Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

04.07.1989(w) Niepewność każdej chwili życia...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 04 lipiec 1989
Odsłon: 664

    Jako lekarz "pierwszego i ostatniego kontaktu" trochę napatrzyłem się na śliskość naszego bytu. Wielu jest tak pewnych swego, że zapominają o wszystkich niebezpieczeństwach; od pogryzienia przez psy do zadławienia się landrynką. Tak stało się z mężem lekarki, z powodu niedotlenia został odmóżdżony.

    Kiedyś pojechałem pogotowiem do mojego pacjenta (wieloletniego), który spadł z dachu i nie dawał znaków życia. Proś zawsze o śmierć dobrą (z Sakramentem) i godną. Prawie wszyscy chwalą nagłą, bo się nie męczysz. To był przykład takiej...

   Pomijam normalne choroby od skrętu jelit do nietypowego zapalenia wyrostka robaczkowego...właśnie spotkałem takiego, nagrzewał sobie miejsce bólu, wyrostek rozlał się i groziła mu śmierć.

    Wzywają do ambulatorium (dyżur w pogotowiu) do matki z konającym dzieckiem, które miało drgawki. Trzeba jechać do szpitala, a kusi śmiertelna senność. Po powrocie i chwilce snu z hukiem wnoszą prawie martwego człowieka! Przy nim żona w koszuli nocnej.

   Podczas snu ukąsił go szerszeń (2 - 2,5 raza większy od osy). Ofiara była sina, bezwładna, ledwie dysząca. Padło na kolegę, który pojechał z nim do szpitala.

   Teraz w przychodni mówię do pacjentki, której odpowiada moje podejście do medycyny i życia z punktu widzenia Bożego. Mąż zalecił jej wykonanie 15 badań, a jest zdrowa. Wskazałem, ze inwestuje w stare ciała, a to sztuczka Szatana, aby ją odwrócić od duszy i Boga. Podarła kartkę z która przyszła.

   Przepisuję to w czerwcu 2008 r. a właśnie mam pocieszyć rodzinę w której stracono syna. Miałem zamiar przekazać zalecenia (ważnego dla każdego podobnie cierpiącego);

1. syn jest i zamiast rozpaczy (która go dodatkowo smuci) trzeba modlić się

2. miałem podarować im świadectwo zabitej lekarki Marii Polo  ("Trafiona przez piorun")

3. prosić, aby cierpienie uświęcili (codzienna Msza św. z przekazaniem cierpienia na Ręce Matki w intencji pokoju na świecie).

   Trafiłem do nich następnego dnia, ale byli zajęci handlem (dobrze prosperujący sklep).

   Ta intencja jest prosta i każdy wie o co chodzi, ale zdrowi są tak pewni swego, że całkiem zapominają o swojej duszy i życiu wiecznym...

                                                                                                                               APeeL

03.07.1989(p) Zaczynam trudzić się nad sobą...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 03 lipiec 1989
Odsłon: 699

   W śnie uczestniczyłem w obławie milicyjnej na moją osobę, ale udało się ją ominąć. Ktoś, kto był w partyzantce wie, że podczas takich przeżyć można umrzeć ze strachu. Na pocieszenie znalazłem się u lokalnego czerwonego biznesmena z "Soplicą" na stole. Powołani przez Boga także prowadzą życie noce...

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (03.07.2019) potwierdzam to w pełni, bo całe noce przepisuję te "wypociny, które nikt nie będzie czytał" (wg słów zony z tamtego czasu). Teraz milicja to policja, a biznesmen nie żyje...zostawił ogromny majątek. Na Mszy Św. za jego duszę były 2-3 osoby z rodziny, które nie podeszły do Eucharystii.

    Właśnie skończyłem czytać książkę o Piotrze Ściegiennym (ur. w 1800 r. w Bilczy, blisko Kielc - zmarł w 1890 r.). W ręku mam też drugą "Zamordowany w obronie ubogich" Oscar Arnulfo Romero  (arb. San Salvadoru; zabity 24 III 1980 podczas odprawiania Mszy Św.).

    Zza grobu padają jego słowa do mnie;

   "Trudź się nad sobą! Nawrócenie serca i nawrócenie ku zbawieniu przechodzi przez krzyż. Post, akty pokuty i modlitwa zbliżają nas do Jezusa. Przeżyj swoje życie w miłości, życzliwości, uczciwości, pocieszaniu, pojednaniu! Oszczędzaj i sam stosuj dobrowolne wyrzeczenia. Nikt nie jest tak silny jak wierzący w Jezusa...jego ojczyzna jest w Niebie!"

   Modlitwa za prześladowców: "Panie! odmień im serca, otwórz im oczy...spraw, aby nawrócili się. Panie pojednaj ich z Tobą!"

                                                                                                                           APeeL

02.07.1989(n) Dar z siebie...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 02 lipiec 1989
Odsłon: 735

    Dzisiaj jest wielka uroczystość w Nowym Mieście nad Pilicą...uroczystości z okazji beatyfikacji o. Honorata Koźmińskiego. Początek kapucynom (nazwa od długiego aż do pasa kaptura) dał św. Franciszek. Wśród nich jest też o. Pio (1887 - 1968).

   Obowiązuje ich: całkowite ubóstwo, służenie ubogim, oddanie się Bogu. Tam planujemy dzisiaj pojechać, przybędzie tam prymas kard. Józef Glemp.

   Na uroczystość pojechaliśmy okrężną drogą przez KIwów...rodzinne miasteczko mojej matki. Zawsze chciałem tam dotrzeć. Wstąpiłem do kościoła, gdzie przywitał mnie Wizerunek Chrystusa Miłosiernego. 

    Piękna uroczystość przebiegała na rozległych błoniach. Zawsze żywiłem pewną niechęć do prymasa, purpury i zewnętrznych oznak władzy ziemskiej. Teraz z podbiegającymi i witającymi go wiernymi moje serce zalało ciepło i radość. To wielkie trwało długo i było mocne.

   Sam byłem tym zdziwiony. Z tego wnioskuję, że to wielki człowiek (w znaczeniu duchowym). My oceniamy innych po swojemu, a nic nie wiemy o nich. Nie wolno tego czynić, bo tylko Bóg przenika wszystko...

    Wielokrotnie podczas uroczystości (wszystko trwało 3 godziny), a nie lubię stać płakałem i kryłem się z "tą słabością" przed żoną, która stała obok. W tym czasie zapragnąłem porzucenia wszystkiego dla Boga! Myśl, myślą, ale Pan dał mi chyba inne zadanie. Nie wiem jeszcze jakie do końca...

    Zamordowany w obronie ubogich abp. Salwadoru Romero pisze; "niczego nie mieć nie jest czymś dobrym...chodzi o ubóstwo świadome, o postawę duchową...dar z siebie." To prorocze dla mnie słowa: "dar z siebie"!   

   Muszę zaufać całkowicie Panu...On to wszystko ustali. To wielki dzień. Tak powinno spędzać się niedzielę. Teraz na działce słucham wieczornej Mszy Św. z kościoła Baptystów. Płynie piękna pieśń o Jezusie rozrywająca serce; "Jezus wszystko wie, Jezus jest ze mną, Jezus prowadzi mnie." Te słowa powaliły mnie na ziemię i siedząc wśród zieleni płakałem rzewnymi łzami.

     Dzisiaj, gdy to przepisuję (02.07.2019) wiem, że ten d a r   z   s i e b i e  to moje świadectwa wiary...

                                                                                                                                         APeeL

01.07.1989(s) Dyżur w pogotowiu z Panem Jezusem...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 01 lipiec 1989
Odsłon: 697

   Zbudzono do pacjentki, ale nie moja kolejka. To święta babcia z nowotworem płuca i wielką dusznością. Po podaniu leków miałem radość z ulżenia jej cierpieniu. Podziękowałem Panu Jezusowi za niesienie pomocy...

   Przyznaję, że babcia dała mi wielkie pocieszenie, bo lubię tydzień lub miesiąc zaczynać od pacjenta "fartownego" (mówiąc językiem pokerowym). Teraz trafiłem do kobiety z zasłabnięciem, która podczas wychodzenia wręczała mi drewnianą figurkę Jezusa frasobliwego. Nie, nie, bo to obrońca tego domu!

      Wcześniej pisałem jej wniosek do sanatorium i wspomniałem o takim świątku. W duszy popłynie melodia ze słowami; "Panie Jezu, Panie Jezu, Panie Jezu prowadź mnie"...

    Zacząłem czytanie duchowe i doszedłem do wniosku, że prawdziwa wiara różni się od udawanej lub "normalnej". W łasce biegniesz do Boga z poczuciem Jego Obecności, modlisz się sercem, a nie ustami i płaczesz z powodu tych przeżyć.

    Tego nie można udać przed podobnym do mnie. Szczególnie Eucharystia nas odmienia, bo po zjednaniu z Panem Jezusem pojawia się pragnienie milczenia, cichości i samotności z "krzykiem" serca...

   Pan zaprowadził mnie do trzech pacjentów;

- kombatanta wojny polsko-bolszewickiej

- utrwalacza władzy ludowej

- oraz do babci z miażdżycą i psychozą, która płakała przy mnie "widząc" swoją matkę, ale nie poznawała mnie i syna! Zarazem zwracała się do pięknego obrazu Jezusa na krzyżu z przytulonym do Niego św. Antonim; "Jezu, mój Jezu - ja chcę żyć!" Była bezradna i przestraszona..jak dziecko. Trzymałem ją za rękę, aby uspokoiła się...

    Dalej czytałem o szukających Boga, którzy zmieniają się, spotyka ich radość i pokój duchowy. Cóż mogę poradzić takim...zrób pierwszy krok i zawołaj swoimi słowami do Boga Ojca, proś o prowadzenie, a zobaczysz, co się stanie. Droga do nieba jest trudna...droga do piekła jest łatwa!

   Teraz w upale jedziemy karetką i trafiamy na piękna dziewczynę w mini...zespół świeci oczami, a ja odwracam głowę. Nie piszę tego dla chwalenia się, ale chodzi o dysponowanie własnym ciałem. Szatan działa jak wędkarz lub kłusownik...podsuwa to, co lubisz! Zawsze pamiętaj o Jezusie...nawet w tych drobnych chwilach. Z Nim opanujesz siebie i pokonasz namiętności.

   Dzień chyli się ku zachodowi, a nagle - w szumie rozmów dobiegających zza drzwi pokoju lekarskiego - z serca wyrywa się wołanie; nadchodzi dla mnie dobry czas, jeszcze nie dzisiaj zagrzmi głos organów...

    Teraz Pan wzywa mnie do pacjenta skręcającego się z powodu kamicy nerkowej. Poprawił się, bo od miesiąca nie pije alkoholu...i jakby na złość ta choroba! W drodze powrotnej skręcamy do lasku brzozowego i w atmosferze miłości wypijamy...każdy po swoim piwie.

   W nocy trafiłem do rodzącej, której powiedziałem, że urodzi się dziewczynka i będzie miałam na imię Kasia, a ona zapytała czy wiem to od jej męża? Nawet nie rozmawiał z nami...

   Nie wiem co zmusiło mnie do opowiadania o św. Katarzynie Aleksandryjskiej (300 r.) z przekazów łamanej kołem, które rozleciało się i musiano ją ściąć. Dodałem jeszcze; jeżeli urodzi się syn...to będzie Szczepan i znowu płynie jego kamienowanie z przebaczeniem swoim oprawcom!

                                                                                                                               APeeL

30.06.1989(pt) W s t r z ą s...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 30 czerwiec 1989
Odsłon: 851

   Praca domowa zakończona. Zmęczenie, wypity alkohol, rozpuszczalniki...wszystko dało efekt w postacie kamiennego snu! Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu i wracam z radością do mojego prawdziwego zajęcia. Nic się nie działo i nic nie zapowiadało dalszego złego przebiegu tego dnia dyżuru.

   Kolega zlecił - jak się później okaże - mojej pacjentce...surowicę przeciwtężcową. Ona była uczulona na pyralginę, a w takich przypadkach trzeba zachować szczególną ostrożność.

   Stało się, bo właśnie wystąpił prawie śmiertelny wstrząs anafilaktyczny. Jest to reakcja na połączenie - podanej substancji lub innego białka - z przeciwciałami naszego organizmu...powstaje wybuch ze śmiercią. Dzisiaj mamy leki, które mogą zmniejszyć skutki tej reakcji, a od zastrzyku minęło 5-7 minut.

   Zajrzałem do gabinetu: pacjentka nie oddycha, sina, obrzęk twarzy, bezwładna, zanieczyściła się. „Boże nie żyje”. Zamknąłem drzwi gabinetu z kolegą i zacząłem krzyczeć w sercu: „Panie Jezu pomóż! Pomóż! Proszę Cię! Pomóż!"

   Ktoś może powiedzieć, że: „nie ratuje z kolegą umierającej, a modli się.” Nie dziw się, bo podczas dzisiejszej Ewangelii (30 czerwca 2018 r.) w podobnej sytuacji setnik prosił Pana Jezusa o uzdrowienie porażonego sługi, ale dodał, że „nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie.”

    Zbawiciel zadziwił się jego wiarą swoją wiarą, a ja byłem w trakcie nawracania i już miałem podobne zawierzenie w pomoc Bożą. Wróciłem i wspólnie ratowaliśmy pacjentkę, ale prawnie ona podlegała lekarzowi, który jej zaszkodził, nie prosił o pomoc, a na moje propozycje nie zgadzał się:

  • Doktorze...1000 hydrocortisonu!

  • Zlecił 300 mg.

  • Może R-kę ?

  • Nie, nie...poczekamy!

   Normalnie zła ocena umierającej, którą później rozpoznałem, bo niedawno rozmawialiśmy i w żartach powiedziałem jej, że na starość trzeba mieć własną ławeczkę.

    Zważ, że nie wiedziałem co się zdarzy. Okaże się, że w tym czasie zgłoszono wypadek i kolega zostawił mi umierającą. Ponadto przywieziono dziewczynkę ze wstrząsem mózgu oraz zgłosiła się chora z kolką nerkową.

    Wszystko uciszyło się po 2 godzinach. Wstrząs trafił do szpitala, dziewczynka na chirurgię, a kolkę opanowaliśmy na miejscu.

   Podczas powrotu ze szpitala moje serce zalała tęskna miłość za Panem Jezusem. Popłynie wołanie do Boga Ojca, ale takich przeżyć nie można zapamiętać, bo płyną zbyt szybko dla naszego mózgu.

                                                                                                                 APeeL

  1. 29.06.1989(c) Pragnienie czystych rąk...
  2. 28.06.1989(ś) Chrystus jest ze mną...
  3. 27.06.1989(w) Zacząłem rosnąć duchowo...
  4. 26.06.1989(p) Takiemu to dobrze...!
  5. 25.06.1989(n) Uświadomiłem sobie, że jestem dzieckiem Boga...
  6. 24.06.1989(s) Wierni do końca...
  7. 23.06.1989(pt) Dzień ojca...
  8. 22.06.1989(c) Święta Rodzina...
  9. 21.06.1989(ś) Pragnij tylko Boga...
  10. 20.06.1989(w) Spotka was ucisk...

Strona 2215 z 2287

  • 2210
  • 2211
  • 2212
  • 2213
  • 2214
  • 2215
  • 2216
  • 2217
  • 2218
  • 2219

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 549  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?