Dzisiaj mam spotkać się z profesor Marią Szulc, która leczy hipnozą...chodziło o córkę, a nawet o naszą współpracę. W śnie ujrzałem stół zawalony cukierkami z moimi kluczami w środku. Ten sen "do przodu" sprawdzi się, bo na stole będą różne ciasta i smakołyki, a klucze oznaczały chęć uciekania od niej…

   Na końcu dyżuru w pogotowiu obudził mnie widok pięknego zegara...z punkcikami świetlnymi w miejscu godzin i minut oraz ruchomym pokazującym przepływ czasu! Ile możliwości pocieszenia ma Pan Bóg, bo Zły - w tym czasie straszył mnie - nagłym i dalekim wyjazdem (tak czasami bywa).

    Teraz zdziwiony słuchałem czytań z Mszy Św. radiowej:

Ks. Syracydesa 27, 4-7 o sicie, które przesiewa plewy: „błędy człowieka w jego rozumowaniu”, których sprawdzianem est jego wypowiedź. "Hodowlę drzewa poznaje się po jego owocach, podobnie serce człowieka po rozumnym słowie. Nie chwal człowieka, zanim poznasz jak przemawia, to bowiem jest próbą dla ludzi."

Ew. Łk6,39-45 o uczniu, który nie przewyższa nauczyciela, bo każdy w pełni wykształcony, będzie jak nauczyciel. Zważ, że jadę do pani profesor przekonany o słuszności tej wizyty, na której „mam mówić w Imieniu Pana Jezusa".

   W kazaniu ks. Józef Jachimczak (późniejszy duszpasterz służby zdrowia: 1994-2010) mówił o kosztach i wspaniałościach „mszy ziemskich” czyli igrzyskach, ale nie wspomniał o Szatanie i jego ziemskim królestwie!  

    Po drodze do Warszawy zdążyłem na Mszę św. 10.00 w Raszynie, gdzie przed kościołem przywitał mnie wielki napis o Woli Boga Ojca. Zawahałem się w którą stronę mam się skierować, a taka decyzja przypomina listek na wietrze. Trafiłem na "uśmiechniętą" św. Teresa od Krzyża oraz Pana Jezusa po biczowaniu. „Och, Jezu mój wszystko, co robimy dla Boga Ojca powinno dawać wielką radość!

   Tutaj czytano list pasterski o alkoholizmie i sprawach społecznych...znowu nie wskazano na Bestię, a to jego sztuczka, bo go nie ma, on nie istnieje. Pierwszy raz – przed przyjęciem Ciała Pana Jezusa – padłem na kolana i przeżegnałem się! Podziękowałem za tę łaskę. Dzisiaj, gdy to przepisuję (01 marca 2019) czynię tak zawsze...jeden z kolegów lekarzy nazwał to "aktorstwem".

   Pani profesor mieszkała blisko kościoła św. Stanisława Kostki, gdzie został pochowany ks. Jerzy Popiełuszko (3 listopada 1984 po zamachu 19 października 1984). Pokazałem jej dowód osobisty, gdzie zauważyła Twarz Jezusa z całunu Turyńskiego...dziwne, bo miała takiego w pokoju, gdzie przyjmuje ludzi.

   To była nitka więzi, która zostanie brutalnie zerwana już na początku rozmowy o naszej duchowości i duszy! Pani profesor okazała się osobą niewierzącą, a nawet szydzącą z wiary...w stylu Joanny Senyszyn! Wizerunek Pana Jezusa z Całunu stanowił zmyłkę dla korzystających z jej usług:

Matka Boża to „kobieta, która urodziła Jezusa”…

Kościół Katolicki: „ludzie latają, a okropnie grzeszą”...

Eucharystia: "ot, tak idziesz sobie i nic z tego nie wynika"...

Różaniec „to klepanie modlitw przerywane gadaniem”...tak właśnie czyni jej okropna gosposia!

Jan Paweł II, papież: "przebrał się i kuma się z Islamem"... 

    Przypomniały się moje klucze ze snu wśród cukierków...miałem tylko jedno pragnienie, aby zwiać stąd. Moje rozważanie o walce duchowej i braku naszej mocy na sztuczki Szatana ze wskazaniem na pomoc Matki Bożej pani profesor określiła jednym zdaniem: 

  • Tak nie można, zawołać sobie i czekać, bowiem trzeba walczyć!

    Pani profesor uważała, że człowiek w nałogu musi polegać na sobie, na swojej silnej woli. Wskazywałem jej na błędy...nawet powiedziałem, że przybyłem do niej wykonując Wolę Boga Ojca. Rozeszliśmy się w niesmaku, a ja poczułem ulgę. Przez moją osobę pokazałem jej człowieka wykształconego, który jest wiernym Kościoła Katolickiego.

    Po powrocie do domu zapaliłem lampkę pod figurą MB Niepokalanej z prośbą: „Matko daj jej znak...Światło, że Jesteś!” Pod gwiaździstym niebem popłynie moja modlitwa w intencji tego dnia…

                                                                                                                                 APeeL