Tuż po wstaniu w telewizji trafiłem na piosenkę Demisa Russosa „Goodbay may love”, który stał na torach i z tęsknoty rozrywającej serce śpiewał o rozłące z ukochaną. Moje serce i duszę zalał ból, a łzy płynęły na posadzkę łazienki. Sprawiła to także miłosna rozłąka, ale z Najświętszym Tatą i z Panem Jezusem! Mój ból zrozumie tylko zaskoczony śmiercią bliskiej osoby (nagłe odejście).

    Przeprosiłem Boga Ojca za całe moje życie. Po dwóch złych dniach napłynęło pragnienie pracy, wspierania chorych, pocieszania i niesienia ulgi w cierpieniu, które jest nieskończone. W tym nowym dniu staję do walki jaki bojownik ze strony Boga o dusze ludzkie. Ja jestem na pierwszej linii boju dobra ze złem i miłości z nienawiścią.

   Na Mszy św. Pan Jezus uzdrowił paralityka, a w tym czasie wzrok zatrzymał obraz „Jezu ufam Tobie” i padły słowa: „i odpuszczają ci się twoje grzechy”. Błyskawicznie przepłyneły obrazy moich wyczynów z pijaństwem i hazardem. 

   Eucharystia dała moc, a jeszcze nie wiedziałem jak będzie mi potrzebna, bo czekała na mnie pracy -pierwszy raz w życiu - od 7.00 - 19.00! Tuż po Mszy św. zjednany z Panem Jezusem trafiłem na bałagan oraz wyjazd do stwierdzenia zgonu. Pocieszyłem rodzinę, mówiłem o Bogu i życiu wiecznym, bo nawet wierzący nie mają świadomości naszego natychmiastowego istnienia!

    Praca miała chwilami charakter „młócki” przerywanej zadumą i pocieszaniem z Nieba. Właśnie trafiła do mnie pochylona „babcia różańcowa”, którą pocieszam czekającą na nas nagrodą, którą jest powrót do wiecznej Ojczyzny i Boga Prawdziwego. W czasie najwyższego udręczenia wzmacniała mnie muzyka, a wówczas serce uciekało do Zbawiciela.

   Rozłąka jest pokazywana przez Boga w naszej codzienności...właśnie jest u mnie smutna para młodych, bo on jest zabierany do wojska. Na ten moment pojawił się syn, który dojeżdża moim samochodem do pracy, którego obdarowuję. Nasza dobroć jest namiastka Dobroci Boga Ojca, który kocha każdego z nas...szczególnie dzieci złe.

   Od 17.00-19.00 zaczął się szczyt udręki, bo przychodzili ci, którzy nie chcieli czekać, także obce dziecko wymagające hospitalizacji oraz zawałowiec z bólami wieńcowymi, którego przekazałem R-ce. ...zgłoszono też zgon bogacza, który zapił się na śmierć. Zacząłem od zgonu i tak skończyłem. Można powiedzieć, że jestem lekarzem ”pierwszego i ostatniego kontaktu”!

    Dzisiaj, gdy edytuję ten tekst (28.09.2017 o 4.00 rano) padłem na kolana i tak trwałem bez słów po spojrzeniu na wielkie zdjęcie Pana Jezusa z przebitym bokiem z którego wypłynęła św. Krew! Wrócił ból dalej trwającej rozłąki...nigdy nie przypuszczałem, że tak długo będę na tym zesłaniu. 

                                                                                                                                    APEL