Od rana zaczął się bój: „czy mam brać wolne czy iść do pracy?” Powiesz: jaka to sprawa? Bardzo ważna, bo Szatan w takiej rozterce będzie przeszkadzał w odczycie i kusił „dobrem”...zawsze odwrotnie. Trzeba być posłusznym w małym, bo zły krok w górach sprawia ruszenie lawiny... 

    Zapisuję to dla poszukujących odczytywania Woli Boga Ojca. Właśnie - jakby dla Ciebie - przysłano Echo Medziugorja z aktualnym Orędziem MB Pokoju...ze słowami o Szatanie, który „igra z wami i z waszymi sercami”.

    Naprawdę nikt nie zna mocy złego i jego możliwości igrania z nami i naszymi sercami. Matka Boża wie o tym, ostrzega i bardzo boleje, że nie bierzemy Jej Słów poważnie. To bardzo ciężki bój...bój o odczytanie w danej chwilce Woli Boga. Zły wkłada wiele wysiłku, aby w tym przeszkodzić i zawsze działa perfidnie (odwrotnie):

1. wolne?...”idź i pracuj dla Matki Bożej”, ale jeżeli posłucham go to stracę czystość, bo naśle wdzięcznych pacjentów!

2. pozostanę w domu...będzie przeszkadzał, bo syn już gra na aparaturze i może dać natchnienie córce, aby właśnie przyjechała (tak się stanie i będą z nią dyskutował)...

Strona zła:

   Szatan zalewał moją osobę rozdrażnieniem, nie mogłem się skontaktować z rejestracją oraz podsuwał „dobro”: zrób zapiski, reparacja kontaktu i telewizora, poczta, samochód, sprzątanie i krzyk żony, bo syn nie miał klucza, czekał na mnie.

   Ja w tym czasie czytałem na ławeczce przy bloku z zachwycaniem się moją wielkością przez przechodzących, aż zrobiło się niesmacznie! To powtórzy się na poczcie: „uszanowanie dla pana doktora....witał mnie kierownik, a zza jego pleców wypada zziajany syn. Nie denerwowałem się na te wyrazy chwały, bo wiedziałem, że są od Bestii! Ponadto młody człowiek zagadał;

  •     Może pogramy w lotkę, jak za dawnych lat?
  •     Mecz chrześcijan z poganami?..odpowiedziałem i śmiejemy się.

Strona dobra:

    Mam mieć dzień wolny, modlitwy za kapłanów, bo dzisiaj jest pierwszy czwartek m-ca...dalszy post po środzie, Msza św. z Eucharystią i odmówienie mojej modlitwy.

    Wchodzę do prawie pustego kościoła, gdzie młodzież śpiewa: „Weź moje serce jakie jest!, Wielu w drodze upada - z Tobą nie ustanę.” Łzy zalały mi oczy, ponieważ dotyczy to mojej obecnej sytuacji.

    „Ojcze, Panie Jezu, Matko kapłanów...proszę w intencji prawdziwie powołanych, niech zostaną umocnieni...ja to wszystko wiem i słabnę w kuszeniach i napaściach szatańskich...proszę, aby zostali umocnieni". W tej intencji przekazałem dzisiejsze modlitwy oraz Mszę św. z Eucharystią...

   Tuż po tych wołaniach przysiadł się do mnie mój "opiekun" i w pustym kościele kazał "przesunąć się" w ławce! Serce zalał ból, ponieważ są to ludzie „wierzący”...uczestniczą w każdych większych uroczystościach kościelnych („etatowi”).

    Dzisiaj jest posiedzenie Sejmu RP, a ja zagrażam bezpieczeństwo naszej ojczyzny. Przykro mi, ponieważ „opiekun” podszedł do świętokradczej Komunii św. Dziwne, bo przepisuję to 10 kwietnia 2019 r. i tak właśnie przyjął Ciało Pana Jezusa marszałek Senatu RP kolega, lekarz Stanisław Karczewski.

    Na początku zrobienia ze mnie wariata (2007/2008 r.) za obronę wiary i krzyża Pana Jezusa otrzymał ode mnie płytę z wyczynami kolegi psychiatry i moimi słowami: to jest próba na pana wiarygodność!

    Od „opiekuna” uciekłem na drugą stronę, gdzie skulony usłyszałem pieśń o Matce, która „wytrwała do do końca...Sama została pod Krzyżem z Synem.” On natomiast cierpliwie czekał na mnie i zaproponował „mały koniaczek”.

- Pan jest niewierzący i pan nie wie jaką wartość w tej chwilce - po przyjęciu Eucharystii - ma moja dusza...pan nie wie co to oznacza, ja muszę teraz modlić się, a alkohol to zabójca duszy.

    W wielkiej radości płyną modlitwy i sygnał: „spotkanie z Bogusławem Kaczyńskim”, który przybył do naszego miasteczka i opowiadał o świecie gwiazd, a nawet o wizycie u starego człowieka, który nic nie miał, a był szczęśliwy. Wspomniał też o małych wioskach, gdzie żyją ludzie i mają cmentarze.

- Jaki jest sens naszego życia?

- No wie pan, życie jest smutne...to na pewno realizacja zamierzeń! W moim wypadku zostanie dyrektorem Teatru Wielkiego! Spotkały go oklaski!

- To spaczony cel życia, niech pan szuka. Stwórca dał panu różne obrazy świata, obarczył cierpieniem w którym pan upadł (opisał prześladowanie w książce)...sam nie wyjdzie pan z tego cierpienia. Jeżeli zostanie pan dyrektorem z Woli Stwórcy...będę klaskał! Jednak widzę, że pan pragnie ziemskiej wielkości z woli własnej, a jest to krzyż diabelski.

    Zapaliłem Matce lampkę, a żona zapytała:

- teraz masz największy problem...czy lampka pali się czy zgasła?

- wierz mi, że to mój największy problem, ponieważ pragnę, aby tam lampka płonęła i to wiecznie!

                                                                                                                                      APeeL