O 6.50 monologiem przywitała mnie żona; "co tu tak ciemno, wszystko przepociłeś, a po co te skarpetki na nogach?...jeszcze tylko raz puknij na maszynie...to ja ciebie puknę! Kto będzie czytał te wypociny?"

   Teraz, gdy to przepisuję uśmiecham się (30.06.2019), bo żonka wróciła z Mszy Św. i robi nam śniadanie, a ja w ciszy "pukam" na klawiaturze komputera. Wówczas nic się nie odezwałem, ponieważ wyraźnie mówił przez nią Przeciwnik Boga! Tak samo było z s. Faustynką. W spokoju zacząłem odmawiać modlitwy poranne, a serce zalała radość i moc.

    Posłuchałem "zalecenia" i czytam Słowa Maryi Królowej Pokoju; "Nie powinniśmy przejmować tej wściekłości i goryczy (broń ciemności) /../ podejmować ludzkiej walki /../ Musimy pozostać czyści, powinniśmy nadal modlić się, mamy nadal kochać." Jakże Niebo zadziwia w każdej chwilce!

    W drodze do pracy w oddziale wewnętrznym (zastępstwo) wypadło wołanie o pokój w Jugosławii. Poprosiłem Boga Ojca o błogosławieństwo w pracy. Dziwnie szybko poszło wypisanie pięciu pacjentów...wprost nie wiadomo kiedy.

   Tak chciałbym mieć moc uzdrawiania. Dotykasz i wołasz "Ojcze pomóż!", ale naprawdę nie wiem czy wolno prosić o ten dar. Później okaże się, że przecież uzdrawiam, ale duchowo, bo to zdrowie jest ważniejsze.

    Zważ ile jest wysiłku, aby przywieźć umierającego do oddziału, a kiedy otrzymał Św. Hostię? Czy wie, że umiera? Nie! Ja mam uczestniczyć w oszustwie czyli dawaniu nadziei? Na to, aby uwierzyli w życie zużytego i gasnącego opakowania duszy!

     Ile wokół jest cierpienia; chory biedak z wielodzietną rodziną, wyrzucani z pracy, przestraszeni, umierający z dala od rodziny...bóle, duszności, głuchota i ślepota, niemożność kąpieli, załatwienia się w ubikacji. To wszystko w atmosferze braku zwykłej miłości ludzkiej, ciężko chory odrzucani są przez komisje lekarskie ZUS-, bo 20 % rent jest lewych. To wszystko nie ma końca!

   Prawie padałem w przychodni, a dodatkowo kierują do oddziału. Nie mogłem odmówić zastępstwa kierownikowi, bo ala ordynator nazywa się Dukaczewski. Wiecie rozumiecie. Wracałem do domu ze łzami w oczach; "Matko moja...Matko moja". Płynie "Zwiastowanie", a każde "Zdrowaś Maryjo" ściska serce.

    Pani, która przyjeżdża do chorego ojca (300 km) podarowałem moje modlitwy poranne i wieczorne, a wieczorem kilku chorym będę mówił o duszy ludzkiej. Niewierzący pokiwa głową, a ja zapewniam go; "uwierz, że jesteś".

    Dzisiaj ciężko znoszę post,a najbardziej kuszą świeże truskawki (od żony umierającego pacjenta). Część ich umyłem i na talerzyku podałem niewidomemu (złemu pacjentowi wg personelu), który podziękował. Wyjaśniłem mu, że to od sąsiada...na łóżku obok z którym się kłóci! Czy dary w Niebie nie są przesyłane podobnie? Czy to nie jest pokazane?

    Jakże chciałbym stale przebywać z chorymi i umierającymi. To moje miejsce. Wieczorem byłem bardzo słaby, udręczony pracą, a także pokusami. Nie mogłem spać na dyżurze. W śnie miałem pocieszenie od Matki Bożej dotyczące "słabości Bożej" w której rodzi się moc.

   Teraz po przebudzeniu jestem pełen radości Bożej...to trzeci dzień postu, a ja bardzo ciężko pracuję! Posłuchałem natchnienia, aby pomodlić się za zmarłych w tym oddziale...

                                                                                                                             APeeL