Przypomniało się poranne przejście do kościoła w ten czwartek, gdy słodycz i radość zalewały serce podczas modlitwy: „za widzących Boga w codzienności”. W takim momencie cieszysz się jak małe dziecko z obdarowania. Przecież nikt nie dziękuje za nogi, samochód, a na pewno nie czyni tego za świątynię!

   Większość ludzi myśli, że dobroć Boga wyraża się w cudownym uratowaniu naszego życia lub sprawieniu uzdrowienia...ciała! Garstka pragnie zdrowia duchowego, a za nim idzie równowaga psychiczna tak potrzebna teraz roztrzęsionej dr Ewie i prezydentowi „Zgoda buduje”, któremu nagle może zatrzymać się serce!

   Dla wielu zdrowie ciała oznacza pewną zgubę, bo zapominają o wdzięczności za otrzymane ostrzeżenie i po szoku wracają do swojego nędznego postępowania.

   Na ten moment trafiłem na czytania z tytułem „Chwalenie Boga”, gdzie był urywek Ps 17: Chwalcie Pana, wszystkie narody, wysławiajcie Go, wszystkie ludy, bo potężna nad nami Jego łaska, a wierność Pana trwa na wieki.  

  Pojechaliśmy do centrum handlowego, a radość zalała nasze ciała, bo ciepło, miłe zapachy, pięknie...posadzka czyściejsza niż w moim kościele i już kuszą „świętami”. Ktoś z forum zapyta: udaje mistyka, a jeździ po pogańskich świątyniach.

   Wiedz, że w czasie przejazdu i krążenia po halach odmówiłem moje modlitwy za „trudzących się dla Boga” oraz „za ofiary złych wyborów”. Po obiedzie pojawiło się pragnienie szybkiego powrotu do domu, bo mnie już nie cieszy to wszystko, co ziemskie...

   Przed kasą wziąłem 10 bateryjek do pilotów, a żona poprosiła o uruchomienie zegara, który otrzymała w sklepie z kosmetykami. Okazało się, że po jego naciśnięciu pokazuje czas na suficie, który można zobaczyć bez okularów. To wprost wymarzone dla niej, bo często budzi się o 22.00 z poczuciem, że jest już rano i nie wierzy, że mówię prawdę.

    Powiesz, że to głupstwo. Bóg wie, że dzieci cieszą się z takich rzeczy, a ja to widzę. Sam się zdziwiłem tym zegarkiem, bo Bóg daje nam to, co jest da nas potrzebne, tanie i dobre.

    Po powrocie padłem w krótki sen i zostałem obudzony na Mszę św. wieczorną. Moje serce i duszę zalała radość, ale nieporównywalna, bo Boża. Po pierwszej stajesz się senny i w końcu umęczony, a teraz widzisz dary prawdziwe, wieczne, duchowe. W sercu pojawiło się poczucie zaślubin z Bogiem, bo pragnę darów nieprzemijających.

    Wprost widzę siebie jak Vassula Ryden pod drabiną do Nieba ze stojącymi na szczycie: o. Pio i św. Franciszkiem. Z drugiej strony patrzy choinka z zawieszonymi imionami dzieci pragnącymi otrzymania paczki.

   „Ja, Jan, ujrzałem oto drzwi otwarte w niebie (...) Doznałem natychmiast zachwycenia: A oto w niebie stał tron (...) Siedzący był podobny z wyglądu do jaspisu i do krwawnika, a tęcza  (...) Dokoła tronu dwadzieścia cztery trony, a na tronach dwudziestu czterech siedzących Starców, odzianych w białe szaty, a na ich głowach złote wieńce. A z tronu wychodzą błyskawice i głosy (...) "Święty, Święty, Święty, Pan Bóg wszechmogący, Który był i Który jest, i Który przychodzi".  Ap 4, 1-1

     Napłynęło wielkie pragnienie przyjęcie Pana Jezusa na kolanach, ale idąc w kolejce jest to trudno do wykonania. Nie wiem dlaczego pragnącym wyklucza się taką możliwość, a było tylko kilka osób. W ten sposób zamyka się drogę do aktu dziękczynienia w uniżeniu. „Oto jest Baranek Boży”...”serce moje weź”. Eucharystia odwróciła się i zwinęła w dar.

   Dziwne, bo dzisiaj mam w ręku uznany przez KrK przekaz matki Eugenii: „Ojciec mówi do Swoich dzieci”. W tej Dobroci Bóg pochylił się dodatkowo nad moim zmarłym ojcem, bo miałem natchnienie przepisania przeżyć  z 15.04.2000. Poszedłem na dodatkową Mszę św. za jego duszę (26.11.2014).

   To był piękny dzień, a zły wcześniej straszył mnie snem w którym trafiłem do ogrodu, gdzie walały się zdechłe świnie od małych do dużych. Coś potwornego...                                     APEL