Na koniec dyżuru w pogotowiu po demonicznej wdzięczności dziadka...kierowcy poczęstowali mnie kieliszeczkiem "Bolsa". Tak zaczął się mój upadek, który mógł doprowadzić do kalectwa lub śmierci!  Dzisiaj, gdy to przepisuję - od 20 lat mam nałóg odjęty - przez Boga Ojca. Alkoholik może sam walczyć, ale jest to udręka, którą trudno jest pokonać w świecie zalanym alkoholem, narkotykami, dopalaczami, różnymi wynalazkami, a nawet lekami typu relanium (w tym nałogu zginął kolega z przychodni, radiolog).

     Zobacz cały ciąg zdarzeń...

1. Prośba o zastępstwo urlopowe bez możliwości odmowy.

2. Zamiana dyżuru (na niedzielę).

3. Druga Msza św. w sobotę wieczorem za dyżur,

4. Na koniec pięknego dnia z modlitwami demoniczny poczęstunek "kieliszeczkiem".

     W braku alkoholu podjechałem do sklepu, gdzie była moja pacjentka, której dałem ostatnio zwolnienie. Głupio, bo wziąłem wódkę na kredyt, który sprawił tyle zła. Szatan chciał mnie zabić. Zważ, że dzisiaj mam być w przychodni i zastępować małżeństwo dyrektorki. A tak piękny był dyżur, z modlitwami!

    Później chciałem wyjść jeszcze raz, ale nie chciała wypuścić mnie dyspozytorka z sanitariuszem. Wyskoczyłem przez okno łamiąc sobie kostki w stawie skokowym. Zawiadomili żonę, która przyszła z synem i zabrali mnie do domu. Wyobraź sobie masowy wypadek...trafiasz do więzienia i tracisz pr. wykonywania zawodu lekarza!

      Dodatkowo zawieruszyłem protezę zębową, pieczątkę i klucze, nic nie mówiłem żonie o bólu w stawie skokowym lewym (okaże się, że mam złamane dwie kostki). Trudno jechać do pracy samochodem (sprzęgło). W przychodni czekał tłum, a ja szedłem zatruty utykając na lewą nogę.

     Dzisiaj, gdy to przepisuję (14.02.2025) chwyciłem twarz w dłonie i tak trwałem z Bogiem Ojcem...pojękując i przepraszając.

                                                                                                                          APeeL