Na Mszy św. pragnę podziękować Panu Jezusowi za zreperowanie bolącego zęba! Napłynęła radość z pięknych kwiatów na krzyżu, a pod kościołem zostałem obdarowany jajkami i mięsem. To sprawiło kłopot i rozproszenie. Zły ma nieskończony repertuar dręczenia.

   Od Ołtarza świętego płynęły czytania i słowa psalmisty wielbiące Boga naszego. W dzisiejszym czytaniu z księgi proroka Daniela (Dn 3, 14-20. 91-92.95) padło piękne świadectwo wiary trzech młodzieńców (Szadraka, Meszaka i Abed-Nego), których król Nabuchodonozor chciał zmusić do czczenia złotego posągu, któremu pięknie grano na różnych instrumentach i oddawano pokłon padając na twarze.

   Młodzieńcy stwierdzili, że nie będą tego czynili i zostali wrzuceni do rozpalonego pieca, gdzie przechadzali się w obecności Anioła. Król po ujrzeniu tego zaczął błogosławić naszego Boga Ojca.

   Wszystkiego dopełnił psalm responsoryjny Dn 3. 52.53-54.55-56 „Chwalebny jesteś, wiekuisty Boże. Błogosławiony jesteś, Panie, Boże naszych ojców /../ pełen chwały i świętości /../ Błogosławiony jesteś na sklepieniu nieba pełen chwały i sławny na wieki."

   Natomiast Pan Jezus w EW (J8, 31-42) wskazał, że idąc za Nim poznamy Prawdę, która nas wyzwoli. To jest tak trudny język teologiczny, że wielu kapłanów miałoby problem z wytłumaczeniem tych Słów Zbawiciela.

    Natomiast Żydzi brali wszystko dosłownie...tak jak czynią to św, Jehowy lub ludzie bez laski wiary. Chodzi tutaj nie o niewolę w naszym pojęciu, ale o niewolę życia w grzechu prowadzącą do potępienia. Naród wybrany dalej odrzuca Zbawiciela i idzie na zagładę. Nic nie da ludzkie poczucie bezpieczeństwa i wolności...

    Popłakałem się po Eucharystii delikatnie podanej i wołałem: „Cud! Cud! Jezu, Jezu. Cud”. Nie wiedziałem jeszcze, że będę pracował bez wytchnienia od 7-19.00. Podczas pracy płynęła piosenka „Dance me”, a ja wołałem do Pana Jezusa, bo tak powinniśmy śpiewać Zbawicielowi. „Chwalcie Pana na harfie, chwalcie Pana na cytrze”...

    Dzisiaj Pan obdarował mnie podwójnie, bo wyjechałem na wizytę do gospodyni kapłanów i w tym czasie przystąpiłem - na Mszy św. o 17.15 - do ponownej Komunii św. Po wszystkim byłem ledwie żywy, a kolega prosił mnie o przyjęcie jego dyżuru w pogotowiu.

    Sprawdził się sen w którym walczyłem z lwem o moje życie...uciekłem na wielką górę ułożona z kamiennych bloczków...zabiłem go takim. To sen symboliczny, ale rano - w ramach dzisiejszej intencji - zaatakują mnie trzy pieski na terenie parafii...

                                                                                                                         APEL