- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 1310
Ciąg dyżurowy w pogotowiu. Dzisiaj imieniny syna i za niego poświęcę wszystkie moje modlitwy.
6.00 Wyjazd. Płynie „Anioł Pański" i odczucie: „raduj się”! Czekamy na zabranie chorej, a ja w modlitwie doszedłem do „Narodzin Pana Jezusa" i wprost widzę Dzieciątko, które świeci w Betlejem. Łzy zalały oczy, a właśnie - z radia w kabinie karetki - płynie piękna muzyka.
Radość Boża i pokój zalały serce. Teraz Różaniec Pana Jezusa i wołanie o pokój...w sercu, rodzinie, Kościele, kraju i na świecie. Pięć razy powtarzam „Ojcze nasz", a każde wiążę z innym pokojem.
Trwa napełnianie duszy, a tego nie wytłumaczysz. To niebiańska słodycz ze smakiem w ustach, którego nie daje ziemia. To pokój duszy z ciepłem przed sercem. W takiej chwilce nic nie może przestraszyć i zaszkodzić. Nie boisz się śmierci. Radość z modlitw wzrasta z czasem ich trwania...tak jakbyś napełniał naczynie!
W zawołaniach przekazuję Ojcu moje cierpienie, bo ujrzałem, że ludzkość w swojej większości odrzuca krzyż i nieświadomie służy diabłu. To wywołuje pewien rodzaj smutku, ponieważ wokół tyle pogaństwa...większość odrzuca Niebo, a szuka szczęścia i oryginalności na ziemi: trzeba się pokazać, królować, być celebrytą.
Dlatego Pan Jezus był zawsze poważny i raczej smutny. Postanowiłem, że dzisiaj - w intencji pokoju w Jugosławii - nie piję kawy i żadnych płynów...aż do kolacji imieninowej syna. Personel natychmiast podsuwa „może kawa”?
Płyną piękne melodie, śpiewa Cris Rea, a ja w tej radości wołam: „Matko! Niech cały świat chwali Twoje Święte Imię, Twoje Imię...Matko! Ty pragniesz mojego prawdziwego szczęścia".
13.00 Dalej trwa stan radości...w przychodni kilku pacjentów, a ja za to dziękuję Bogu. Wyszedłem do pobliskiego lasu pomodlić się za syna: „Panie Jezu obejmij syna, prowadź go i daj mu zbawienie...dla Jego Bolesnej Męki miej miłosierdzie". Napłynęła moc, którą daje wiara w Jezusa, a łzy zalały oczy.
Synowi wręczyłem podarunki i przygotowałem kolację, ale ja już jestem innym człowiekiem...cieszy mnie post dla Matki, która w podziękowaniu za modlitwy poranne dała mi dzisiaj trzy obrazki Jezuska w żłobku:
- podczas sprzątania szafki w pracy wypadł Jezusek z opakowania opłatka
- drugi wyleciał podczas sprzątania bałaganu w szafce, gdzie szukałem lupy dla żony
- a trzeci z barku.
Normalny człowiek nie zauważy tego, a tak mówią z Nieba! Kolacja imieninowa gotowa. Syn pobiegł - z zakupionym przeze mnie zniczem - pod Figurkę Matki Bożej, która jest przy naszym bloku, a moje serce i duszę zalała wielka radość i wdzięczność. Padłem na kolana:„Jezu mój! Dziękuję”! Dziękuję”!
Żona była na Mszy św. w intencji syna i przekazała, że tej nocy miała piękny sen: przystępowała do Komunii świętej, której zabrakło. Proboszcz poszedł uzupełnić kielich i wrócił do niej z przepięknym wazonikiem pełnym kwiatów.
Takim najpiękniejszym kwiatem jest św. Hostia ofiarowana za kogoś...tutaj w imieniny. APEL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 351
Bardzo często w pogotowiu brałem dwa dyżury z rzędu. Właśnie pomyłkowo zerwano mnie o 4.00 do ambulatorium...bardzo dużo ludzkich cierpień wynika z picia alkoholu. Sam mogłem z tego powodu stracić życie.
Po powrocie do pokoju lekarza dyżurnego padłem na kolana i zawołałem; „Ojcze nasz" z dalszymi słowami..."Ojcze Dobry, Ojcze, który wszystko dajesz, och, Ojcze!" Z wielkiej tęsknoty klęczałem w ciszy i w tym stanie padałem do łóżka.
W śnie nalazłem się w b. Jugosławii...w podziemiach jakiegoś budynku, w środku frontu, gdzie kilku żołnierzy w mundurach było przestraszonych. Wyraźnie słyszałem syk przelatujących pocisków z odgłosami wybuchów obok. Miałem świadomość, że taki wybuch nad budynkiem oznaczał nasz koniec! Ukucnąłem w kącie w tej beznadziejności...
Omyłkowa zmiana kolejki nocnej sprawiła, że teraz jadę z porodem, a nie z umierającym dzieciątkiem, które trafiło na wyszykowanego do domu kolegę, który chwalił dobry dyżur!
Teraz mam pragnienie spokojnego wysłuchania Mszy św. radiowej, ale właśnie w czasie Podniesienia demon przysłał miejscowego pijaczka z kolegą, który wczoraj rozbił sobie głowę i eleganckiego pana „na kontrolę" stanu zdrowia, bo źle czuje się od kilku dni.
Tak zostało przerwane moje pragnienie i tęskna miłość za Bogiem Ojcem, którą mogła ukoić Eucharystia duchowa. Jak wielkie to cierpienie, ale ważniejszy jest obowiązek! Nie zdziwiłem się, że elegancki pan obraził się...nie wykonał ekg i poszedł do domu.
Udało się wszystko przetrwać w ciszy i na kolanach podczas św. Podniesienia, ale niesmak z powodu złego załatwienia pacjenta trwał. Poprosiłem w jego intencji Matkę Bożą, aby przestał się bać.
Jakże pięknie kapłan mówił o Bogu - Ojcu...o potrzebie Jego poszukiwania, czynienia wielkich wysiłków w tym kierunku, a to trwa latami. Ja wiem o tym i mogę innym przekazać moje doświadczenia. Trzeba zacząć od dawania...post i obowiązkowe modlitwy, a w tym czasie prosić o łaskę i cierpliwie czekać!
Właśnie nadeszła pomoc o którą prosiłem...przed przejęciem oddziału. Zaglądam do dokumentacji, wykonuję kontrolne ekg, a tam jest zawał serca! Młody człowiek śpiewa, że jeszcze nie wie, co stanie się wieczorem, a ja proszę Matkę Bożą o pociesznie i w smutku wołam; „Matko moja, bądź dzisiaj ze mną, proszę!"
Dzisiaj jest piękny dzień, a w moim sercu trwa smutek z powodu osamotnienia, nawału ciężko chorych z brakiem uczestnictwa w Mszy św.! Zaczynam moją modlitwę od "Osamotnienia Pana Jezusa w Getsemani" z koronką UCC (do Ukrytych Cierpień Ciemnicy) za niedzielnych pogan...za tych, którzy nie chcą dzisiaj być w kościele, a nawet odwodzą od tego innych.
Dziwne, bo przepisuję to 03.05.2020 r. w czasie pandemii korona wirusa, a ks. Piotr Natanek mówi o proboszczu, który zabronił wiernym uczestnictwa w Mszy św. na placu kościelnym. We Włoszech niektóre świątynie kardynałowi zamykali, a wokół zalecano Eucharystię duchową. Nawet wrogie Bogu stacje telewizyjne transmitowały Msze św. jako widowiska.
Nagle wszystko odmieniło się, płyną modlitwy radosne. Przypomniało się dzisiejsze Słowo, aby modlić się nieustannie. Na dodatek z kasety Jan Paweł II powiedział do mnie mocnym głosem, że Chrystus jest ze mną! Radość Boża wprost rozpierała serce. Wróciła też pieśń z Mszy św. radiowej; „Cóż Ci Jezu damy za Twych łask strumienie?”
Pan Jezus i tylko On wie, co oznacza moje umieranie podczas modlitw i wołań za innych. Z moich zapisków wynika, że niedziela (nie-działam)...nie oznacza tego samego w Królestwie Bożym, ponieważ tam jest ciągła żałość i płacz nad tymi, którzy nie chcą strumieni łask Jezusa!
Podczas koronki do Miłosierdzia Bożego było słychać nurkujące loty samolotu, który uatrakcyjniły obchody rocznicy klubu sportowego. Ile rzeczy odrywa nas od Boga; „Panie Jezu przyjmij do Swojego Miłosiernego Serca wszystkich niedzielnych pogan, którzy szukają atrakcji poza Tobą i Niebem! Oni nie wiedzą, że Ty, Jezu wprowadzasz do Nieba".
Czy ja jestem Szymonem pomagającym nieś krzyż Zbawiciela?...zapytałem siebie podczas modlitwy. W dyskusji telewizyjnej o naszej wierze padną głupie argumenty, że „chrześcijan jest większość” i przez katolików rozbijana jest jedność. Rozbijają jedność „reformatorzy”, a miarą jest Eucharystia, która została tylko u nas. Jak się okaże to będzie moja łaska (mistyka eucharystyczna).
Dodatkowo zacząłem dyskusję z zaćmionym duchowo kolegą, który jest „katolikiem”. Powiedziałem mu, że „niewierzącemu podam rękę", ale większość jest takich jak pan - to ludzie bardzo groźni, ponieważ podszywają się pod katolików, a nie są z mojego Kościoła, który ustanowił Pan Jezus!
Niewierzący wskazują na fanatyzm...tak, ja przyznaję się, że jestem fanatykiem Pana Jezusa! Nigdy nie będę dążył do żadnej zgody z odmiennie myślącymi, ponieważ Pan Jezus przybył nas podzielić. Pan jako brat odrzuca dar; Ciało Pana Jezusa! Dokąd pan dojdzie bez modlitw i ofiarowywania każdego dnia życia?
W ciemności padłem na kolana i przez 45 minut wołałem w intencji tego dnia...
ApeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 590
W eterze czułem zły dzień i przezornie przeżegnałem mieszkanie wodą święconą od s. Faustynki prosząc, aby „dzisiaj wszystko działo się z Wolą Bożą”, bo czeka mnie ciężki dzień (dyżur w pogotowiu z równoczesnym zabezpieczaniem oddziału wewnętrznego).
Wczoraj miałem problem - co zrobię z tym pacjentem, który przyjedzie? Izolatka zajęta, a właśnie przybyła rodzina z informacją, że dziadek zmarł. Nie chodzi o to, że pozbyłem się problemu, ale jego pobyt na ziemi był już niepotrzebny - on zmarł już wcześniej (udar) i prowadził życie roślinne.
Co pewien czas napływało od Szatan; „dziś cię wykończę”. Wszystko wykonywałem na granicy wytrzymałości nerwowej i chwilkami wołałem; Panie pomóż...Panie pomóż”. Właśnie zerwano do zatrzymania moczu, a łzy zalały oczy, ponieważ chore na sali śpiewały do Matki Bożej; „O! Maryjo pozostań z nami...bądź i nie opuszczaj nas!”
Jakby dla kontrastu mamy wezwanie do komendy policji, gdzie szarpie się, ubliża i grozi nam pijany osobnik. To dwa światy. Wyobraziłem go sobie trzeźwego i słabego w chorobie.
Teraz pędzimy z krwotokiem, a ja wołam do Matki o pomoc; „Matko bądź z nami...nie opuszczaj nas". W tym czasie napłynęło natchnienie, że mam prosić o zbawienie dla zespołu karetki. Moje serce objęło tych mężczyzn, ale w modlitwie przeszkadzała obecność Złego.
Po czasie pędzimy do zawału serca, a ok. 15.00 myśl krążyła wokół tych, którzy nie mają czasu dla Jezusa, zagonionych, a wreszcie umęczonych. Ponieważ przysypiałem z tego powodu ostatecznie wołałem „za umęczonych służbą”.
Ze szpitala wracaliśmy z ciężko chorą, którą przekazana nam odwieźć do domu. Jakby na pocieszenie w oddali ujrzałem kościół na tle krajobrazu! Intencję potwierdziło wielkie zmęczenie lekarza dyżurnego.
Przypomniało się umęczenie Pan Jezusa i tak zawołałem; „Boże, Ojcze Przedwieczny - przez zasługę umęczenia Pana Jezusa - miej miłosierdzie nad pełniącymi służbę”. Po odejściu Szatana padłem w blogi sen. Bardzo cieszył się pacjent z izolatki...mówił o radości i pokoju napływającym po przyjęciu Eucharystii!
- Pan jest na krzyżu (łóżko) i każdy dzień pana jest święty, może pan wielu zbawić swoim cierpieniem...rozmawialiśmy jak bracia.
Ponownie mówiłem do personelu o Niebie, Matce, mocy Bożej, której nie chcą ludzie oraz naszej słabości i odpowiedzialności za zbawienie innych...aż przestraszyłem się, że jest to pokusa gadatliwości!
Jakby na potwierdzenie tego ze „Słowa na niedzielę” padło zalecenie, że sami musimy poprawiać siebie. Bóg wie o naszej słabości i On dokonuje przemiany, a ja to potwierdzam! Od 16.30 do 23.00 stała się wielka cisza!
Dopiero po tym czasie miałem wyjazd do pijanego z rozbitą głową. Po drodze do szpitala wołałem w jego intencji. Po wszystkim podziękowałem Bogu Ojca z prośbą o zbawienie dla tych wszystkich, których spotkałem dzisiaj...
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 543
Minęła północ…to już inny dzień, przeglądam prasę i o pierwszej w nocy z trudem płynie moja modlitwa (jest na witrynie). Budzę się jeszcze dwa razy, ale zasypiam podczas tego czuwania, a to czas cierpienia Zbawiciela w ciemnicy. Takich miał Pan Jezus apostołów i takich ma obecnie...
Dzisiaj w przychodni czeka mnie wiele pracy, która jak się okaże będzie szła sprawnie...wprost będzie się paliła. Nawet sam dziwiłem się moją energią, ale to była moc Boża. Falami napływało pocieszenie, które określałem słodyczą Bożą. W takim stanie wykluczone było zdenerwowanie się, a nawet zwykłe rozdrażnienie i znużenie.
Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że jest to działanie Ducha Świętego! Dzisiaj przeważa wprawa i pomoc Boża...
- babuszkę przekazałem w ręce chirurgów z powodu krwawienia z przewodu pokarmowego
- u kobiety z pochylonymi plecami na rzut oka stwierdziłem kompresyjne złamanie kręgów, co potwierdziło badanie rtg
- blokada przyczepu ścięgnistego barku
- zastrzyk (mój zestaw) na kręcz karku
- śmiesznie proste było wykrycie choroby wrzodowej.
Intencję odczytałem po wejściu do oddziału wewnętrznego (jeden poziom z gabinetem). Łzy zalały oczy, bo do mojej pacjentki z izolatki przybył kapłan...
Pan skierował nas z żoną na działkę, gdzie z prawdziwą radością wykonywałem różne prace, bo wysiłek fizyczny jest potrzebny ciału jak woda i chleb. Dalej falami - do serca i duszy - napływała słodycz, zalewająca także usta...jak po Eucharystii! Nie można przekazać tego nadprzyrodzonego doznania. Tę radość wzmogła wiadomość o przyjęciu syna na studia.
Dopiero w drodze na Mszę Św. pojawiło się pragnienie modlitwy dziękczynnej z wołaniem;
- Panie Jezu dziękuję Ci za to, że wytrzymałeś rozciąganie i przybijanie do Krzyża...Jezu Miłości moja bądź uwielbiony! Ojcze Przedwieczny podziękuj Swojemu Synowi za to co uczynił dla mnie i dla nas...dla naszego zbawienia”.
- Dziękuję Panie Jezu, że przyjąłeś najwyższe poniżenie z podniesieniem na Krzyżu, za Twoje wybaczenie oprawcom, za nagradzanie ufających z przekazaniem mnie Swojej Matce.
- Dziękuję za wskazanie na Ojca, który pozornie opuszcza nas, jednocześnie badając naszą miłość...
- Dziękuję za Twoje pragnienie mojego zbawienia...wówczas na Krzyżu i teraz, za Twoje wykonanie Woli Ojca ze złożeniem Swojego Życia...także za mnie oraz za Twoje św. rany Rąk i Stóp oraz św. ranę Boku...źródło Miłosierdzia...
Żona widziała mój stan i nie odezwała się ani słowem. Wyczerpany ciężkim dniem i uniesieniem modlitewnym drzemałem w rozświetlonym kościele z dużą ilością młodzieży. Jak radzi sobie w takich sytuacjach radzi Jan Paweł II?
Tuż przed Eucharystią św. napłynęła wielka moc; „Przepraszam Panie Jezu za przysypianie, bo chciałem Ci podziękować...Ty, Jezu rozumiesz moje umęczenie, bo Sam nie miałeś gdzie przyłożyć św. Głowy”. To były błyski w których odczułem zmęczenie Pana Jezusa podczas pobytu na ziemi. Łzy zalały oczy, a św. Hostia była wynagradzająca.
W tym stanie duchowym i podczas ścisłego postu nie obchodził mnie świat, w tym oglądanie wiadomości telewizyjnych…
APeeL
- Szczegóły
- Autor: APeeL
- Odsłon: 339
Z radością rozpoczynam dzień, płyną modlitwy poranne, które przerywa wielka tęsknota za Bogiem Ojcem. Padłem na kolana i zawołałem; „Dobry Ojcze, który wszystko dajesz Swoim dzieciom i pragniesz naszego szczęścia...wszystko nam przebaczasz i cierpliwie czekasz na nasz powrót! Dobry Ojcze...Ojcze mój”...
Napływa, aby do pracy „nie brać maszyny do pisania”, a to oznacza, że będzie nawał chorych i spraw. Przeżegnałem się wodą święconą od s. Faustynki, a do serca przytuliłem obraz Pana Jezusa Miłosiernego i Matkę z Jezuskiem.
Po drodze zabrałem zdenerwowaną i niewierzącą koleżankę. Powiedziałem jej, że kiedyś podwiozę ją do Kościoła, który nie jest budynkiem i hierarchią, ale stanowią go wierni Bogu Ojcu!
Błyskawicznie płynie praca, a w wolnej chwilce mówiłem do personelu o Panu Jezusie, Drodze Krzyżowej, przyjmowaniu cierpień i poniżeniu. Płynęły sytuacyjne porady duchowe...
- Ksiądz zwolnił panią z Mszy św. ale on nie ma takiego prawa...to przekazałem 75-letniej zdrowej staruszce. Dzisiaj, gdy to przepisuję sam mam 77 lat i to było słuszne.
- Przeciwnik Boga wie, że nie ma śmierci, pani mąż jest ciężko chory (rak języka), a od tej chwilki pani odpowiada za jego duszę...zły będzie wpuszczał zwątpienia i odwracał od Kościoła, bo wie, że dalej jesteśmy!
- Wszystko jest dobre od Ojca..nawet pani bezrobocie, proszę wołać do Matki!
Wówczas byłem niewolnikiem komunistów; oprócz pracy w przychodni (bez określenia za kogo odpowiadam) dodano mi zastępstwo w oddziale wewnętrznym, gdzie wstąpiłem przed dyżurem w pogotowiu ratunkowym (od 15.00). Zobacz, co pokazał mi Pan Jezus;
-
od kilku godzin chory czekał na przyjęcie (tak jakby o nim zapomniano)
-
natomiast przyjęta z nowotworem nie była zbadana
-
z izolatki o pomoc wołał chory
-
natomiast ciężko chora z dusznością powiedziała do mnie; „zapomniał pan o mnie, panie doktorze”!
Kolega prowadzący, „ordynator” bez uprawnień, a oddział bez dyżurnych. Taki był czas ważniaków z „państwa w państwie”. Umiera pacjent, a prokurator pyta; dlaczego zgodził się pan na taką pracę?Serce zalał smutek w którym zawołałem; „Jezu mój, Ty o nikim nie zapomniałeś! Jezu mój, przecież cała Twoja Męka to Jeden Niemy Krzyk za innych”!
Usiadłem w ciszy, nie ma mnie dla świata, ciało kiwało się jak u Żyda przed Ścianą Płaczu...w takt wołania; „dla Jego Bolesnej Męki miej miłosierdzie nad wszystkimi o których zapomniano”. To nawet akt rozpaczy, ponieważ ta, która stwierdziła, że zapomniałem o niej...naprawdę wymaga przeniesienia (ciężka niedokrwistość z leczeniem na niewydolność krążenia).
Miałem popracować w oddziale, ale uciekłem na łóżko dyżuranta pogotowia i ciężko zasnąłem...po chwilce zerwano do „trupa”! Młody człowiek, blado-żółty, policzki zapadnięte (taka uroda, ale wyglądał jak trup).
To „działacz społeczny”, który nakopcił się na naradzie, nic nie jadł, bo „naprawiał ten świat”. Teraz ma ciśnienie 85/50 mm Hg...ożywiłem go w 10 minut (dożylną 40% glukozą z witamina C oraz kardiamidem z kofeiną i śr. sterydowym domięśniowo).
Wychodząc uśmiechał się i potwierdził: „zapamiętam pana radę, aby zajmować się tylko i wyłącznie sprawami na które mam wpływ”. Podałem mu przykład kucharza z filmu, który wszystkim odpowiadał, że jest tylko kucharzem!
Teraz pędzimy z dzieciątkiem, które wypiło rozpuszczalnik. W szpitalu trafiłem na puszkę; „Ofiara postna”, gdzie wrzuciłem banknot, a zły natychmiast zalecił potrzebę oszczędności. To sprytna sztuczka, bo chodzi o to, abym dał i żałował! Na to konto zatrzymał nas pod cukiernią, gdzie kupiłem niesmaczne lody i ciastka dla personelu, które wyrzuciliśmy...
Dalej trwał nawał, a podczas odmawiania cz. chwalebnej różańca poczułem oddalenie z ujrzeniem wszystkiego z Królestwa Bożego. Dzisiaj, gdy to przepisuję (03.05.2020) jest to normalne. To jakby pionowa cz. krzyża Pana Jezusa, bo pozioma dotyczy naszej woli z „normalnym” widzeniem tego świata.
W drodze powrotnej trafiłem do ludzkiej nory z profesorką - emerytką leżąca w barłogu i upapraną kałem z krwią. Niesamowity smród, a chora przytomna i pięknie mówiąca. Zleciłem transport inną karetką, bo mamy następne zlecenie.
Dwie „opiekunki” mówiły, że prosiła o przybycie kapłana, ale „nie będziemy wzywać księdza na rozmowy”. "Teraz odpowiadacie za zbawienie jej duszy"...rzuciłem z karetki. Smutek zalał serce; „Panie Jezu spraw, aby była zbawiona”! Podniosłem wzrok, a właśnie przejeżdżaliśmy obok krzyża z figurą!
Później okaże się, że zespół transportowy dwie godziny czekał na sprowadzenie kapłana. Czy sprawiło to moje wołanie do Pana Jezusa? Ponadto krążyli po szpitalach w W-wie, ale wszędzie odmawiano jej przyjęcia!
W tym bólu zacząłem moją modlitwę od „św. Osamotnienie Syna Bożego”; za samotnych, opuszczonych, odrzuconych i zapomnianych. Teraz jestem w drugiej nędznej chatce z dwójką staruszków i starym jak oni obrazem Pana Jezusa z Gorejącym Sercem. Dziadka zabieramy, a babci wręczyłem wcześniej otrzymane kakao z cukrem.
Teraz napływa, abym posłuchał zabranej z domu kasety, gdzie trafiłem na piosenkę ze słowami dziecka zabitego podczas aborcji; „dlaczego nie chciałeś mych dłoni i nóżek biegnących po łące”? Jakby na znak trafiłem do poturbowanego w rodzinie w czasie ‘umierania” z Panem Jezusem podczas odmawiania „św. Ran i św. Krwi”..
Każde moje zawołanie było inne (modlitwa na witrynie); za zabijających dzieci w myśli oraz słowem, odrzuceniem, opuszczeniem, zaniedbaniem, oddaniem, sprzedaniem, znęcaniem się i bestialskim biciem oraz zabiciem. Dziwne, bo właśnie przybył pacjent z rozbitą głową w rodzinie...uciekł do swoich starych rodziców!
Natomiast u skierowanego z oddziału potwierdzono zawał serca. Sprawdziły się moje słowa; „muszę pana zbadać, ponieważ mógłby pan umrzeć bez lekarza” (ten oddział nie ma dyżurnych), a prowadzący nie jest specjalistą w chorób wewnętrznych.
Na koniec tego dnia popłynie relacja telewizyjna z procesu zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki, gdzie odmieniony Grzegorz Piotrowski ujawnił, że w MSW każdy kapłan miał teczkę aż do śmierci!
APeeL
- 16.09.1992(ś) ZA SPISKUJĄCYCH W OTOCZENIU JANA PAWŁA II
- 15.09.1992(w) ZA CIERPIENIA MOICH PRZEŚLADOWCÓW
- 14.09.1992(p) ZA TYCH, KTÓRZY ŻARTUJĄ Z NASZEJ WIARY
- 13.09.1992(n) ZA NADLUDZI I DUSZE TAKICH
- 12.09.1992(s) ZA TYCH, KTÓRZY NIE ZNAJĄ MATKI BOŻEJ
- 11.09.1992(pt) ZA TYCH, KTÓRZY STRACILI UFNOŚĆ BOŻĄ
- 10.09.1992(c) ZA TRACĄCYCH UFNOŚĆ
- 09.09.1992(ś) ZA PRZEŚLADOWCÓW CHRZEŚCIJAN
- 08.09.1992(w) ZA POTRZEBUJĄCYCH BOŻEGO POCIESZENIA
- 07.09.1992(p) MISTERIUM