O 3:30 w nocy...młody człowiek, ale pijany uporczywie tkwił przy domofonie i budził różne rodziny. Wyszedłem i zapytałem go do kogo chce wejść: odpowiedział, że do koleżanki. Sąsiad wypędził go popchnięciem.

      Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu...serce zalał ból rozłąki z Bogiem Ojcem, bo nie będę na Mszy św.! Dusza zaczęła krzyczeć: "Tato! Tato! Tatusiu! Tyle otrzymują od Ciebie, a właściwie wszystko, a ja niewdzięczny...nie będę dzisiaj u Ciebie!" Napłynęło pragnienie bycia na Mszy świętej, nawet pojawił się obraz świętej Hostii z napisem: "IHS"!

     Podczas wyjścia do pogotowia pocałowałem żonę i powiedziałem jej, że jest moją opiekunką. W tym czasie pomyślałem o wszystkich kochających się...w różny sposób rozdzielonych (pracujących za granicą, kierowców TIR-ów, wdowy i wdowców, hospitalizowanych, itd.).

     W drodze do pracy Aznavour śpiewał z radia samochodowego piosenkę ze słowami o miłości: "Kocham cię. Kocham moje powroty i rozstania". Popłakałem się z powodu rozłąki z żoną i Ojcem Najświętszym!

      Tak poznałem intencję modlitewną. Chciałem wysłuchać Mszy świętej radiowej, ale do ambulatorium pogotowia syn przyprowadził swoją matkę, a po chwilce przybył pacjent z uczuleniem na leki (miał pokrzywkę). Po załatwienie go z radia usłyszałem słowa Boga: "To jest Mój Syn miłowany, Jego słuchajcie".

      Natomiast w kazaniu będą słowa o misjonarzach, których wielu ginie. Natomiast z X t. "Prawdziwego Życia w Bogu" padną słowa Vassuli Ryden: "śpiewam z radości dla Boga, mojego Ojca (...) Kocham Cię". Wrócił ból rozłąki ze Stwórcą, który wciąż będzie przerywany przyjęciami chorych. W tym czasie z radia Kielce popłyną słowa z audycji: "Poszukiwanie Niewidzialnego".

      Przesuwały się osoby cierpiące z miłości: mąż z chorą żoną, żona z chorym mężem i rodzina z chorą matką. Tę ostatnią zabrałem karetka do szpitala...przekonaniem, że ma zawał serce. Podczas przejazdu z bramy kościoła "patrzyła" figura Pana Jezusa. W tym czasie kierowca włączył radio karetki z którego popłynęły słowa: "Ty zawołałeś mnie Panie, moją barkę pozostawiam na brzegu".

     Ból, ból, ból popłynie moja modlitwa od "Świętego Osamotnienia Zbawiciela" z obrazem świata, który zostawił Pana Jezusa...została nas garstka ("resztka Pana"). Jakże cierpi Pan Jezus! Czekamy na przyjęcie chorej, a ja w tym czasie spotkałem mojego chorego, który powiedział, że właśnie w kaplicy szpitalnej odprawia się Msza święta! Pobiegłem tam z płaczem...jako jeden byłem w białym fartuchu.

     "Ojcze! Tato! Tatusiu! jakże zadziwiasz każdego dnia. Jak mam to wyrazić i jak Ci dziękować?" Z płaczem podszedłem do Eucharystii! Podjechałem na obiad z różami dla żony.

     W ambulatorium pocieszyłem wystraszoną matkę z dzieciątkiem. Sam kręciłem głową z zadziwienia...odmawiając koronkę do Miłosierdzia Bożego. Po czasie z radia Kielce gdzie trafiłem na piosenkę o miłości, która jest jedyna i nie ma końca, cierpliwa i potrafisz wszystko znieść!

     "Tatusiu! Jak się wszystko to ukazujesz". Trwał pokój i wypoczynek. Dopiero o 18:30 będzie wyjazd karetką, a to sprawi, że odmówię moją modlitwę, a właściwie "Drogę Krzyżową" i "Świętą Agonię Pana Jezusa"...w intencji dusz zapomnianych z mojej rodziny, a szczególnie za duszę ojca, ponieważ przeoczyłem jego imieniny! W tym czasie w ciemności trafiłem do chatki przy krzyżu!

      Jak opisać ci stan mojego serca i duszy z powodu poczucia Obecności Boga Ojca, Jego dobroci i delikatnej cierpliwości! Zerwano do wypadku - pędzimy dwoma karetkami. Trafiliśmy na rozbite samochody i dwóch ciężko rannych. Podczas powrotu z radia popłynie relacja z powodzi (lipiec 1997r.) z płaczem i bezradnością ludzi, ogromem nieszczęścia w którym ludzie utracili wszystko, a wielu życie!

                                                                                                                                    APeeL