Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

12.09.1989(w) Ordynans na dyżurze...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 12 wrzesień 1989
Odsłon: 951

     Na nocnym dyżurze w pogotowiu "holujemy" (slang zawodowy) poród i smakuje chleb prosto z piekarni z trzeszczącą skórką...przypomniała się relacja ojca o takim chlebie na wojnie.

   „Pan jest dobry” dla nas na tym łez padole...właśnie podczas snu wypełniałem mojej pacjentce wniosek do sanatorium od słów: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.”

   Tuż po przebudzeniu pomyślałem, że każdy dzień naszego życia powinniśmy zaczynać od tego pozdrowienia. Na dodatek „ujrzałem” listę - dla poszukujących jak żyć - z trzema punktami:

1. Tuż po obudzeniu tak właśnie pozdrów Zbawiciela...można podobnie (po swojemu)

2. Natychmiast pilnuj własnych myśli, bo w tym czasie jesteś między tym, a Tamtym światem.

3. Po wstaniu poświęć kilka chwil na czytanie duchowe, musisz to opanować...

    W oddziale wewnętrznym jako ordynans  (daw. <<służba, dyżur>>) zastępuję ordynatora. Pan pomaga mi, bo: umierający z izolatki poprawia się, babcia dręcząca personel stała się spokojna, a konający z powodu nowotworu prosi o przewiezienie do domu.

   W telewizji przemawiał premier i nagle zasłabł zjednując sobie sympatię, a w końcu powiedział „Wierzę, że Bóg nam dopomoże na drodze, która otwiera się przed nami." Łzy zalały moje oczy z uciskiem w sercu. Pan z tego miejsca i z tych ust mówi do mnie, że mam chwalić się Bogiem Ojcem i nie wstydzić się wiary!

    Nagle zrozumiałem co w Mądrości Bożej oznaczają utrudnienia. Wyobraź sobie, że dzień i noc telewizja mówi o Bogu i Jezusie. W wydaniu ziemskim doznajesz przesytu i nienawidzisz tego tematu. Nie chcesz i nie pragniesz Boga, a Imię Pana nie wywołuje łez!

  Tak wielka jest Mądrość Boga, bo utrudnienie wywołuje pragnienie, które w wydaniu ziemskim nie zostanie nasycone! To jest próba na wielkość miłości...poszukujących Jezusa i Boga! 

   Podeszła do mnie babcia 67 lat z rentę z opieki społecznej i wtykała mi pieniądze za leczenie. Kategorycznie odmówiłem i pocieszyłem ją, a ta w chwili nieuwagi pocałowała mnie w rękę...chciałem się odwzajemnić, ale nie wyszło.

   Innej radzę, aby nie szykowała się do zbierania kartofli...tylko odmawiała różaniec za różnych ludzi. Powiedziała, że będzie odmawiała za mnie, bo ją wyleczyłem!  

     - Pani jest interesowna nawet w  modlitwie...proszę modlić się za najgorszego we wsi, najlepiej za pani wroga! Śmieliśmy się...

     Przybył też poturbowany pijany woźnica. Teraz cierpi (duże rany) i narzeka. Mówię mu, że gdyby nie ten wypadek...to nie zapoznalibyśmy się!  

       - Ma pan rację, bo znałam pana tylko z wywieszki!

   Ja bardzo lubię ludzi starych i bardzo starych, a jeszcze bardzie starych i chorych...

                                                                                                                          APeeL 

 

 

 

11.09.1989(p) Karanie samego siebie...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 11 wrzesień 1989
Odsłon: 922

    W śnie o typie eksterioryzacji byłem w starej chatce z łóżkiem mającym drewniane bolki oraz siennik ze słomy. Napłynęło pragnienie sprawdzenia jak śpi się na takim posłaniu...co powiedziałem do leżącej tam starszej pani.

    Do pracy szedłem smutny, wolno i ze spuszczoną głową, bo wczoraj złamałem się i piłem alkohol. Postanowiłem, że za karę będę przyjmował z radością wszystkich nadprogramowych pacjentów. W tym czasie zaczepił mnie sąsiad informując, że wybiera się do mnie, a ja odpowiedziałem mu, że jestem oddelegowany i musi iść do innego! Zły działa szybko i precyzyjnie. Sam zobacz jak wykonuję „karę”!

   Kolega - psychiatra zapytał dlaczego jestem taki smutny? Ja czuję, że w tym czasie wracała siła do pracy...tak ważna na początku tygodnia!

   Wstydziłem się zapytać pielęgniarkę o sen w którym byłem także u niej, a to byłoby potwierdzeniem wędrowania naszego ciała duchowego, które przenika ściany i jest wśród ludzi nieświadomych tego. Z jej zachowania wynikało, że spotkaliśmy się w nocy!

   Potwierdziła, że ich domek na sionkę, a po stronie lewej mieszka jej 91-letnia babcia, która ma łóżko opisane przeze mnie...pan też śnił się, ale nie chciała dalej mówić!

  • Czy jest pani w stanie uwierzyć w pewne rzeczy..poza naszym rozumem ?

  • Teraz tak!

   To był dzień ciężkiej pracy, która w łączności z Bogiem dała wielkie zadowolenie. Nie czułem zmęczenia, a udzielana pomoc dawała wielką radość wewnętrzną. Wszyscy skarżą się na mnie...oprócz pacjentów! Mnie nie obchodzą wszyscy, tylko pacjenci...

    Tu dziwna sprawa, bo niezadowoleni w momencie zachorowania pragną takiego właśnie załatwienia! To jest klucz wszystkiego, bo w momencie zamiany ról wiemy jak powinno być!

   Zauważyłem, że nasze życie składa się z całego pasma udręk i pocieszeń. Może zacznę to notować (wykresy dobowe)...przeciętny człowiek nie zwraca na to uwagi: dręczony denerwuje się, a zadowolony cieszy! Dużo ludzi jest dręczonych przez większą część życia...inni mają żywot usłany różami.

   Ktoś, kto to zauważy zaczyna podchodzić z dystansem do tych chwil i czasami obojętnieje, a trzeba za wszystko dziękować Bogu Ojcu: za radości i udręki (próby). Wiele spraw zależy od nas, a na inne nie mamy wpływu (działanie świata nadprzyrodzonego). Na pewno musimy starać się o odczytywanie woli Boga Ojca, bo jest to droga do świętości...poprzez Sakrament Pojednania.

   Wróćmy do rzeczywistości medycznej. To góra codziennych cierpień i leków: oto napad duszności astmatycznej u dziewczynki, wielka gorączka i śmiertelne zdenerwowanie rodziców niemowlęcia, zagrożenie śmiercią u najbliższych.

   Pierwszy raz ujrzałem człowieka we krwi swojej ofiary z siniakiem na łuku brwiowym, który sam zadzwonił po pogotowie, ponieważ przestraszył się, że napadnięty przez niego nie żyje...

  • Przecież pan dzwonił...krzyczą dwie dyspozytorki.
  • Patrz Józek, to ten, który cię uderzył...mówi pijany brat do pijanego brata.

   Pech, bo młody i silny mężczyzna jest bezradny wobec funkcjonariuszy z bronią! W tym czasie padła informacja o dwóch braciach bijących się o ziemię...

                                                                                                                 APeeL

 

10.09.1989(n) Napad Bestii na jeszcze słabego…

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 10 wrzesień 1989
Odsłon: 730

10.09.1989(n) Napad Bestii na jeszcze słabego…

    Dobry sen to wielka łaska, a wiem o tym, bo obecnie prowadzę życie „chaotyczne” (2020 r.), które jest poświęcone prowadzeniu dziennika duchowego. To jest wielogodzinna praca uzależniona od natchnienia Bożego oraz mojego poczucia...pora nie gra roli.

   Mogę pisać całą noc, a to zaburza rytm dobowy i zmienia stan czuwania. Zresztą ćwiczyłem się w tym przez 30 lat podczas dyżurów lekarskich w pogotowie i szpitalu.

   Wówczas na dyżurze w pogotowiu przyśniły się koszmary, które później zbudziły refleksję; jak to powstaje w mózgu i jaką techniką;

- trwał remont mojego garażu, w którym było pełno ludzi i to w niedzielę z dwoma pijanymi, śpiącymi w rogu, którzy nie mieli siły wstać

- napływał ludzki fałsz, a właśnie pojawił się brat z żoną

- jakaś kobieta płaciła mi fałszywymi monetami za pierścionek i obrączkę ślubną, ale doznałem ulgi, bo znalazłem je w kieszeni.

- pojawiła się twarz znajomego kierowcy, która w błyskach stała się pomarszczona i brzydka.

    Na nogi zerwała mnie dyspozytorka; „pacjenci”! Trafiłem na dwóch pijanych...tych ze snu? Już w domu, w ciszy słucham Mszy Św. radiowej i bardzo tego pragnę, ale żona prosi na śniadanie. Wiem już co będzie, bo jedzenie jest wrogiem duszy. Bardzo często w pragnieniu spotkania z Bogiem napływał sygnał; „jeść”! Dzisiaj, gdy to przepisuję już wiem, że tak rozprasza Czarna Bestia.

   Teraz czekam na natchnienie dotyczące wyjazdu na Mszę Św. (wówczas krążyłem po różnych kościołach). Właśnie wskazano kierunek, bo zostałem wezwany do zgonu mojego pacjenta.

    W domu zmarłego poczułem dobrą energię...tak chciałbym tam być! Ktoś się zdziwi...nawet sam byłem zaskoczony tymi doznaniami duchowymi.

   W pięknym kościółku z całą mocą napadł na mnie Szatan, a  jest dalszy jego atak  (w śnie oraz spożycie śniadania) i to w momencie uniesienia duchowego. Nawet przez chwilkę nie mogłem się skoncentrować, a w moją głowę była wpychana osoba księdza (leczyłem jego matkę). Przy słowach o papieżu napłynęły słowa, aby takiego kopnąć!

   Nie doceniamy sił ciemności! Na końcu była piękna modlitwa do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, którą poprosiłem o wstawiennictwo u Pana Jezusa dla córki, aby otworzyło się jej serce!

                                                                                                                              APeel

09.09.1989(p) Kamienowanie Szczepana...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 09 wrzesień 1989
Odsłon: 1005

   W drodze do pracy moja myśl pobiegła do kamienowania Szczepana. W chwilce ciszy zacząłem czytanie z zaleceniem, aby dążyć do miłowania Boga z całej swojej siły, a wówczas wszystko będzie miłością i stanę się człowiekiem duchowym...zjednoczonym z wolą Boga Ojca.

   Dzisiaj, gdy opracowuję ten zapis (10.09.2018) padłem na kolana i zaprosiłem Deus Abba do mojej izdebki, bo upadam w pokusach. Wtedy pisałem, a teraz wiem, że Sam Bóg musi mnie objąć, bo  każdy upadnie w najmniejsze próbie dotyczącej jego słabości...

   Podczas otwierania barku wzrok zatrzymał wizerunek Jezusa Miłosiernego, a w myśli pojawiły się odwrotności:

„Nie masz siły odsunąć pokusę?” (od Boga)

„Wypij tą resztkę, ale nie otwieraj innej!" (od Szatana).

   Daję to jako przykład drobnego kuszenia, którego nie mają ludzie zmysłowi. Taki ma pragnienie, bierze i pije, a alkohol przeszkadza w medytacji i odsuwa działanie Ducha Świętego.

    Wszystkie doznania mistyczne są łaską, którą mogę przekazywać, ale nie szczycić się nimi. Dopiero w Świetle Bożym możesz odróżnić wartości prawdziwe i fałszywe. Ponadto z łaski Ducha Świętego ujrzysz wszystko z perspektywy życia wiecznego. 

    Dzisiaj wołam do Ciebie od Boga...już z mojego serca, że celem naszego życia jest zbawienie czyli powrót do Królestwa Bożego. Szczęście na ziemi jest mylącą namiastką do której dążymy tylko ciałem. Nie raduj się niczym oprócz Chwały Boga Ojca. Zobaczysz, że najwyższe szczęście to pragnienie połączenia z Ojcem, a tego pragnienia nie wyrazisz naszym językiem.

    W zbliżaniu się do zjednoczenia z Bogiem pragnienia będą krążyły wokół:

  • cierpliwego znoszenia wszelkich prześladowań

  • pogardzania ziemskimi radościami

  • cierpienia w łączności z Jezusem

  • we wszystkim zobaczysz Chwałę Pana, a nie własną korzyść.

    To ładnie się wymienia, ale realizacja jest możliwa przez dążących do świętości. Wówczas czytałem o Bożej Miłości wszechogarniającej, a obecnie znam to uczucie...z pragnieniem dawania siebie innym. Człowiek zmysłowy martwi się o jutro i zabezpiecza swoją „spokojną starość”, a nie budzi się następnego dnia.

   Nie potrafię edytować grafiki, ale wyobraź sobie „błogostan” po alkoholu (na linii uniesienie z szybkim powrotem do stanu poprzedniego z dołkiem przy nadużyciu) oraz ekstaza, która trwa różnie długo i nie zostawia niesmaku.

    Ja nigdy nie wiem, kiedy Tata przyjdzie i obejmie mnie jak ojciec swojego synka. Różne zdarzenia mogą wywołać poczucie tęsknej rozłąki: krzyk rodzącej „Jezusińku”, wyrazy z urwanej gazety, szum drzew lub kłótnia ludzka...

   Jakby na znak muszę jechać pogotowiem (na sygnałach) z młodą i piękną dziewczyną, która w celu samobójczym wypiła pół szklanki rozpuszczalnika. Innych wozimy dwa razy w tygodniu - w celu ratowania życia - na dializy podczas których mają nieprzyjemne odczucia, a nawet tracą przytomność.

   Podczas przejazdu (120/godz.) w celu ratowania jej życia zawołałem: „Panie Jezu pociesz jej rodziców. Proszę Jezu pociesz!” Przed wyjazdem złapałem tyg. „Niedzielę” i teraz otwieram ją - pełen zadziwienia - na artykule o Dachau, gdzie jest wzmianka o kamienowaniu pierwszego męczennika św. Szczepana. Padł pod gradem kamieni z modlitwą na ustach...za prześladowców!

   Jakby dla równowagi jedziemy z porodem. Kobieta przy każdym bólu krzyczy: „panie doktorze”, a to wywołuje we mnie nieprzyjemne uczucie, bo nie mogę jej pomóc. Po tym okrzyku woła: „Boże Jedyny. Dobry Słodki Jezusku!”

   W tym właśnie czasie napływało od demona: „zobaczysz jeszcze jak będę cię gnębił!” W myśli odpowiedziałem: „jak Pan Jezus pozwoli!”...

                                                                                                                                          APeeL

 

 

08.09.1989(pt) Niepotrzebny krzyż...

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 08 wrzesień 1989
Odsłon: 1160

opracowanie i edycja: 24.09.2016

    Idę do pracy w przychodni i odmawiam własną  l i t a n i ę: Pan jest Dobry. Pan jest Wielki i Święty. Pan jest Miłością i Miłosierdziem. Pan daje Rozum. Pan daje Prawdę i Sprawiedliwość. Pan daje Dobro,  Piękno i Wolność...

     Powtarzam to w myślach i uzyskuję wielką siłę! Podczas przechodzenia obok cmentarza zauważyłem stary krzyż, który był oparty o mur...niepotrzebny?

      Nie wiem dlaczego Pan Bóg jest tak dobry dla mnie, bo ten przyniósł rybę, tamten załatwił kupno szynki (dzisiaj to śmieszne, bo proszą się o zakup), a inny podarował grzyby!

    Ze znajomym szukaliśmy desek i w ten ten sposób trafiłem na podwórko, gdzie w oborze stał byk o wadze 1000 kg (tony). Ujrzałem smutny los zwierzęcia przykutego do ściany z kółkiem w nosie. Wg gospodyni jego jedynym pocieszeniem jest krowa...wówczas przez 3 dni jest wesoły.

    W TVP trafiłem na wystąpienie prof. Aleksandra Krawczuka, który mówił o bogach i snach, ale z punktu widzenia niewierzącego. W tym czasie opanowałem szybkie pisanie na maszynie (po kursie), a to było bardzo ważne dla pacjentów, bo otrzymywali zalecenia lekarskie, które mogli odczytać. Napisałem do Pana Profesora  list, którego kopia z moimi refleksjami (08 września 1989 roku) zachowała się.

    << Naprawdę nie wiem, czy Pan Profesor uczestniczy manipulacji, bo przy tym wykształceniu oznacza to piekielną zgubę! Pan Profesor żyje światem, którego już nie ma i obecną rzeczywistością, a ja żyję tym światem oraz wiecznością. Krotko mówiąc; Pan jest niewierzący, a ja jestem wyznawcą Pana Jezusa...można mnie określać nawet fanatykiem Zbawiciela.

    Jako wierzący mam jasność widzenia tego, czego Panu brakuje. Pan uwierzył w swoją wielkość i tak jest naprawdę, ale Pana wielkość dotyczy tylko i wyłącznie posiadanej  w i e d z y  w bardzo ograniczonej dziedzinie! Z tego wyciągnął Pan całkowicie mylny wniosek, że ma Pan prawo do  m ą d r o ś c i, a za tym stoi wiara. Wiedza - Mądrość - Wiara...to są trzy oddzielne dziedziny, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Tak jest naprawdę i proszę przyjąć to do wiadomości Panie Profesorze.

    Cóż może Pan powiedzieć o wierze, która jest darem Boga (łaską). Naprawdę nic..! Jestem lekarzem, który - nie znając Pana - może powiedzieć wiele o Panu Profesorze (z wyglądu). Pan profesorze jest człowiekiem naprawdę miłym, kochającym ludzi, pragnącym dobra, odpychającym wszelkie zakłamania i chce iść prostą drogą prawdy, sprawiedliwości, równości, wolności i miłości, ale nie otrzymał Pan Profesor  d a r u  prawdziwego Światła.

    Nic nie słyszał Pan o Duchu Świętym, a nauka Pana Jezusa dla Pana Profesora to coś, co głosiła "jakaś" postać historyczna! Wiara jest darem Boga. Nie można uwierzyć w Jezusa przez czytanie książek, rozprawy i konferencje. W momencie otrzymania łaski wiary wszystko staje się jasne.

    Tłumaczę to, aby każdy zrozumiał, że nie wolno  negować wiary...nie wiedząc, co to jest. Według mnie otrzymał Pan dar...występowania w telewizji (przepraszam za złośliwość).

    A wracając do manipulacji trzeba zaznaczyć, że stalinizm – w celu rozmiękczania religijności popierał w Polsce wszystko, co jest niechrześcijańskie (buddyzm, hinduizm, praktyki joga, itd.). Pan Profesor stracił wiele czasu na bogów...zapominając o Bogu!

                                                                                                                      APEL

  1. 07.09.1989(c) Szukaj Boga, a nie samego siebie...
  2. 06.09.1989(ś) Ja - Twoja cząstka...
  3. 05.09.1989(w) Początek wezwania przez Boga Ojca...
  4. 04.09.1989(p) Poszukiwanie Boga...
  5. 03.09.1989(n) Tam jeszcze nikt nie był...
  6. 02.09.1989(s) Z łaską wiary wszystko jest inne...
  7. 01.09.1989(pt) Nie wwódź na pokuszenie...
  8. 31.08.1989(c) Ojcze mój...
  9. 30.08.1989(ś) Pan Jest Dobry...
  10. 29.08.1989(w) Śmierć wyzwoleniem...

Strona 2340 z 2426

  • 2335
  • 2336
  • 2337
  • 2338
  • 2339
  • 2340
  • 2341
  • 2342
  • 2343
  • 2344

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 3048  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?