Pisałem do 4.00, a już o 6.30 znalazłem się w kościele, gdzie w podziękowaniu padłem na kolana przed Dzieciątkiem Jezus. Ja nie planowałem tej Mszy św. a moje przybycie było wynikiem nagłego zaproszenia przez Boga.

    Po drodze zrobiło mi się przykro, bo władza ludowa jest podenerwowana strajkami górników i wszyscy opętani śledzeniem byli już na stanowiskach. Tradycyjnie pojawił się też patrol naszej policji. Nie ma co narzekać, bo już nie jeżdżą ostentacyjnie za moim samochodem (tak było przez dwa lata).

    Spójrz na nas obiektywnie: za chorym psychicznie biegają opętani i to wszystko przenosi się do miejsca świętego, bo dzisiaj nawet pan kościelny wybiegł zobaczyć z kim będę się kontaktował...przeziębi się kiedyś biedaczyna z tego powodu.    

    Moje zachowanie nie mieści się w standardach ludzkich, bo jest tylko garstka wiernych mająca podobny charyzmat...stąd kłopot dla odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa. Terroryści tak się nie zachowują, bo raczej udają normalnych obywateli. Na pewno taki nie chodzi latami na codzienną Mszę św.!

     Z powodu senności i złości przepłynęły czytania, ale z pomocą przybył Pan Jezus, bo Eucharystia ułożyła się w wyraźną łódź, a łzy zalały oczy. „Nie bój się, Ja Jestem”!

   Wiem, wiem to Panie i dziękuję za Twoje pocieszenie. Dodatkowo podczas wychodzenia z kościoła Dzieciątko Jezus pobłogosławiło mnie rączką (plakat na tablicy wewnętrznej). Mimo 2 godzin snu czułem się dobrze i dalej przeżywałem nieszczęście górników.

    Jeszcze we wtorek nie mogłem odczytać tej intencji, ale napłynęła podczas stania na bramce, gdy graliśmy z wnuczkiem w piłkę! Przypomniała się relacja o ochotnikach broniących lotniska w Doniecku...to młodzi chłopcy stojący z ręka na sercu, którzy są zdolni oddać swoje życie.

    Popłakałem się, bo ja mam być takim obrońcą naszej wiary, a moje serce zalało poczucie, że nigdy nie opuszczę Pana Jezusa.  Wprost ujrzałem skazaną na śmierć Asi Bibi w Pakistanie. Później natknę się na ogłoszenie proponujące obronę skrzywdzonych, a w telewizji będzie rozmowa z Piotrem Ikonowiczem z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. 

    Podczas odmawiania mojej modlitwy towarzyszył mi szef „Solidarności” Piotr Duda, który  mówi i działa z mocą w obronie górników. Wprost chce się powiedzieć za nim, że na Sądzie Bożym immunitety Rozenków, Ryfińskich i Palikotów na nic się nie przydadzą.

    Łzy zakręciły się łzy w oczach, bo takim mam być obrońcą Pana Jezusa, a z serca wyrwało się: „nie opuszczę Cię, Panie Jezu!” Wielu bowiem jest ohydnych bluźnierców...w tym obrażających Pana Jezusa Eucharystycznego.

    Podczas kontynuowania modlitwy trafiłem do punktu z prasą, gdzie w ręku znalazło się pismo „NIE” chwalące się współpracą z bluźniercami z Francji oraz „Fakty i mity” przygotowujące się do marszu ateistów z przebieraniem się za arcybiskupów z laskami pasterskimi.

     Chciało mi się płakać, bo dzisiaj ma odwiedzić nas i pobłogosławić kapłan z parafii, a  to wielka łaska Boga.

    Z powodu różnych trudności nie mogłem dokonać tego zapisu. Napływała niechęć i pustka duchowa, a dodatkowo zły skłócił nas w rodzinie, bo wnuczka przegoniono z „Orlika” (nie miał odpowiedniego obuwia).

    W takim ataku kręcisz się bez powodu, a złość zalewa serce. Nawet zacząłem grzebać w „papierach”, aby pisać skargę do Ministerstwa Zdrowia, ale Pan zatrzymał wzrok na moim zdaniu: „Broń Boże, abym chciał się bronić sam!”.

    Postanowiłem czytać przekazy Vassuli...tam, gdzie skończyłem i prawie krzyknąłem z zadziwienia, bo pod datą 02.05.87 było wyjaśnienie mojej sytuacji: „po atakach demona zniechęcającego mnie do pisania”!

    Dalej było orędzie dla tych, którzy kochają Pana Jezusa i składają swoje dusze w ofierze. Wyjaśniła się też Eucharystia - łódź, bo Pan już na wstępie powiedział, że chce takich jak ja zachęcić i dodać nam Sił...                                                                                                                            APEL