Wola Boga Ojca
  1. Jesteś tutaj:  
  2. Start

15.01.1994(s) ZA WYBRANYCH, KTÓRZY BUNTUJĄCYCH SIĘ

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 15 styczeń 1994
Odsłon: 717

      Po przebudzeniu napłynęła wątpliwość, co do Mszy św. a w sercu pojawił się „drugi garnitur komunistów" oraz biuro w Warszawie dla represjonowanych, gdzie jutro będą zbierać wszelkie dane! To ewidentny atak Szatana.

   Na pełnego złości „spojrzał” Pan Jezus porcelanowy (prośba o czystość...także w myślach i sercu) oraz w koronie cierniowej („nie buntuj się, przyjmij cierpienie”). Jakby na dodatkowy znak z radia popłyną słowa piosenki: „ty nic nie wiesz”! Tak jest, bo duchowo jestem jeszcze niemowlakiem.

    W takim ataku demona modlitwa była niemożliwa, bo w kościele dodatkowo denerwowali "niewierzący, ale praktykujący", a ja nie miałem gdzie się „schować”. Nie potrafię edytować rycin, bo pasowałoby przedstawić wizualnie atak Szatana. Wyobraź sobie człowieka małej wiary, który zostaje zalany zwątpieniem, a właśnie widzi Jerzego Urbana śmiejącego się podczas Eucharystii!

   Poprosiłem Pana Jezusa, a by „był ze mną, dał moc i ochronę”, bo przewaga bolszewików jest porażająca. Chyba nie uda się tego zmienić, nawet ich wymarcie nic nie da, bo władza przechodzi do trzeciego pokolenia...

    Napłynęło delikatne zapytanie: złościsz się na tych ludzi, a oni zamówili to nabożeństwo! Przecież Pan Jezus przyszedł do grzeszników, bo zdrowi nie potrzebują lekarza! To prawda, bo ja też takim byłem i z Otchłani wyciągnięto mnie za ucho...dzięki modlitwom moich babuszek, które w sanktuariach zamawiały Msze św.

    W czytaniach była mowa o namaszczonych, a ja nagle zrozumiałem, że mam być dobry i modlić się za tych zaćmionych braci. Ponadto wszystko mam znosić w miłości i z miłosierdziem. Nie wolno mi także rozgłaszać swojej krzywdy, bo jest to pokusa. 

      W intencji tego dnia przyjąłem Eucharystię i zapadłem się w siebie z powtarzaniem przez kilka minut: „Jezu! Jezu mój! Jezu!”  Moc Boża i pokój zalały serce, ale demon jest niezmordowany, bo wywołał niepotrzebną, kłótnię (była moja racja, ale upadłem)...ponadto dokładnie o 12.00 została nasłana „specjalna pacjentka”.

    Jednej z ofiar chorób tłumaczyłem, że w tym cierpieniu także trzeba ujrzeć dar Boga. Wskazałem, że z tego powodu jest u mnie i słyszy zalecenie, aby nie biegała po lekarzach i przestała się bać, dzień ma zaczynać od modlitwy, wszystko przyjmować i zawierzyć Matce (mieszka w ok. Sanktuarium MB Pocieszenia)!

   Naprawdę wiem, że Matka Boża skierowała ją do mnie..co wykona z otrzymanej rady?  Innej, przed zabiegiem na sercu zalecam Sakrament Pojednania z ofiarowaniem cierpienia i prośbą do Boga Ojca o prowadzenie. Piszę to, a płynie modlitwa „Pod Twoją obronę”...

                                                                                                                                 APeeL

 

 

 

 

 

14.01.1994(pt) ZA WYRÓŻNIONYCH, KTÓRZY UPADAJĄ

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 14 styczeń 1994
Odsłon: 725

    Na dyżurze (pogotowie) w ciemności i półśnie uświadomiłem sobie, że czuwa nad nami Pan Jezus Miłosierny. Nawet „patrzył” z tym momencie z wizerunku, a ja zawołałem za widzącą: „Mój Jezu, Ty mnie wyróżniłeś, błogosławię Cię”...radość zalała serce i padłem na kolana do modlitwy.

    Kolegę zerwano do nieprzytomnej, a o tej porze oznacza to późny powrót z odległego szpitala. Ja w tym czasie spokojnie trafiłem na Mszę św. bo właśnie przybył zmiennik. Od Ołtarza św. padną słowa (1Sm8,4-7.l0-22a) o zniewalaniu i wyzyskiwaniu poddanych przez władców ziemskich.

    Przypomniała się wczorajsza rozmowa z kierowcą, który „służy dwóm panom”. Wyjaśniałem mu, że pan ziemski rozkazuje chodzić innymi drogami...niż Ojciec Prawdziwy!

   Skulony oczekiwałem na Eucharystię, a w sumieniu przepływały moje straszne upadki...nawet po wyróżnieniu już przez Pana Jezusa! Potrząsałem tylko głową, bo to wszystko dzisiaj wydaje się wprost niewiarygodne. Napłynęła postać naszego proboszcza, który już się wysłużył oraz art. o prałacie Jankowskim...jakże cierpią z naszego powodu w Niebie.

   Zapadłem się w ławkę, a Ciało Pana Jezusa - w intencji tego dnia - sprawiło, że stałem się nieobecny dla świata. Na ten moment siostra zaśpiewała o ranionym przez nas Sercu Pana Jezusa. Popłakałem się, bo najbardziej bolą Boga upadki zawołanych i wybranych... 

    Pokój zalał duszę i nie mogłem wyjść z kościoła, a właśnie biegła do mnie pacjentka. W tym czasie to była dla mnie wielka zmora, bo zjednany z Panem Jezusem musiałem uciekać.

    W spokoju przyjmowałem chorych, a wielu z nich potrzebowało porad duchowych. Przykładem była pani skołowana przez Złego, który zalewał jej serce smutkiem, zwątpieniem, martwieniem się o jutro ze straszeniem śmiercią! Wskazałem, że dzień trzeba zaczynać na kolanach, uciekać się do Pana Jezusa i Matki Bożej...w wolnym czasie uczestniczyć w Mszach Św. z Eucharystią, która daje moc.

   Falami napływał pokój...przypominający wachlowanie ciała w upale. To koiło duszę i wykluczało złość. Po latach będę wiedział, że sprawiał to Duch Święty! „Jezu. Jezu...mój Jezu...och, Jezu!”  W tym stanie duchowym wstydziłem się widoku rozebranych pacjentek i sam zakrywałem ich ciała.

    Dzisiaj przybył też starszy pan, ale bez żony, która znalazła się w szpitalu z powodu zagrożenia życia (ciężka cukrzyca). Przez 15 lat inwestowali w swoje ciała. Nic nie dawały moje tłumaczenia, że to była pokusa Szatana, który wie, że nie ma śmierci i tak właśnie odciąga ludzi od drgnięciu ku Bogu Ojcu. Chory teraz już wie to, bo sam gaśnie w oczach. 

    Sam zostałem skołowany, bo o 15.00 zamiast modlitw krążyłem po mieście, załatwiałem różne sprawy, a nawet podwiozłem kompletnie pijanego do domu. W duszy śpiewano mi (nie znam pieśni): „przyjdź do mnie Panie, przyjdź do mnie Boże, przyjdź i nie spóźniaj się”.

   W telewizji pokazano program o cudownych dzieciach, a jest to potwierdzenie intencji modlitewnej dnia. Tak został wyróżniony naród wybrany, a właśnie  pięknie śpiewali kantorzy i płynęły obrazy Jerozolimy. Ze łzami w oczach wyszedłem odmówić moją modlitwę, a towarzyszyło mi piękne niebo, gwiazdy i księżyc nad kominem naszej kotłowni.

        Podziękowałem Bogu Ojcu za ten dzień…

                                                                                                                         APeeL

 

 

 

 

13.01.1994 (c) ZA ZABIJAJĄCYCH WŁASNYCH BRACI

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 13 styczeń 1994
Odsłon: 761

     Przebudził mnie kurcz w łydce, który sprawił, że odmówiłem „Anioł Pański” i wyjechałem na spotkanie z Panem Jezusem. Przed drzwiami kościoła kilka razy powtarzałem: „Panie Jezu! Panie...dziękuję Ci! Dziękuję!”, a po uniesieniu głowy ujrzałem figurkę Zbawiciela w koronie cierniowej i z trzciną w ręku.

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (13.01.2019) mam taki wstrząsający wizerunek Pana Jezusa po ukrytej męce w ciemnicy: Zbawiciel skatowany, oczy zasłonięte, na szyi zawieszony łańcuch, nadgarstki związane, w ręku trzcina, a na głowie korona cierniowa. Człowiek krzyczy, gdy ukłuje się w paluszek, a tutaj sam widok Poniżonego wywołuje łzy w oczach. Pan obiecuje, że: „Jak słońce rozjaśnią domy w których czcić Mnie będą w tym tajemniczym obrazie.../../”.

    Podczas czytania (1 Sm 4,1-11) Izraelici przywieźli Arkę Przymierza do swojego obozu. Nagle zrozumiałem, że Pan tak właśnie przybył do mojego domu, rodziny i serca! Natomiast psalmista wołał w moim imieniu (Ps 44): „Wyzwól nas Panie /../ wystawiłeś nas na wzgardę sąsiadów, na śmiech otoczenia, na urągowisko /../ wśród pogan /../ głowami potrząsają nad nami.”

    Te wszystkie słowa dotyczą mojej obecnej sytuacji, a każde przebijało serce! Dodatkowo w Ew. (Mk 1,40-45) Pan Jezus „nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych”. Jednym słowem: swoi Go odrzucili i tak jest obecnie z Jego wyznawcami. To zarazem jest łaska współuczestniczenia w cierpieniach Zbawiciela!

    W tym czasie przepływały obrazy obozów w ZSRR...wyniszczanie własnych ludzi - to coś gorszego od działań wroga! W intencji tego dnia przyjąłem Eucharystię. W przychodni trafiłem na podły dzień! Pacjenci wpadali jak podczas pożaru i kłócili się, a z nimi - w strugach deszczu - przybyła ledwie chodząca babcia...zamiast wezwać wizytę (ma telefon). 

    Poprosiłem Pana Jezusa o ochronę, bo serce zaczęła zalewać diabelska złość...także na zestaw chorych. Nie moglem wyjść na obiad, a dzisiaj podano kawał twardego mięsa wołowego, który ucieszył kocicę! 

    Wielkim darem jest oddzielny pokój lekarza dyżurnego w pogotowiu, gdzie mogę modlić się. Przez wiele lat dyżurowaliśmy w jednej piwnicznej izbie. Właśnie podano informację o niezwykłym mordercy, który ma dopiero 16 lat, a teraz, gdy to przepisuję (13.01.2019) relacjonują atak nożownika na prezydenta Pawła Adamowicza z Gdańska, który następnego dnia umrze...

    Tamtego dnia, gdy na wyjeździe karetką trafiłem do znajomego, który jest ciężko chory, a dodatkowo przebywał w pomieszczeniu z czadem. Na telewizorze leżał wielki młotek, a ja w głupim żarcie zapytałem czy mam go dobić? Śmieliśmy się, ale jemu brakuje naprawdę niewiele.

    Podczas mojej modlitwy, już w ciemności poprosiłem także o łaskę wiary dla wszystkich z mojej rodziny. Zdziwiony „ujrzałem” maleńkie języczki spadające na nich, a także na domy w moim rodzinnym mieście. Wprost nie mogłem nadziwić się temu, ale to Duch Św. spłynął z Nieba. Wyraźnie widziałem te marne chałupy i punkty!

   W żaden możliwy sposób nie mogę tego wytłumaczyć, ale zrozumiałem, że Pan Jezus tylko czeka na takie prośby, bo Bogu najmilsze jest nawracanie innych. Podczas dalszego wołania w intencji tego dnia z włączonego telewizora popłynęło przemówienie gen. Jaruzelskiego, który obiecał pełnię socjalizmu na przełomie wieków!

   Przepłynęło też „zabijanie” mojej osoby z fałszem uśmiechających się, robiących ze mnie frajera, włamanie, pilnowanie, wręcz zabawa szatańskiej potęgi z wytypowanym „na wroga”!

    Jeszcze informacja o zabijaniu swoich przez włoską mafię...odkryto cmentarz w podziemnej jaskini wypełnionej wodą! Na szczycie zabijania bliskich jest dzieciobójstwo…

   Podczas wołania serce zalała wszechogarniająca Miłość Boża. Moje serce zostało zjednane z Sercem Pana Jezusa, które pokochało nas ponad życie...!

                                                                                                                            APeeL

 

 

 

 

 

12.01.1994(ś) ZA TYCH, KTÓRZY NIE POTRAFIĄ USŁYSZEĆ GŁOSU BOGA

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 12 styczeń 1994
Odsłon: 753

    Po przebudzeniu padłem na kolana odmawiając „Anioł Pański”, a radość zalała serca. W tym czasie „spojrzał” Pan Jezus Miłosierny. Przypomniało się mieszkanie pacjentki, gdzie byłem wczoraj...pełne obrazów.

    Tak jest teraz u mnie, gdy to przepisuję (12.01.2019). Wówczas zrozumiałem, a dzisiaj wiem o tym, że demony źle czują się w takim otoczeniu. Tak samo jest z ludźmi niewierzącymi, którzy nie lubią takich pomieszczeń...nawet cofają się przed wejściem.

    W tym czasie wzrok zatrzymał wielki tytuł w "Nie z tej ziemi”...”Doktor i duchy”. Dla wielu duchy to zabobony, ale ja wolę być z Panem Jezusem i pomieszanymi zmysłami niż nikim czyli mądrym Jerzy Urban lub Adam Michnik!

   Napłynęło wielkie pragnienie uczestniczenia w Mszy św. oraz sceny wypędzenia przez Pana Jezusa złych duchów z ujawnianiem Go, że jest „Święty Boży”. Trafiam na czytania (1 Sm 3,1-10,19-20): „Mów Panie, bo sługa Twój słucha”. Jakże jest to piękne zalecenie w odczytywaniu Głosu i woli Boga Ojca! Dopełniają wszystkiego słowa psalmisty (Ps 40): „Przychodzę,Boże, pełnić Twoją Wolę”! Eucharystię ofiarowałem w intencji tych, którzy nie potrafią usłyszeć Głosu Boga Ojca...

   Przykra była napastliwość towarzyszy w kościele...jakże chciałbym podejść do jednego z nich, bo kilka dni temu zmarł mu brat. Musiałem uciekać, bo lubię wolną przestrzeń podczas zjednania z Panem Jezusem. Moja łaska wiary jest traktowana jako udawanie pobożnego, bo na kursach uczą się fałszywego klęczenia, a to ich zdradza!  

    Na ten moment Pan Jezus powie:* „Miłośnicy zła, nie mogą zachować żadnej czystości umysłu /../ prowadzą życie potwornie zdeprawowane /../ !" W tym czasie siostra organistka grała jakby dla mnie, a później cichutko ćwiczyła na organach! Ile możliwości pocieszenia nas ma Pan Bóg!

   W przychodni przywitał mnie tłum chorych, a Szatan dodatkowo robił zamieszanie. Falami napływała wzmacniająca słodycz...przypominało to wachlowanie ciała w upale! Tak jest zawsze, gdy nadchodzą chwile udręki ciała i duszy. W takich chwilach ze zadziwieniem wołam: „Jezu! Och Jezu!”, a wówczas moje serce staje się pełne pragnienia niesienia pomocy.

   Dzisiaj dodatkowo poszczę w intencji pokoju na świecie, a przez to mam czas, bo nie muszę iść na obiad. Po pracy nie mogłem ukoić bólu i 3 godziny trwały moje modlitwy z błaganiem Boga w intencji tych braci i sióstr.

   W sercu pojawił się "mój" krzyż z automatycznym włączanym oświetleniem, a  na ten moment z radia Kielce padną słowa zalecenia: „zasypcie Go kwiatami...zasypcie Go kwiatami”. Pan Jezus dodatkowo prosi: „Umiłowany, ulżyj Moim cierpieniom, kochając Mnie”. Popłakałem się, a łzy leciały na ziemię: „Jezu mój! Jezu! Nie ma Cię już na ziemi! Nie ma! Nie ma Jezu!” To są sekundowe strzały przeszywające serce i duszę, a ja jestem nie skory do płaczu.

    Jakże smakuje chleb z solą! Żona zmęczona postem i pracami zasnęła, a w moim ręku znalazła się książeczka: „Bóg przemawia do duszy”. W nagłym śnie pojawił się Pan Jezus...

   Po przebudzeniu z telewizora popłynie audycja ateistyczna ze strony sił ciemności:

  • relacja Wandy Konarzewskiej „Noc z duchami”, która  cofa się, gdy ktoś wspomina o duszy
  • pokazano: egzorcystę, psychoterapeutkę metapsychiczną Izabellę Węgierską
  • relacjonowano uwalnianie złych duchów w różnych religiach
  • tłumaczono sny i mówiono o "życiu po życiu"
  • prowadzono też „mądre” rozmowy, gdzie nawet słowem nie wspomniano o Panu Jezusie... 
  • wszystko zakończyło się wywoływaniem duchów!

    Zgasiłem światło, padłem na kolana i przepraszałem Ojca Prawdziwego, Pana Jezusa i Matkę Bożą za tych ludzi! Pan Jezus podziękował mi za to: „Jedno słowo pochodzące z serca zostanie przyjęte jak milion modlitw”.*** Ja wiem o tym…

                                                                                                                             APeeL

 

* „Prawdziwe Życie w Bogu” t II str. 534

** „Prawdziwe Życie w Bogu” t II str. 360

***„Prawdziwe Życie w Bogu” t III str. 264

 

 

 

 

 

11.01.1994(w) W INTENCJI BRACI ROSJAN

Szczegóły
Autor: APeeL
Opublikowano: 11 styczeń 1994
Odsłon: 846

    Dziwne, bo dzisiaj, gdy to opracowuję s. Faustyna modliła się za nich, ponieważ wygnali Boga ze swojego kraju! Pan Jezus powstrzymuje się przed ukaraniem tego narodu.

   Ciężka głowa, zbyt dużo wypiłem...nie ma dla mnie Nieba. W sercu drżenie z niepokojem i niepewnością. Ze strachu chciałbym mieć w pracy wolny dzień, ale jest już zbyt późno.

   Na ten moment demon szepcze: „dziś cię wykończę”, a to zawsze oznacza dzień u d r ę k! Mój wzrok zatrzymał pluszowy miś...z czerwonym nosem i krawatem. Taki jest mój stan! Z trudem odmówiłem „Anioł Pański”, a z „Modlitw na każdy dzień” padło pytanie: ile w tobie pozostało jeszcze z dziecka?

   Szatan uderza w nas na różne sposoby, odciąga od Boga „Ja Jestem” i niszczy rodziny. Właśnie jest pacjentka, która z innymi śpiewała naszemu papieżowi...od jej syna odeszła żona z dzieckiem. Porzuciła wszystko, oddała im swoje mieszkanie i wyjechała do Indii...poszła do Hare-Kriszna!

    Powiedziałem do niej, że nic nie można zrobić. Trzeba synową oddać Matce Prawdziwej - tylko Ona może pokonać Szatana. Ten akt wymaga Sakramentu Pojednania (Eucharystii), a cierpienie przekazać w intencji pokoju w Jugosławii.

   Napór chorych trwał do 14.00. Chwilka snu postawiła mnie na nogi. Prawie chciałem krzyknąć, ponieważ wróciła Obecność Pana Jezusa: „Pan Jezus Jest! Pan Jezus jest ze mną”. W tej radości - przed dyżurem w pogotowiu - zapaliłem lampkę pod „moim” krzyżem Pana Jezusa!

    Poprosiłem o pomoc w modlitwie „za braci Rosjan”, a na ten moment z telewizora popłynęły piękne obrazy i śpiew z cerkwi.

    Teraz zaczęła się zapowiadana przez demona udręka, bo jak nigdy zrywano mnie do ambulatorium w pogotowiu (od 15.00 do 18.00). Do życia wróciłem na dalekim wyjeździe, gdzie mogłem spokojnie odmówić moją modlitwę.

    Po powrocie wszystko przepisałem, a na potwierdzenie intencji w TVP 2 był reportaż o oficerze Armii Czerwonej, który czynił to samo. Jego zapiski są dowodem obłędu tamtych lat!

  Demon przysyłał do mnie cztery razy tą samą pacjentkę (zepsuła kolację, modlitwę i dwa razy zbudzono mnie do niej). W końcu załatwiłem ją z miłością i udało się ustalić rozpoznanie: jest uczulona na cho­mika!

    W czasie modlitwy za braci Rosjan popłakałem się, bo pokazano spotkanie: Clinton - Jelcyn. W nocnej mgle przejeżdżaliśmy obok płonących lampek pod „moim” krzyżem Pana Jezusa, a ja wiedziałem, że jest to podziękowanie!

   Moje serce zalała wszechogarniająca Miłość Boża, a w tym czasie trafiliśmy do wiejskiej chatki z bardzo starym obrazem Głowy Pana Jezusa w koronie cierniowej! 

   Ja wiem, że to nie było przypadkowe, ponieważ kończyłem moją modlitwę („św. Agonię”) w intencji pomordowanych braci Rosjan. Zbawiciel w napływających obrazach pokazał mi agonię w jakiej był ten naród! Wprost omdlewałem podczas koronki do Jego pięciu św. Ran...

    Z włączonego radia popłynie „Gloria” Vivaldiego jako wyraźne podziękowanie za mój żal oraz modlitwy. W żaden ludzki sposób nie wypowiem świętej ciszy, serca pełnego pokoju, miłości i obecności Boga Ojca.

   Wczoraj nie posłuchałem ostrzeżenia Pana Jezusa Porcelanowego („prośba o czystość"). Nie mogłem zrozumieć o jaką czystość prosił Pan Jezus? Nam czystość kojarzy z wyrzeczeniem seksualnym, a tu chodziło o bezgrzeszność, bo wiadomo było, że się upiję!

          „Przepraszam Cię, Boże Ojcze i dziękuję za ten dzień”...

                                                                                                                                           APeeL

 

 

 

  1. 10.01.1994(p) ZA UWIEDZIONYCH PRZEZ SZATANA, ABY PRZEJRZELI
  2. 09.01.1994(n) ZA OPANOWANYCH OBŁĘDEM ZABIJANIA
  3. 08.01.1994(s) ZA NIECHĘTNYCH TOBIE, OJCZE
  4. 07.01.1994(pt) ZA SAMOTNYCH
  5. 06.01.1994(c) ZA NIEGODZIWCÓW
  6. 05.01.1994(ś) ZA TYCH, CO W NAŁOGU ALKOHOLOWYM
  7. 04.01.1994(w) ZA TYCH, KTÓRZY ODRZUCAJĄ JEDNOŚĆ KOŚCIOŁA
  8. 03.01.1994(p) ZA NAGLE UMIERAJĄCYCH
  9. 02.01.1994(n) ZA NIEWDZIĘCZNIKÓW Z MOJEGO OTOCZENIA
  10. 01.01.1994(s) W INTENCJI POKOJU DLA UMIERAJĄCYCH DZISIAJ

Strona 1944 z 2345

  • 1939
  • 1940
  • 1941
  • 1942
  • 1943
  • 1944
  • 1945
  • 1946
  • 1947
  • 1948

Menu główne

  • Strona domowa
  • Dziennik duchowy
    • Chronologicznie
  • Moja duchowość...
  • Dwa zdania o sobie

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 3164  gości oraz 0 użytkowników.

WYSZUKIWANIE

Logowanie

  • Nie pamiętasz hasła?
  • Nie pamiętasz nazwy?