Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

19.02.1990(p) Cierp mężnie aż do śmierci!

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 19 luty 1990
Odsłon: 1251

     „Jezus był Dobry...Jezus był Cichy...Jezus był Pokorny”  to pierwsze moje myśli tuż po przebudzeniu. „Ojcze nasz"...wspomóż Panie Jezu wszystkich słabych...wspomóż proszę...dziękuję Ci Panie Jezu, że posyłasz mnie w świat w Twoim Imieniu".

    Żonę zmęczyły kłopoty w poprzednim tygodniu, mówi, że kiedyś ucieknie z domu, a mnie wypowiedziało się zmienione zdanie przeczytane w "Dialogu": cierp mężnie aż do śmierci, bo to znak, że kochasz Boga prawdziwie!

    Po jego wypowiedzeniu moje myśli uciekły do Pana Jezusa, który cierpiał mężnie do końca. Taki jest sens krzyża każdego człowieka. Taki jest prawdziwy sens cierpienia człowieka - znieść wszystko co Pan zsyła i uciekać w cierpieniu do Niego. Większość złorzeczy w cierpieniach i ucieka od Boga!

   Dzisiaj, gdy to przepisuję sam jestem tym zadziwiony, bo to wielka prawda. Dodam tylko, że większość ludzi niesie krzyż diabelski, a przykłady każdy może zobaczyć w swoim otoczeniu: utrata zdrowia podczas rywalizacji sportowej, różne wyczyny oraz kuszące popisy.

   Z wielką radością i siłą idę do pracy, a pierwsza pacjentka to 91-latka, która jeszcze nie była u lekarza...z sercem bijącym jak u ptaszka - 180 / min (częstoskurcz).

    W mojej duszy pojawiło się uniesienie, a myślami znalazłem się daleko...daleko od gabinetu. Wprost chciałbym tańczyć z poczucia, że jest Pan Jezus i Bóg Ojciec. To był początek mojego nawrócenia, bo później taka wzmacniająca słodycz będzie zawsze napływała podczas ciężkiej pracy. W tym stanie przybyła do mnie dobra dziewczyna z rodziny ateistycznej - jak jej powiedzieć, że Pan Jezus Jest?

   - Ciepło, cicho i jasno...to jest praca...mówię na powitanie w pogotowiu! Nagle pod budynek podjeżdża obca karetka z dzieckiem w stanie drgawkowym. Zastrzyk i pędzimy na spotkanie z karetką „R". Nic nie mogę zrobić, podajemy tlen, odpowiednie ułożenie, oziębienie czoła.

    Klęczę na przednim siedzeniu i patrząc na dziecko krzyczę: „Jezu pomóż, Jezu pomóż”! Zdążyliśmy i nagle świat stał się piękny i dobry. Łzy zalały oczy i zacząłem odmawiać „Ojcze nasz”, a  myśli uciekły do nagrody po tym wygnaniu...Nieba!

    Niewierzący zarzucają nam, że dobro czynimy tylko dla nagrody, a unikamy zła, bo boimy się piekła!. To głupota duchowa, bo można zapytać czy taki człowiek czyni dobro dla nagrody i orderu? Pomyślałem, że tym światem powinni rządzić ludzie dobrzy i sprawiedliwi, ale właśnie trafia się badanie złodzieja...złapanego na gorącym uczynku.

- Gdzie pan mieszka?...nie mam domu!

- Nie jest pan głodny?...wręczyłem mu ciasto.

    Personel śmiał się, a po jego wyjściu żałowałem, że nie dołożyłem mu jabłka. Wprost czuję, że Jezus jest przy tym człowieku. To co robię, nie czynię dla chwały własnej (Bóg to wie), ale z wielkiej miłości do tego brata ziemskiego.

     Zły od razu podsunął, że „służba Boża nie jest atrakcyjna”, bo to wyrzeczenia, ograniczenia, walka z sobą, smutek z powodu widzenia zła, które szaleje wokół. Zobacz jakie "dobro" sieje Przeciwnik Boga!

    Cisza, zbliża się północ. Wielka radość z czytania duchowego...dzięki Duchowi Świętemu możesz nazywać Jezusa swoim Panem, a Boga swoim Prawdziwym Ojcem! Wiary nie możesz osiągnąć własnym działaniem...musisz prosić o tą laskę!

    Jak prosić? „Panie Jezu proszę o łaskę wiary prawdziwej". Proś i czekaj! W tym czasie nie czyń zła lub czyń dobro z miłością. Tak ci radzę, bo na wybranych wiara spada nagle i zaskakuje ich, a ty będziesz czekał.

    Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale ciała ludzi, których dzisiaj badałem wydawały mi się święte! Dla zwykłego człowieka będzie to śmieszne, a w moim odczuciu ta świętość nie ma związku z ich wyglądem i dobrym zdrowiem. Świętość jest większa w opuszczonych, starych i brzydkich, pochylonych i chromych oraz w cierpiących.

    Może zdarzyć się, że w pięknej dziewczynie wyczuwa się świętość. Od takich ludzi płynie „dobra energia” dająca ukojenie oraz  pokój. Odwrotnie jest u złych - ich obecność przynosi niepokój, rozproszenie, a w okolicy serca mam wówczas ucisk...                                                                      APEL

 

18.02.1990(n) Dobry Jezu,Dobry Jezu...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 18 luty 1990
Odsłon: 1057

    Po przebudzeniu włączyłem radio z audycją, która jeszcze niedawno miała tytuł "Abyś dzień święty święcił”, a teraz są to komunikaty, które zaczynają się pozdrowieniem: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”.

    Dzisiaj mówią o tym, że nasze dzieci są dziećmi Boga i musimy je zaakceptować takimi, jakie są, bo bardzo często chcemy mieć dzieci wg naszych oczekiwań.

   Podczas toalety myśl pobiegła do podziału ciało / dusza...z odwrotnymi cechami, które są charakterystyczne (cnoty i grzechy).

Cnoty: pokora, hojność, czystość, miłość, umiarkowanie,cierpliwość, gorliwość i pracowitość.

Grzechy: pycha, chciwość, nieczystość, nienawiść,nieumiarkowanie, gniew i lenistwo

   Usiadłem w ciszy, ale zacząłem być kuszony: „wyjechać i porzucić wszystko!”...chodziło o kłopoty z synem, złości żony, która w tym momencie ma pretensję, że się pogniewałem i nie chcę śniadania, a ja pragnę iść na Mszę Św.!

   Idę do kościoła i odmawiam „Ojcze nasz” z rozproszeniami na początku Mszy Św. bo w pierwszej ławce siedziała elegancka żona kolegi! Jak sobie radzą w takich sytuacjach zwykli śmiertelnicy? Uciekłem do słów pięknej pieśni śpiewanej przez chór: „Dobry Jezu...Dobry Jezu!” i do drugiej „Wielkiś Boże”. Jak wielka wiara musi być w człowieku, który tworzy tak tak piękne słowa?

    „Patrz na Jezusa, na Jego dobroć. Patrz na Jezusa na Jego cierpliwość, pokorę, miłość do wrogów i nieprzyjaciół”. Poprosiłem Pana o pomoc w milczeniu. Muszę nauczyć się milczeć! „O nic nie proszę Jezu, ale pragnę milczeć!”...

    Napłynęła postać okaleczonego przez krzyżaków Juranda (wypalone oczy, ucięta prawa dłoń i język) - wybacza i puszcza wolnym swojego oprawcę!

    Wszyscy wyszli z kościoła, a chór nadal śpiewał pieśń chwalącą wielkość naszego Boga Ojca. Przede mną modliła się matka, która jeszcze niedawno była niewierząca, ale w wypadku straciła ukochaną córką i maleńką wnuczkę. Podczas opuszczania kościoła powtarzałem: „Dobry Jezu, Dobry Jezu...Wielkiś Boże”...

    Dalej trwała radość w sercu, a w domu...w tym niebie na ziemi czekało na mnie śniadanie na białym obrusie, kieliszek koniaku, kawa...bez syna,który nie chce jeść mimo mojej prośby!

- Nie pozwól skakać diabłu po sobie! Nie widzisz jak się cieszy?

    Na dowód opowiedziałem zdarzenie z transportu karetką chorej psychicznie, a może opętanej? Pacjentka wyrzucała z siebie piosenki, dziwne mądre słowa: „nie będą panowie napełniali szkatuł" poprzez wyzwiska niedobrej kobiety „uliczna caryca” do płaczu na wspomnienie syna, który się powiesił, a nazywała go „gołąbkiem pokoju...to był gołąbek pokoju...gołąbek pokoju”. W potoku słów ubliżała też księżom i papieżowi...”to góral...znacie górali?...kobietę mu dać - nie odmówi”...krzyczała też, że Boga nie ma!

- Czy zna pani 10 przykazań?...zapytam.

- „Panie Jezu bądź ze mną gdy stoję i gdy idę, wszędzie gdzie jestem” odpowiada piękną modlitwą - litanią, której nie mogę nawet powtórzyć! To wszystko płynęło z ust prostej kobieciny, która cały czas trzymała krzyżyk w ręku!

                                                                                                                                APEL

 

 

17.02.1990(s) Bunt syna...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 17 luty 1990
Odsłon: 801

    Od kilku godzin trwa dyskusja w telewizji...policja, milicja, SB. Szkoda, że nikt nie wspomniał o zniewoleniu narodu (mówiono o mundurowych), bo to pokolenie musi wymrzeć.

    Dzisiaj, gdy edytuję ten zapis (6 marca 2019) muszę stwierdzić, że to nie wystarczyło, bo wszystko będzie trwało do trzeciego pokolenia. Oni mieli zbudować raj na ziemi...Bóg Ojciec pokazuje przez takich braci bunt przeciwko własnej ojczyźnie i prawdziwej wierze. 

   Niżej ten bunt jest pokazywany na naszych dzieciach, które mają wszystko, a chcą nie wiadomo czego. Syn na złość głodzi się, a  żona to przeżywa i jest smutna. Próbuję z nim rozmawiać i trafić do jego serca:

    "Nie wolno ci zasmucać rodziców, bo reprezentują władzę Boga na ziemi. Jak możesz kochać Boga, gdy odwracasz się od najbliższych. Cóż będzie z tobą, gdy umrzesz w takiej nienawiści? Zarzuciłeś sobie diabelski krzyż i męczysz się ku uciesze naszego nieprzyjaciela. Nie chcesz białego obrusa, wspólnego spożywania posiłków, radości i ciepła rodzinnego?"

    W końcu „otworzył się”, a nawet uśmiechnął...będzie łaskawie jadł, ale pod warunkiem, że spełnimy jego żądanie! Przecież tak samo postępują ludzie dorośli w stosunku do Boga Ojca...nawet jako katolicy!

    Przypomniał się młody pacjent, który z powodu buntu przeciw ojcu podpalił się po oblaniu benzyną. To samo zrobił radomianin Dariusz Tomaszewski (26 lipca 1984) przed pomnikiem ofiar Czerwca 76.

   Łzy zalały oczy, padłem na kolana i w dzisiejszej intencji wołałem: „Matko Miłosierdzia przekazuję Ci dzień moich udręk z modlitwami w intencji ofiar buntu. Jezu Miłosierny, Ty nigdy mi nie odmawiasz...wspomóż ich. Ojcze Przedwieczny proszę, proszę.”

    Wzrok zatrzymał obraz z promieniującym Sercem Pana Jezusa Miłosiernego. Na kolanach będę trwał w mojej modlitwie przebłagalnej...aż do zaśnięcia.

                                                                                                                              APeeL

 

 

16.02.1990(pt) Pierwsze kłopoty z modlitwą...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 16 luty 1990
Odsłon: 1070

    W śnie gonił mnie indyk, walił skrzydłami i głośno krzyczał, a po czasie napadła mnie wielka ilość mrówek. Rzuciłem im trochę cukru, ale tylko część poszła na to...reszta kąsała mnie niemiłosiernie aż do przebudzenia się!

    Zacząłem odmawiać „Ojcze nasz” i pomyślałem o duszach zmarłych. Poprosiłem Pana Jezusa o łaskę jakiegoś cierpienia zastępczego, bo nie wiem jakie dana osoba miała uchybienia.

    To chyba był jakiś mój unik, ponieważ bałem się takiego zobowiązania, a cierpienia trzeba przekazywać Jezusowi i On ma je dzielić! Wówczas nasze cierpienie będzie służyło innym, dalekim i nieznanym - będzie naprawdę bezinteresowne!

    My chętnie przyjmujemy cierpienia za najbliższych, a niektórzy modlą się tylko za tych, których kochają oraz  znanych sobie lub tylko tych, którzy uczynili im jakieś dobro...teraz tak im się odwdzięczają.

   To błąd, który wyklucza wykorzystanie naszych cierpień za innych. Nie wiem, jakie cierpienia zastępcze przyjmują ludzie na ziemi, bo one mogą spływać także na tych, za których ja wołam. To jest bardzo piękne urządzone w Mądrości Boga Ojca i przypomina wysyłane esemesy w pr. „Mam talent”!

    Szatan nie lubi modlących się i na granicy jawa - sen zaczęły napływać demoniczne obrazy:

  • ohydna twarz z pojedynczymi zębami

  • twarz z opadającą powieką

  • twarz pomarszczona

  • twarz z wolno „zdzieraną” skórą i odkrywanymi mięśniami twarzy (jak w atlasie anatomicznym)...nie do wiary!

    W rejestracji przychodni spotkałem kolegę psychiatrę z którym walczę na słowa w sprawie determinizmu, który - na początku mojego nawrócenia - błędnie „wyznawałem”, a podtrzymywał mnie w tym Przeciwnik Boga...snami „do przodu”! Kolega jako niewierny słusznie strzelał: „a obozy i zbrodnie ludobójstwa!...Bóg to zakłada w Swojej Dobroci?”

    Miałem dzisiaj milczeć, ale już od rana dyskutowałem! Najtrudniej jest pokonać samego siebie (gadulstwo). Nagle przypomniałem sobie Pana Jezusa, a smutek zalał serce, bo Zbawiciel był pełen pokoju i pokory...nie rzucał słów na wiatr!

    Sięgnąłem po książeczkę „Modlitwa w bliskości Boga” Simon Tuqwell OP („W drodze”. Poznań 1988), ale to zbyt trudne dla początkującego. Tam było zdanie, które mogę potwierdzić, że radość z odnalezienia Boga Ojca jest tak wielka, że nie można tego utrzymać w tajemnicy...

                                                                                                                              APEL

 

15.02.1990(c) Moje drogi nie są drogami waszymi...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 luty 1990
Odsłon: 1050

     Jak trudno jest oderwać się od tego świata, który jest kochany, a życie tutaj niesie tak wiele cierpień.  Ja w tym czasie mam rozterkę, bo nie mogę iść za Bogiem i trzymać z ludźmi. Czy nie ma już miejsca dla mnie na ziemi? Bardzo pragnę sprawiedliwości, pokoju, dobra i miłości.

    Muszę stać się cichym, cierpliwym i małomównym...po prostu mam milczeć, bo obecnie przeważa wada gadatliwości. Pragnę też modlić się za zmarłych. Poprosiłem Pana Jezusa, a w natchnieniu napłynęło, że trzeba przyjmować cierpienia zastępcze.

    Myślę, że w ten sposób mogę od razu walczyć z moimi wadami. Dzisiaj szpital opuścił kardynał Glemp. Na pożegnanie pobłogosławił personel, który stał w drzwiach. Wszyscy przeżegnali się.

    W tym momencie przypomniał się umierający pacjent, którego odesłano do domu, bo nie nadawał się już do leczenia. Jak można tak uczynić? Zawołałem tylko: „Matko lekarzy nieczułych...módl się za nimi”.

    Wszyscy śpią, zgasiłem światło i w mroku odmawiałem własną litanię:

    "Matko nasza! Daj światło i znak mojemu synowi...powiedź mu Matko, że nie wolno zasmucać swoich rodziców!

    Matko z Fatimy. Matko z Lourdes. Matko z Medziugorja. Matko z Częstochowy daj znak wszystkim podobnym dzieciom i uproś u Syna Swego, Jezusa Chrystusa jasność dla wszystkich ociemniałych, dla złych i nieczułych".

     Nagle ujrzałem obraz dziewczyny, która zmarła na ławce w parku (narkomanka, zarażona AIDS)...nikt nie chciał zrobić jej odcisków palców, a nawet wykonać sekcji. Jej zwłoki leżała szereg miesięcy w lodówce AM w W-wie...w końcu została pochowana na koszt opieki społecznej.

    „Panie Jezu! Ty Jeden jesteś przy każdym opuszczonym, porzuconym, słabym, wzgardzonym, potępionym i złym wg  ś w i a t a! Ty, Jezu Chryste Jesteś przy każdym. Tobą Panie mój też wzgardził świat, potępił i odrzucił. Ciebie Jezu dalej odrzuca. Ty znasz to cierpienie i rozumiesz tak skrzywdzonych”.

     „Panie Jezu! Dlaczego wybrałeś mnie do Swojej Służby? Czym sobie na to zasłużyłem?...zwykły nędznik...czym? Panie dałeś mi dar noszenia białego fartucha, leczenia ludzi  i pomagania potrzebującym! Do tych darów dołożyłeś łaskę przekazywania Twojego Światła innym! Dlaczego właśnie mnie to wszystko spotkało?"

   Popłakałem się, bo nagle ujrzałem cierpienie, ponieważ świat jest wrogiem idących za Panem Jezusem. Nie mam możliwości izolacji...Pan Jezus modlił się nocami i przed śmiercią przebywał 40 dni na pustyni.

    „Ojcze nasz...Ojcze mój, Zdrowaś Mario!" Patrzę w okno i w tej ciszy swoim sercem ogarnąłem wszystkich ludzi cierpiących. Poprosiłem Zbawiciela o obudzenie tych, którzy źle patrzą na mnie!

     Dziwne, bo dzisiaj, gdy to opracowuję (23.11.2016) w Ew Łk 21, 12-19 Pan Jezus to wszystko zapowiedział:

    << Podniosą na was ręce i będą was prześladować. (…) z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. (…) i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich >>.

                                                                                                                                 APEL

 

  1. 14.02.1990(ś) Czyń ofiarę z siebie dla Jezusa...
  2. 13.02.1990(w) Wstyd przed Panem Jezusem...
  3. 12.02.1990(p) Jeżeli nie ma Boga, to kto kieruje wszystkim...
  4. 11.02.1990(n) Dyżur w łączności ze Zbawicielem
  5. 10.02.1990(s) Krążenie miłości...
  6. 09.02.1990(pt) Krzyż w koronie...
  7. 08.02.1990(c) Rady...
  8. 07.02.1990(ś) Ofiarność dla bliźnich...
  9. 06.02.1990(w) Gorycz opuszczania tego świata...
  10. 05.02.1990(p) Pierwsze zbliżenie się do Serca Pana Jezusa

Strona 2193 z 2311

  • 2188
  • 2189
  • 2190
  • 2191
  • 2192
  • 2193
  • 2194
  • 2195
  • 2196
  • 2197

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 236  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?