Po przebudzeniu z koszmarów nocnych wzrok przykuł obraz Pana Jezusa w koronie cierniowej. Przeżegnałem się się, a z telewizora popłynie wywód o „Księdze mitów greckich” oraz reinkarnacji. Na ten moment „Pieśń nad pieśniami” otworzy się na zawołaniu; przynieść światło ewangelicznej prawdy wszystkim tym, którzy szukali Boga.

   To jakby ciąg wczorajszego dnia po czytaniu książeczki „Droga do nieba” z prawdziwymi historiami pokazującymi, że śmierć jest tylko przejściem do nowego życia. W pokoju syna zauważyłem książeczkę Hermanna Hesse (1877-1962) „Moja wiara”, który „poszukuje” wiary i Boga, ale Kościół jest mu niepotrzebny!

    Natomiast w „Praw. Życiu w Bogu” Vassula Ryden skarży się do Pana Jezusa z powodu odrzucenia jej posłannictwa...przez św. Jehowy. Pan Jezus stwierdza; „Mój dzisiejszy Kościół jest zamroczony i panuje w nim chaos. - Smucisz się, bo Mnie odczuwasz; zaczynasz poznawać Mnie /../ Cierpię, gdy widzę jak rozdzierają Moją Fundację /../ Kaini niebezpieczni.”

    Teraz na działce, przy pięknej pogodzie płynie cz. radosna różańca, ale w sercu przeważa wielki smutek z powodu odrzucania przez większość Królestwa Bożego, naszej prawdziwej ojczyzny. Ten ból jest zarazem wynikiem zesłania, że jestem tutaj, gdzie jest zimno z ziemią mokrą po ulewie oraz słyszalnym piskiem szczeniąt.

   Dodatkowo przez serce przepływał ból poróżnienia z żoną, a zarazem poczuciem jej dobra, zatroskania i smutków. Jak zniesiemy nasze rozstanie w wypadku śmierci? W tym stanie narwałem kwiatów i zaniosłem je  pod kapliczkę Matki Bożej i krzyż Pana Jezusa w intencji tych, którzy „rozbijają Kościół Święty”.

    To jest zarazem współcierpienie ze Zbawicielem, bo nagle ujrzałem naszą n i c o ś ć...glinę, którą rozpuści kilka kropel wody! W tym bólu zawołałem do Pana Jezusa, aby dał mi łaskę oddania życia ziemskiego dla Niego. Może nadejść taka próba...obym się nie załamał. Nawet napłynął obraz ks. Jerzego Popiełuszki. Wprost widzę jego delikatny uśmiech, a łzy same cisnęły się do oczu.

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (11.05.2020) prośba spełniła się, bo faktycznie oddałem swoje życie Jezusowi...rozgłaszając przez internet świadectwo mojej wiary (to jest wielki wysiłek). Przy okazji mówię Ci, że wszystko jest prawdziwe w kościele katolickim…

   Po drodze (mam urlop) wstąpiłem do mojego gabinetu w przychodni, który remontowano...przy okazji zachlapano cementem Twarz Glinianego Pana Jezusa. Trudno usunąć wodą, bo można zepsuć płaskorzeźbę, którą wykonała dla mnie chora zniekształconymi palcami rąk.

   W czasie modlitw natknąłem się na wykop z gliną...może mam nauczyć się modelować Twarz Pana Jezusa. Żona przypomniała, że kiedyś coś takiego wykonałem, ale z boginią egipską!

   Wróciłem do samotni (działka), bo nie mogłem znaleźć ukojenia  bólu duchowego i tam padłem na kolana z odmawianiem mojej modlitwy. Na jej szczycie zasnąłem, a pojawił się krzyż z Panem Jezusem...jakby trzymającym przybity nad Nim napis.

   Niewierzący powie, że jest to marnowanie czasu, bo nie wie, że czas zmarnowany dla Pana Jezusa nie ma ceny. Ja już wiem, że najważniejszy jest nasz powrót do Ojczyzny Prawdziwej z Bogiem Ojcem, a ja mam tam przyprowadzić pielgrzymkę. Wówczas nie wiedziałem, że to świadectwo trafi do najdalszych zakątków świata.

   Tak przebiegł ostatni dzień urlopu...w którym pościłem w intencji pokoju w b. Jugosławii. Na ten czas Pan Jezus powiedział do mnie przez Vassulę Ryden; „Im bardziej jesteście mali i pokorni, tym bardziej będziecie uszczęśliwieni wstąpieniem do Mego Św. Serca”.

   „Dziękuję Panie Jezu za urlop...prowadź mnie i przekaż podziękowanie Bogu Ojcu”…

                                                                                                                                        APeeL