Po przebudzeniu w telewizji trafiłem na program o przebaczeniu. „Patrzył” Pan Jezus Miłosierny, przesunęło się moje nędzne życie...ze łzami w oczach poprosiłem o tę łaskę.

    Napłynęła bliskość Zbawiciela...po wczorajszym dniu pełnym rozproszeń i umęczenia. Serce zalało pragnienie współcierpienie z Panem i w nagłym błysku zapragnąłem męczeńskiej śmieci, a sprawił to krzyż w garażu. 

    Nie zrozumiesz tego bez łaski wiary, a wobec powszechnego pragnienia tego życia to jakaś chimera. Pod kościołem popłakałem się z powodu poczucia obecności Boga naszego, a tego kontaktu nie można przekazać, bo dotyczy naszej duszy.

    Podczas Eucharystii wołałem tylko: „Tato, Tato, Tatusiu!”. Moje serce, a w tym czasie duszę zalewała niewypowiedziana słodycz i pokój...chciałbyś, aby to trwało wieczne!

   Teraz uwagę przykuł skruszony beton, rozsypujące się mury, stare cegły, niszczone przez korniki drzewa, a nawet kawałek zardzewiałego przecinaka. Przypomniało się poranne uderzenie łyżeczką w ząb...nawet sprawdziłem czy się nie ukruszył!

    W pracy trafiłem na starszą pacjentkę z ciężkim zapaleniem płuc, wpadł też mężczyzna, który wypił odrdzewiacz (karetka „R” zabrała go do szpitala)...jeszcze krwawiący po zranieniu, spuchnięta warga oraz powalająca niewiastę migrena! W tym samym czasie do chirurga przybywały złamania. Jakże wielka jest nasza kruchość.

     Podczas modlitwy, a był straszliwy upał nasuwało się pytanie: dlaczego ludzie pokładają ufność w ciele? Dzisiaj, gdy to przepisuję (07.01.2016) przywódca opozycji Petru z „Nowoczesnej” - podczas wysiadania z samochodu - uszkodził sobie więzadła krzyżowe w kolanie (prywatnie taki zabieg kosztuje 40 tys.). 

    Na dalszym dyżurze w pogotowiu trafiłem na zbiorowe zatrucie pokarmowe, które całkowicie zepsuło okazałe wesele...w kilka godzin po zjedzeniu sałatki lub tatara biesiadników złapała gorączka, bóle wszystkich mięśni i stawów, wymioty oraz uporczywa biegunka i śmiertelna słabość.

   Większość trafiła do oddziału zakaźnego z powodu „bakterii brudnych rąk” (prawdopodobnie gronkowca, bo wówczas objawy powstają szybko i są burzliwe).

    Podczas powrotu do bazy trafiliśmy na zmiażdżonego Fiacika z zabitym kierowcą, a wcześniej byłem u wypadku, gdzie chłopiec z kolegą wpadł na Żuka. „Jezu, Jezu! proszę pociesz jego matkę! Ojcze proszę Cię daj jej siłę”!

      W tym czasie jedziemy karetką do staruszka, a w eterze przekazują (sąsiedni rejon) wezwanie do wisielca (63 lata). Szybko płynie czas na dyżurze, a chirurg zakłada gips co godzinę. W nocy trafi do niego  przecięte ścięgno Achillesa z uszkodzeniem tętnicy...krwotok zagrażając życiu ofiary.

   Mnie zrywają do napadu dychawicy oskrzelowej z możliwością uduszenia się chorego. Tlen, leki dożylne i dojechaliśmy do szpital, a w tym czasie chirurg pędził do wypadku. Zapisuję to, a z telewizora płynie scena rozpaczy z powodu nagłego zgonu młodej i bogatej…

                                                                                                                                APeeL