W drodze do pracy płynie różaniec Pana Jezusa w którym chwilami chciałbym głośno wołać; „Jezu mój! Jezu! Ty, całkowicie zaufałeś Bogu Ojcu i wypełniłeś Jego Wolę”. Czuję, że dzisiaj będę rozmawiał z umierającym sanitariuszem. To śmie­rtelny bój o jedną duszę ludzką...z bólem mojego serca. W tym czasie walą się światy („przewrotki w Sowietach”)!

    Chwilami mówię z mocą;

  • do wierzącej, której spalił się dom i powątpiewa „czy ma Ojca w Niebie”? Pocieszam ją, wyjaśniam i podtrzymuję…
  • z mocą rozmawiam z umierającym, nawet łzy zakręciły się w oczach, gdy zobaczyłem jak wielkim jest Łazarzem
  • wróciła słaba pacjentka z rozpoznaniem zaawansowanej choroby nowotworowej, która w zrezygnowaniu mówi o „pójściu na złomowisko”. Wyjaśniam jej, że moja nadzieja jest w śmierci, która da mi Prawdziwe Życie. 
  • umierający z oddziału, w ostatnim momencie prosi o kapłana!

    Chwilkami moje serce zalewał pokój, a ja wiem, że jest to wzmacniająca słodycz od Ducha Świętego. Nie­bo pociesza mnie przed cierpieniami. Teraz nawet boję się tego! Nabrałem mocy, do­brze znoszę post, a właśnie zostałem obdarowany wielkim świńskim schabem...

   Teraz mam daleki wyjazd pogotowiem i spokojnie mogę modlić się w intencji tego dnia, a jako mocarz płaczę! W tym stanie trafiłem do chaty biedaka, aby go stąd wyrwać. Do jego żony powiedziałem, że modliła się o to, co potwierdziła!

    Jakby na znak przed karetką usiadł gołąbek, a ja już wiem, że ten dzień będzie przebiegał zgodnie z ochroną Pana Jezusa. To oznacza pokój, modlitwy i czasochłonne zapisanie tych przeżyć. Nie wiedziałem, że będziesz mógł to czytać. Miałem moc od Boga...w tłuczeniu na maszynie (lekarze dyżurni mieli oddzielne pokoje).

   Znowu mam daleki wyjazd, a to czas łaski przeznaczony na modlitwy. Raduje każda mijana figura Matki Bożej oraz kościoły. To wszystko trwało od 15.00 – 19.00. Największy ból pojawił się w szpitalu, gdzie popłynie "św. Agonia Pana Jezusa" z błaganiem „za dusze, które powracają do Boga Ojca jako ostatnie”.

    To współcierpienie z Panem Jezusem. W momencie św. Śmierci Pana Jezusa wołam do Ojca od siebie, aby „Ojciec przyjął moją dusze i ducha mego” po wypełnieniu Jego Woli na ziemi.

    Pomagałem czynnie przy zdiagnozowaniu dziadka, bo ciężki uraz okazał się zwichnię­ciem biodra. Tam otrzymałem dwa jabłka, które w poście wyssałem z wielką radością. Do 21.00 to wszystko zapisałem i mogłem iść na oddział, aby zrobić wypis chorej. W tym czasie z teczki wypadło piękne zdjęcie Matki Bożej Różańcowej...popłynie cz. radosna tej modlitwy.

   Ten dzień skończę na kolanach odmawiając cz. chwalebną różańca, której będą towarzyszyły krzyki rodzącej dwojaczki w ambulatorium.

         „Dziękuję Ojcze za ten dzień”...   

                                                                                                           APeeL