Żona zapytała o moje dyżury w pogotowiu...wziąłem dwa dni pod rząd (sobotę i niedzielę), bo właśnie wyjeżdża. W złości powiedziała, że te pieniądze włoży mi do trumny!
Wyszedłem w smutku na Mszę świętą poranną, bo te dyżury wziąłem dla rodziny, dla naszego bytu oraz kosztów z początkiem edycji moich świadectw wiary. Zraniony przez najbliższą osobę - w kościele przytuliłem się do figury Pana Jezusa na krzyżu - prosząc zarazem o pomoc w mojej pracy.
Na ten czas św. Hostia pękła na pół ("my"), a to oznacza współcierpienie! To pęknięcie może być różnej wielkości...od okruszyny do połowy (różna moc udręki). Tak właśnie było, ponieważ zostałem uchroniony przed nawałem! Spokojnie wypisałem druk na rentę chorej (zeszło półtorej godziny), która przekazała, że modliła się do Matki Zbawiciela.
Praca trwała bez chwilki wytchnienia od 7:00 do 15.00. Po odpoczynku wyszedłem, aby odmówić modlitwę po wcześniejszym odczycie intencji! Pomogła w tym duchowość zdarzeń...
- w telewizji mówiono o oskarżonych o afery
- Sejm RP zadecydował, że będzie można aresztować posła
- zamordowanie Pana Jezusa...
Przepłynął cały świat niesłusznie oskarżonych. W tej intencji odmówię koronkę do Miłosierdzia Bożego oraz moją modlitwę przebłagalną. Wieczorem wróciłem do Domu Pana na ponowną Mszę świętą, a podczas podchodzenia do Komunii św. na ziemi znalazłem małą różyczkę,
Siostra przekazała, że rano był pogrzeb. Ja jednak wiedziałem, że otrzymałem ją od Pana Jezusa. Właśnie napłynęło poczucie obecność Zbawiciela. Jak wielkie było moje zadziwienie, ponieważ od dwóch dni miałem zerwany łańcuszek - brakowało bardzo cienkiego drucika! Taki właśnie był przy tej różyczce.
To wszystko jest nieprzekazywalne, ale możliwe - musiałbym nagrywać moje krzyki z duszy: "Tato! Tato! Tatusiu!" Jednak jestem na zesłaniu i nic nie mogę czynić bez Woli Stwórcy, bo byłoby to podejrzane. Nie wierzą w moją łaskę wiary...tak będzie też z proboszczem. Chyba myślał, że 30 lat przychodzenia na Mszę św. to mój kamuflaż. Przejrzał dopiero kilka lat przed swoją śmiercią. Cóż dziwić się innym, którzy klękanie przed przyjęciem Ciała Zbawiciela traktują jako "aktorstwo".
Podczas zapisywania tego świadectwa przypomniałem sobie, że wczoraj były imieniny naszej zmarłej córeczki w wieku jednego roku. Ona jest teraz w Królestwie Bożym, a właśnie w Ewangelii (Mt 13,44-46) Pan Jezus będzie mówił o tym.
Po tylu latach trwania świadectw wiary, objawień Matki Bożej i różnych cudów...ludzie negują życie nadprzyrodzone, a właściwie wieczne duszy. Przy tym nie wierzą w jej posiadanie. Śmierć to zakopanie, a od Szatana opętani intelektualnie mówią, ze to "brak naszej obecności na ziemi".
Ja dodam, że jest to brak obecności, ale naszej duszy, która jak motyl wylatuje z larwy (ciała fizycznego i trafia do świata nadprzyrodzonego. W tym czasie ciało fizyczne idzie do recyklingu, bo w przyrodzie nic nie ginie...
APeeL