Strach przed ciążą, bo człowiek jest już po przebiegu, żona nie śpi, smutna. Na ten czas otworzyłem "Prawdziwe życie w Bogu", gdzie były słowa; "zaczęły się już pierwsze bóle porodowe". Źle się czuję, w sercu pustka, modlitwy prawie niemożliwe. W przychodni dwóch pacjentów, ale napływa dziwny zestaw "chorych";

  • facio z dwoma kłami (jak u złego ducha)...zdrowy, młody i przestraszony
  •  uczennica miała podejrzenie białaczki
  • angina ze szczęko-ściskiem
  • przepalona nauczycielka z nerwicą...

     W południe napłynął modlitewny zalew serca i to w oczekiwaniu na zupę w zakładowej stołówce. To wielkie cierpienie typu; konfliktu ciała z duszą. Udało się skończyć wcześniej i wracałem z radością do żony, a ona była podenerwowana. Zobacz jak zaskakuje nas stworzenie; "Panie Jezu! Jezu mój...tylko u Ciebie zawsze znajduję pocieszenie".

    Kupiłem lampkę pod "mój" krzyż i pojechałem na działkę, ale modlitwy były niemożliwe, ponieważ nie znałem intencji. Z koronką do Miłosierdzia Bożego trafiłem na dyżur w pogotowiu, ale już dano wyjazd do córki ciężko chorego, który chwilami wątpi. Często jest tak, że słabi duchowo szukają winnego ich sytuacji i winią za to Boga...

    Tłumaczę to córce chorego, bo cierpienie stanowi okazję do kuszenia przez złego z próbą odwrócenia od Ojca Prawdziwego, bo "jeżeli tak cierpię to chyba nie ma Dobrego Boga!" To cały ciąg; kłopoty dają przygnębienie i zwątpienie z podsuwanym rozwiązaniem w postaci samobójstwa.

   Nagle obudziło się wielkie pragnienie modlitwy; za smutnych z powodu kłopotów, a sam jestem bardzo smutny. Z włączonego telewizora płyną żale poszkodowanych;

  • starszemu zabierają działkę, a to jedyna rzecz, która trzyma go przy życiu
  • innej nie chcą oddać młyna, który ma wmurowany akt własności
  • przypomina się relacja kucharki, która "łatwo płacze, bo tyle smutków wokół"
  • i biedak, któremu urodziło się dziecko
  • oraz nasz strach przed dzieciątkiem w późnym wieku...

   Każdy dzień mojego życia to stykanie się ze smutnymi z powodu kłopotów. Drugi raz płynie koronka do Miłosierdzia Bożego, a w czasie wyjazdu zacząłem moją modlitwę. Prawie omdlewałem podczas wołania do Boga ofiarowując "św. Osamotnienie" Pana Jezusa", a właśnie trafiłem do wyjątkowo nędznej chatki ze starsza panią z apopleksją (wylewem krwi do mózgu).

   Wszyscy byliśmy smutni, bo kłopot sprawia śmierć w szpitalu. Mój smutek można porównać do rozpaczy po śmierci rocznej córeczki. Jakże musiał cierpieć i cierpi dalej Pan Jezus, który bierze na Swoje Ramiona i w Swoje Św. Serce wszystkie nasze smutki.

   Początkowo dziwiłem się dlaczego mój wzrok zatrzymuje krzyżyk nad łóżkiem w pokoju lekarskim. Ponadto z zabranej kasety "patrzył" - jakby na pocieszenie - wizerunek Matki z Dzieciątkiem. To niesienie krzyża za Panem Jezusem - tak można inaczej pojąć Jego cierpienia?

   Po pewnym czasie wróciłem do modlitwy i smutek Pana Jezusa zaczął zamieniać się w radość ("słodki krzyż"). którą nie zamieniłbym na żadną radość ziemską! Teraz wiem, że jest to wielka łaska, a przypomniała się moja prośba do Ojca Prawdziwego, aby towarzyszył mi w tym tygodniu.

   "Jakże dobry jest nasz Bóg...im większy smutek tym większa radość!" To wszystko jest niepojęte, tym bardziej, że "Narodzenie Pana Jezusa" skojarzyło się z obrazem telewizyjnym dzieciątka po porodzie!

    Podczas modlitwy na ławce podeszła do mnie znajoma i relacjonowała swoje smutki; córka ma podejrzenie guza nadnerczy i strasznie tyjemąż złamał nogę, a ona cierpi na dyskopatię z bólami.

    Teraz pędzimy do pokąsanej przez szerszenia; jakże niepewny jest los człowieka. Wszystkie modlitwy odmówione, ale w sercu czuję potrzebę ponownego wołania za wszystkich uwikłanych w kłopoty i smutki. Jakże szukają oni ukojenia, a większość nie wie, że może sprawić to tylko Niebo!

    Płynie ponowna "św. Agonia", ale teraz za żyjących. Wprost omdlewałem wołając do Boga Ojca Prawdziwego o pocieszenie żony. Wróciłem tuż przed północą i zajadałem się wiśniami z własnej działki, a miałem wielki smak na coś słodkiego !

    "Ojcze dziękuję za ten dzień! Tak mało ludzi wie o Tobie i uznaje, że Jesteś!"

                                                                                                                                         APeeL