opr. 05.07.2010

     Tuż przed Mszą św. poranną moje serce zalał smutek z obawa o pracę...nigdy nie miałem takich odczuć. Pan pokazuje mi rodziny w ucisku; oto matka, dzieci i mąż pijak...inwalidzi...powodzianie i ofiary wojny. Każdego dnia wielu traci zdrowie, dobytek i bliskich.

    Ludzie nie rozumieją obdarowania, bo zawsze miał dobrą nogę, pamięć, słuch, posiadał dobra i wiodło mu się. Ja wiem, że straciłem Ojczyznę Prawdziwą i jestem na wygnaniu z miłości. Ale takie „dobro” nikogo nie interesuje, a Bóg pokazuje wszystko. Najgorsza jest rozłąka z Nim Samym.

    Idę wołam do Boga, a łzy zalewają oczy. Na ten moment Pan Jezus ucisza burzę. Mk 4,35-41 „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. To wielka prawda, bo bojaźń = brak ufności, a to wynik braku wiary w ochronę Boga, który nigdy nie zostawia Swoich dzieci.

    Św. Hostia pękła na pół, a ja nie mogę się ukoić. Wołałem tylko; „Jezu! Jezu!”. Po wyjściu z kościoła źle ubrany biedaczyna (mróz -10 stopni) prosi o papierosa! Gdzie i jak żyje?...skąd się wziął? Jaki to znak z Nieba, bo ja mam wszystko!

   W telewizji pokazano rolników, którzy nie mają gdzie sprzedawać płodów...w drodze do kościoła widziałem takich, oczekujących na kupca. Teraz świat niepełnosprawnych, głuchych, potrzebujących pomocy i wparcia. Syn prowadzi sklep, ale nigdy nic nie zarobi, bo wysoki czynsz.

   Teraz słucham piosenki „Dance me”, a „patrzy” Pan Jezus w koronie cierniowej. Łzy zalewają oczy, bo przepływa świat ludzi zagubionych, ofiar różnych wydarzeń na świecie. Właśnie płynie relacja o ofiarach zatrutej wody w jeziorach i kanałach oraz obrazy pustynnej Australii.

   Na ten moment Pan Jezus mówi do mnie z "Prawdziwego Życia w Bogu" (t VII str. 72 (21.V 1994): „/../ Ziemia niszczeje w swoim odstępstwie, pochłonięta swą nieprawością /../ przemierzaj ze Mną tę pustynię /../”. 

    Od rana trwa ból Najświętszego Serca Pana Jezusa. Cohen porzucił ten świat, sławę i zgłosił się do zakonu buddyjskiego. Teraz chłopak dla przyjemności pragnie zabić wydrę. Zwierze zabija zwierzę, ale czyni to dla przeżycia. Wybija się delfiny (przy okazji połowów), niedługo nie będzie śledzia.

    Żona czyta modlitwę o śmierci chrześcijańskiej, a większość pragnie nagłej czyli pogańskiej! Doniesienie o uzdrowieniach...nie wszystkim można pomóc. Przed edycją tego zapisu żona ponownie mówi...teraz o zmarłej z białaczką, która czekała w kolejce na przeszczep szpiku. 

    Dzisiaj, gdy to opr. Pan Jezus wskrzesił córkę Jaira (Mt 9, 18-26). Piszę, a dreszcz prawdy przepłynął przez moje ciało, bo: „Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się frędzli Jego płaszcza. 

    Jezus wskazał, że jej wiara ją uzdrowiła, co wykorzystują obecni faryzeusze wskazując na „wiarę” w sensie wierzysz to doznajesz uzdrowienia. Nie znam intencji, ale;

1. na dyżurze w pogotowiu nie mogę dać zwolnienia pielęgniarce, bo nie ma kluczy do przychodni

2. byłem z gazetami u pacjentowi z porażonymi kończynami

3. także u zmarłego po wypadku ze złamaniem kr. szyjnego

4. właśnie powiesił się bogaty 42-latek

5. dyspozytorka ma porażonego męża...

    Na dalekim wyjeździe przesuwały się przypadki w których nie mogę pomóc; niemowlak z zapaleniem krtani (zastrzyk i szpital), babcia z cukrzycą i zaburzeniem rytmu serca (szpital), ciężka pokrzywka (zastrzyk i szpital) oraz dziecko, ale nie ma gdzie wykupić recepty!

    W ręku znalazła się książka: „Jezus dziś uzdrawia”...dziękuję Panie za ten dzień.

                                                                                                                                      APeeL