Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

17.02.1992(p) ZA WSPÓŁCIERPIĄCYCH Z MATKĄ PANA JEZUSA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 17 luty 1992
Odsłon: 713

    Po spokojnej nocy na kolanach odmówiłem "Anioł Pański" i „Pod Twoją obronę” z początkiem cz. chwalebnej różańca. Wówczas w ciszy wysłuchałem nagranej Mszy św. z normalnym odpowiadaniem kapłanowi, a pokój zalał serce…

    W moim uduchowieniu wielkim cierpieniem jest bałagan w przychodni, kłótnie ze złą energią cierpiących, a często rozpacz. Właśnie tłumaczę walczącej z „komuną”, że człowiek nie wygra z Szatanem, bo tutaj potrzebna jest pomoc Matki Bożej...to Ona przewraca mury i wstrzymuje użycie broni wodorowej!

    Dotrwałem do południa, obiadu, ale pragnę ciszy, milczenia i modlitwy. Nie interesuje mnie jedzenie i cały świat. Zbliża się koniec pracy, a właśnie serce zalała wielka tęsknota za Panem Jezusem. W smutku zacząłem cz. bolesną różańca, a wierz mi, że jest to jedyne wówczas pocieszenie!

    Zły zna mój ból i z zadowoleniem przeszkadza, bo na pustym korytarzu głośno gadała kobieta...o stanie wojennym! Dla pobycia w odosobnieniu wyszedłem do samochodu i wpadłem prosto w objęcia spóźnionej „znajomej” oraz poszukującego mnie policjanta! „Jezu mój! Jezu!”

    Teraz w różnych miejscach miasta odmawiałem moje modlitwy w intencji dusz czyśćcowych. Szatan nie cierpi tego...zaczął zalewać mnie rozproszeniami, podsuwał dyskusyjne monologi, a nawet zrobił mnie kierownikiem pogotowia! Wówczas w nadbrzuszu pojawia się ucisk, a w sercu nieprzyjemny niepokój. 

   Na wizycie domowej trafiłem do biednej, która z wielkim trudem chodzi (obustronne zwyrodnienie stawów biodrowych), a to utrudnia jej klękanie podczas Eucharystii. Jej opiekunka udaje wierzącą, ale jest daleka od spraw Bożych. Czy słusznie tłumaczę jej sens cierpienia?

    Powiedziałem tylko: „dam pani biodra tej chorej i zalecę pójście do kościoła...tylko tyle! Proszę jeden dzień swoich lęków przekazać Matce, nie żalić się i nie męczyć tym ludzi”. Pacjentka w tym czasie przytakiwała...

    Ledwie żywy wróciłem do domu o 16.30, a z otwartej szafki wypadł obrazek MB Różańcowej! Na ten moment syn włączył telewizję, gdzie płynęło mocne uderzenie z obrazami zdeformowanych twarzy, potwornościami wypływającymi  z oka, strasznym uzębieniem, a wszystko w piekielnych kolorach!

   W tym czasie syn zaczął się mądrzyć, a lider „Armii” śpiewał, że: „nie chcę zmieniać świata, świata nie uda się zmienić...trzeba zmieniać tylko siebie”.

   Na tę chwilę - jakby od demona - żona zaczepnie wskazała, że nie wystarczy mówić o Trójcy Świętej, ale trzeba dawać świadectwo wiary. Dopiero po 20 latach uwierzy w moją łaskę...

    Napłynęło natchnienie, abym nie zamieniał dyżuru w pogotowiu i nie brał wolnego dnia, bo w tym tygodniu mam pracować. Przekazuję to na świadectwo jak prowadzi nas od Boga Anioł Stróż.

    Teraz w ciszy zdumiony czytam, że w 1215 roku we Florencji objawiła się Matka Boża, która opłakiwała nienawiść i wojnę, która tam wówczas panowała. Wielu mężów ze znakomitych rodów w pobliskich skałach stworzyło cele pokutne służące modlitwie. Tak w 1233 roku powstał katolicki zakon Serwitów, którego celem było rozważanie boleści Maryi i naśladowanie jej cnót.

   Dodatkowo mam otworzyć pisma św. Bonawentury, gdzie trafiłem na słowa: „Zobacz /../ jak wielkie dobrodziejstwo wyświadczył ci Bóg /../ stworzył, odkupił i powołał /../ ze świata przepełnionego nędzą, pełnego zasadzek szatańskich /../ powołał cię, abyś Go wielbił i kochał /../”...

                                                                                                                              APeeL

 

 

 

16.02.1992(n) Nie wolno mieszać przyjemności...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 16 luty 1992
Odsłon: 749

    W środku nocy padłem na kolana przepraszając Boga Ojca: „Ojcze przepraszam, wiem, że Pan Jezus także był kuszony, ale - w moim przypadku - to przykrość.” Poprosiłem Anioła, aby obudził mnie o 6.00, bo planuję pójście do kościoła.

    Faktycznie zostałem obudzony o 5.50, a po wypiciu resztki piwa wróciłem do sił. Po drodze do pracy pojechałem na Mszę Św. a przywitały mnie słowa z księgi proroka Jeremiasza:

    „To mówi Pan...przeklęty mąż /../, który w ciele upatruje /../ a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie /../ wybiera miejsca spalone na pustyni.”

   To słowa wprost do mnie i do mojego serca! Przykro mi i smutno. Nadszedł czas Eucharystii, a ja pytam: czy mogę przystąpić do Stołu Pańskiego? Napływa delikatne nie, które potęgowało się. Graficznie wyglądało tak: „nie...nie!...nie!! i Nie! Nie wolno mieszać przyjemności ziemskich z duchowymi!"

   To wielka prawda, bo można jeszcze znieść radości ziemskie po uczcie duchowej, ale nigdy odwrotnie! Dzisiaj proboszcz zbierał na tacę w czasie Podniesienia! Naprawdę przesadził: „Bóg zapłać! Bóg zapłać!”...to płynęło podczas klęczenia pochylonych wiernych. Dzisiaj wyszedłem z kościoła tak jak inni ludzie: „normalny”, szybko i bez przeżyć!

    Podczas dyżuru trwał wielki pokój, który był zapowiedziany w śnie. Udało się przepisywanie przeżyć, układanie modlitw i wołanie do Boga. Teraz pociesza stary obraz nad chorą - z aurą wokół główki małego Jezusa - z Józefem oraz Matką Bożą z czułością patrząca na Dzieciątko.

    Dziwne, ale dzisiaj pierwszy raz zauważyłem przepiękną błękitną Matkę...ze złożonymi na piersi rękami. Odczuwam, że cieszy się ze mną z powodu mojej rezygnacji z przyjęcia św. Hostii!

    Zbliża się pora Teleexpressu...spieszę się, właśnie w mojej modlitwie wypada „św. Poniżenie”, a Anioł podpowiada: „zrezygnuj z telewizji w intencji tych dla których jest ona celem życia, bo otrzymasz inne pocieszenie”!

    Zrezygnowałem, a właśnie trafił się wyjazd karetką! Jakże to pięknie ułożone, ile nieskończonych możliwości. Prosta próba, ale jak trudna...dla żyjących tym światem.

   Kończę moje modlitwy: „Niewiasto, oto syn Twój”, a w tym momencie trzaska żarówka. Nie lubię tego zdarzenia, bo zawsze ostrzega przed Szatanem (ciemnością). Po wyjściu trafiłem na specjalnie rozłożone pismo pornograficzne w przedsionku pokojów lekarskich.

    Opanowałem wzrok i powiedziałem: "Matko to dla Ciebie w intencji żyjących pornografią.” Na dalekim wyjeździe skończyłem modlitwy...to był prawdziwy dzień z Księciem Pokoju.

                                                                                                                                 APeeL

 

 

 

15.02.1992(s) W INTENCJI POKOJU W MOJEJ RODZINIE...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 luty 1992
Odsłon: 369

     Na dyżurze w pogotowiu nie mogłem spać z powodu koszmarów, a dodatkowo pod oknem trwały psie gody (parter). Na kolanach udało się odmówić modlitwy poranne. W przychodni spotkała mnie niespodzianka (brak pediatry)...musiałem przyjmować dodatkowo dzieci.

     Trwała wielka udręka...nawet chwilki przerwy. Nigdy nie przebie­ga tak dyżur w wolną sobotę. Przybyła matka z chorym niemowlakiem ("zęby mleczne"), inne jest urodzone 13 maja, a jego matka nic nie wie o Objawieniach w Fatimie, blisko Lizbony w Portugalii (pierwsze 13 maja 1917 r.).

    Wyjaśniłem jej to zdarzenie oraz fakt, że poród był w 10-tą rocznicę zamachu na Jana Pawła II (13 maja 1981). Zaleciłem zapoznanie się z tymi zdarzeniami, modllenie się za dzieciątko z prośbą o prowadzenie jego życia przez Matkę Bożą.

    Przed Mszą św. wieczorną popłyną moje modlitwy (wówczas miałem specjalny zestaw), a od Ołtarza świętego padną Słowa...

1. Król Jeroban zmusił naród wybrany do czczenia złotych cielców, aby odciągnąć go od rodu Dawida (1 Krl 12,26-32;13,33-34). Skąd my to znamy, bo jeszcze teraz trwa kult czerwonych zbrodniarzy, prawie wyniesionych na ołtarze, aby odwrócić nas od wiary i Boga Objawionego! Zapomnieliśmy o wyprowadzeniu z Egiptu i kłaniamy się ludzkim bożkom!

2. Psalmista wołał ode mnie (Ps 106,6-7.19-22): "Przebacz, o Panie, swojemu ludowi"...grzeszyliśmy, popełniliśmy nieprawość, żyliśmy występnie, nie pojęliśmy Twych cudów.

3. Pan Jezus na pustkowiu (Ewangelia: Mk 8,1-10) rozmnożył chleb i ryby...

    Miałem pomoc, bo w natchnieniu odczytałem intencję Eucharystii...faktycznie wiele lęków jest w mojej rodzinie. Miasto 10 tys. a do zjednania duchowego z Panem Jezusem podeszło 15 osób.

    W ekstazie musiałem głęboko oddychać z powtarzanym zawołaniem: "O mój Jezu!", a później "niech będzie błogosławiony Jezus Chrystus, Maryja, Matka moja, niech będzie błogosławiony Bóg mój, Jedyny i Wszechmogący...wszyscy Święci i cały Kościół Boży!"

    Wychodziłem ostatni prosząc kapłanów, aby w pojemnikach zawsze była woda święcona, w takim dniu trzeba mówić o Matce. Zarazem zawołałem do nieba: "niech będą błogosławieni wszyscy kapłani"...powtarzając to w wielkiej radości.

    Zjednanie z Panem Jezusem sprawiło, że stałem się innym człowiekiem. Przy kwiaciarni "polecono" zakup kwiatów dla żony. Zalecono także, abym nie włączał telewizora i dokończył układanie modlitw.

    Żona rozmawiała z sąsiadką, a ja w ciszy i na kolanach skończyłem moje modlitwy. Jakże piękny jest dzień pobłogosławiony przez Boga Ojca...przypomniałem sobie, że rano prosiłem o to błogosławieństwo! Przykro mi, że nadal jestem "strzeżony"...szkoda mi tych ludzi.

   Nagle w pokusie upadłem (alkohol i chuć), a wielki smutek zalał serce. Matka puści naszą rękę, a człowiek staje się ślepcem bez laski.

    Zdziwiłem się, ponieważ po podniesieniu maszyny do pisania trafiłem na rycinę "Kuszenie Chrystusa" (Lucasz van Leyden)!

                                               Kuszenie Jezusa   

   Z serca wyrwał się krzyk: "Pan Jezus także był kuszony...jakże Ojciec Miłosierny jest Dobry! Wie o tej próbie i o moim upadku! Zarazem widzi moje ukorzenie i ból, mój stosunek do własnej słabości i głupoty!"

   Jest mi szczególnie smutno, ponieważ prosiłem Ojca o błogosławieństwo...wszystko było tak dobre, ale trafił się zabójca duszy - alkohol i zapomnienie! Wczoraj wygrałem, a dzisiaj upadłem! W tym smutku poszedłem spać...

                                                                                                                  APeeL

14.02.1992(pt) Wdzięczność Bogu za modlitewną komórkę...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 14 luty 1992
Odsłon: 692

    Przed przebudzeniem ujrzałem Jana XX III, który prowadził synod. Ten piękny sen przerwał straszący: pojawiała się postać z okropną twarzą i kołami zębatymi w otwartych ustach, najeżonymi włosami i dziwnymi oczami. Długo takiego wyglądu nie wytrzymasz...

    Po drodze do przychodni sprawdziłem czy płonie lampka pod krzyżem, a radość zalała serce, bo mimo ulewy i wiatru nie zgasła...specjalnie zrobiłem kółeczko samochodem, aby nacieszyć tym widokiem!

    Dzisiaj poszczę, a Zły - podrzucił mi  przez pacjenta - pachnące rogaliki i „murzynka"...przekazałem je biednym. Trwał nawał pacjentów wśród których znalazła się biedna kobiecina, która mnie obdarowała. Włożyłem jej pieniądze między recepty... 

    Jakby za to trafiła się sprzedająca trumny! Znam ten interes, bo prowadził go ojciec (stolarz), ale rodzice po moim wyjeździe na studia medyczne do AM w Gdańsku (1962) potraktowali mnie jako tego, który „poszedł na swoje”. Dobrze, że zlitowano się i otrzymałem stypendium (było nas pięcioro)

    Wczoraj Pan kazał oddać dyżur, a dzisiaj biorę za kolegę, który zachorował...czując, że będzie dobry. Już na jego początku trafiłem na wiejskie podwórko, gdzie modliłem się na ławeczce...w oczekiwaniu na „załadunek" babci do karetki.

   Po powrocie wróciłem do swojego pokoju lekarza dyżurnego...dotychczas gnieździliśmy się w piwnicznej izbie (dwóch dyżurnych). Dla mnie jest to wielka łaska, bo będę mógł modlić się w intymności i przepisywać dziennik...także na maszynie. Dzisiaj mam program ABBY, który pozwala konwertować takie zapisy do tekstu w komputerze.

   Padłem na kolana, bo większość traktowała całą operację jako „przeniesienie”, a ja ujrzałem wielki dar Boga Ojca...dla mnie! Teraz w ciszy odmawiałem moją modlitwę, a zły podsuwał alkohol, karty, bo "był zespół". Napłynęło ostrzeżenie: „szanuj tę pracę, uważaj na sztuczkę Szatana!" Podziękowałem Matce za ostrzeżenie...

    „Ojcze dziękuję Ci za wszystko, co mi dałeś...za Twoją Opiekę, za Twoje próby i za ten najpiękniejszy dar - św. ciszę i możliwość modlenia się we własnym pokoju.” Nawet w domu nie mam takich warunków!

    Nagle pędzimy na daleki wyjazd przejeżdżając obok mojego krzyża z płonącą lampką, którą zauważył także kierowca. Wielka radość zalała serce...odmówiłem wszystkie modlitwy, a po powrocie do pokoju lekarskiego przywitała mnie piękna muzyka.

                                                                                                                                          APeeL

 

 

 

 

13.02.1992(c) Każdy ma swój krzyż...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 13 luty 1992
Odsłon: 754

    Wstałem z ciężkim ciałem, a napłynął obraz umęczonych koni, które widziałem wczoraj...jeden ciągnął wóz z ludźmi i przyczepką na której drugi rumak walił nogą w podłogę! Takie konie widziałem też z Zakopanem na Krupówkach z wypoczywającymi wczasowiczami.

    W sercu pojawiły się różne religie...dlaczego walczą między sobą? Nasuwa się sprawa ekumenizmu, ale czy ja lub Jan Paweł II możemy to akceptować?  Właśnie wystąpił w obronie kardynała uwięzionego w Chinach. 

    My znamy Drogę Prawdy...dokąd można dojść z tymi, którzy odrzucają Matkę Bożą, różaniec, modlitwy za zmarłych i Eucharystię? Prawdziwie wierzący z innej religii nie odpowiada, ale dlaczego nie zdradzi jej ten, który ujrzał Prawdę? 

    Zacząłem moją modlitwę, ale napadły mnie rozdrażnienia, niepokój wewnętrzny...zarazem miałem  natchnienie, aby nie słuchać „Słowa na dzień”, gdzie właśnie mówiono o medytacji bez wzmianki o Panu Jezusie i Matce Bożej! 

    Płyną kłótnie w Sejmie RP, a ja w tym czasie odmawiam moje modlitwy. Jak wielką dają radość i pokój w sercu. Dodatkowo w czasie spaceru zakończyłem wszystkie, zapaliłem lampkę przy figurze Matki Bożej...”módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy"

   "Matko nasza, tylko z Tobą jest dobrze...tylko z Tobą, Zdrowaś Matko wspomóż dusze cierpiące w Czyśćcu...miej miłosierdzie nad nimi. Wspomóż wszystkich z mojej rodziny, szczególnie tych, którzy najdłużej tam przebywają.”

   Ktoś splunął z trzeciego piętra, ale w ciemnym oknie majaczyła głowa...jakiś towarzysz złości się, bo zbliża się święta pora dziennika telewizyjnego, a on musi czuwać! Kiedyś pokażą mu, co czyniłem jako niebezpieczny dla systemu. Przy figurze Matki Bożej trafiłem na „zebranie”, bo trwa Sejm RP, a to stan podwyższonej gotowości bojowej...

   Teraz mimo przeszkód czytam pismo stygmatyczki Gemmy Galgani. Na zdjęciu nagrobka ma wielki krzyż, który przyciska ręką. Przez moje serce przebiegło nagłe i nieoczekiwanie pragnienie z zawołaniem: „Panie Jezu spraw, aby Twój krzyż był na mojej piersi w czasie mojego pogrzebu...tylko o to Cię proszę, Jezu mój!”

„Twój krzyż, Jezu mój to słodycz i prawdziwe szczęście

Twój krzyż, Jezu mój to radość i pokój

Twój krzyż, Jezu mój to miłość i miłosierdzie

Twój krzyż”...

   W dzienniku Gemmy Galgani mistyczka i stygmatyczka (1878-1903) pod datą 8/9 czerwca 1989 r. napisała: „znalazłam się przed Matką Nieba, po Jej prawej stronie stał mój Anioł Stróż”. Ja w tym czasie pomyślałem o moim Aniele Stróżu. To on mówi do mnie od Boga Ojca, ostrzega, poucza, odpowiada na zapytania. Ludzie nie wiedzą o tym, żyją w ciemności i dopuszczają tylko złe siły!

    Tam dalej były słowa: „Maria otwarła swój płaszcz i okryła mnie nim. W tej chwili zjawił się Jezus, wszystkie Jego rany były otwarte /../ jaśniały z nich ogniste promienie. Na jedną tylko chwilkę ugodziły te promienie w moje ręce, nogi i serce. Czułam się bliska śmierci. Matka Boża podtrzymała mnie jednak”...

    Gemma Galgani po powrocie do ciała stwierdziła krwawiące stygmaty, a łzy zalały moje oczy...

  • Czy chcesz coś takiego otrzymać?...napłynęło pytanie.

  • To wszystko nic, ale ja nie jestem godny!...odpowiedziałem!

    Pan wówczas odpowiedział („Prawdziwe Życie w Bogu”): „Nie bój się, charyzmat, który ci dałem pozostanie w tobie aż do dnia, kiedy przyjdę do ciebie /../ Błogosławię cię za tę odrobinę wiary, którą Mi okazujesz. Weź Mój Krzyż, obejmij Go."

    "Mój Krzyż jest twoim Życiem. Ja, Jezus z Nazaretu błogosławię ciebie /../ Ja, Miłość jestem zmęczony i potrzebuję wypoczynku. Moje dziecko nie opuszczaj Mnie! Wleję w ciebie pouczenie i rozeznanie.”

      Zapisałem to, a dzisiaj (23 luty 2019 r.)  wiem, że tak się stało!

                                                                                                                                 APeeL

 

 

 

  1. 12.02.1992(ś) Słoneczna Światłość...
  2. 11.02.1992(w) CO CI POWIEM CICHY BOŻE...
  3. 10.02.1992(p) ZA DZIECI MARYI...
  4. 09.02.1992(n) ZA PRACUJĄCYCH Z BŁOGOSŁAWIEŃSTWEM MATKI BOŻEJ
  5. 08.02.1992(s) ZA NIECHĘTNYCH MOJEJ OSOBIE
  6. 07.02.1992(pt) W intencji własnego zbawienia...
  7. 06.02.1992(c) ZA ARCYKAPŁANÓW...
  8. 05.02.1992(ś) ZA DRĘCZONYCH TYM ŻYCIEM
  9. 04.02.1992(w) ZA TYCH, KTÓRZY OTRZYMUJĄ NOWE SERCE
  10. 03.02.1992(p) ZA DALEKICH OD ŻYCIA BOŻEGO

Strona 2026 z 2288

  • 2021
  • 2022
  • 2023
  • 2024
  • 2025
  • 2026
  • 2027
  • 2028
  • 2029
  • 2030

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 712  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?