać), wsunąłem się pod kołdrę i byłem z żoną - w myślach. Tak zasnąłem…

                                                                                                                                        APeeL

05.09.1990p(ś) Demoniczne krzyże...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 05 wrzesień 1990
Odsłon: 492

   Dalej ćwiczę się w odmawianiu „Wyznania wiary”...powiem Ci, że wstyd się przyznać, ponieważ dotychczas (05.04.2021) nie nauczyłem się. Powtarzam z ludem, a w modlitwach mam własną (skróconą).

   Ja znam mojego Tatę, a Tata mnie. Ktoś to ułożył, wierni powtarzają, ale po godzinie w rozmowie nie byliby pewni czy jest Trójca Święta. Najbardziej lubię powtarzać, że Pan Jezus został „umęczony także za mnie”. Jakże to piękne i krótkie określenie Męki Jezusa.

   Posłuchałem natchnienia, aby podczas jazdy samochodem wysłuchać nagranej Mszy św. To było w samą porę, a teraz napływa, że Pan Jezus zawsze pomaga nam w niesieniu naszego krzyża, zawsze czeka na nas w cierpieniach, wychodzi nam naprzeciw...ja zarazem mam pomagać w niesieniu Jego Krzyża Jezus.

   Zapytasz, co oznacza „napływa”...to „moje” myśli podczas słuchania Ewangelii o Cyrenajczyku.  Piszę „moje” myśli, ale zważ, że jestem na początku nawrócenia ze szkoleniem. On niósł krzyż przymuszony („na zimno”), jako najemnik. Ilu jest takich dzisiaj…cała ich wiara to przypuszczenia. Tak powiedział jeden z pacjentów...przypomnę mu to słowo po drugiej stronie życia. Zresztą będzie wiedział, bo istnieje wieczny zapis wszystkiego!  

   Teraz mówię do trzęsącego się ze strachu: szuka pan uzdrowienia, a przecież nasze zdrowie zużywa się z każdym dniem, nie da się pokonać chorób, starości i śmierci.

   Cały czas czekam na jakieś oznaki potwierdzenia złego snu...oby nie zgubiły mnie te „badania”, ale już wciśnięto mi buteleczkę...nie chcę, ale nie mam siły na szarpaninę. Jasno widzę beznadziejność tych czynów i chowam przyjęty od szatana „dar” do szuflady.

   To nie należy się i wiem, że pacjent w chorobie dodatkowo musi martwić się o podarunek (datek), ponosi koszty. W wyobraźni idę z teczką, wywracam się, a z teczki wypada butelka, rozbija się i sprawia nieprzyjemny zapach, a personel śmieje się ze mnie. Czy to nie może się zdarzyć?

   Ostatni pacjent sprawił radość, bo został ocalony podczas wybuchu, długo walczył o należną rentę, wreszcie wszystko ułożyło się (pomagałem mu, wszystko pisałem na maszynie, byłem z nim w tej walce)...

- Jaki numer butów ma żona?

- Każdy pana podarunek popsuje moją bezinteresowność i radość. Podałem numer butów, ale zły!

   Chwilka ciszy, podjechałem do domu, a tam podenerwowanie, bo córka założyła bluzkę żony, a syn krzyczał, że obiad jest zbyt późno. Córka ma wykrzywioną twarz, a żona jest pełna zwątpienia...to straszna broń szatana! Ja nie idę na to!

   Pocałowałem ją, wzmocniłem i śmieliśmy się. Siły nabrała w momencie, gdy przeczytałem jej o godzinie 15.00 słowa Zbawiciela: „O tej godzinie pogrąż się w modlitwie tam, gdzie jesteś”. Siostra Faustyna napisała o stopniach miłosierdzia: uczynek, słowo i modlitwa...ona dotrze wszędzie.

   Zdziwienie, bo nie mam dyżuru w pogotowiu (pomyłka). Z tego skorzystał bezdomny pies...rzuciłem mu kanapki: „Pan wyżywi każdego”. W domu trwał zamęt od szatana...uciekłem do garażu z połową butelki i piwem. Jak łatwo rozpętać nienawiść. Jak wielkiej pielęgnacji wymaga miłość!

   Pan Jezus, gdy Mu złorzeczono nie złorzeczył...gdy cierpiał nie groził, ale oddał się Temu, który sądzi sprawiedliwie! Kiedyś widziałem siebie na takiej męce...wówczas straszyłem oprawców Jezusem! Teraz, w tym momencie ujrzałem, że wówczas trzeba się modlić za oprawców: to jest najwyższe dobro! Zrozumiesz to z pomocą Ducha Św.

   Kapłan z nagranej Mszy św. mówił, że nie ma chrześcijaństwa od krzyża. Kto to rozumie? „Krzyż” w chrześcijaństwie oznacza wybranie, ale wówczas przyciąga demony! Atakowana jest także rodzina, domy są w śmiertelnych opałach. To jest zarazem zwykła Boża próba! Wielu tego nie rozumie, bo uważają, że modlitwa i wybranie przez Jezusa da im życie weekendowe.

   Wówczas blisko jest do przeklęcia Jezusa jako Pana, który nie pomaga w kłopotach. Pan Jezus pragnie ujrzeć nas w ostatecznym spotkaniu jako świecących (oczyszczonych)...dlatego wezwanych „pozostawia” w kłopotach. Zwykli ludzie krzyż widzą w chorobach, śmierci i nieszczęściach. To nie jest krzyż, ale wydarzenia naznaczone cierpieniem! Trzeba je przyjąć i uświęcić, ale często się złorzeczy!

   Patrz jak przyjął to Jezus w Swojej Bolesnej Męce, a znał wcześniej jej przebieg! Słowem się nie poskarżył, nie straszył i nie złorzeczył. Męka ludzi z własnego wyboru – to krzyż diabelski, a męka naznaczona złorzeczeniem – upadek! Męka z pokorą, w cichości – to dopiero krzyż!

   „Jezu mój, Jezu czy mogłem spodziewać się takiego przebiegu tego dnia? Teraz jasny stał się zły sen. „Dzięki Ci Jezu za takie miejsce na ziemi". Nagle wszystko stało się dobre i piękne. Dalsza część wieczoru biegnie na przepisywaniu zapisków, popijaniu piwa i koszernej wódki...

                                                                                                             ApeeL

 

 

 

04.09.1990(w) Śmierć nagła...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 wrzesień 1990
Odsłon: 536

   Na dyżurze w pogotowiu do ambulatorium trafiła pacjentka z bólami nadbrzusza i wymiotami. Nie otwierała oczu i była skołowana. Zaspany zbierałem wywiad i próbowałem coś wymyślić, a zarazem poprosiłem Jezusa o pomoc. Nagle chora powiedziała...

- Kiedyś byłam u pana i rozpoznał pan zespół Meniere’a…

   Terapia stała się prosta (40% glukoza i hydrokortyzon dożylnie oraz fenactil domięśniowo). Przez chwilkę rozmyślałem o lekarzu bliźniaku, który nie prosi o taką pomoc. Pacjentka poprawiła się, a ja zapytałem czy nie latała samolotem (choroba jest podobna do lokomocyjnej).

- Proszę teraz czuwać przy żonie, a rano iść po chleb...mówię do męża! Facet uśmiechnął się, a ja wróciłem do łóżka.

   Przed zaśnięciem przepływały obrazy telewizyjne, pragnę w śnie znaleźć się w domku Pana Jezusa w Nazarecie, a szatan zalał mnie nagłym i wielkim pobudzeniem seksualnym. Jakże to wielka walka z ciałem, bo domek napłynął, ale z atrakcyjną dziewczyną. Ratunek przyszedł w śnie, bo znalazłem się w pięknym pokoju z żoną!

   Z marzenia sennego o 7.00 zerwano mnie do nagłego zgonu. Trafiłem do mężczyzny leżącego na sinej twarzy. Przybyli całą rodziną na wczasy, trochę wypili. Teraz żona jest w rozpaczy. Odwróciłem go i na powieki położyłem monety...moja rola była skończona. Podczas powrotu tłumaczyłem kierowcy i sanitariuszowi, że śmierć nagła jest wielkim nieszczęściem.

   W pogotowiu zmiana zespołów, zamieszanie, nikogo nie obchodzi taka śmierć. Tak właśnie jest z naszym przejściem do wieczności. Znowu ciężki dzień, ale nikomu nie odmawiam, staram się, nie przyjmuję datków. Specjalnie przyjąłem dar od chytrej... dostałem na piwo!

- Matka Prawdziwa jest zawsze z panią...mówię do młodej i samotnej inwalidki, która ma dzieciątko i brakuje jej na życie. Proszę przyjąć swoje cierpienie, pogodzić się z sytuacją i prosić o prowadzenie, ale to nie trafiło do jej serca.

- Starusze nad grobem męczonej przez córkę zaleciłem, aby przebaczyła i ją przytuliła! Rozumiała moje słowa, bo żyje modlitwą, ale...

- Pan z naszego Kościoła, a kieruje się ku ziemi...

- Pani jest z kółka różańcowego, a martwi się o jutro...to jest od złego, który takich nienawidzi, trzeba strach przekazać Matce Bożej najlepiej po Eucharystii!

   Ciężki sen na leżaku działkowym, a dzień już chyli się ku zachodowi. Po powrocie do domu otworzyłem buteleczkę ze zmieszanymi olejkami ze stu roślin (kiedyś otrzymałem od jakiejś pacjentki). Wystarcza kilka kropli, aby pięknie pachniało w całym domu. Czy taki olejek przyniosła Panu Jezusowi Magdalena?

    Nagle w drzwiach stanęła kobieta, której mąż zmarł na weselu, wszystko zepsuł! Pojechałem z nią stwierdzić zgon...zmarły był już w kaplicy pod naszym kościołem z piękną figurą Matki Bożej. Pocieszyłem ją, że jesteśmy, a to tylko rozłąka. Śmierć nagła jest nieszczęściem dla duszy, bo nieprzygotowany „lecisz” do Ojczyzny Prawdziwej…

   Marek Grechuta śpiewał o wolności, a moje oczy zalewały łzy przy słowach, że: „Wolność wymyślił dla nas Bóg, aby człowiek wreszcie mógł w Niebie się obudzić”! Popłakałem się i poczułem - jak powiedział Jan Paweł II - „żywym kamieniem”, chrześcijaninem (znaczy „Chrystusowym”).

                                                                                                                               APeeL

 

03.09.1990(p) Poczułem się Apostołem...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 03 wrzesień 1990
Odsłon: 514

   Córka postanowiła być na codziennej Mszy św. i nie wykonuje tego. Żona posłuchała natchnienia, aby zrealizować to za nią. Właśnie zerwał ją budzik...ziąb i deszcz, a ona z pełną pokorą wykonuje Boże zaproszenie. Przy okazji napływa do mnie: „zobacz wyrzeczenie żony!” Zważ jak Bóg zamienia zło w dobro...

   Wstałem, płynie modlitwa przed przebłagalna „za oziębłych”. Ruszam do pracy po urlopie z pragnieniem skupienia oraz czystości (nie chcę podarunków plamiących biały fartuch). Kilka babć próbuje płacić, ale nigdy nie szarpią się, a jedna z nich prawie płacze (może miała oddać mi ostatni grosz?).

   Przykrość, ponieważ umiera moja wieloletnia sprzątaczka trzymana w zakłamaniu, bo chce żyć i boi się śmierci. Mam trafić do niej i na osobności powiedzieć jej w Imieniu Jezusa: „córko moja Ja jestem z tobą i czekam na ciebie...nie bój się, wołaj do Mnie...przygotowuj się do naszego spotkania (Sakrament Pojednania). Pragnę twojej ufności!”

    Większość śmiertelnie chorych zachowuje się podobnie w obliczu śmierci, a działanie demona (straszenie śmiercią) przynosi skutek! Jezus zostaje odsunięty wówczas na dalszy plan!

- Jak ma pani na imię?

- Maria…

- To najpiękniejsze imię świata!

   Nie wiem w jakim celu ta pani przyszła do mnie, ale płynie od niej energia, która daje siłę. Wiele moich zdarzeń nie jest przypadkowych. Jak się okaże jest poszukującą duchowości, ale poprzez uzdrawiaczy, poprawiaczy energii, różdżkarzy oraz posługujących się wahadełkiem. Sam pragnę opanować tą umiejętność umiejętność, co się stanie, ale nie wolno używać tej metody do „czarów”.

   Mówię jej, że ludzie jadą przez całą Polskę, aby stracić pieniądze u szarlatana, a mało wierzących zgłasza się po darmową pomoc do Jezusa. O tę pomoc trzeba prosić w każdej sytuacji np.; podczas zmywania podłogi!

    Ja doszedłem do Pana dzięki modlitwom pacjentek i żony, a ona tkwi w poszukiwaniach i wpadła na manowce. Dziwne, bo dzisiaj, gdy to przepisuje (04.04.2021) mam intencję: „za poszukujących Zbawiciela, nie tam, gdzie trzeba” (modlitwa wypadła także za nią, a nie wiem czy jeszcze żyje)..

- Jeżeli pani odnajdzie Jezusa nic już pani nie będzie szukała!

   Tak piękny dzień, zbliża się ósma godzina ciężkiego dnia, a szarpie się ze mną młoda emerytka (wciskając koniak).  „Jezu mój, Jezu jakże jest mi smutno”.

    Napłynęło natchnienie, aby „przekazywać Panu Jezusowi każdą ciężką pracę...wówczas otrzymasz za to odpocznienie!” Pomyślałem o pozytywnym handlu, ale dzisiaj (04.04.2021) to jest "uświęcenie cierpienia".

   Wówczas tłumaczyłem to sobie na relacji: ja i syn. Jeżeli wywiązuje się dobrze ze swoich obowiązków otrzymuje nagrody, ale nie wie, że płyną ode mnie.

   Jednak w relacja ja i Pan Jezus chodzi o świadomą łączność z ofiarowywaniem wszystkich cierpień, a takze całego  dnia. Pan Jezus działa z niezwykłą delikatnością, a otrzymane dobro musimy zauważyć i rozgłaszać (świadectwo wiary).

   Ludzie normalni (ziemianie) uważają, że wszystko jest wynikiem ich zapobiegliwości. To zaślepienie sprawia pychę aż do odrzucenia Boga (samowystarczalność). Jakże odwrócona jest konstrukcja naszych światów! Jeżeli ktoś postępuje wg praw Bożych to jest dziwakiem, chorym, pukniętym, fanatykiem i dziwakiem! 

   Wracam do domu z pochyloną głową, ale z sercem zalanym radością. Zarazem napływał smutek i tęsknota za Jezusem: „Jezu mój, Jezu...to dla Ciebie!"

   Pragnę ciszy, uciekam od dyskutujących, bo „dusza gadatliwa nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego”...to zarazem jest realizacja prośby o skupienie. Więcej zrobisz dla Jezusa poważną pracą, cichością, milczeniem niż tłumaczeniem spraw Bożych. Trzeba wyczuć chwilkę sposobną. Bardzo rzadko zdarza się dusza bliska sercu.

   Nagle zobaczyłem siebie jako apostoła, zbliża się północ, a my dyskutujemy o powoływaniu świętych: muszą dokonać cudu po śmierci. Czy pisma Faustynki nie tworzą cuda w mojej duszy, w duszy żony i innych?

   W myślach jestem na kongresie lekarzy, gdzie wskazuję - jako lekarz ciała i duszy - na błąd, że śmiertelnie choremu nie wolno odebrać nadziei! Jakiej nadziei, przecież katolik jest człowiekiem nadziei, ale na życie wieczne!

                                                                                                                       APeeL

  1. 02.09.1990(n) Żyj godnie, boś Synem Bożym...
  2. 01.09.1990(s) Pobłogosław Jezu...
  3. 31.08.1990(pt) Za pragnących cichości i pokory...
  4. 30.08.1990(c) Zostałem dobrym pasterzem...
  5. 29.08.1990(ś) ZA BRACI BŁĄDZĄCYCH
  6. 28.08.1990(w) ZA ŻYJĄCYCH BEZ SAKRAMENTU POJEDNANIA
  7. 27.08.1990(p) Przyjdź Duchu Święty...
  8. 26.08.1990(n) Tyś wielką chlubą naszego narodu...
  9. 25.08.1990(s) W Niebie jest mieszkań wiele...
  10. 24.08.1990(pt) Kuszenie rozebranymi panienkami...

Strona 2130 z 2288

  • 2125
  • 2126
  • 2127
  • 2128
  • 2129
  • 2130
  • 2131
  • 2132
  • 2133
  • 2134

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 897  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?