Dzisiaj mam dyżur w pogotowiu i niepotrzebnie opuściłem Mszę św. poranną, a w przychodni nie było nikogo. Przybył tylko niesmak "ciężko chory", ale to przykre markowanie. Nawet uda się wyjść wcześniej! Dlatego tak ważne jest postępowanie zgodne z Wolą Boga Ojca...poddanie się prowadzeniu i to już od rana!

     Przykro jest opuszczać dom, stoimy przytuleni z żoną. To miłość, jednak nie znam intencji, ale o 13:00 zawołałem z płaczem: "Jezu! Jezu! Przepraszam!"

      Wziąłem na kredyt "Solidarność"...jakże pomogli z nieba w odczycie intencji modlitewnej, gdzie był art. "Radość trwała krótko", przypomniały się "Rozmowy niedokończone" relacja zarażonego na AIDS, jeszcze płaczący właściciele wybudowanych domów, które się rozpadają...

     To cały serial zdarzeń...

- dzieci bite przez rodziców alkoholików

- straszliwie poszkodowany bez nóg!

- świat pożarów, powodzi i wojen (Czeczenia)

- "Super express" donosi o niesłusznie skazanym na pięć lat

      Serce zalał ból rozłąki z Panem Jezusem. Wyjeżdżaliśmy do różnie przestraszonych, zagubionych i nieszczęśliwych (stan po amputacji nogi), złamaniu, bieda, a dziadek ma straszną duszność, babuszka 82 lat oraz zatruty alkoholem potrzebujący odtrucia. Z radia popłynie relacja o beznadziejnie chorych, a w ręku mam art. o hospicjum.

     Od 15:00 cały czas odmawiam moją modlitwę oraz koronkę do Miłosierdzia Bożego. Jakim językiem mam opisać ból? Jakim? W tym bólu opuściłem dyżur i podjechałem pod kościół, gdzie padłem na kolana z płaczem ponieważ trafiłem na słowa konsekracji, które kapłan mówił wolno tak jak lubię. Wróciłem, a karetka już czekała na wyjazd. "Jezu mój!".

     Cały czas pocieszały mnie figury Matki Bożej i krzyże przydrożne.

                                                                                                                       APeeL