W środku nocy moje serce przeniknął wielki smutek, bo to czas „św. Pojmania” Pana Jezusa z policzkowaniem i wtrąceniem do Ciemnicy. Przeżegnałem się, padłem na kolana i zacząłem rozwa­żać początek Bolesnej Męki: „Jezu mój! poddałeś się, milczałeś, gdy na Ciebie krzyczano i nie groziłeś nikomu”. Przekazałem te cierpienia Pana Jezusa w intencji dusz oziębłych.

    Każdy moment Męki Zbawiciela może służyć jako modlitwa przebłagalna...zakrwawiony na krzyżu nie mógł otrzeć św. Oblicza! W każdy piątek - w momencie zakończenia życia przez Pana Jezusa - odczuwam radość z powodu Jego uwolnienia od straszliwych cierpień, a zarazem mojego odkupienia.

    W drodze do kościoła - w intencji dusz oziębłych - odmawiałem moją modlitwę, a w tym czasie Zły zalewał moje serce niechęcią do różnych łudzi. W momencie wejścia do świątyni trafiłem na błogosławieństwo Monstrancją i pieśń: „Pod krzyżem klękam...krzyża się nie wstydzę". 

   Od Ołtarza popłynęły czytania wprost do mojego serca: prześladowcy mają zwiększyć udręki Jezusa, uderzać w Niego z całą mocą i zabić Go...jeżeli to Syn Boży, to Ojciec Go uratuje! Zobacz ziemską logikę...

   Dzisiaj są obrady różowego Sejmu RP, a to oznacza, że towarzysze w gotowości bojowej. Nie wiem w jaki sposób zagrażam władzy okupacyjnej? „Panie Jezu! dziękuję Ci za łaskę uczestniczenia w Twojej Męce”.

   Po Eucharystii serce zalał Pokój Boży, który po wczorajszych udrękach stał się wielką ochłodą. Przez 15 minut siedziałem skulony i nie było mnie dla świata. Po zjednaniu z Panem Jezusem mam modlić się „za dusze oziębłe". W drodze do pracy prawie omdlewałem, deszcz rytmicznie uderzał w parasol, a ja wołałem: „dla Jego Bolesnej Męki miej miłosierdzie"...

   Zaczynam dzień pracy w Imię Jezusa! W czasie przyjęć miałem wielkie pragnienie modlitwy, ale był nawał chorych...

- Pani mąż był dobrym człowiekiem, ale żył tylko tym światem. Trzeba go wspomagać modlitwami, wyrzeczeniami, ograniczeniami...później pani podziękuje, bo wszyscy o nim zapomnieli!

- Pani mąż umiera, a zły próbuje wciskać nadzieję i stąd różne „preparaty, ratujące życie"...to błędna droga. Pani dodatkowo trzyma go w oszustwie, a jemu jest potrzebna spowiedź z całego życia! Pani teraz odpowiada za jego duszę!

- Pani jest zdrowa (68 lat), ale brak pani pokoju w sercu, a tą łaskę rozdają w Niebie.

- Jeżeli pani zginie to przez telewizję damy zdjęcie wnuczki (bardzo podobna)! Ja pani nie zwalniam z uczestnictwa w Mszy św. bo może pani przyjechać do naszego kościoła (jest z innej parafii), bo stąd jest blisko do pogotowia!

- Na zakończenie przyjęć zły przysłał mi „kochających to życie", a tacy latają niepotrzebnie po lekarzach!

    Ten piękny dzień duchowy zepsuły „dary": jakiś koniak i parę groszy wciśnięte na siłę. W tych pieniądzach były te, które przyjąłem z radością, bo z tą babcią zawsze żartujemy!

    Kiedyś byłem u umierającej w „ludzkiej norze” z piękną figurką Pana Jezusa padającego pod krzyżem. Poprosiłem opiekunkę i s. Faustynę, aby po śmierci chorej trafiła do mnie. Wracamy z wyjazdu pogotowiem, a ja wołam z zamkniętymi oczami: „Matko moja...niech ta figurka trafi do mnie”! Otworzyłem oczy, a właśnie przejeżdżaliśmy obok figury MB Niepokalanej. Po śmierci chorej przyniesiono tą figurkę i towarzyszy mi do chwili obecnej (grudzień 2017).

   Późno, daleki wyjazd...płynie koronka do św. Ran i św. Krwi za zbrodnię „dzieciobójstwa”. Wychodzę właśnie z chatki, gdzie poparzyła się młoda dziewczyna, a jesteśmy naprzeciwko wiejskiego kościółka! 

   Zbliża się północ: „Niech będzie pochwalony Bóg Ojciec, Pan Jezus, Matka, Aniołowie, święci, wszyscy pokorni, cisi, wierni, cierpliwi. Matko bądź dzisiaj ze mną przy pracy pod krzyżem (mam zrobić kwietnik)”...

                                                                                                                      APeeL