17.01.1999(n) ZA WYOBCOWANYCH WE WŁASNYM OTOCZENIU...
     Dzisiaj będę miał dyżur w pogotowiu, a zrywają sny o typu eksterioryzacji ze strachami (cała poczekalnia ludzi, wnoszę pliki kart i jakąś sprawę zawodową). Do końca życia będzie trwał konflikt duszy i ciałem, ponieważ dusza pragnie świętości, a ciało przyjemności! Serce zawołało: "Panie Jezu ty wiesz, że pragnę czystości, ale ciało...Jezu, Jezu, Jezu!"

    Wyjeżdżam z domu, a "towarzysze" już są na swoich stanowiskach. Ile jest marnowanej ludzkiej posługi. Jak zagrażam Polsce Ludowej? Wchodzę na korytarz w pogotowiu, a trafiam na "patrzącego", który czekał na mnie. Wyobraź sobie cierpienie Zbawicielu wiedzącego o wszystkim, który przenika serce każdego człowieka.

     Bałagan przy zakwaterowaniu się, zaczyna się Msza św. radiowa, ale już mam wyjazd. Pan jest dobry, ponieważ na ten czas trafiłem do sióstr zakonnych, gdzie przywitała mnie piękna figura Matki Bożej i Pana Jezusa. To dwa światy! Właśnie u nich płynęła Msza święta, gdzie padły słowa o miłości...jakże cierpią ludzie oddzieleni od siebie, a taka rozłąka szczególnie zwiększa to cierpienie. Pieśń była o miłości, a kazanie o powołaniu wybranych.

     Mamy służyć – być dla innych. Na ten moment pocieszam babuszkę kierowaną do szpitala. Natomiast inna, 84 - latka życzy mi 100 lat. Śmiejemy się, ponieważ ja nie chcę tu być..pragnę powrotu do Królestwa Bożego...do wiecznego szczęśliwego życia. Nikt na ziemi nie może mi tego dać!

     Trwał bałagan...sprawdził się sen ze straszliwym nawałem chorych i wyjazdami do różnych wezwań. W tym momencie przybyli ochroniarze w ciemnych okularach...poturbowani przez konkurencję. Złamany nos z krwawieniem i rozbita głowa: "Jezu Najświętszy zmiłuj się nad nami".

     Do tego dochodzi dziadek z niewydolnością krążenia, zapalnie płuc, zapalenie gardła, itd. Dzielę się darami, a personel pragnie wzmocnienia, a właśnie podarowano butelkę. Zbadana babcia, mówi podobnie do poprzedniej, abym żył 100 lat, a wskazuję jej, że jestem wieczny!

     Trwa szarpanina, a właśnie kolega źle załatwił chorą - wezwanie do poprawki! W tym czasie muszę za niego pracować! Trwał bałagan, nie znałem intencji, a to uniemożliwia modlitwę podczas dalekich wyjazdów.

     W czasie koronki do Miłosierdzia Bożego przypomniały się słowa kazania z Mszy św. radiowej, gdzie mówiono o lekarzach i ich oddaniu. Napłynęły osoby z różnych profesji z ich oddaniem, w tym wolontariusze, samarytanie...obdarzeni tą łaską.

    Piszę to, a "patrzy" wizerunek Pana Jezusa przyjmującego chrzest z wody w Jordanie – przez świętego Jana Chrzciciela oraz ojciec Kolbe, a na samym dole takich moja żona.

     Płynie moja modlitwa przebłagalna, a właśnie przyjeżdżamy obok figury Matki Bożej Niepokalanej. Pragnienie snu, a zrywają do krwotoku z dróg rodnych w okresie przekwitania. Podczas przejazdu do szpitala popłynie moja modlitwa przebłagalna.

     Po powrocie trzeba przyjmować chorych w ambulatorium. Chwila oddechu, krążę po ciemnym placu i wołam do Boga Ojca w "Drodze Krzyżowej". Towarzyszy mi piękne niebo z gwiazdami. Martwię się o żonę, która boi się o moją utratę trzeźwości, a to ciągły lęk.

     O 19:30 zmienia się personel. Przypomina się Pan Jezus w koronie cierniowej oraz spotkani ochroniarze, którzy oddani w ochroni innych zostali poturbowani.

     Pokażą też przykłady oddania: od matki tulącej dziecko i zasłaniającej je swoim ciałem do policji walczącej z przemytnikami narkotyków. Dziękuję za ten dzień i cały czas proszę o spokojną noc...trzymając w tym czasie Cudowny Medalik.

    Jednak miałem kłopot, bo trwała duchota, ale budzik zerwie dopiero o 5:40! Podziękowałem Bogu, a w duszy popłynie śpiew "Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze"...łzy zalały oczy. Moje serce było pełne wdzięczności...zważ jak piękny jest każdy dzień życie, które oddałem Panu Jezusowi. Potwierdzam to w czasie przepisywania tego świadectwa... APeeL