Tuż po przebudzeniu wołałem: „Tato! Tato! Tatusiu!!”...przepraszając za całą nędzę mojego życia, w tym za moje błędy lekarskie i świadome zaniedbania:

  • nie rozpoznałem zapalenia wyrostka robaczkowego i stanu przed obrzękiem płuc
  • zostawiłem chorą, którą nękał syn pijak z chorobami i to pod wielkimi obrazami Pana Jezusa i Matki Bożej
  • zbyłem znajomą nie mającą na leki, która później umarła
  • wydałem skierowanie do szpitala bez badania chorego, bo wolałem grać w pokera...

   Po chwilce snu obudzono z nieba, a w kościele trafiłem na ciemności (awaria po burzy z piorunami) i śpiewające niewiasty. Zarazem zdziwiłem się, że jest bardzo dużo ludzi...przeoczyliśmy z żoną 1-wszy piątek m-ca!

    Kapłan mówił o potrzebie wynagradzania za grzechy ludzkie Najśw. Sercu Pana Jezusa, a ja w tym czasie stałem pod obrazem: „Jezu, ufam Tobie!”. W Ewangelii Pan Jezus porównał Królestwo Boże w nas do ziarnka gorczycy, które wyrasta w wielkie drzewo.

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (09.05.2018) mogę potwierdzić, że takie drzewo wyrosło w mojej duszy...obecnie żyję od rana do wieczora wiarą i Bogiem, dawaniem świadectwa, modlitwą i misterami jakimi są Msze św. z Eucharystią (Cudem Ostatnim).

    Wg premiera Leszka Millera: „to wciąż to samo aż do znudzenia”, ale zakochani we władzy i ruskich nie mogą pojąć tego daru Boga Ojca. Przecież codziennie jemy chleb, a tutaj otrzymujemy Chleb Życia dla naszej duszy.

    Kapłan w tym czasie mówił o wciąż otwartym Najśw. Sercu Pana Jezusa, a z mojego błyskami tryskała miłość do bliźnich rozrywająca serce. Pomnóż to doznanie przez miliardy, a zrozumiesz Miłość Boga do nas, a zarazem Jego cierpienie.

   Czas Eucharystii...”U Drzwi Twoich stoję Panie”, a kobiety śpiewają: „Wielbić Pana chce, radosną śpiewać pieśń”. Popłakałem się, a właśnie „patrzył” wizerunek Ducha Świętego w naszym Ołtarzu: „Tato! Jezu! Jezu!...cichy i pokorny, uczyń serce moje wg Serca Twego”. Wszystko zakończyła litania do Serca Pana Jezusa oraz błogosławieństwo Monstrancją, a moje serce zalała radość zbawionego...

    W czasie Mszy Św. napłynęło wielkie pragnienie niesienia pomocy, dawania i pocieszania pacjentów. Mam służyć z radością i wdzięcznością, bo lud jest coraz biedniejszy, a leki drożeją. Wielu będę prosił o ofiarowywanie swoich cierpień (uświęcanie). Praca w przychodni trwała - jak w każdy piątek - od 7.00 do 18.00 bez chwilki przerwy..wyjechałem z domu w ciemności i tak wróciłem.

   Po kojącym śnie serce zalała miłość do Pana Jezusa, popłakałem się, a łzy leciały na ziemię. Zrozum, że ja jestem twardy, wcześniej żądny władzy i żyjący tym światem z jego świństwami. Ponownie popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego.

  W ręku znalazła się książeczka o. Pio z radą o miłości do Boga i ludzi: „Miłujcie Tego Pierwszego z całej swojej duszy i bezgranicznie; miłujcie tego drugiego jak siebie samego /../.”

   Jakże prowadzi Pan Jezus...nie przypuszczałem, że dzisiaj spotka mnie tak wiele przeżyć. Po przebudzeniu w nocy przeczytałem Orędzie Matki Bożej Pokoju (z dn. 25 grudnia 2001 r.), gdzie w rozważaniach padną słowa, że „Jezus woła do naszych serc, abyśmy Go kochali”...„Och Jezu! Jezu mój!” „Dla nas Mu włócznia boleść zadana, kochajmy Pana, kochajmy Pana”.

    W ciemności popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego z ofiarowaniem tego dnia...także za mnie!

                                                                                                                                    APeeL