Uwierz mi, że otrzymasz to o co poprosisz! Jednak nie próbuj Boga z argumentem Izraelitów: „gdyby Pan Jezus był Synem Bożym to Bóg nie opuściłby Go na krzyżu". Jeżeli chodzi o opuszczenie Pana Jezusa w tej śmiertelnej i poniżającej zbrodni to wiedz, że było to dodatkowe cierpienie...z brakiem poczucia obecności Boga Ojca!

      Tacy mówią, że nie ma Boga, bo nie pozwoliłby na zabijanie Jego wyznawców. Cóż to oznacza wobec bestialskiej śmierci Syna Bożego...dla naszego zbawienia! Wszystko jest zapisane...w tym przesłuchiwanie ks. Jerzego Popiełuszki - przez specjalistę z Moskwy - przed wrzuceniem go w worku z kamieniami do Wisły. Wg bp Jerzego Urbacha „sam pchał się na śmierć"...

      Wystąpiła u mnie bradykardia (jest to zwolnienie czynności serca spowodowane różnymi przyczynami), która u sportowców jest normą, serce takich może bić 30 razy na minutę! Zawołałem tylko: „Ojcze! Cóż oznacza dla Ciebie dotknięcie mojego serca, które bije tylko dla Ciebie”. To jest w zapisie 03.11.2025, gdzie obiecałem przekaz relacji z otrzymanej pomocy...

1. Już następnego dnia (04.11.2025) na Mszy św. o 7.15 spotkam kolegę lekarza (też uczestniczy w codziennych spotkaniach z Panem Jezusem)...wykonałem EKG, aby uchwycić taki napad. Zapisałem się na wizytę do kardiolog na 21.11.2025.

2. Po prośbie sam zacząłem szukać przyczyny, zostałem skierowany ku ulotce leku i po czasie byłem pewny, że pobierany lek powoduje zwolnienie pracy mojego serca. Nawet uznałem, że jest mi niepotrzebny...

3. Po dzisiejszej Mszy św. porannej o 6.30 posłuchałem ponownego natchnienia, aby opisać w skrócie problem, podać pani doktór, bo chodziło o jej decyzję. Tak też zrobiłem, nie musiałem wchodzić, pani doktór potwierdziła, że lek trzeba przerwać. Niewierzący stwierdzi, że to przypadek, "miał szczęście", itd.! Niech wie, że jest to pomoc o którą poprosiłem Najświętszego Tatę! Popłakałem się,  a u mnie jest to znak prawdy! 

4. Dzisiaj, gdy edytuję to świadectwo nie biorę już tego leku, a zwolniony rytm ustąpił...

list

        Ludzie w różnych sprawach szukają pomocy, ale rzadko proszą o pomoc i prowadzenie przez Boga Ojca. W ten sposób sprawia się przykrość Bogu Ojcu dla którego nie ma nic niemożliwego...dla naszego dobra, a szczególnie duchowego. Czasami otrzymujemy różne cierpienia, które trzeba ofiarowywać (uświęcać). Zarazem trzeba porównywać swoje krzywdy do braci wokół oraz na całym świecie.

       Jutro podziękuję Bogu Ojca – poprzez s. Faustynę – za prowadzenie, którego nie spodziewałem się.                                                                                                                                                             APeeL

Aktualnie przepisano...

17.07.2004(s) ZA ROZGORYCZONYCH...

      O północy (ciągu dyżurowego od 15.00 w piątek do niedzieli o 7.30) zaczęła się nowa intencja...

- Trafił się napad histerii u młodej dziewczyny, cała rodzina była na nogach, niepokój...skierowałem ją do szpitala

- Teraz niesmak, ponieważ jadę do mojej chorej, która przebiła stopę gwoździem i zasłabła po antybiotyku, którego nie tolerowała, miała wymioty i zasłabnięcie. Przykro mi, bo wcześniej zostałem obdarowany, ale wiem, że to jest w ramach dzisiejszej intencji, bo ona i ja jesteśmy rozgoryczeni.

- Zbyteczny wyjazd, ponieważ dwóch lekarzy było u babci z zapaleniem płuc i pęcherzyka żółciowego, ale nie zostawili skierowania ze zleceniem na transport do szpitala. Nie chce się takiemu napisać na wszelki wypadek zostawić...

      To zarazem była radość z niesionej pomocy. Przy okazji najedliśmy się dorodnymi czereśniami prosto z drzewa!

- Lekarz z R-ki energicznie trzaska drzwiami swojego pokoju lekarskiego i budzi człowieka.

- Poprosili do chorej, ale jest jej lekarz ambulatoryjny, a to sprawiło rozproszenie i dalszy brak snu.

- Zerwano jeszcze do zdrowej babci, która przepisała gospodarstwo i teraz jest rozgoryczona (85 lat), ponieważ nie ma opieki u obcych.

       Na ten moment wyszedł jej obecny "opiekun", żalił się, a ja odczułem że ma pretensję że nie umiera. Nawet zdobyli dla niej grób! Tam miała piękne obrazy religijne.

- Jeszcze zerwanie do straszliwego wypadku, ofiara miała złamaną nogę, była bliska śmierci, ponieważ tętnica udowa była...tuż, tuż. Pędziliśmy do szpitala...

- Matka przejechała "Żukiem" własne dziecko!

- Dziadek spadł, nie wie skąd i złamał sobie obie nogi.

- Trafiła się babcia, która powinna być załatwiona ambulatoryjnie...

       Jakby na zakończenie tej gehenny o 23:00 pędziliśmy do nieprzytomnego alkoholika, a od 2.00- 3.00 zeszło z fałszywym wezwaniem!  „Panie zmiłuj się nade mną"!

        Podczas tego dyżuru towarzyszyły mi figury Matki Bożej, także podczas ostatniego fałszywego wyzwania! Przyjąłem to cierpienie, a w myślach Irak, Palestyna, ranny bez ubezpieczeni, przejechane przez matkę dziecko.

      My narzekamy, cierpimy, ale spróbuj porównać nasze cierpienie do cierpienia Serca Boga Ojca, który widzi wszystko na całym świecie! Jest przy każdym z nas, a nawet w nas...cząstką Jego samego w naszych ciałach (dusze). Zrób film z tego jednego dnia z błyskami cierpień. Do tego wszystkiego trafiłem na dwie złe dyspozytorki oraz później na „witającą" mnie żonę!

        Przypomniał się wcześniejszy znak, zabity gołąbek na trasie E7, my wielokrotnie jechaliśmy na sygnałach, a inni kierowcy łamali przepisy. To były niebezpieczne sytuacje. „Panie zmiłuj się nad tym światem”.

                                                                                                                                           APeeL