Tuż po przebudzeniu - w sekundowych błyskach - napłynęła bliskość Boga Ojca. Spieszę się na pierwszą Mszę świętą, ponieważ dzisiaj mam dyżur w pogotowiu ratunkowym. Z telewizji napłyną potworności tego świata: straszne obrazy z Korei Północnej z Kim Ir Senem, Kuba z Castro, katastrofalna powódź w Chinach (zagrożonych 1-3 miliony ludzi) oraz spustoszenie okolic Pragi.

   Teraz, gdy to opracowuję (20.07.2011) trwają podobne nawałnice w mojej ojczyźnie. Serce zalało dziękczynienie, a łzy zakręciły się w oczach. Nie wypowiesz tej radości i wdzięczności duszy, bo widzę moje obdarowanie: pokój w ojczyźnie, posiadanie pracy i rodziny.

   Tuż przed wejściem do kościoła wzrok zatrzymały słowa Jana Pawła II, że ludzkość szuka, ale tylko miłość może dać pełnię szczęścia. W drzwiach kościoła przywitała mnie pieśń: „cześć Maryi, cześć i chwała”. To prawda, bo Matka Boża swoim „tak” otworzyła nam Niebo.

    Pan Jezus powołał Piotra, który zostawił wszystko i poszedł za Nim, a uwagę przykuła stacja drogi krzyżowej z Matkę Świętą trwającą przy konającym Zbawicielu. Padłem na kolana przed Panem Jezusem błogosławiącym, a właśnie „patrzył” wizerunek Ducha Świętego.

   W sercu pojawili się idący za Panem, zostawiający wszystko i trwający przy Jezusie. Zjednany ze Zbawicielem w św. Hostii trafiłem do pogotowia. W takim momencie miałem jedyne pragnienie: być sam na Sam z Jezusem, a spotkała mnie przykrość, ponieważ dyżurujący drugą dobę zajął mój pokój, gdzie mam wszystko potrzebne do egzystencji (nawet własną pościel).

   To wielka niedelikatność, bo - już na początku naszej wspólnej mordęgi - powstał niepotrzebny zgrzyt, utrata równowagi, a w razie nagłego wyjazdu byłem nieprzygotowany. Chodzi o to, że lekarze z "R-ki" mają swój pokój (mogłem zastać zamknięty). Podczas oczekiwania załatwiłem jego pacjenta, który przebił  rękę kosą, bo kolega reperował samochód.

   Dzisiaj jest transmisja radiowa z aktu poświęcenia Bazyliki w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Płynie „Abba! Ojcze!”, a w ręku mam wizerunek Jana Pawła II na tle Pana Jezusa Miłosiernego. Trwał pokój, nawet nie dzwoniły telefony, ale radość nie trwała zbyt długo.

   Właśnie kolega (już z pokoju w "R-ce") zlecił mi transport nieprzytomnego od 10 lat (po udarze) z błędnym skierowaniem na oddział wewnętrzny. Niepotrzebnie krążyliśmy, a dyspozytorka z krzykiem przekazała nam jazdę „na kogutach” do zawału serca czyli migreny! Żona takie napady leczy sama. Od „zawału serca” pędziliśmy do kolki nerkowej, która właśnie ustąpiła, a chory smacznie zasnął.

    Chwila przerwy na obiad, ale zerwano do napadu szału. Na miejscu było czterech policjantów, ale pan Krzysio poszedł z nami jak baranek. Przy mnie, przed żoną schował w skarpetkę forsę za sprzedanego cielaka, a za milczenie dał mi 10 zł.

   Doniosłem na niego, bo żona jechała za nami. Podczas powrotu zasnąłem na noszach, a w pogotowiu trafiłem na babcię po leki, która może handlować czasem oraz miałem pobranie krwi u kierowcy-rolnika .

    Ponownie daleki wyjazd do chorej psychicznie, która się zabarykadowała i głośno przeklinała. Po wyrwaniu drzwi i szarpaninie spokojnie jechała z nami do szpitala (choroba udokumentowana).

   Dzisiaj miałem ukazane możliwości Szatana, który może atakować precyzyjnie na tysiące tysięcy sposobów. Tracisz pokój po Komunii św. i jesteś dręczony w chwilach w których pragniesz spokoju (przejęcie dyżuru, transmisja nabożeństwa, obiad).

   Z drugiej strony pięć razy mijałem figury Matki Bożej, a to był znak, że wiedzą o mnie w Królestwie Bożym, co potwierdziła spokojna noc, a nawet wcześniejsze przybycie zmienniczki...

                                                                                                                              APeeL