Dzisiaj odwiedzi nas kapłan, ale to jest przybycie do mojego mieszkania Pana Jezusa. Zobacz jakie napłynęły natchnienia:
- Msza św. o 6.30, śniadanie i wcześniejsza praca, bo wielu czeka na moją pomoc
- wolny dzień za pracę w sobotę i ewidentna pokusa „miłości” małżeńskiej...!
Zerwałem się z legowiska, a wzrok zatrzymał obraz Pana Jezusa Zmartwychwstałego...od razu wiedziałem, że mam jechać na nabożeństwo i posługę chorym!
W pośpiechu spożywam śniadanie, a żona mówi, że to grzech, ponieważ obowiązuje 2-godzinny post przed Mszą Świętą. Nic nie odpowiedziałem, bo Panu Jezusowi zarzucono (Ew Mk 7, 1-13), że nie obmył rytualnie rąk przed jedzeniem. To tradycja i zalecenia ludzkie...mieszanie pokarmu dla ciała z duchowością. Dzisiaj możesz tą różnicę możesz ujrzeć w Eucharystii i chlebie (opłatku).
Jadę do Domu Pana, a wszystkie rogi obstawione...nawet stoi taki za cmentarzem. Ile wysiłku „w nic” wkładają moi bracia ziemscy! Wierność...jakby na znak wzrok zatrzymały wałęsające się psy. Nawet już nie denerwuję się, tylko żal mi tych ludzi...bardzo obdarowanych.
W kościele „spojrzała" stacja drogi krzyżowej; Pan Jezus zdejmowany z krzyża...tak, bo wygrałem w próbie. Pan Jezus mówi przez to: „zdejmujesz Mnie z krzyża”, a w tym czasie serce zalała czysta miłość do Boga.
Proszę Boga o wybaczenie mojej nędzy i grzechów oraz życia. Teraz dusza woła; „Jezu! Jezu! słodyczy ziemskiego wygnania...jakże dobry jest Pan”. Po zjednaniu z Panem jadę wcześniej do pracy ze śpiewem; „Jezu cichy i dobry...uczyń serce moje wg Serca Twego”.
Trafiam na wielki nawał chorych i potrzebujących, a wówczas jest bałagan z kłótniami...przybywają też wykorzystujący moją dobroć (zwolnienia z pracy i leki), bo wielu jest biednych, słabych i bezrobotnych. Kiedyś jednej pani dałem na leki. Teraz zgłasza wielką ich listę licząc na ponowne obdarowanie, a ja nie mam nawet grosza w kieszeni.
15.00 W oczekiwaniu na przybycie kapłana płynie modlitwa, a z otwartego „Prawdziwego Życia w Bogu” (t X) Pan Jezus mówi o bólu Swojego Serca spowodowanym duszami konsekrowanymi, które gubi szatan.
Podczas wspólnej modlitwy z kapłanem popłakałem się, a później siedziałem w milczeniu, bo pragnąłem słowa o Bogu - Ojcu i Jego Dobroci. Wzrok zatrzymał „Dzienniczek” s. Faustyny, który otworzył się na słowach świętej;
„[...] Dziękuję Ci, Panie, za śluby wieczyste [...]”. Ślub wieczysty to wierność Bogu do końca. Pan Jezus wskazuje (1288), że „[...] bardzo Mnie boli jak dusze zakonne przystępują do Sakramentu miłości z przyzwyczajenia [...] lepiej, aby Mnie nie przyjmowały [...]”.
W ręku znalazł się też "Dziennik więzienny" J. Fesch’a nawróconego w celi śmierci: „Za pięc godzin ujrzę Pana Jezusa”...pozostał wierny Panu Jezusowi do wykonania wyroku.
APEL