Męczy sen, poty i duszność. Zerwałem się i podjechałem pod „mój” krzyż, gdzie - dziękując ze łzami w oczach Panu Jezusowi - zapaliłem lampki. Płacz powtórzył się w kościele podczas pieśni o Najświętszym Sercu Pana Jezusa.

   Popłyną słowa o Królestwie Niebieskim i ostatecznym naszym rozliczeniu...jak podczas żniwa: zboże trafi do spichlerza, a chwasty w ogień. Piszę to, a płynie program o pracy brygady antyterrorystycznej. Ci ludzie są świadomi utraty życia, ale tej pracy nie zamieniliby na inną.

   Ochrona VIP-ów, a z drugiej strony Boża ochrona świętego oraz śmierć męczeńska dla Królestwa Niebieskiego. Popłynie relacja zesłańca z Workuty (świadectwo) oraz niewinnego, który siedział w więzieniu.

   Bernard Ładysz właśnie śpiewał: „za rok, za dzień, za chwilkę i już nie będzie nas”, a mówiąca o tym wskazuje na Boga Ojca, Pana Czasu. Nie wyjaśnisz tajemnicy cierpienia i przemijania negując istnienie Królestwa Bożego. Najbardziej przykre i niezrozumiałe są cierpienia niewinnych i śmierć dziecka, co przeżyłem.

   Później „spojrzy” zdjęcie zmarłej córeczki i Jan Paweł II całujący dziecko (zakaz aborcji) oraz figurka Pana Jezusa z dzieckiem.

    Pokazują wypadek na Sycylii, zniszczenia spowodowane przez front burzowy w Chinach. Na szczycie cierpień niewinnych jest Pan Jezus, Syn Boga Żywego, a (pieśń Iz 38, 100-14) opisuje udręki umierającego.

   Mnie jest łatwo ujrzeć tę „duchowość zdarzeń”. Późno, ktoś tłucze się przy oknie...z lampką stwierdziłem, że właśnie zasnął tam pijany. Pomogłem mu w jego bezradności...wstał i podziękował.  Mnie jest już łatwo ujrzeć „duchowość zdarzeń”...

                                                                                                                              APeeL