Teraz, gdy zaczynam przepisywać ten dzień (04.03.2018)...napływa, że największym darem Boga Ojca dla nas - na tym zesłaniu - jest Msza św. Ciekawe czy tam wspomniałem o tym?

    Dzisiaj jestem sam w przychodni (los niewolnika), bo kolega ma wolne. Jakże umęczy ten świat, ale cóż oznacza moje cierpienie wobec ofiar powodzi pokazanej w telewizji. Wyszedłem do pracy z płaczem i przekazaniem Bogu Ojcu cierpień z wczorajszego dnia, który był też za mnie, bo uczestniczę w zbawianiu!

   Teraz mam tylko jedno pragnienie: zjednać się z Panem Jezusem w Eucharystii, ale muszę być wcześniej być w przychodni. Nie zbadane są drogi Najświętszego Taty i Jego nieskończona dobroć, bo w przychodni był tylko jeden pacjent, któremu wydałem skierowanie do chirurga. W ten sposób znalazłem się w kościele, bo Pan pragnie także mojego życia, a właściwie życia wiecznego! Nie byłbym dzisiaj na Mszy św.

    Podczas podchodzenia do Eucharystii s. śpiewała: „chodźcie, skosztujcie i zobaczcie jak nasz Pan jest dobry.” Popłakałem się, bo Pan spełnił moje najskrytsze pragnienie i duszę wyzwolił od wszelkiej trwogi. Dodatkowo otrzymałem błogosławieństwo przekazane od Boga przez kapłana. Moje serce chciała rozerwać miłość do Pana Jezusa: „Jezu! Jezu! Dziękuję, dziękuję...”.

   Praca trwała bez wytchnienia i w najwyższym pospiechu od 7.30 – 14.00. Jakże chciałbym pomagać biednym i słabym, opuszczonym i mających różne kłopoty. Oto „obdarowana” gospodarstwem, które nie daje zysków, a zadłużenie spłaca moimi zwolnieniami z pracy (na dzisiaj było to 100 zł).

   Koledzy traktują te zwolnienia jako normalne i nie dają. Ci ludzie spadli na mnie. Ostatnia pacjentka obdarowała wszystkich obwarzankami...czasami nie pójdą w niedziele pod kościołem.

   Zobacz dalszą pomoc Pana, bo o 15.00 mam dyżur w pogotowiu z umówionym pacjentami...nawet na wyjazdy do domów (wizyty). Jest to niezgodne z przepisami, ale nie mogę wyrobić się w przychodni, a do odległych wiosek nie pojadę (nie mój rejon). Nikt się z nich nie zgłosił, a ja nie mogłem się nadziwić nieskończonej dobroci Boga Ojca, Najświętszego Taty! 

    Dzisiaj od rana mówiono o zaczadziałych na śmierć, zaćpanych „na amen", a jakby do tego zestawu jesteśmy u klejącego buty (opary), który zemdlał. Duża jest nieodpowiedzialność ludzi, przecież wiadomo, że to uzależnia i może zabić.

   Teraz trafiłem karetką do mojego pacjenta, któremu przed rokiem zmarła żona, biegał do niej na cmentarz, a w końcu powiesił się! „Jezu! Mój Jezu!”...klęczał w świetle latarki, blady i zimny z pętlą na szyi. Po chwilce pędziliśmy do szpitala z młodzieńcem pobitym na ulicy...

    W odczycie intencji modlitewnej pomogła "duchowość zdarzeń" (znaki Boże):

- wzrok zatrzymały świeżo założone kraty na drzwi, gdzie było włamanie

- drzwi otwierające się automatycznie

- drzwi, które dostojnikom otwierają służący…

    Tak też jest w Królestwie Bożym do którego klucze ma św. Piotr. Nastała cisza i pokój, z kasety płynęła kojąca melodia, a w tym czasie Matka Boża powiedziała do mnie z „Prawdziwego życia w Bogu”, że mam poświęcić się Bogu, ponieważ Światło Najwyższego uświadomiło mi źródło zła na ziemi.

    Łzy zalały oczy, a na ten moment w ręku znalazło się zdjęcie s. Faustynku i napłynął czas mojego nawrócenia. Do tego zdjęcie Jana Pawła II oraz św. Ignacy Loyola. Wyszedłem przed pogotowie...ujrzałem niebo w gwiazdach, a serce zalało pragnienie: wypełnienia mojej misji z szukaniem dóbr niezniszczalnych...pójście za Panem Jezusem, stanie się dzieckiem Boga, uświęcanie się z dawaniem świadectwa wiary.

    Dopiero na takich czekają otwarte drzwi do Królestwa Bożego…

                                                                                                                                APeeL