Niedziela Misyjna

   Po smacznym śniadaniu i kojącym śnie zerwałem się o 10.45 z natchnieniem trafienia na Mszę św. - w sąsiedniej parafii - pod wezwaniem Marii Magdaleny. Serce zalała radość z podziękowaniem Bogu za posiadanie samochodu.

   Trafiłem na kończące się nabożeństwo z otrzymaniem błogosławieństwa, a bardzo to lubię. Ponadto na placu kościelnym przywitała mnie - wielka i piękna figura - św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus.

   Znajomy organista pięknie śpiewał o Matce Bożej Różańcowej oraz „Wiele jest serc które czekają na Ewangelię, Wiele jest serc, które czekają wciąż”. W serce wpadły słowa, bo jestem posłany do takich: „Bóg poprowadzi cię do ludzi /../ których będziesz mógł zaprowadzić do Chrystusa”…

   To wprost do mnie, a jeszcze nie znałem intencji modlitewnej tego dnia! Na tym fakcie masz pokazane, co oznacza słuchanie woli Boga Ojca, który faktycznie sprawi, że będę mógł ewangelizować. To jest moja ostatnia droga, a zarazem pragnienie kończącego się życia.  

   Popłakałem się, łzy leciały na ziemię, a tuż przed przyjęciem Ciała Pana Jezusa w wielkim cierpieniu wołałem: „Jezu! Jezu! Jezu!...pęknie mi serce!” Powtarzałem wciąż: „niegodny, niegodny” z ujrzeniem nędzy mojej osoby i czynionych w życiu nieprawości.

    To poniżenie samego siebie jest wynikiem konfliktu w sumieniu z poczuciem  ś w i ę t o ś c i  Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego oraz świętych i błogosławionych na całym świecie.

    Wszystko przebiega w sekundowych błyskach, bo dłużej nie wytrzyma nasze serce. Wiem, że jestem posłany do innych z głoszeniem Słowa i dawaniem świadectwa wiary. Tak chciałbym mówić o Bogu jak o Tacie, a nigdy tego nie ma w kazaniach. Jakby na potwierdzenie „Mszał” otworzy się na słowach: „już Go posiadłeś, a odnalazłszy Boga /../ powinieneś nieść Go innym”.

   Jest mi przykro, że wokół przeważają siły szatańskie z mass-mediami w ręku ateistów i wrogów Boga..świadomych i nieświadomych. Po powrocie do domu trafiłem na słuchaną przez żonę piosenkę: „Golgoto, Golgoto, Golgoto. /../ To nie gwoździe Cię przebiły, lecz mój grzech. To nie ludzie Cię skrzywdzili, lecz mój grzech /../ Choć tak dawno to się stało, widziałeś mnie”...

    Pan Bóg zna naszą przeszłość i przyszłość, ale nie jest tak, że „co ma być to będzie”, bo Bóg może odmienić nasz los. Ja sam mam dodane 15 lat życia (opracowuję ten zapis 20.10.2017 r.), a modlitwy innych sprawiła, że ma odjęty nałóg.

   Alkoholik do końca jest alkoholikiem, a dla mnie alkohol nie istnieje...w kuchni stoi otwarta piersiówka ze spirytusem. Gdybym spróbował mógłbym upaść, ale nie mam takiej pokusy.

   Bóg sprawił, że doczekałem się opuszczenia naszej ojczyzny przez drugą armię świata, a teraz spotkała mnie radość z wygrania wyborów prezydenckich przez Lecha Kaczyńskiego.

   To tylko potwierdziło moje przeczucie, które miałem - podczas wcześniejszego spotkania przedwyborczego - w mojej rodzinnej miejscowości. Wówczas towarzyszył mu „Misiek” (Kamiński), któremu powiedziałem, że wygra. Tak się też stało, a pewna siebie PO doznała szoku.

   Szkoda, że później beztrosko poleciał - z kwiatem narodu - do Smoleńska leżącego na terenie Imperium Zła. Przed taką wyprawą powinna być wielokrotnie odprawiona Msza św. Cóż znaczy dla Boga Ojca sprawienie usterki - uniemożliwiającej start - samolotu przygotowanego do zamachu...

                                                                                                                            APEL