W czasie edycji tego zapisu (17 sierpnia 2017 r.) trwa pomoc pięknej wsi letniskowej (Rytel w Borach Tucholskich), gdzie 11 sierpnia przeszłą nawałnica. To była zarazem próba od Boga, bo nie ogłoszono od razu klęski żywiołowej, ale 15 sierpnia świętowano rocznicę „Cudu na Wisłą”.

   Podczas wychodzenia na Mszę św. z telewizora płynęła pieśń pozdrawiająca Matkę Zbawiciela. Łzy zalały oczy, pożegnałem się z żoną, a po wyjściu zawołałem: „Matko! Matuchno! Matko Zbawiciela...Matko wszystkich ludzi”. Ból zalał serce, a to sprawiła tęsknota za Niebem i przybliżeniem Boga.

   Na Mszy św. podczas czytań moje serce zalała miłość z refleksją: jak żyją ludzie bez Boga? Popłakałem się podczas Sakramentu Pojednania: „och Jezu! Jezu! jak mi dobrze tutaj.”

   Praca w przychodni trwała bez wytchnienia w pokoju (7.00-18.00), a jej wytrwałość było wynikiem pomocy Boga Ojca, bo pomagałem, pocieszałem i współczułem chorym...bez najmniejszego zdenerwowania. Dzisiaj przybywali skrzywdzeni, biedni, słabi, nędznicy...to naprawdę Argentyna!

   Na szczycie tej piramidy wyklarowała się garstka czerwonych bogaczy, którym w oczach rosną domy i dacze, samochody są zmieniane jak rękawiczki, bo wszędzie mają znajomych („samych swoich”) i czuję się jak bracia. Jakże cierpi Pan Jezus, gdy widzi nasze życie na ziemi! Większość ludzi jest nadal „wierna” poprzedniemu systemowi...

   Moje serce jest przy słabych, cierpiących, porzuconych i pozbawionych pracy. Na szczycie tej piramidy cierpienia jest Zbawiciel i Jego Bolesna Męka dająca nasze odkupienie. Przesuwali się pacjenci i refleksyjne obrazy:

- żona cukrzyka, któremu grozi amputacja kończyn, a ona jest zawsze przy nim, opiekunka codziennie uczestnicząca w Mszy św.

- luteranin opisywany w „Echo”, który zapragnął Eucharystii i wrócił do naszego kościoła

- b. Albert, o. Pio...wszyscy służący w hospicjach, domach opieki...podający łyżkę strawy na tym nędznym świecie

- ks. Jerzy Popiełuszko, którego wizerunek właśnie pocałowałem oraz o. Kolbe. 

   Dla większości chorych ważniejsze są różne przypadłości ciała i długie życie...czyli do śmierci, która została pokonana, a własne patrzyło malowidło ścienne na którym Pan Jezus Zmartwychwstały przechodził obok śpiących strażników rzymskich.

   Właśnie umieramy i co jest z nami? Wyjaśniam to zdrowej 65-ce, a nawet proszę, aby poważnie potraktowała istnienie życia wiecznego, potrzebę modlitwy i przyjmowania cierpień zastępczych. Młodej dwa razy powtarzam metodę rzucenia palenia w łączności z Matką!

   Nic nie pragnąłem za to i nic nie przyjmowałem od chorych, a byłem w próbie, ponieważ potrzebowałem pieniędzy. Nie możesz wrócić do Domu Ojca bez uświęcenia. Odmówiłem spóźnioną koronkę...

                                                                                                                  APEL