Niepotrzebnie przyjąłem wczorajszy dyżur, bo okazał się "strasznym"...dodatkowo zakończony libacją po wypiciu jednego "kieliszeczka", co u każdego alkoholika sprawia upicie się. To istny krzyż diabelski...tak jak wszystkie nałogi. Nie powtórzę już tego w tym roku..."Panie dopomóż", ale tak już jest u alkoholików, że płaczą po upadku i postanawiają, że "już nigdy więcej"!

     Dzisiaj, gdy to przepisuję mam nałóg odjęty przez Boga Ojca...dzięki modlitwom pacjentek z zamawianiem Mszy św. w różnych sanktuariach oraz błaganiom żony,

     To był upadek w przenośni i dosłownie, bo faktycznie upadłem, zraniłem się, nawet zgubiłem protezy zębowe. W nocy wyjechał za mnie kolega: "Jezu wybacz". Sfałszowałem dokumentację lekarską, że niby ja byłem na wyjeździe. Wyobraź sobie zgon takiego pacjenta.

      Dodatkowo jechałem później samochodem. Cały czas trwały ostrzeżenia, czułem obecność Matki Bożej ale nie można odbierać nam wolnej woli.

      Późnej zamiast na Mszę św. trafiłem do raju na ziemi...pełnego baru znajomych, zadowolonych, zapraszających do stoliczków. Tam poratowałem się małym kieliszkiem wódki z sokiem porzeczkowym. Wyszedłem wołając do Boga Ojca: "Tato! Tatusiu! Nieskończenie dobry. Nie chcę tegu, przepraszam!"

     Na Mszy św. śpiewał chór, a kapłan mówił o alkoholikach, Przepłynął cały świat uzależnionych, nałogowców. Kolega, zdolny radiolog zginął w młodym wieku przez faszerowanie się Relanium,

     To może odebrać tylko Pan Jezus..."chroń nas od zguby, gdy zagra cios!" Strach i lęk, który może poprawić alkohol (spalają się wówczas alkohole fuzlowe) i tak trwasz w alkoholizmie, aż do śmierci. Okaże się, że protezy zębowe zostały w pokoju lekarskim...wstyd i hańba.

                                                                                                                               APeeL