Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny, Królowej
Teraz, gdy przepisuję to świadectwo wiary (1 maja 2025 roku) muszę wspomnieć o czasie mojego przebudzenia z pragnieniem powrotu do Boga Ojca. Wiele prób na wczasach w Zakopanem spełzło na niczym, bo byłem pierwszy do spowiedzi, ale kapłan spieszył się do odprawiania Mszy świętej.
Trwało to dłuższy czas, ponieważ na końcu miałem trafić do Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia Strapionych w Lewiczynie (przy trasie E7) pomiędzy Grójcem, a Białobrzegami. Tam była uroczystość, która trwała na otwartym terenie, a ja w prowadzeniu przez Matkę Bożą wszedłem do Sanktuarium, gdzie nie było nikogo, ale zauważyłem kapłana w konfesjonale!
Nawet zapytał: jak do niego trafiłem...chyba nie chciał spowiadać, a różne są przyczyny, przecież kapłan to też człowiek! Jednak Matka Boża wiedziała o tym, może nawet to sprawiła...tak ostatecznie doszło do nawrócenia!
Jest to opisane na początku dziennika i zebrane w datach, ale nie mogę teraz podać. To był wynik moich wołań o spełnienie oczyszczenia i pojednania z Bogiem Ojcem (nawet ten Sakrament nazywamy Pojednaniem).
W przychodni dalej nie ma kolegi, nie wiem jaki będzie ten dzień, ale zaczynam go od Mszy św. o 6.30 poprosiłem Matkę Bożą o pomoc w mojej pracy i wytrwaniu.
Dzisiaj Maryja dowiedziała się o błogosławieństwie (Ewangelia: Łk 1,26-38) i o tym, że znalazła łaskę u Boga. „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego (…)”...
Niepotrzebnie kapłan spóźnił się, a Święta Hostia powaliła moje ciało fizyczne! Chciałbym tutaj zostać, a nawet wrócić w tym stanie do Domu Boga Ojca (tak dobrze było mi w duszy). W takim stanie trafiłem do przychodni, gdzie o 7:00 było już 10 osób i zejdzie do 19:20! Na szczycie udręki ujrzałem otrzymaną pomoc od Matki Bożej!
Miałem umówionego pacjenta oraz kobietę: właśnie przybyli razem około 10:00. To przyspieszyło działanie, ponieważ wysłałem ich na rtg i ekg. Przybyły też pacjentki do laryngologa, a także leczona w Poradni Chorób Płuc. Tak stało się pusto na korytarzu, nie było też kłótni i przepychanek – ludzie chwalili moją wytrwałość!
12 godzin pracy na jednej kawie. Nie odmówiłem nikomu. Szatan zaatakował mnie na sam koniec, bo wróciła przyjęta babcia o 18.00, która przypomniała sobie, że coś ją ugryzło w nogę. Za nią przybyła ukąszona w rękę, ale już był lekarz w ambulatorium pogotowia. Wcześniej była też obca z napadem częstoskurczu, co wymagało wezwania karetki.
Normalne niewolnictwo! Kierowniczka przychodni zapytała kiedyś: dlaczego przychodzę wcześniej do pracy? Otrzymała odpowiedź po czasie, gdy musiała przyjmować dzieci w tym korytarzu, ponieważ na parterze był remont! Zobaczyła wszystko i dopiero zrozumiała.
W domu dalej trwał post z przyjęciem płynów i bułki, ale modlitwa nie była możliwość ze zmęczenia. Intencję odczytałem i z wielkim trudem dopiero 24 sierpnia, bo takie nie są podawane wprost! To tak jakbym osobiście prosił o podziękowanie mi!
APeeL